Czerwony samochód osobowy test Mitsubishi Colt VII zaparkowany na asfaltowej drodze obok drzew.
LINKI AFILIACYJNE

Kopiować trzeba umieć. Poznaj hybrydę, którą na pewno pomylisz na ulicy

29 minut czytania
Komentarze

Przed Wami test Mitsubishi Colt 7. generacji, która w 2023 roku wywołała sporo emocji. Głównie wynika to z faktu, że jak nie spojrzeć, tak mówimy o aucie doskonale nam znanym, ale z innymi znaczkami. Pamiętacie mój test Suzuki Swace, a więc rozsądnego Astona Martina po japońsku? W tym wypadku mamy do czynienia z podobną historią, choć znajdziemy kilka różnic w strategii. Dlatego serdecznie zapraszam Was do poznania bliżej Mitsubishi Colta w ramach jego recenzji, który jest de facto nieco przerobioną wersją Renault Clio V.

Zalety

  • Świetny układ hybrydowy pod względem dynamiki i spalania
  • Wygodny i dobrze działający system multimediów
  • Bogate wyposażenie, z którego chce się korzystać
  • Bardzo dobre reflektory i to nie tylko do miasta

Wady

  • Przeciętna ergonomia bagażnika
  • Drugi rząd siedzeń także nie rzuca na kolana udogodnieniami
  • Hybryda dostępna wyłącznie z najbogatszym wyposażeniem

Test Mitsubishi Colt w trzech zdaniach podsumowania

Wszelki sceptycyzm wobec Mitsubishi Colt należy schować w kąt, bo mimo że mówimy o Renault Clio z nowym tatuażem, to jest to rewelacyjne auto ze względu na napęd hybrydowy i wyposażenie. Jedynie wysoka cena, która została wymuszona m.in. przez ograniczone opcje konfiguracji, sprawia, że nie będzie to hit sprzedażowy. Mimo wszystko, szukając auta z segmentu B, obowiązkowo trzeba równolegle sprawdzać salony Mitsubishi i Renault.

7,9/10
Ocena

Mitsubishi Colt (VII, HEV, Instyle)

  • Ergonomia systemu operacyjnego 8
  • Fabryczna nawigacja i wsparcie dla Apple CarPlay/Android Auto 7
  • System audio 8
  • Ergonomia wnętrza i jakość wykonania 8
  • Bagażnik 7
  • Stosunek dynamika-spalanie 9
  • Systemy wspomagające jazdę 8

Cena Mitsubishi Colt i wersje wyposażenia

Czerwony tył samochodu marki Mitsubishi, model Colt, z widocznym logo i napisem producenta nad tablicą rejestracyjną.
Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl

Mitsubishi Colt wielokrotnie zmieniał swoje oblicze. Aktualna generacja niejako wraca z zaświatów po stosunkowo długiej przerwie. Niemniej o historii za moment, a skupmy się na tym, ile kosztuje 7. generacja Colta i co oferuje. Przede wszystkim już na tym etapie musicie zapamiętać, że jest to Renault Clio V po liftingu z 2023 roku i zmiany ograniczają się wyłącznie do znaczków (i maskownicy). Dlatego kluczowe okazuje się wyposażenie, paleta silników i ostatecznie cena.

Mitsubishi Colt VII dostępny jest z trzema napędami:

  • 1-litrowa benzyna o mocy 66 KM (95 Nm) od 72 tys. złotych
    • 3-cylindrowy
    • 5-biegowa skrzynia manualna
    • prędkość maksymalna: 160 km/h
    • przyspieszenie 0-100 km/h: 17,1 s
    • śr. zużycie paliwa (WLTP): 5,2 l/100 km
  • 1-litrowa benzyna o mocy 91 KM (160 Nm) od 87 tys. złotych
    • 3-cylindrowy, turbodoładowany
    • 6-biegowa skrzynia manualna
    • prędkość maksymalna: 180 km/h
    • przyspieszenie 0-100 km/h: 12,2 s
    • śr. zużycie paliwa (WLTP): 5,1 l/100 km
  • 1,6-litrowa hybryda o łącznej mocy systemowej 143 KM od 126,3 tys. złotych
    • 4-cylindrowy silnik benzynowy o mocy 96 KM (148 Nm)
    • silnik elektryczny o mocy 48 KM (205 Nm)
    • skrzynia biegów automatyczna:
      • 4-biegowa dla silnika spalinowego
      • 2-biegowa dla napędu elektrycznego
    • prędkość maksymalna: 174 km/h
    • przyspieszenie 0-100 km/h: 9,3 s
    • śr. zużycie paliwa (WLTP): 4,1 l

Co ciekawe, w połączeniu z 1-litrowymi silnikami auto wyposażone jest w hamulce bębnowe na tylnej osi. Tylko hybryda oferuje tarcze zarówno z przodu, jak i z tyłu. Na tym etapie kluczowa różnica pomiędzy Coltem i Clio sprowadza się do silnika z LPG. Jest on dostępny wyłącznie w salonach Renault w ramach 1-litrowego motoru z turbodoładowaniem o mocy 100 KM. Z drugiej strony Mitsubishi Colt oferuje podstawowy wariant o mocy 66 KM, z którego Francuzi już zrezygnowali. Do testów otrzymaliśmy hybrydową wersję Colta, która jest o ponad 50% droższa względem bazowej odmiany.

Ile kosztuje ubezpieczenie Mitsubishi Colt?

Według danych Rankomat ubezpieczenie OC testowanej Colta dla kierowcy z kilkuletnim prawem jazdy może wynieść około 450 złotych. Sprawdź, ile Ciebie będzie kosztować ubezpieczenie Mitsubishi, klikając poniższy link.

Wcześniej w galerii mogliście zobaczyć, czym w ramach wyposażenia charakteryzują się poszczególne, podstawowe odmiany konkretnych wersji silnikowych. Najwięcej możliwości rozbudowy i różnorakich pakietów mamy do dyspozycji w ramach jedynego motoru z turbodoładowaniem. Tymczasem hybryda już z miejsca jest wyposażana pod korek i dalej w konfiguratorze możemy jedynie dobierać detale stylistyczne pokroju oznaczeń, akcesoryjnych schowków i zabezpieczeń.

Egzemplarz testowy otrzymał najdroższy lakier Sunrise Red Metalic za 2,5 tys. złotych, więc jego ostateczna cena to 128,8 tys. złotych. Podobnie wyposażone Renault Clio, choć w wydaniu usportowionym (Alpine, bardziej agresywne zderzaki i dodatkowe emblematy we wnętrzu) kosztuje 300 złotych mniej. Niemniej Francuzi pozwalają połączyć napęd hybrydowy z biedniejszym wyposażeniem, a więc Clio może być tańsze (od ~101 tys. złotych), gdy zależy nam głównie na silniku elektrycznym. Za to Mitsubishi dla odmiany oferuje 5-letnią gwarancję (do 100 tys. km) w miejsce 2-letniej.

Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl

Wspomniałem, że Colt miał przerwę w ramach swojej obecności na rynku. Otóż model jako taki na rynku pojawił się w 1978 roku i był produkowany nieprzerwanie aż do 2012 roku w ramach 6 generacji. Pojawiało się mnóstwo wariacji, w tym także sportowych i naprawdę mocnych. Był też kabriolet (CZC) i ostatecznie Colt zdobył renomę, często nawiązującą do legendarnego już Lancera. Niemniej następca — testowana 7. generacja — pojawił się po ponad 10-letniej przerwie. W tym czasie Mitsubishi postanowiło zacząć mieszać ze swoją gamą modelową, więc świat ujrzał model Mirage, który wcześniej był jedną z odmian Colta.

Mirage ze względu na licencje nie mógł trafić do Europy, co sprawiło, że na Starym Kontynencie ten samochód został nazwany Space Star. Jest to auto dosyć specyficzne, bo mniejsze od Colta 6. generacji do tego stopnia, że znalazło się na styku segmentów A i B. Mało tego, mimo że Colt wrócił do salonów, to Space Star wciąż jest oferowany równolegle. Pozostał też jedynym obok Eclipse Cross modelem produkowanym wyłącznie przez Mitsubishi.

Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl

Dlaczego Space Star oferowany jest równolegle? Wiele wynika z tego, że Colt, który jest bliźniakiem Renault Clio V, to dużo większy samochód. Tylko jak to się stało, że Mitsubishi nie stworzyło własnego samochodu? Cóż, japońska marka przez ostatnie lata ma ewidentnie pod górę z europejskim rynkiem, co wynika między innymi z restrykcyjnych norm UE. Z racji, że od 2017 roku Renault, Mitsubishi i Nissan działają w sojuszu, tak następuje dzielenie technologii. Podobny los spotkał Mitsubishi ASX, czyli małego crossovera, który w ramach odświeżenia z 2022 roku stał się Renault Capturem ze zmienionym znaczkiem.

Testowany Colt, który ujrzał światło dzienne w 2023 roku, to w tym wypadku Clio, które w tym samym czasie doczekało się gruntownego liftingu. Niemniej sama generacja auta zadebiutowała w 2019 roku. Zarówno Mitsubishi, jak i Renault produkowane są w tej samej fabryce w Turcji.

Testowane Mitsubishi Colt 7. generacji jest dużo większe od Space Stara, ale to wciąż segment B, a więc popularne hatchbacki. Tym sposobem konkurencji nie brakuje i to zdecydowanie. Oprócz bliźniaka w postaci Renault Clio klienci mogą wybrać takie modele jak: Skoda Fabia, Volkswagen Polo, Seat Ibiza, Ford Fiesta, Opel Corsa, Peugeot 208, Hyundai i20, Toyota Yaris i Citroen C3. Ewidentnie jest wybór, więc walka o zainteresowanie konsumenta jest ogromna. Jednak nie wszyscy oferują tak rozbudowaną hybrydę, którą znajdziemy w recenzowanym Colt’cie, co sprawia, że np. grupa VAG odpada w przedbiegach.

System multimedialny Colta jest prosty i wygodny

Wnętrze testowanego Mitsubishi Colt VII z widocznym kierownicą i dużym, centralnie umieszczonym ekranem dotykowym systemu multimedialnego wyświetlającego interfejs użytkownika Android Auto, zegar i informacje o systemie wsparcia jazdy.
Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl

System multimedialny Colta w dużej mierze zależy od tego, którą wersję wyposażenia wybierzecie, ale kluczowym wyjątkiem jest podstawowy wariant. W nim nie znajdziemy żadnego ekranu na środku, a podstawowa funkcjonalność ogranicza się do uproszczonych cyfrowych zegarów. W wyższych wersjach otrzymujemy już panel dotykowy, który może pochwalić się dobrze skrojonym systemem operacyjnym. Muszę docenić go przede wszystkim za czytelność, bardzo dobre wyważenie dostępnych funkcji, ogólną prostotę obsługi i wzorową wydajność. To w mojej opinii wyjątkowo trafnie dobrana platforma i kompletnie nie czuję braku Android Automotive, który także pozytywnie oceniłem podczas testów Renault Austral.

Wspomniałem już o różnorakich konfiguracjach wyświetlaczy. W podstawowej wersji wyposażenia Inform otrzymamy tak naprawdę tylko 7-calowy ekran w ramach cyfrowych zegarów. Z jego poziomu sterujemy wszystkimi multimediami, czyli radiem i zestawem głośnomówiącym Bluetooth. Poziom wyżej (Invite) do gry wchodzi 7-calowy, centralny ekran już z bezprzewodowym wsparciem dla Android Auto i Apple CarPlay. W topowej, a więc też testowanej odmianie Mitsubishi Colt (Instyle) cyfrowe zegary reprezentuje większy, bo 10-calowy wyświetlacz, a centralnie towarzyszy nam 9,3-calowy panel. Oba oferują bardzo dobrą jakość obrazu, odpowiednią jasność i kontrast.

Centralny ekran bliski ideału

Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl

System, który poznamy na centralnym ekranie, ustawionym pionowo, może nie jest najbardziej rozbudowany pod względem animacji i różnych sztuczek graficznych, ale cały czas pozostaje czytelny. Bardzo szybko nauczyłem się jego działania i ulokowania poszczególnych funkcji, więc jest to dobrze skrojona platforma. W żaden irytujący sposób nie została przeładowana, choć kilka pozycji potrafi zaskoczyć. Tylko na początku musiałem częściowo domyślać się, co oznaczają konkretne przełączniki, bo zabrakło bardziej rozbudowanych opisów.

Tą zaskakującą pozycją jest obsługa zewnętrznych nośników do odtwarzania filmów i oglądania zdjęć. Spodziewam się, że niektórzy mogą chcieć korzystać z tego rozwiązania, ale przejdźmy do innych konkretów. Przede wszystkim doceńmy pulpity, które możemy konfigurować w ramach szeregu dostępnych widżetów. Do tego dochodzi proste menu ze skrótami i panel z powiadomieniami. Wszelkie ustawienia możemy gromadzić w ramach swojego profilu

Colt oferuje rozbudowany komputer pokładowy, który zachęca do eco-drivingu i zbiera szereg informacji związanych zarówno ze zużyciem paliwa, jak i energii elektrycznej. Do tego dochodzi zestaw ogólnych porad, które sugerują nam, jak jeździć autem, aby oszczędzać benzynę. Zbyt wielu producentów zapomina właśnie o takich podstawach.

Z zakresu komfortu możemy liczyć na obowiązkowe ustawienia dotyczące działania centralnego zamka, świateł i wycieraczek. W tym miejscu chcę też docenić detale pokroju doboru intensywności dźwięku kierunkowskazów lub możliwość wyboru, jak mają brzmieć czujniki parkowania. Poza tym do dyspozycji mamy podstawowe oświetlenie ambientowe, które jest połączone z trybami jazdy.

Kolejny zestaw pochwał związanych z zastosowanym systemem operacyjnym w testowanym Mitsubishi Colt wędruje za łączność mobilną. Niezależnie od formy wszystko działa bardzo precyzyjnie i sprawnie. Nie trzeba przechodzić wielu ekranów, aby podłączyć swojego smartfona.

Podobnie jako plus uznaję system audio od Bose. Gra on bardzo klarownie i potrafi przytulić niskimi tonami. W opcjach znajdziemy sporo przełączników i jedynie trzeba wystrzegać się dźwięku przestrzennego (dookólny). Jeśli włączymy tę opcję, to scena wyraźnie się spłaszcza, a nie zyskujemy odczuwalnej zmiany w kontekście właśnie przestrzenności. Zostawiając przełącznik na OFF, powinniśmy być bardzo zadowoleni z tego, jak brzmi audio w Colt’cie.

Nawigacja nie zachęca, ale Android Auto i Apple CarPlay przeciwnie

Nawigacja testowanego Mitsubishi Colt VII
Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl

Nawigacja już na dzień dobry pokazała mi, że nie jest aktualna. Mimo że pierwowzór, czyli Renault Clio otrzymał lifting w 2023 roku, to nie nauczył się nowych dróg w Polsce, więc nie jest w stanie wybierać najlepszych tras. Dlatego mapy, które oferuje Mitsubishi Colt, wymagają aktualizacji.

Sam program do nawigacji pozwala na dodatkową personalizację, jest bardzo prosty w obsłudze, ale mimo wszystko mamy do dyspozycji Android Auto i Apple CarPlay w bezprzewodowych wydaniach. Dlatego to właśnie te platformy w głównej mierze wyświetlały się podczas testów Colta na jego ekranie. Mitsubishi samo zachęca w ramach różnych skrótów właśnie przejście do zewnętrznych systemów (np. telefon, multimedia), omijając tym samym swoje oprogramowanie.

Android Auto i Apple CarPlay w testowanym Mitsubishi Colt VII
Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl

Cyfrowe zegary w Mitsubishi Colt: do wyboru, do koloru

Cyfrowe zegary w testowanym Mitsubishi Colt VII
Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl

Colt odchodzi od klasycznych zegarów, aczkolwiek implementacja cyfrowych odpowiedników może się podobać. Podobnie jak cały system, tak samo w tym aspekcie całość jest czytelna i bogata w szczegóły. Niemniej nie odnosiłem wrażenia, jakby było za dużo informacji prezentowanych na raz na ekranie. Jesteśmy w stanie w dosyć szerokim stopniu zarządzać tym, ile danych aktualnie jest prezentowanych na ekranie za kierownicą.

Podobnie jak oświetlenie ambientowe, tak samo motywy cyfrowych zegarów są spięte z trybami jazdy. Tylko jeden z nich (MySense) pozwala dobrać, który wygląd cyferblatów preferujemy. W tym miejscu pojawia się niespodzianka, bo w ramach 4 motywów Eco i Sport są niemalże identyczne. Niezależnie od ostatecznego wyboru wyświetlane są wciąż te same informacje, choć w różnych formach.

Dodatkowe opcje personalizacji sprowadzają się do wyboru tego, co chcemy oglądać w ramach dwóch modyfikowalnych sekcji. Jedna odpowiada m.in. za komputer pokładowy — brakuje jedynie podziału na trasę A i B. W tym samym miejscu możemy prezentować nawigację lub multimedia.

Z kolei druga sekcja odnosi się do eco-drivingu, pozwala śledzić przepływ energii, a także monitorować zużycie paliwa. Asystenci jazdy zawsze są wyświetlani centralnie i to wyłącznie te moduły, które zostały aktywowane z poziomu centralnego ekranu.

Wnętrze Mitsubishi Colt jest po prostu przyjemne

Wnętrze nowoczesnego samochodu Mitsubishi Colt VII z widoczną kierownicą z logo producenta, cyfrowym zestawem wskaźników i centralnym dotykowym ekranem nawigacyjnym.
Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl

Od aut z segmentu B nie powinniśmy wymagać wybitnych materiałów we wnętrzu, ale dobre spasowanie jest już wskazane. Właśnie taki obraz prezentuje Mitsubishi Colt, w którym dominuje czerń i tworzywa sztuczne, ale wszystko zostało należycie poskładane ze sobą. Pojawiają się też srebrne wstawki i ogólnie mówimy o przyjemnym projekcie dla oka. Przede wszystkim jest on ergonomiczny i nie pojawiają się elementy, które w jakikolwiek sposób odstraszają od wnętrza testowanego Colta.

Mitsubishi, czerpiąc garściami z Renault, jednocześnie przejęło specyficzny system dostępu bezkluczykowego. Otrzymujemy pilota w formie charakterystycznej karty. Mając ją ze sobą, samochód sam otwiera się i zamyka w zależności od naszej odległości od niego. Nie ma mowy o żadnych przyciskach na klamkach lub dodatkowych czujnikach. Oczywiście Colt zamruga światłami awaryjnymi i da znać dźwiękiem, że zaryglował zamki, ale jednak konkurencyjne rozwiązania dają większą pewność i swobodę pod względem kontroli systemu.

Siłą rzeczy obsługa bagażnika, który otwieramy manualnie, bez wsparcia automatycznych podnośników i elektroniki, odbywa się na tej samej zasadzie. Będąc w pobliżu auta centralny zamek otwiera wszystkie drzwi, także te piąte.

Do pierwszego rzędu wchodzimy bez problemów

Zajmowanie miejsca w pierwszym rzędzie jest wygodne, bo już same drzwi otwierają się bardzo szeroko. Tym sposobem dostęp do wnętrza jest ułatwiony. Patrząc na boczek drzwi, dominuje czerń i stosunkowo twarde tworzywa sztuczne, ale w bez negatywnego wpływu na podróżowanie. W tym miejscu otrzymujemy do dyspozycji klasyczny panel od regulacji luterek i szyb, a także dosyć wąski, ale głęboki schowek.

Fotele są wygodne, ale brakuje im podparcia

Fotele testowanego Mitsubishi Colt VII
Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl

Zasiadając we wnętrzu Colta, przede wszystkim poczujemy miękkość foteli, choć na tyle rozsądną, że dalsze podróże nie są uciążliwe. Niemniej nie można oczekiwać od nich wybitnego podparcia bocznego i lędźwiowego. Dlatego bardziej dynamiczna jazda nie jest za bardzo wskazana, ale też nie po to zostało stworzone testowane Mitsubishi. Jest po prostu wygodnie.

Komfort podnosi podgrzewanie i sam fakt, że oba fotele są identyczne pod względem regulacji. Pasażer nie został w żaden sposób pokrzywdzony. Do tego dołóżmy wygodne zagłówki, które są regulowane. Wisienką na torcię jest mocowanie Isofix na fotelu pasażera, co oczywiście docenią rodzice.

Kierownica jest rozbudowana i typowo francuska

Kierownica testowanego Mitsubishi Colt VII
Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl

Kierownica jest pierwszym elementem, który pokazuje, że Colt nie idzie ślepo za modą pozbywania się fizycznych przycisków. Jednak zanim o nich, to wcześniej możemy docenić delikatne spłaszczenie zarówno górnej, jak i dolnej części wieńca, który jednocześnie jest w pełni podgrzewany. Całość bardzo wygodnie leży w dłoni i sprawdza się bez zarzutu. Regulacja jest dwuzakresowa, oczywiście manualna.

Tymczasem przechodząc już do sterowania, Mitsubishi (Renault) nie zapomniało o istnieniu fizycznych klawiszy. Przede wszystkim pojawia się ich sporo już na samej kierownicy, gdzie lewa strona odpowiada za działanie tempomatu, a prawa za obsługę telefonu i cyfrowych zegarów. Multimediami zarządzamy w typowo francuski sposób, a więc za pomocą osobnej dźwigni za kierownicą. Oprócz widocznych na zdjęciu przycisków, z tyłu dodatkowego modułu kryje się pokrętło do zmieniania utworów. Początkowo jest to uciążliwe rozwiązanie, ale można się do niego przyzwyczaić. Szczególnie że wszystkie zastosowane przełączniki oferują przyjemny i dobrze wyczuwalny skok.

Deska rozdzielcza łączy nowoczesność z dobrą ergonomią

Wnętrze testowanego Mitsubishi Colt VII z widoczną kierownicą, deska rozdzielcza z cyfrowymi wskaźnikami i centralny ekran dotykowy, siedzenia pokryte ciemnym materiałem z wąskimi pasami.
Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl

Kokpit Colta jest bardzo ciemny i głównie srebrne wstawki przełamują ten obraz, ale co najważniejsze nie będziemy narzekać na jakość zastosowanych materiałów. Są one przyjemne w dotyku, nie skrzypią i w żaden sposób nie ujmują ogólnemu projektowi. Nie ma elementów, które miałyby szybko się zniszczyć, porysować lub nadmiernie brudzić.

Naturalnie nasze oczy kierują się głównie w stronę centralnego ekranu, który jest spory głównie za sprawą ramek. W Colt’cie nie ma już więcej paneli dotykowych, co dla wielu będzie zaletą, więc pod wyświetlaczem dojrzymy rząd fizycznych przełączników do obsługi m.in. podgrzewanych foteli, trybów jazdy i systemów wsparcia podczas parkowania. Bardzo wygodne rozwiązanie.

Klimatyzacją także sterujemy czysto manualnie, czyli za pomocą fizycznych pokręteł i kilku przycisków, więc ergonomia w Mitsubishi Colt stoi na wysokim poziomie. Na samym dole pojawia się stosunkowo mały schowek z gniazdem 12 V, AUX oraz dwoma złączami USB-A (jedyne w całym aucie). Pod tym panelem dostępna jest ładowarka indukcyjna, która nie zmieści wysokich smartfonów. Mój Nothing Phone (2) wpasował się niemalże na styk w przewidzianą przestrzeń.

W ramach kontynuowania klasycznych rozwiązań Colt oferuje dużą i mechaniczną dźwignię automatycznej skrzyni biegów. Pomiędzy fotelami znajdziemy przyciski hamulca postojowego (i autohold), a także dwa uchwyty na kubki, które możemy zasłonić roletą.

Podróżujący w pierwszym rzędzie mogą jeszcze skorzystać z podłokietnika, w którym znalazł się przeciętnych rozmiarów schowek. Sam podłokietnik oferuje regulację tylko na długość, bez wysokości i to jego najwieksza wada, bo mimo wszystko chciałoby się go podnieść, aby zwiększyć komfort podróżowania. Przed pasażerem znajduje się schowek akceptowalnej wielkości z dodatkową przegrodą. Producent nie zapomniał również o lusterku fotochromatycznym.

W drugim rzędzie miejsca jest akurat

Przechodząc do drugiego rzędu, ponownie docenimy szerokootwierające się drzwi. Niemniej, aby dostać się do wnętrza, trzeba najpierw znaleźć klamkę, a ta została ukryta przy szybie. Jak już otworzymy drzwi, to ponownie zauważymy ciemne i plastikowe wykończenie, ale to nie powinno dziwić w tym segmencie.

Miejsca na tylnej kanapie nie ma przesadnie wiele, więc wygodne podróżowanie jest ściśle uzależnione od wzrostu. Jeśli mierzymy ~1,7 m, to powinno być w porządku. Tylko nie liczmy na specjalne urozmaicenia. Jedyne dodatki, które znajdziemy w drugim rzędzie, to gazetowniki, proste lampki i sensownie rozwiązane mocowania Isofix. W ramach tego ostatniego nie musimy martwić się o montaż fotelików z jednoczesnym ryzyrkiem uszkodzenia tapicerki. Ogólnie pod względem drugiego rzędu siedzeń lepiej zapamiętałem Skodę Fabię IV, bo w niej nie zabrakło centralnych nawiewów i opcjonalnych gniazd USB-C.

Oświetlenie nastrojowe z gatunku jest, ale możesz nie zauważyć

Oświetlenie wnętrza Mitsubishi Colt jest podstawowe. Dostępne źródła światła nie sprawiają, że we wnętrzu auta robi się bardzo jasno, ale są wystarczające. Dosyć zabawnie wypada opcja oświetlenia ambientowego, które sprowadza się wyłącznie do krótkiego paska. Otacza on konsolę centralną w ramach dźwigni skrzyni biegów i to wszystko.

Bagażnik jest obszerny, ale mógłby być wygodniejszy

Zanim zajrzymy do bagażnika, to musimy trochę ponarzekać na jego ergonomię. O ile brak elektrycznie podnoszonej klapy jest w pełni zrozumiały, tak umieszczenie przycisku do jej otwierania nad tablicą rejestracyjną jest po prostu mniej wygodne. Nie jesteśmy w stanie jednym ruchem podnieść piątych drzwi Colta. Kolejna przeszkoda to stosunkowo wysoki próg załadunkowy i dopiero w tym momencie możemy spojrzeć, co czeka nas we wnętrzu.

Jak to bywa z hybrydami, charakteryzują się one mniejszą pojemnością bagażnika, bo gdzieś trzeba zmieścić akumulator trakcyjny. Tym sposobem Mitsubishi Colt w testowanej odmianie może zabrać na pokład 300 litrów, podczas gdy czysto spalinowe wersje zmieszczą ponad 390 litrów. Różnica, która wynosi blisko 25% będzie odczuwalna. Jednak jest to wciąż wartość, która bez problemu wystarczy do miasta.

Po złożeniu kanapy (40:60, bez otworu na narty) uzyskamy niecałe 1000 litrów. Niemniej nie pojawi się płaska podłoga. Pod nią też próżno szukać dodatkowych schowków, gdyż to miejsce na wspomniany akumulator i wyposażenie pokroju gaśnicy, trójkąta i kompresora do kół. Z udogodnień bagażnik Colta oferuje dwa haczyki, mocowania na siatkę, subwoofer i… przypomnienie o 5-letniej gwarancji.

Mitsubishi Colt z hybrydą to świetny wybór

Czerwony samochód Mitsubishi Colt VII zaparkowany na asfaltowej drodze z drzewami w tle.
Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl

Mitsubishi Colt to auto z głównym przeznaczeniem do jazdy po mieście, ale bez obaw powinniśmy móc wyjechać w nieco dalsze trasy. Prowadzenie testowanego samochodu należy do bardzo przyjemnych, choć też w żadnym aspekcie nie jest wybitne. To po prostu należycie przygotowane auto w zakresie każdego układu.

Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl

Zaczynając od układu kierowniczego, przechodząc przez zawieszenie i kończąc na hamulcach, możemy być pewni, że nic nas nie zaskoczy. Manewrowanie jest pewne i w mieście nie będziemy mieć problemów z wymierzeniem w żadne miejsce parkingowe. Z kolei na trasie precyzja jest zachowywana nawet przy wyższych prędkościach.

Felga testowanego Mitsubishi Colt VII
Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl

Zawieszenie dobrze wybiera wszelkie nierówności i nawet mocniejsze uskoki poprzeczne nie wprowadzają nerwowości. Być może niektórzy będę potrzebowali chwili, aby wyczuć układ hamulcowy w kontekście jazdy elektrycznej i odzyskiwania energii. Jednak ponownie nie ma mowy o stresujących sytuacjach, a po prostu o odpowiednim wyczuciu pracy hamulców, które początkowo działają zadziwiająco lekko.

Dynamika jazdy jest ciekawa

Silnik testowanego Mitsubishi Colt VII
Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl

Paleta silników Colta jest wąska i otwiera ją naprawdę słaby motor, którego rolą w głównej mierze może być obniżenie ceny wyjściowej. Drugi w kolejce, czyli silnik o mocy 90 KM (brak automatycznej skrzyni biegów…) już wydaje się sensowną propozycją i z racji rozsądku zapewne będzie najpopularniejszym wyborem. Niemniej zdecydowanie najwięcej możliwości daje hybryda. Jest to też okupione odczuwalnie wyższą ceną (~50% w górę), za którą idzie od razu topowe wyposażenie. Czy brakuje odmiany LPG z Clio? Tak, przydałoby się w Colt’cie coś jeszcze pomiędzy dwiema, najwyższymi propozycjami.

Niemniej przejdźmy już do testowanego egzemplarza Mitsubishi Colt, czyli bardzo dobrze wyważonej hybrydy. Na pierwszy rzut oka wydaje się ona skomplikowana, gdy uwzględnimy rozbudowaną skrzynię biegów, ale w praktyce całość działa bardzo sprawnie. Charakterystyka pracy przekładni łączy cechy klasycznych automatów z CVT (skrzynie bezstopniowe), czyli odczuwamy zmianę przełożeń, ale też przy dynamicznej jeździe utrzymywane są wysokie obroty motoru. Wtedy we wnętrzu robi się nieco głośniej. Sytuacja powtarza się w momencie, gdy komputer uzna, że czas doładować akumulator, ale silnik spalinowy mimo wszystko nie napędza bezpośednio kół i pracuje wtedy na wyższych obrotach. Mimo wszystko nie minęło dużo czasu, aż przyzwyczaiłem się do tej formy napędu.

Otóż komputer jest w stanie bardzo dynamicznie zmieniać sposoby przekazywania mocy na koła. Może robić to silnik elektryczny, może spalinowy, mogą razem, a do tego dochodzą jeszcze różne formy ładowania akumulatora, więc otrzymujemy z tego skomplikowana sieć połączeń. Jeśli nie będziemy się na tym skupiać, to okaże się, że jazda Mitsubishi Colt jest bardzo płynna i sprawna.

Przyspieszenie do 100 km/h na papierze w postaci nieco ponad 9 sekund jest w pełni wystarczające, bo też do pierwszych ~50 km/h duże znaczenie ma silnik elektryczny. Jazda typowo EV (elektryczna) nie jest okraszana niedoborem mocy. System rekuperacji sprowadza się wyłącznie do wybrania przełożenia B, czyli automatycznego hamowania do ~10 km/h po puszczeniu gazu. Również dalsze trasy i wyższe prędkości nie są straszne. Z kolei dostępne tryby pracy poszczególnych napędów zmieniają tak naprawdę tylko dwa aspekty: tempo reakcji na gaz i czułość układu kierowniczego. Pomiędzy Eco i Sport można poczuć różne charaktery.

Spalanie Colta jest symboliczne

Klapka wlewu paliwa w czerwonym Mitsubishi Colt z otwartą klapką i widocznym naklejką informacyjną o odpowiednich typach paliwa. Zasięg i spalanie
Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl

Hybryda, którą znajdziemy w testowanym Mitsubishi Colt, może pochwalić się nie tylko dobrą dynamiką, ale też bardzo rozsądnym spalaniem. Jednak zacznijmy od baku, który w przypadku tego napędu może pochwalić się pojemnością 39 litrów. W momencie, gdy zdecydujemy się na odmianę czysto-spalinową, bez motoru elektrycznego, to na stacji zatankujemy 42 litry. Hybryda zmniejsza bak, ale w jego miejsce dokłada akumulator trakcyjny (instalacja 230 V) o pojemności 1,2 kWh. Możemy nawet wymusić jego pełne naładowanie, aby później narzucić jazdę na samym prądzie, ale… mija się to z celem. Spalanie drastycznie wzrasta, a Colt w formie EV pokona maksymalnie 3 kilometry i to też nie we wszystkich warunkach (m.in. atmosferycznych).

Dlatego wróćmy do jazdy hybrydowej. Przede wszystkim bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie jazda miejska, gdzie silnik elektryczny odgrywa istotną rolę. Spokojne poruszanie się po obszarze zabudowanym, i to niekoniecznie pustym, może skończyć się z wynikiem zużycia paliwa na poziomie 4,7 litrów na 100 kilometrów (zasięg ~830 km). Chcąc jeździć naprawdę dynamicznie w mieście, ciężko było dobić mi do 6 litrów, więc to naprawdę bardzo dobry rezultat.

W ramach jazdy podmiejskiej wynik utrzymuje się na podobnym poziomie, bo przy prędkościach do ~80 km/h nadal silnik elektryczny wciąż jest chętnie wykorzystywany. Jednak zachowując wyższą płynność jazdy, możemy liczyć na spalanie na poziomie 4,5 litra benzyny na 100 kilometrów (zasięg ~860 km).

Mitsubishi Colt nie boi się wyższych prędkości, więc na drogach ekspresowych i autostradach spodziewajmy się następujących wyników zużycia paliwa:

  • 100 km/h: 4,9 l/100 km (zasięg: ~790 km)
  • 120 km/h: 6,6 l/100 km (zasięg: ~590 km)
  • 130 km/h: 7,2 l/100 km (zasięg: ~540 km)
  • 140 km/h: 7,7 l/100 km (zasięg: ~500 km)

Naturalnie widać, że w momencie, gdy silnik elektryczny musi odejść w odstawkę na rzecz mocniejszego, spalinowego odpowiednika, to oszczędności są mniejsze.

Kierowca Colta otrzymuje dobre systemy wsparcia

Czerwony samochód Mitsubishi Colt VII z przodu, zaparkowany przy drodze, z włączonymi światłami do jazdy dziennej, tablica rejestracyjna z widocznym oznaczeniem "WD".
Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl

Na pokładzie testowanego Mitsubishi Colta znajdziemy wszystkie systemy wsparcia, które są oferowane przez producenta. Okazuje się, że nie ma ich zbyt wiele zaszytych w samym systemie operacyjnym, ale wynika to po prostu z rozsądnej kondensancji wszelkich przełączników. W praktyce otrzymujemy całkiem sporo i to w większości w dobrym wydaniu.

Niemniej zacznijmy od monitorowania znaków, który ma problemy z poprawnym rozpoznawaniem, na którym jedziemy pasie ruchu i potrafi odczytywać ograniczenia z bocznych dróg. Nie uwzględnia też wszystkich zmian obszarów zabudowanych, więc nie można do końca polegać na nim. Tylko z drugiej strony nie jesteśmy w żaden karani za złudne przekraczanie prędkości, więc nie jest to uciążliwa implementacja.

Lusterka nie wychodzą bezpośrednio ze słupka A, gdyż zostały oparte na poszyciu drzwi, co pozwoliło wygospodarować większe okno. Tym sposobem widoczność w Mitsubishi Colt jest bardzo dobra, bo też sama powierzchnia luster wypada pozytywnie. Wspierają one monitoring martwego pola i ruchu poprzecznego (wraz z kamerami), co działa bardzo dobrze.

Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl

W miejskim aucie otrzymujemy aktywny tempomat z opcją hamowania do 0 (stop&go), więc jest to kolejne zaskoczenie z gatunku tych miłych. Działanie radarów oceniam na dobre, aczkolwiek niektóre zachowania mogłyby zostać dopracowane. Otóż system szybko rozpoznaje, że ktoś jedzie przed nami, ale niepotrzebnie długo zwleka z hamowaniem. Podobnie wygląda sytuacja z ponownym nabieraniem prędkości, kiedy oczekujemy szybszych reakcji. Brakuje w tym wszystkim płynności, choć nie występują żadne agreswne reakcje, więc to po prostu detal.

Jedną z największych niespodzianek w Mitsubishi Colt są reflektory. Nie spodziewałem się po aucie z segmentu B, że może oferować on aż tak dobrą jakość podstawowego snopu światła. Jest on bardzo jasny, pełny i daleki, a dodatkowo rzucany jest bardzo szeroko. Możemy wręcz odnieść wrażenie, że jedziemy na światłach przeciwmgłowych, których nie ma na wyposażeniu. Poza tym dostępne są aktywne światła drogowe, ale tutaj rozpoznawanie aut jadących z naprzeciwka nie działa idealnie i zdarzało się, że samemu musiałem reagować, aby nie oślepiać innych podróżujących.

W ramach najbogatszych wersji wyposażenia Mitsubishi Colt oferuje system kamer 360 stopni, który jest… mocno przeciętny. Dokładniej to jakość obrazu wypada aż nazbyt jasno i na niewiele zdaje się możliwość ręcznego przyciemniania lub korekcji kontrastu. Niemniej najważniejsze szczegóły dojrzymy także w nocy, więc w ostateczności jest to istotna pomoc w manewrowaniu.

Do tego otrzymujemy asystenta parkowania, który całkiem szybko rozpoznaje stosowne miejsca, ale ma problemy z odpowiednim ustawianiem kierownicy. Dlatego trzeba uważać, aby nikogo nie obić, parkując na milimetry. Ostatnia ciekawostka na koniec testu Mitsubishi Colt dotyczy samego mocowania tylnej kamery. Jeśli na wyposażeniu auta jej nie ma, to z klapy bagażnika znika wystający nosek z matrycą.

Test Mitsubishi Colt. Podsumowanie i nasza opinia

Czerwony samochód Mitsubishi Colt VII, stoi na poboczu drogi z otwartą pokrywą bagażnika, w tle drzewa.
Fot. Łukasz Pająk / Android.com.pl

Za nami test Mitsubishi Colt 7. generacji, czyli po prostu Renault Clio V po liftingu. To właśnie największa zagwozdka, która stoi na drodze do sukcesu tytułowego modelu. Dealerzy będą musieli dwoić się i troić, aby konsument zdecydował się na Mitsubishi, a nie Renault i w drugą stronę sytuacja wygląda tak samo. Na ostateczną decyzję wpływ będzie miał przede wszystkim budżet (vs wyposażenie) i aktualne promocje. Niemniej naprawdę warto się wybrać do obu salonów, bo mówimy o udanym i bardzo dobrze skomponowanym aucie w swoim segmencie.

Napęd hybrydowy wypada świetnie pod względem ekonomii i dynamiki, zastosowane technologie są więcej niż poprawne, a też design całości jest ciekawy. Oczywiście cena jak na auto z segmentu B nie jest niska i w drugim rzędzie moglibyśmy oczekiwać więcej urozmaiceń, a w bagażniku lepszej ergonomii. Tylko częściowo są to potrzeby, które bronią się w innych partiach auta (głównie z przodu). Dlatego Mitsubishi Colt wrócił do gry i na pewno jest warty rozważenia.

Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Motyw