Ekoaktywiści w serii coraz głupszych protestów. Ich ofiarą padł już van Gogh, Monet, salon Porsche… i król Karol III

6 minut czytania
Komentarze

Ostatnio ekoaktywiści najzwyczajniej zgłupieli: zniszczenie mienia i przyklejenie się do czegoś, to ich główny plan działania. A, no i krzyki, zapomniałem o wykrzykiwaniu pustych haseł. Ot, zwykła bandyterka i dewastacja mienia. Co z tym zrobić? Tak ogólnie mówiąc wszyscy musimy być jak Porsche – to znaczy, nie że pracować przy pięknych i szybkich samochodach, tylko zachowywać się w taki sposób, aby ekoaktywiści, a raczej ekoterroryści żałowali swojej decyzji. 

Ekoaktywiści jak ekoterroryści

Zanim przejdziemy do omawiania poszczególnych aktów wandalizmu, to wyjaśnijmy sobie jedno: dlaczego oni to robią, mimo że to nie działa? Otóż główną winę za taki stan rzeczy ponoszą bańki informacyjne, w których są zamknięci. Ekoaktywiści kiedy zrobią coś złego, to docierają do nich informacje, że to dobrze, że coś takiego zrobili. Słyszą, że to odważne działanie, które otwiera ludziom oczy. 

Problem w tym, że słyszą to od swojego środowiska, które już wcześniej wspierało ich sprawę. Nie trzeba się przykleić do podłogi, ani zniszczyć dzieła sztuki, żeby przekonać ich do swoich racji. Oni już wcześniej byli przekonani. Celem aktywistów powinno być przekonanie osób, które przekonane nie są, lub są przeciwne ochronie przyrody. 

I tu rodzą się dwa pytania: w jaki sposób osoba niezaangażowana, która nie ma w tej kwestii wyrobionej opinii, ma się przekonać, że walka o przyrodę jest ważna, widząc, jak ekoterroryści przyklejają się do ścian/podłogi niszcząc przy tym jakieś dzieło sztuki? Ludzie, zachowujecie się jak zwykła bandyterka! Nikt normalny nie zacznie sympatyzować z kimś, kto robi tego typu akcje!

Jedziemy dalej: jak chcą przekonać przeciwników ochrony środowiska do siebie takimi akcjami? Przecież tym zachowaniem ekoaktywiści sprawiają, że wszystkie opinie na ich temat wyrażane przez osoby przeciwne stają się… prawdziwe. Owszem, ich to cieszy, ale nie przekonuje do zmiany zdania, a utwierdza ich w poczuciu, że mają rację. Drodzy aktywiści: czy aby na pewno o to Wam chodzi? Przejdźmy jednak do przykładów.

Ekoaktywiści niszczą obraz i przyklejają się do ściany

Pewnie każdy już słyszał głupi wybryk ekoterrorystów, którzy oblali obraz Van Gogha zupą pomidorową i przykleili się do ściany i są z tego bardzo dumni, co widać na poniższym tweecie.

 No cóż, są ludzie, którzy uznali, że to świetny pomysł i koniecznie trzeba to powtórzyć. Tym razem w niemieckiej galerii aktywiści oblali obraz Moneta pure ziemniaczanym. Po co? A kogo normalnego to obchodzi? Odwalili szopkę i próbowali zniszczyć dzieło sztuki. Efekt? Inni ekoaktywiści – chociaż tu naprawdę pasuje określenie ekoterroryści, bo nazywanie bandyterki aktywizmem jest nie na miejscu – biją brawo, a świat jest oburzony ich zachowaniem i ma w nosie to, o co w ogóle walczą. Brawo, wkurzyliście ludzi. Tylko nie na tych, co niszczą przyrodę, a na samych siebie i swoją sprawę. 

Jeżeli nada wam mało — zaledwie kilkadziesiąt godzin temu przeprowadzono kolejną akcję, tym razem w muzeum figur woskowych. Tym razem ofiarą padła figura króla Karola III, od niedawna monarchy Wielkiej Brytanii. Woskowa postać otrzymała od ekoaktywistów tortem w twarz, a następnie „towarzyszyła” im podczas długiej przemowy na temat ich misji.

Bądźmy jak pracownicy Porsche

Ta sprawa jest szczególnie bliska mojemu sercu i pewnie większość z Was już o niej słyszała, ale dla przypomnienia: aktywiści przykleili się w niemieckim salonie Porsche i zaczęli stawiać oderwane od rzeczywistości żądania: rozmowy z szefem firmy, oraz ograniczenia prędkości na drogach do 100 kilometrów na godzinę. Co zrobili pracownicy salonu? Dosłownie nic. 

Skończyli swoją pracę, wyłączyli ogrzewanie, zgasili światła i poszli do domów, zostawiając bandę ekoterrorystów przyklejonych do podłogi. Ci zaczęli rozpaczać, że nie mają co jeść, ani nikt im nawet nie zostawił miski, żeby mogli w miarę godnie rozwiązywać swoje potrzeby fizjologiczne, ale… dlaczego ktoś miałby to zrobić? 

Sami się przykleili, nikt ich nie uwięził. Podjęli decyzję, nie przemyśleli jej i ponosili tego konsekwencje. Pracownicy firmy, której chcą zaszkodzić, nie będą im podstawiać misek na kupę, podcierać tyłków, czy wkładać jedzenia do ust tylko dlatego, że ekoaktywiści zapomnieli przy planowaniu akcji, jak działa ludzkie ciało. Nikt też nie będzie siedział po pracy z bandą przyklejeńców, bo ci sobie zaplanowali całą akcję inaczej. 

I chyba tylko to może zadziałać: ignorowanie ich. Skoro uważają, że skupiają uwagę, to trzeba ich tej uwagi pozbawić. Oczywiście rozumiem, że pisanie o tym zwraca uwagę na działania aktywistów. Mam jednak nadzieję, że któryś z nich to przeczyta i się zastanowi, co tak naprawdę osiągnie swoim głupim wybrykiem. I na tym miał się zakończyć ten od kilku dni pisany tekst. Problem w tym, że ekoaktywiści dołożyli od siebie jeszcze więcej.

Ekoterroryści zniszczyli trzy samochody Ferrari

Mowa tu o działaczach z grupy Extinction Rebellion, którzy we Francji oblali trzy luksusowe samochody Ferrari gęstą, czarną mazią i się przykleili do nich i do podłogi. Ci żądają zaprzestania prywatnego transportu samochodowego i przesiadki na środki transportu masowego.

I jak? Po zobaczeniu ich Tweeta wykupiliście już bilet miesięczny? No właśnie, ja też nie. A może, zamiast atakować twórców samochodów, aktywiści zaczęliby postulować za wygodniejszymi siedzeniami w autobusach? Może zaczęliby sprzątać w nich? W końcu ludzie wybierają samochody, między innymi po to, żeby nie jechać w syfie. A może warto postulować za nowymi przystankami i częstszymi kursami? Sprawić, aby ludzie CHCIELI jeździć komunikacją publiczną? 

Tyle że to ciężka praca. A tak? Trzy wiadra mazi, tubka kleju, darcie mordy i fajrant: klimat ocalony. Nie, to nie działa i nigdy nie zadziała. Żeby kogoś przekonać, to trzeba do niego trafić, a nie go zniechęcać, a ochrona środowiska wymaga dużo pracy. Mam nadzieję, że ekoaktywiści, ale ci prawdziwi zaczną się w końcu odcinać od ekoterrorystów, którzy tylko przynoszą im szkody.

A jeśli ktoś uważa, że nie mam racji i te działania są dobre, potrzebne i konieczne, to mam do takich osób pytanie: czy przed tymi akcjami byliście proekologiczni? Czy po prostu to dzięki tym akcjom tacy się staliście?

Źródło: Twitter(1), Twitter(2), Twitter(3), Twitter(4), Auto-Świat.pl

Motyw