14 grudnia o godzinie 18:02 zaobserwowano potężny rozbłysk słoneczny klasy X2.8. Jednak fala cząsteczek podczas niego uwolniona dopiero teraz dociera do powierzchni naszej planety. Tym samym jego skutki możemy odczuwać dziś i jutro. Warto więc sobie wyjaśnić jakie zagrożenia może nieść ze sobą to zjawisko i z czym tak dokładnie mamy do czynienia.
Potężny rozbłysk słoneczny uderzył w Ziemię
Rozbłysk słoneczny, który uderzył w Ziemię, zalicza się do klasy X, czyli najpotężniejszych rozbłysków słonecznych. Jest również drugim najmocniejszym rozbłyskiem, który miał miejsce w tym cyklu. I chociaż brzmi to groźnie, to tak naprawdę nie mamy powodów do paniki: X2.8 oznacza, że to stosunkowo słaby rozbłysk klasy X. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej na temat pozostałych klas, to zapraszam was do zapoznania się z moim poprzednim tekstem, w którym opisuję dokładnie rozbłyski słoneczne.
Poprzedni rekordzista, którego zaobserwowano w tym cyklu należał do klasy X8.2 i wystąpił we wrześniu 2017 roku. Natomiast najpotężniejszy rozbłysk słoneczny, jaki zarejestrowano należał do klasy X28 – chociaż wedle naukowców mógł należeć nawet do klasy X45, a awaria przyrządów pomiarowych zniekształciła odczyt. Na całe szczęście ten nie uderzył w Ziemię, a jedynie w sondę kosmiczną Solar and Heliospheric Observatory. Incydent ten miał miejsce w 2003 roku. Jak widać, nawet w poprzednich cyklach Słońce było zdolne do potężnych rozbłysków i obecny cykl wcale nie jest pod tym względem wyjątkowy.
Rozbłysk słoneczny: co nam zagraża
Przejdźmy więc do tego, jaki wpływ na nas ma ostatni rozbłysk słoneczny. Otóż kiedy go zaobserwowano, wywołał on częściowe zaciemnienie radiowe, skoncentrowane na północnej części Ameryki Południowej. To objawiło się degeneracją, oraz całkowitą utratą niektórych sygnałów radiowych wysokich częstotliwości, które trwało tam około dwóch godzin. Dlaczego właśnie tam doszło do tego zjawiska? Otóż o ile w Polsce mieliśmy godzinę 18:02, to na wschodzie kontynentów amerykańskich była godzina 12:02, czyli samo południe. Co więcej, ze względu na porę roku Słońce zbliża się do Zwrotnika Koziorożca, który przecina północną część tego kontynentu.
Jednak to nie wydarzenia z Ameryki nas interesują, a konsekwencje, które sami możemy odczuć. Istnieje spore ryzyko, że może nas czekać umiarkowana burza geomagnetyczna. Zacznijmy więc od konsekwencji, które… nie wystąpią. Otóż nie ma mowy o zniszczeniu sieci energetycznej, śmierci całej elektroniki (poza tą owiniętą folią aluminiową) ani innych tego typu zdarzeniach. Rozbłysk tej klasy jest zwyczajnie zbyt słaby, aby taki scenariusz mógł w ogóle wystąpić.
Burza taka może jednak zakłócić pracę satelitów, a nawet w skrajnych przypadkach je uszkodzić. Stanowi także zagrożenie dla systemów lotniczych, oraz może zakłócić sieć komórkową, oraz łączność satelitarną. Tym samym systemy nawigacji, takie jak GPS również mogą zachowywać się mniej stabilnie, niż zazwyczaj. Istnieje także szansa, że na niebie pojawi się zorza polarna.
Żyją jednak osoby, chociaż nie na Ziemi, dla których taki rozbłysk może stanowić zagrożenie dla zdrowia. Chodzi tutaj oczywiście o astronautów na pokładzie ISS. Ci jednak zgodnie z procedurą w razie wykrycia zwiększonego promieniowania muszą się udać do stref ochronnych, w których jest wyższy poziom ochrony przed promieniowaniem kosmicznym. Oczywiście sama burza może także zakłócić systemy samej stacji kosmicznej.
Mimo to nie ma powodów do obaw i najgorszym, co nas może spotkać to pochmurna noc w przypadku wystąpienia zorzy polarnej.
Źródło: NASA, sciencealert, YouTube, Fot: NASA
Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.