Perpetuum Mobile z Lublina

Emeryt z Lublina chwali się perpetuum mobile – teraz prosi o opinię naukowców

2 minuty czytania
Komentarze

Niewyczerpalne źródło energii czy wieczny silnik to kwestie, którymi zajmują się gównie filmy z żółtymi napisami. Autorzy tych wynalazków zwykle zarzekają się, że rządy i wielkie korporacje na nich polują, co brzmi absurdalnie. Skoro niewielka grupa przestępcza potrafi zlikwidować niewygodnych ludzi po cichu, to światowy spisek powinien sobie poradzić z tym o wiele sprawniej. Tutaj jednak sytuacja wygląda zupełnie inaczej: mamy konstruktora, który zarzeka się, że jest chętny do współpracy, ale nikt się nim nie interesuje. To oczywiście nie oznacza, że jego pomysł działa.

Perpetuum Mobile z Lublina

Jeden z wcześniejszych prototypów konstruktora

Autorem projektu jest  Włodzimierz Filipiak – emerytowany elektryk i wynalazca-amator z Lublina. Ogólna zasada działania ma być bardzo prosta: 16 magnesów trwałych jest umieszczonych nad obracającą się cewką, co generuje w niej pole elektromagnetyczne. Brzmi to jak opis bardzo prostej prądnicy, ale pan Włodzimierz twierdzi, że ta napędza samą siebie. Jest także przekonany, że po dodaniu kilku usprawnień jego urządzenie wygeneruje nadmiar energii, którą można by spożytkować. Warto podkreślić, że sam wynalazca unika jak ognia określenia  perpetuum mobile, więc samym tytułem tekstu mogłem już mu się narazić. Jednak opis działania idealnie wpasowuje się do definicji perpetuum mobile pierwszego rodzaju. Niechęć ta może jednak wynikać z faktu, że samo to określenie kojarzy się z oszustwem.

Zobacz też: Twórcy Chia: przestańcie używać konsumenckich dysków SSD

Włodzimierz Filipiak natomiast nie zachowuje się jak typowy hochsztapler. Narzeka on na brak zainteresowania swoim wynalazkiem przez środowiska naukowe. Deklaruje wręcz chęć współpracy w badaniu swojego dzieła. Twierdzi przy tym, że większość ludzi nauki rezygnuje z podjęcia tematu, gdy tylko zaczyna im opowiadać o wewnętrznej energii urządzenia. Zresztą trudno im się tutaj dziwić. Taka maszyna po prostu nie ma prawa działać. Samo tarcie z czasem powinno zatrzymać to urządzenie. Czy to oznacza, że pan Włodzimierz jest oszustem? Niekoniecznie. Możliwe bowiem, że stworzył on maszynę, której działania nie rozumie. Jest on bowiem elektrykiem, a nie fizykiem. Możliwe, że stworzył on silnik, który bardzo powoli wytraca energię. To nie byłby pierwszy tego typu przypadek kiedy odkrywca myli się względem znaczenia dzieła swojego życia. To oczywiście jedynie spekulacje. Jeśli jesteście zainteresowani tematem, a pan Włodzimierz wyrazi zgodę, to mogę udać się do Jego warsztatu i zdać wam osobistą relację z działania tego kontrowersyjnego urządzenia. 

Źródło: KurierLubelski

Motyw