Metin2 to pieśń przeszłości. „Won zajente” już nie wróci

8 minut czytania
Komentarze

Metin2 jest jedną z gier mojego dzieciństwa. W Polsce pojawiła się w 2007 roku, chociaż niektórzy zapaleńcy zaczęli grać w nią wcześniej, bo premiera odbyła się jeszcze w 2005. Dwa lata nasz kraj musiał poczekać na oficjalne serwery i tłumaczenie gry. Osobiście uważam, że najlepszy okres przypadł kilka lat po premierze, w latach 2010-2014. To wtedy pojawiało się najwięcej serwerów prywatnych, które w jakieś sposoby mocno odbiegały od tak zwanego globala, czyli oficjalnego klienta gry. 

Czym jest Metin2?

Metin2 - zrzut ekranu z centrum miasta

Metin2 to gra MMORPG, w której mogliśmy wcielić się w jedną z pięciu klas postaci. Do wyboru mieliśmy Wojownika, Surę, Szamana, Ninję, a pod koniec 2014 roku pojawił się Likan. Dodatkowo świat został podzielony na trzy frakcje, ale miało to większe znaczenie jedynie na starcie gry — pierwsze dwie mapy były do nich przypisane, a reszta była już wspólna. Początkowo maksymalnym poziomem, który mogliśmy zdobyć, był 99., ale po czasie również to zostało zmienione, początkowo na 105., aż do obecnego maksymalnego 120. poziomu. Za tym szło wiele innych zmian, ale na serwerach globalnych były one początkowo zdecydowanie zbyt wolne. 

Czemu serwery prywatne były lepsze od oficjalnych?

Prywatne serwery w Metin2 były przede wszystkim inne. Zwłaszcza te pierwsze, które były często mocno zbliżone do oficjalnej opcji, ale administratorzy znacznie mocniej je rozwijali. Początkowo większość serwerów była określana jako średnia lub trudna. To na nie przeniosły się osoby, które szukały większego wyzwania, nowości, czy po prostu chciały zająć się postaciami od nowa. Dodatkowo na twórczości osób trzecich znacznie częściej występowały ciekawe eventy, nowe dungeony, czy po prostu z czasem pojawiało się więcej przedmiotów oraz map. Dwa ostatnie elementy były często najważniejsze dla graczy, by chcieli w ogóle zacząć na nich grać. 

Serwerów Metin2 ciągle przybywało. Na popularnych wtedy forach co chwilę pojawiały się nowe prezentacje, które sugerowały, że to właśnie ich opcja jest najlepsza. Ludzie grali na wielu serwerach w tym samym czasie, bo na starszych znajdowali gildię, znajomych, brali udział w turniejach, ale nowsze oferowały coraz to więcej. W teorii jest to standardowy cykl życia gier online, ale tutaj gra pozostawała ta sama, zmieniała się tylko lokalizacja naszych postaci. Najpopularniejszymi z serwerów, z tego, co pamiętam, kiedyś były między innymi Ravia, Pandora, czy Virtual. Wszystkie z nich były właśnie średnimi i trudnymi serwerami, które stawiały umiarkowane wyzwanie graczom, bez aż takich wymogów zdobywania doświadczenia, które na globalnym Metin2 było bardzo uciążliwe. 

Zrzut ekwipunku w grze metin2

Podstawą zdobywania kolejnych poziomów w Metin2 rzadko było zmuszanie gracza do przebiegnięcia z punktu A do punktu B. Znacznie częściej opierają się na staniu i trzymaniu spacji. Dosłownie. Zabijane stwory powinny upuścić wymagane przedmioty, ale słynny Biolog, czy inne NPC nie musiały ich przyjmować. Wspomniany Biolog mógł uznać, że ciężko wywalczone zęby orka są zepsute i należy przynieść kolejne. Orki, o których mowa, są również podstawowym miejscem zdobywania doświadczenia na poziomach 35-45, przez co zawsze było tam pełno innych graczy, którzy rzadko kiedy chcieli być przyjaźni. I wtedy pojawiły się łatwe serwery, które miały maksymalnie ułatwiać wbicie maksymalnego poziomu, a cała zabawa miała opierać się na walce między graczami. 

Okazało się jednak, że serwery bardzo szybko pojawiały się, ale równie szybko znikały. Gracze grali na nich krótko, wbijali maksymalny poziom, zaczynało ich to nudzić, a w międzyczasie pojawiał się nowy, ciekawszy serwer. Dwa dni wbijania maksymalnego poziomu to żadna strata dla wprawionych graczy, a przecież na tamtym serwerze są ładniejsze wierzchowce, czy zwierzaki zapewniające nam bonusowe statystyki. Takich opcji było po prostu zbyt dużo, w znacznej większości opierały się na gotowych zasobach, mapach, a ich zarządzanie było na niskim poziomie. Znalezienie ciekawego serwera o niskiej trudności stwarzało więcej problemów niż odkrycie świeżej gry, w którą faktycznie chce się grać. 

Złe decyzje, tragiczny balans

Główny sposób rozgrywki w metin2

Na samym starcie napisałem, że w 2014 roku GameForge wprowadziło nową postać, Likan. W połowie człowiek, w połowie wilk. Nie do końca pasował on do tego, co już widzieliśmy w grze. Na serwerach prywatnych już niemalże go nie widywaliśmy, bo twórcy nie wrzucali go w pliki gry. Była to absolutnie niepotrzebna dla gry zmiana. 

Obecnie gra opiera się bardzo mocno na systemie P2W – Pay to win, czyli najzwyczajniej w świecie twórcy oczekują, że będziemy płacić, by być jak najlepszymi. Spotkałem się z opiniami, że na oficjalnym polskim serwerze należy wydawać około 200 złotych, by taka gra miała sens, inaczej będziemy zbyt odstawać od topowych graczy.

Metin2 miał też olbrzymie problemy z balansem, w którym bardzo rzadko było cokolwiek zmieniane. Każda klasa postaci miała dwie ścieżki rozwoju, ale na dobrą sprawę ludzie grali tylko dwiema z ośmiu możliwości. Wojownik Body i Sura WP — prawdopodobnie każdy kojarzy hasło „Body pluje, mental zlizuje”. No cóż, na wielu serwerach niemalże tak to wyglądało. Inne klasy można było robić tylko wtedy, gdy na głównej postaci mieliśmy już znacznie wyższy poziom i byliśmy w stanie wydać bardzo wiele waluty z gry, by wyposażyć dodatkowych bohaterów. 

Wojownik body, postać z metin2

Były też postacie, którymi nikt nie grał jako głównymi, czyli szamani. W Metin2 popularna była gra na dwa, czy więcej kont w tym samym czasie. W grze można wziąć ślub z inną postacią, a następnie teleportować się do naszej drugiej połówki. I tak się robiło, gdy graliśmy szamanem, kilka umiejętności wspierających dla głównej postaci, odstawienie w kąt i bijemy dalej. Nawet na dungeonach rzadko kiedy ktoś grał tylko szamanem. Zdarzało się to na wojnach klanów ze względu na wyższe wymagania, by wygrać. Nie potrzebowaliśmy jednak typowych postaci leczących jak w wielu MMORPG, bo w Metin2 w pełni starczały mikstury leczące. 

„Won zajente”, „Mam przyjść wojem”, czy „Mój wujek to GM” już nie wrócą

Lata minęły, a najlepszy okres dla Metin2 już się skończył. Serwerów było za dużo, oferowały ciągle to samo, a ludziom nie chciało się przeglądać długich prezentacji, by ostatecznie wyłapać, że to zlepek tego, co oferują inni. Kiedyś prezentacje potrafiły mieć po kilkaset stron odpowiedzi informujących o aktualizacjach, zmianach, czy po prostu z ogromem pytań od graczy. Obecnie mało jaki serwer jest w stanie zapełnić jedną stronę odpowiedzi na forum. Brakuje mi takich prostych serwerów, ale nie będę ukrywał — nie chciałoby mi się na nie wracać na dłużej niż parę dni. Kilkaset osób online to zbyt mało, by serwer miał ciekawe interakcje jak wojny gildii, czy turnieje jeden na jednego. 

Zobacz też: Recenzja God of War Ragnarok

Metin2 zatoczył krąg, przez co obecnie ludzie wolą grać na serwerach oficjalnych. Widać jednak, że graczy znacznie ubyło. W 2013 roku było aż 26 serwerów od firmy GameForge, wszystkie były na Polskę. W 2018 roku nastąpiła druga fuzja, która sprawiła, że obecnie mamy jedynie trzy opcje do grania. Ani trochę mnie to nie dziwi, bo tak zwane globale się prawie nie zmieniały. Oczywiście, dochodziły nowe elementy, ale sama gra jest zbyt mozolna i zbyt nudna, by komukolwiek chciało się ją odpalać od nowa. Całokształt jest niesamowicie bezbarwny, co sprawia, że gracze uciekają. Nawet Tibia doczekała się ciekawszej aktualizacji, którą jest dodanie do niej dźwięku. W Metin2 zabrakło tego elementu, a nostalgia pozwala mi pograć tylko chwilę, zanim będę miał dosyć. 

Najciekawszą opcją, która pozwalała mi spędzić kilka godzin w grze, jest nie serwer prywatny, ani polski oficjalny serwer, a ten z Singapuru. Jest on zbliżony do klasycznych „privów” o średnim poziomie trudności, ale posiada znacznie przyjemniejsze i milsze community. Kiedyś w Metin2 się tylko wyzywało, groziło inną postacią, czy wujkiem GM-em, czyli administratorem.

Tutaj widać, że ludzie się cieszą, że ktoś wraca do ich ukochanej gry. Sam miałem parę banalnych pytań, bo przez siedem lat niegrania sporo pozapominałem, a na chacie zawsze bezproblemowo pomagali. Mimo to na poziomie trzymania spacji mi się już po prostu znudziło. Wolę pograć w Overwatch 2, wspomnianego WoWa, czy nawet w Star Wars The Old Republic. Jest to znacznie ciekawsze niż trzymanie spacji przez trzy godziny po to, by ostatecznie tam wrócić.

Metin2 się źle zestarzał, wprowadzili za mało zmian co do samej rozgrywki i jej stylu, a całokształt obecnie jest dla większości graczy po prostu nieciekawy. Gdy ogłoszą zamknięcie serwerów, co na pewno w końcu się stanie, to na pewno łezka w oku mi się zakręci, ale nie będę miał w planach opłakiwać tej decyzji. Metin2 to dla mnie setki jak nie tysiące godzin spędzone na wbijaniu maksymalnych poziomów, graniu ze znajomymi, czy wojnach gildii. Te czasy już nie wrócą i pozostaje nam jedynie czekanie na nowsze, ciekawsze gry. 

Motyw