Superman kontra Spider-Man

Wspólny film Marvela i DC to tylko kwestia czasu

5 minut czytania
Komentarze

W tym roku mija 10 lat od premiery filmu „Avengers” czyli pierwszego wielkiego crossovera w historii kina. Naturalnym pytaniem staje się więc: „Co dalej?”. Moim zdaniem wystarczy spojrzeć wstecz, na to, co działo się kiedyś w komiksach.

Multiwersum to chwilowa moda. Co po nim?

spiderman multiwersum

Najnowszym krzykiem mody w ostatnich miesiącach jest motyw multiwersum w kinie rozrywkowym. Pierwszym i od razu bijącym rekordy popularności przykładem takiego filmowego uniwersum jest „Spider-Man: Bez drogi do domu”, gdzie, jak już chyba wszyscy wiedzą, na jednym ekranie spotkały się ze sobą wszystkie trzy inkarnacje Spider-Mana. Od Tobey’ego Maguire’a, przez Andrew Garfielda po Toma Hollanda. Idea multiwersum będzie się jeszcze bardziej rozwijała w nachodzącej produkcji „Dokor Strange w multiwersum obłędu”.

Także DC, które w komiksach jako pierwsze przedstawiło motyw multiwersum, wkrótce wypuści w świat film „Flash”, w którym to spotkają się ze sobą różne wersje superbohaterów z odmiennych filmów na przestrzeni minionych dekad. Już teraz wiemy, że pojawi się tam Batman w wersji Michaela Keatona. Stawiam zgrzewkę waszego ulubionego napoju, że na Keatonie w tym filmie się nie skończą niespodzianki.

Wracając jeszcze do „Spider-Mana: Bez drogi do domu”. Ostrzegając przed spoilerem, zwracam również uwagę na to, że w tym filmie pojawił się także Matt Murdock vel. Daredevil, w wersji znanej z serialu Netlfiksa i Marvela. Tak więc twórcy połączyli ze sobą nie tylko światy filmowe, ale i serialowe. Piaskownica robi się więc coraz szersza.

Aczkolwiek, jak pisałem swego czasu, multiwersum należy traktować raczej jako interludium, chwilową modę i coś w rodzaju pomostu między pomysłami z przeszłości, a tymi, które dopiero nadchodzą. Gościnne występy postaci z innych filmów to rzecz, która szybko spowszednieje i tym samym się znudzi. Zresztą Hollywood nie dorobiło się na tyle ogromnej ilości filmów superbohaterskich w obrębie jednego studia, by móc tymi postaciami tak łatwo żonglować. Multiwersum zdaje się rozwinięciem idei crossoverów zapoczątkowanej przez „Avengersów” w 2012 roku, ale nie jest celem. Przynajmniej moim zdaniem.

Crossover Marvela i DC nadchodzi?

Naturalną ewolucją filmowych crossoverów oraz motywu multiwersum jest, wedle mojej opinii, crossover między konkurującymi studiami. Czyli postaci i wątki z filmów Marvela oraz DC spotykają się ze sobą w jednym filmie. Coś takiego miało już przecież miejsce w komiksach i to dekady temu. Legendarny już zeszyt z pojedynkiem Spider-Mana z Supermanem miał swoją premierę w 1976 roku.

Superman vs The Amazing-Spider-Man

Nie wyobrażam sobie kolejnego eventu związanego z kinem rozrywkowym, który mógłby bardzej poruszyć wyobraźnię odbiorców i zbudować rekordowy hype. Tym bardziej, że fani superbohaterów od wielu lat debatują między sobą o to, kto jest lepszy: Spider-Man czy Batman? Wonder Woman czy Kapitan Marvel? Joker czy Green Goblin? Thanos czy Darksied? Avengers czy Justice League? Od dawna żyjemy w erze postmodernizmu, więc tego typu mikstury muszą się prędzej czy później wydarzyć. Zresztą w sieci można znaleźć fanowskie grafiki czy nawet filmy pokazujące jak taki crossover mógłby wyglądać.

Tym bardziej, że także na poziomie symbolicznym byłoby to nie lada wydarzenie. Marvel i DC są od zawsze konkurentami na rynku, najpierw komiksowym, a potem filmowym. Także ich fandomy prowadzą ze sobą nieformalne „wojenki”. Wspólny film obu tych studiów byłby więc ogromnym wydarzeniem, być może nawet zaliczanym do większych przełomów w historii Hollywood i w ogóle współczensje popkultury. Bo i ile oczywiście same studia filmowe ze sobą czasem współpracują, tworząc wspólnie projekty, to nie było dotąd sytuacji, że znana marka z, powiedzmy Warner Bros., pojawiła się nagle w filmie o znanej marce studia Universal. Czyli np. Mad Max spotyka się z Szybkimi i wściekłymi. Albo wspólny film łączący ze sobą światy „Jurassic World” z „Transformers”. Jakkolwiek abstrakcyjnie to brzmi. To może być ratunek dla hollywoodzkich widowisk, które w erze pandemii i post-pandemii mogą w ten sposób znaleźć dla siebie drugą, albo trzecią, młodość.

Transformers kontra Kucyki Pony? Czemu nie!

transformers my little pony

I jak pisałem wyżej, to wszystko już było, albo jest obecnie, przerabiane na kartach komiksów czy kreskówek, które można traktować jak swoisty drogowskaz tego, co może mieć miejsce w Hollywood. Czytelnicy komiksów od lat wiedzą o istnieniu takich crossoverów między wydawnictwami i przeróżnymi markami jak Batman kontra Spawn, Wojownicze Żółwie Ninja kontra Pogromcy duchów czy Justice League kontra Power Rangers. Istnieją też takie przedziwne i absurdalne mikstury jak Batman i Scooby-Doo czy Transformers i… My Little Pony.

batman scooby doo

Jakkolwiek nawet te bardziej racjonalne crossovery w tej chwili mogą wydawać się abstrakcyjne nie warto z góry zakładać, że to się nigdy nie wydarzy. Jeszcze kilka lat temu dla większości fanów film, w którym spotykają się trzy pokolenia Spider-Manów był jedynie w sferze marzeń nie do spełnienia. Konkurujące ze sobą na rynku marki i studia od lat także ze sobą współpracują, aktorzy grają raz w filmie Marvela, raz u DC (chociażby J.K. Simmons raz jako J. Jonah Jameson w „Spider-Manie”, a potem jako komisarz Gordon w „Batman v Superman”). Reżyserzy też się wymieniają studiami (James Gunn zasłynął „Strażnikami Galaktyki” Marvela, a obecnie działa przy „Suicide Squad” i seriali „Peacemaker” od DC dla HBO Max). Tak więc istnieje już grunt pod tego typu działania.

Przeczytaj także: Kolejny filmowy Spawn nadciąga – piekielny bohater ma dużo do zaoferowania

Przyjdzie taki moment, gdy pomysły się wyczerpią, publiczność zacznie się nudzić i oczekiwać czegoś świeżego i zobaczycie, że prędzej czy później taki crossover między Marvelem a DC, bądź między Warnerem a Universal Studios będzie mieć miejsce. Zapamiętajcie moje słowa.

Motyw