Test Mini Countryman Cooper SE ALL4. Styl wyprzedza technologię

24 minuty czytania
Komentarze

Każdy zna Mini ze względu na charakterystyczny wygląd i samą legendę marki. Dlatego to była tylko kwestia czasu, aż pojawi się u nas test Mini Countryman Cooper SE ALL4. W końcu to model, który oferuje rozbudowany napęd hybrydowy typu Plug-In, nieco więcej praktyczności, technologię BMW i oczywiście unikalny styl. Jak taki miszmasz sprawdza się w praktyce? Całkiem nieźle, choć proporcje w tej mieszaninie są wyraźnie ukierunkowane na jeden składnik. Tylko czy to źle? Nic z tych rzeczy. Tym samym serdecznie zapraszam Was do poznania Mini Countryman w wersji PHEV.

Zalety

  • Mnóstwo opcji stylistycznych, które pozwalają się wyróżnić i przysłaniają nieco starszą technologię
  • Świetne reflektory adaptacyjne
  • Poniekąd drobne dodatki, które cieszą, jak rozkładane siedzisko do bagażnika
  • Regulowane oparcie tylnej kanapy (każde miejsce)

Wady

  • Momentami czuć, że system Mini bazuje na systemie BMW sprzed dwóch generacji
  • Mała ładowarka indukcyjna w podłokietniku, widoczne druciki w podgrzewanej szybie
  • Jak na hybrydę, całkiem spore spalanie i mały bak paliwa
  • Ograniczona dostępność Android Auto

Test Mini Countryman Cooper SE ALL4 w trzech zdaniach podsumowania

Mini kupuje się przede wszystkim za unikalny styl, ale nie przysłania on poważnych wad, bo tych po prostu nie ma. Countryman w wydaniu PHEV oferuje wygodną i bardzo przemyślaną kabinę, niezły napęd (choć niekoniecznie superoszczędny), a także wyważoną liczbę technologicznych dodatków. Oczywiście czuć po nich, że nie są najnowszej generacji, ale wciąż się sprawdzają.

7,4/10
Ocena

Mini Countryman Cooper SE ALL4

  • Ergonomia systemu operacyjnego 8
  • Fabryczna nawigacja i obsługa CarPlay/Android Auto 7
  • Ergonomia wnętrza i jakość wykonania 8
  • Bagażnik 8
  • Stosunek dynamika-spalanie 7
  • System audio 7
  • Systemy wspomagające jazdę 7

Cena Mini Countryman i wersje wyposażenia

Mogłoby się wydawać, że Mini jako marka bliżej świata premium będzie przeraźliwie droga. Jednak pozytywnie zaskoczyłem się, gdy wszedłem do konfiguratora, aby zweryfikować cenę testowanego egzemplarza. Dzisiaj Countryman oferowany jest w odmianach:

  • Cooper od 145 tys. złotych
    • napęd na przednią oś
    • 1,5-litrowy silnik (3-cylindrowy) o mocy 136 KM
  • Cooper ALL4 od 155 tys. złotych
    • napęd na cztery koła
    • 1,5-litrowy silnik (3-cylindrowy) o mocy 136 KM
  • Cooper S od 171 tys. złotych
    • napęd na przednią oś
    • 2-litrowy silnik (4-cylindrowy) o mocy 178 KM
  • Cooper S ALL4 od 177 tys. złotych
    • napęd na cztery koła
    • 2-litrowy silnik (4-cylindrowy) o mocy 178 KM
  • Cooper D od 159 tys. złotych (diesel)
    • napęd na przednią oś
    • 2-litrowy silnik (4-cylindrowy) o mocy 150 KM
  • Cooper D ALL4 od 168 tys. złotych (diesel)
    • napęd na cztery koła
    • 2-litrowy silnik (4-cylindrowy) o mocy 150 KM
  • Cooper SD od 175 tys. złotych (diesel)
    • napęd na przednią oś
    • 2-litrowy silnik (4-cylindrowy) o mocy 190 KM
  • Cooper SD ALL4 od 181 tys. złotych (diesel)
    • napęd na wszystkie koła
    • 2-litrowy silnik (4-cylindrowy) o mocy 190 KM
  • John Cooper Works (JCW) od 201 tysięcy złotych
    • napęd na wszystkie koła
    • 2-litrowy silnik (4-cylindrowy) o mocy 306 KM
  • Cooper SE ALL4 od 186 tys. złotych (PHEV)
    • napęd na wszystkie koła (przód: spalinówka, tył: elektryk)
    • 1,5-litrowy silnik (3-cylindrowy) o mocy 136 KM
    • silnik elektryczny o mocy 90 KM

Wszystkie modele dostępne są wyłącznie z automatycznymi skrzyniami biegów. Może to być klasyczna 6-biegowa przekładnia, sportowa 8-biegowa lub 7-biegowa dwusprzęgłowa. W przypadku testowanej hybrydy mówimy o 6-stopniowej skrzyni.

Ile kosztuje ubezpieczenie Mini Countryman Cooper SE ALL4?

Według danych Rankomatu ubezpieczenie OC testowanego Mini dla kierowcy z kilkuletnim prawem jazdy może wynieść nawet 415 złotych. To świetny wynik, biorąc pod uwagę walory samochodu, do których za moment przejdziemy. Sprawdź, ile Ciebie będzie kosztować ubezpieczenie hybrydowego Countrymana, klikając powyższy link.

Całkiem rozsądna paleta silników to dopiero początek. Dalej w konfiguratorze mamy do wyboru sporo wersji stylistycznych, które też przekładają się na wyposażenie. Testowany egzemplarz Mini Countryman SE ALL4 otrzymał linię Untamed za 17 tysięcy złotych, która charakteryzuje się widocznym na zdjęciach malowaniem z oklejeniem, 18-calowymi felgami, zieloną tapicerką skórzaną, cyfrowymi zegarami (z HUD), dostępem komfortowym, kamerą cofania i wieloma, wieloma innymi dodatkami. Dalej zostają pojedyncze opcje do wyboru. Całość zamyka się w niecałych 210 tysiącach złotych.

Oczywiście nie jest to tani samochód pokroju rozsądnego Suzuki Swace, uwzględniając jego rozmiar, ale w porównaniu do bezpośredniej konkurencji (na przykład testowanego DS 4 E-Tense) jest trochę lepiej. Po części wynika to z faktu, że obecna generacja Countrymana zadebiutowała w 2016 roku, więc konstrukcja nie należy do najmłodszych. Niemniej starzeje się wręcz wzorowo, do czego jeszcze przejdziemy.

Mini Countryman reprezentuje segment C i jest on crossoverem klasy premium, co nie przekłada się na specjalne właściwości terenowe, ale sam samochód jest wyraźnie wyższy. Tym sposobem główna konkurencja to między innymi wspomniany DS 4, Cupra Formentor, Mercedes GLA lub Audi Q2 i Q3. W rodzinie Countrymanowi najbliżej do BMW X1 poprzedniej generacji.

Technologia Mini skrywa stare BMW iDrive, ale ubrane w ładne ciuszki

Nikt nie ukrywa, że Mini korzysta z technologii BMW. Dlatego w ramach wykorzystywanej platformy mówimy praktycznie o tym samym, ale ubranym w inny design. Szczególnie widać to w ramach cyfrowych zegarów, ale do nich jeszcze przejdziemy. Platforma, którą wykorzystuje Mini to iDrive 6, czyli system zgodny z premierą samego Countrymana z 2016 roku. Dzisiaj BMW stosuje iDrive 7 i 8 w większości modeli, więc poniekąd czuć tę różnicę. Niemniej Mini udało się tak całość poskładać i pokolorować, że praktycznie nie widać tego wieku.

Cały system w głównej mierze obsługujemy z poziomu centralnego wyświetlacza, który mierzy 8,8-cala po przekątnej. Jego jakość jest w pełni poprawna, ale też nie wyróżnia się w żadnym zakresie. Dostępne są zarówno lepsze, jak i gorsze panele na rynku. Za kołem kierownicy dojrzymy drugi ekran, tym razem w pełni pionowy, który prezentuje najważniejsze informacje w trakcie jazdy. Do tego dochodzi HUD i w ten sposób poznaliśmy komplet dostępnych ekranów.

Systemem możemy sterować za sprawą dotykowego wyświetlacza lub poprzez zestaw przycisków i pokręteł iDrive, które ulokowano pomiędzy fotelami. To podstawowy zestaw, bez gładzika i innych dodatków. Każdy powinien być zadowolony przynajmniej z jednej z tych form sterowania. Sterowanie głosowe, jak to w BMW, nie jest dostępne w języku polskim.

Część rzeczy była dodawana z czasem, ale można się w tym wszystkim odnaleźć

Mini udało się wpasować klasyczny, prostokątny ekran w charakterystyczny dla siebie centralny okrąg. Interfejs w 99% dobrze omija zasłonięte piksele. Dosłownie na jednym lub dwóch ekranach informacje były schowane, więc można przymknąć na to oko. Za to naprawdę dobrą robotę zrobili designerzy, którym udało się świetnie dostosować ciemny i ponury iDrive 6 do stylu Mini. Tyczy się to zarówno kolorów, jak i planowania na podstawie koła.

Nic nie zmieniło się pod względem ergonomii, więc jeśli wcześniej mieliście do czynienia z BMW, to bez problemu odnajdziecie się w Countrymanie. Nowe w tym świecie osoby będą musiały przyzwyczaić się do tego, gdzie poszczególne przełączniki są ulokowane, bo nie ma większej kategoryzacji. Niemniej nie powinno zająć to dużo czasu i ostatecznie wszystkie najważniejsze funkcje dostępne są na głównym ekranie.

Z zakresu funkcjonalnego momentami widać, że niektóre dodatki były dokładane z czasem, więc ich powiązanie nie jest idealne. Na przykład sterowanie oświetleniem ambientowym jest podzielone na ekran i przełącznik na dachu — w systemie takiej informacji nie znajdziemy. Mimo wszystko spójrzmy na dostępne funkcje. Wśród nich zestaw aplikacji pokroju pogody, wiadomości, które dobrze zostały dostosowane do polskich warunków. Do tego otrzymujemy podstawowy system sterowania dźwiękiem, możliwość dostosowania zachowania się oświetlenia, aktywacji elektrycznej klapy, sterowania zamkami i wiele, wiele innych.

Do większości z ekranów dotrzemy raz, ustawimy tak, jak nam się podoba i już nie będziemy wracać do nich. Ważne, że Mini pozwala spersonalizować całkiem sporo z ogólnej funkcjonalności auta, a nie tylko układ elementów na głównym ekranie. Przez to rozumiem między innymi klimatyzację postojową lub charakterystykę ładowania.

Poprawna nawigacja, bezprzewodowy CarPlay i Android Auto dla wybranych

BMW bardzo długo wzbraniało się z korzystania z Android Auto, ale przełom nastąpił w 2021 roku i powoli większość samochodów z rodziny zaczęła otrzymywać aktualizacje. Jedynym warunkiem była obecność iDrive 7 na pokładzie i… Mini takowego nie ma. Dlatego egzemplarz testowy oferuje wyłącznie Apple CarPlay, który dostępne jest w wersji bezprzewodowej i działa bez zarzutu. Wsparcie ograniczone jest jedynie do centralnego ekranu.

Tymczasem główna nawigacja nieco wybiega w przyszłość, bo wskazuje drogi, które jeszcze nie zostały oddane do użytku. Aktualizacje map możemy przeprowadzać przez USB i te wychodzą dosyć często, więc w awaryjnych sytuacjach nie będziemy narzekać na fabryczną nawigację. Z racji, że testowany Countryman to PHEV, tak też wśród punktów specjalnych pojawiają się ładowarki. Te zmieniają się znacznie częściej, więc w tym wypadku lepiej posiłkować się smartfonem. Nie ma też informacji o tym, czy dana ładowarka jest zajęta, czy też nie. Sam system wyznaczania tras i prowadzenia sprawdza się bez zarzutu.

Cyfrowe zegary i HUD to nieodłączne elementy

Zestaw zegarów przed kierowcą w Mini zawsze był minimalny w ramach nowożytnych modeli. W testowanym egzemplarzu Countrymana pojawiają się już opcjonalne, cyfrowe wskaźniki, które wyglądają dobrze, ale nie do końca dobrze są zgrane z wieńcem kierownicy. Trzeba naprawdę dobrze się ustawić, aby widzieć cały wyświetlacz. Szczególnie że informacje z komputera pokładowego pokazywane są na dolnym pasku, który z kolei łatwo zasłonić poduszką powietrzną.

Mimo wszystko czytelność tych zegarów jest świetna. Prosta grafika, zaledwie kilka opcji zmiany wyglądu i to wszystko sprawia, że całość jest atrakcyjna oraz ergonomiczna. Czy można chcieć czegoś więcej? Lepszych oznaczeń informacji z komputera pokładowego, bo początkowo trzeba się domyślać, co aktualnie mamy wyświetlane.

Co ciekawe, dużo więcej dzieje się na wyświetlaczu przeziernym. Ten jest wysuwany — informacje nie są wyświetlane na szybie czołowej. Możemy regulować jego jasność i ułożenie prezentowanych informacji, więc ponownie czytelność nie stanowi problemu. W ramach podstawowych rzeczy pojawiają się prędkość, informacja o znakach i pracy tempomatu. Dodatkowo to z tego miejsca możemy przeglądać książkę telefoniczną lub sterować multimediami we współpracy z przyciskami z kierownicy.

Wnętrze Mini nigdy się nie zestarzeje*

Jakże charakterystyczne wnętrze Mini wygląda zarówno nowocześnie, jak i… klasycznie? Klasycznie oczywiście w rozumieniu Mini, bo wszelkie typowe elementy pokroju centralnego okręgu, przełączników lotniczych i specyficznie ustawionej deski rozdzielczej są na miejscu. Skoro już pojawiły się przyciski, to tych nie brakuje i korzysta się z nich bardzo wygodnie. Na upartego to jeszcze ten samochód, kiedy nie musimy w ogóle korzystać z ekranu dotykowego. Jednocześnie wspomniane przyciski są wzorowo wykonane, podobnie jak całe auto. Zastosowane materiały oraz ich spasowanie dobrze korespondują z wiekiem i segmentem Countrymana. Miejscami pojawiają się mniej wyrafinowane plastiki, ale tylko tam, gdzie można było tak zrobić.

Wsiadając do testowanego Mini, w ogóle nie poczułem, że siedzę w samochodzie, który zadebiutował 7 lat temu. Projekt w ogóle się nie starzeje i nie zapowiada się na to, żeby inaczej było za kolejne 7 lat. Wszystko zostało zaprojektowane tak, że będzie się podobać przez długi czas.

* – z wyjątkiem centralnego ekranu, który nie jest idealnie osadzony i każdego kolejnego roku będzie wydawał się coraz mniejszy.

Mniej obłości widzimy już po drzwiach

Mini to z nazwy mały samochód. Tylko Countryman już taki mały nie jest, ale drzwi nawiązują do pierwowzoru chociażby swoim kształtem. Nie są one też specjalnie duże, ale nie sprawiają problemów ze wsiadaniem lub wysiadaniem. Na boczku znajdziemy zestaw głośników, specyficzną klamkę, podstawowe przełączniki i uchwyty oraz całkiem spore, przedzielone kieszenie w drzwiach. W nich też pojawiają się przyciski od bagażnika i zwalniania blokady zamka wlewu paliwa. Gniazdo do ładowania jest sterowane centralnie.

Stylowy i praktyczny fotel kierowcy jest też wygodny

Już na drzwiach mogliście zobaczyć, ale fotele najlepiej to ukazują. Zielona, skórzana tapicerka połączona z czarnym materiałem naokoło wygląda nietypowo, ale gusta na bok. Przede wszystkim świetnie się siedzi na tych fotelach. Są odpowiednio twarde, oferują szeroką regulację, w tym także w ramach wysuwanego podparcia ud. Do tego oferują dobre trzymanie boczne i w gruncie rzeczy nie mogę się do nich przyczepić. Są praktyczne ciekawie wykonane. Nie męczą w dłuższych trasach, a wręcz do nich zachęcają. Odpowiednią pozycję za kierownicą znajdziemy całkiem szybko (osobno pod wyświetlacz) i docenimy od groma miejsca dostępnego nad głową. Podniesiona karoseria w tym wypadku nie poszła w prześwit, a właśnie w przestrzeń w kabinie.

Oczywiście oprócz elektrycznej regulacji fotela otrzymujemy również podgrzewanie. Nie jest ono może nad wyraz wydajne, ale wciąż przydatne w zimowych warunkach.

Kierownica skórzana, a przyciski z innej parafii

Unikalny styl nie mógł ominąć kierownicy, która jest skórzana, niestety niepodgrzewana, ale za to z charakterystycznymi bicepsami. Wielkość jest odpowiednia, abstrahując od zasłanianego ekranu i jedynie mogę przyczepić się do jakości przycisków. Te są plastikowe w stylu piano black, ale ich główna bolączka to kiepskie osadzenie. Chyboczą się delikatnie na boki i muszę uznać je za najgorszy element Countrymana w kontekście wykonania. Można się do nich przyzwyczaić, ale odstają poziomem od pozostałych części. Niemniej sama precyzja skoku podczas wciskania jest bez zarzutu.

Mini wykorzystuje charakterystycznego pająka, gdzie dźwignie nie blokują się po przełączeniu, a jedynie wywołują konkretne akcje i wracają do wyjściowej pozycji. Jeśli wcześniej nie mieliście do czynienia z takowymi, to początkowo będziecie musieli przyzwyczaić się do innej formy wyłączania kierunkowskazów lub wycieraczek.

Centralna część kokpitu to wyróżnik Mini

Centralna część deski rozdzielczej została zdominowana przez oświetlony okrąg. Ten może być częścią oświetlenia ambientowego, robić za obrotomierz, wskaźnik naładowania akumulatora trakcyjnego i ostatecznie można mu przypisać wiele, wiele innych wskazań. Wewnątrz oprócz wyświetlacza znajdziemy podstawowe przełączniki. W tym te od regulacji stacji są jednocześnie dotykowe i fizyczne, więc samo przyłożenie palca najpierw zdradza, która funkcja została przypisana, a kliknięcie ją wywołuje. Bardzo wygodne rozwiązanie znane oczywiście z całej grupy BMW.

Pod okręgiem umieszczono wszystkie przełączniki związane z klimatyzacją i ogrzewaniem. Ponownie wygoda stoi na najwyższym poziomie, choć za nic w świecie nie znalazłem opcji zsynchronizowania dwustrefowej klimatyzacji. Za to w grze jest podgrzewana przednia szyba, w której widoczne są druciki. Jeszcze niżej pojawiają się przełączniki związane trybami jazdy.

Oczywiście w stylowym Mini nie mogło zabraknąć rozbudowanego oświetlenia, które prezentuje się całkiem fajnie. Nie jest to może tak rozbudowany system, jak w Mercedesie EQS, ale ewidentnie ma swój urok (również na zewnątrz). Wstawki ambientowe ciągną się przez cały samochód na różnych wysokościach, w klamkach i przez deskę rozdzielczą. Jasnością sterujemy z poziomu ekranu, podczas gdy kolory dobieramy… przełącznikiem nad lusterkiem.

Sporo schowków pomiędzy fotelami, ale nie wszystkie w pełni użyteczne

Pomiędzy fotelami pojawiają się gniazdo zapalniczki, USB-A, pierwszy schowek, cupholdery i dosyć spora dźwignia od skrzyni automatycznej. Idziemy dalej i dostrzegamy doskonale znane przełączniki iDrive sprzed lat oraz elektroniczny hamulec postojowy bez opcji auto hold.

Podłokietnik jest całkiem rozbudowany i możemy regulować go na wysokość, ale nie długość. Pod nim dojrzymy całkiem spory schowek z gniazdem USB-C. Z kolei w samym podłokietniku schowana jest ładowarka indukcyjna, ale… za mała. Mój Nothing Phone (1), który nie jest dużym smartfonem w dzisiejszych czasach, nie mieścił się w żaden sposób. To też jeden z tych elementów, który pokazuje, że Countryman już na karku ma trochę lat.

Poprawny system audio Harman Kardon, który stawia na pierwszy rząd

Jeszcze zanim się przesiądziemy, posłuchajmy systemu audio, który w Mini Countryman sygnowany jest logiem Harman Kardon. Gra dobrze, momentami nawet bardzo dobrze, ale brakuje mu przestrzeni. Odczuwalne jest to szczególnie w drugim rzędzie, gdzie część pasm nie dociera już tak dobrze, jak słyszy to kierowca lub pasażer. Mimo wszystko cały czas jest spójnie, czysto i bez żadnych, wyraźnie negatywnych braków.

Pasażer w żaden sposób nie został pokrzywdzony

Przed pasażerem pojawia się całkiem spory schowek. Dostępny fotel jest kopią tego kierowcy, więc nie ma żadnych ograniczeń. Także w zakresie lędźwi i podparcia ud. Osłony przeciwsłoneczne skrywają lusterko z dosyć mocnym światłem skierowanym bezpośrednio na twarz.

W drugim rzędzie docenimy regulowane oparcie

Z tyłu siłą rzeczy jest nieco ciaśniej, jeśli chodzi o miejsce na nogi, ale wciąż nie powinno być problemu z podróżowaniem w dwójkę. Środkowe miejsce jest na tyle awaryjne, że nawet pas został umieszczony w dachu. Szkoda jedynie, że za podłokietnik trzeba dopłacać.

Za to na pewno można docenić wygodny system Isofix, regulowane oparcie kanapy (osobno dla trzech miejsc), nawiewy i dwa gniazda USB-C. Pod względem liczby dostępnych złączy, Mini wypada nad wyraz dobrze i to nie tylko jak na swój wiek.

W bagażniku też możemy posiedzieć

Bagażnik otwierany jest elektrycznie i możemy zrobić to z przycisku w drzwiach kierowcy, pilota, na samej klapie lub pomachać nogą. Ta ostatnia forma akurat w zimowych warunkach nie sprawdzała się najlepiej, ale pozostałe już bez zarzutu. Na klapie znajdziemy dodatkowe uchwyty i oczywiście opcję zamknięcia z ryglowaniem zamka. Samą wysokość, na którą otwiera się bagażnik, możemy bez problemu regulować — nawet z poziomu centralnego ekranu.

Pojemność bagażnika w Mini Countryman PHEV wynosi 450 litrów, co jest dobrą wartością w tej klasie. Możemy ją powiększyć do 1390 litrów za sprawą składanej kanapy i to w proporcjach 40:20:40. Wcześniej wspomniana regulacja oparć także pozwala minimalnie zwiększyć przestrzeń ładunkową.

Mini bardzo dobrze zagospodarowało przestrzeń w bagażniku Countrymana. Po bokach znajdziemy wiele użytecznych rozwiązań pokroju siateczek, mniejszych i większych uchwytów, pasów, a także gniazda zapalniczki. Nie brakuje również piwnicy, czyli drugiego dna, aczkolwiek jest ono symbolicznych rozmiarów i mieści kable oraz… wysuwane siedzisko na zderzak (Picnic Bench). To super rozwiązanie właśnie dla podróżników, choć trzeba część bagażnika opróżnić, aby móc swobodnie wyjmować i chować ławkę.

Mini Countryman Cooper SE ALL4 – gokartowa frajda z jazdy? Nie do końca

Mini chwali się sloganem gokartowa frajda z jazdy. Oczywiście najmniejsze modele za sprawą swojej konstrukcji faktycznie prowadzą się nad wyraz ciekawie. Tylko Countryman to wysoki samochód, nie jest też najlżejszy (blisko 1800 kilogramów) i… ostatecznie prowadzi się dobrze. Nie ma w nim tej gokartowej frajdy, ale sama przyjemność z jazdy występuje. W dużej mierze to zasługa stylu, charakterystycznych szyb i zaobleń za nimi, ale oczywiście także samego systemu kierowniczego i zawieszenia. Jakby nie patrzeć, Countryman w kontekście swoich rozmiarów i segmentu, faktycznie może znaleźć się w czołówce rankingów prowadzenia.

Zaczynając właśnie od układu kierowniczego, ten jest bardzo precyzyjny, ale znowu nie za sztywny i nie za miękki. Taki w sam raz do podróżowania po mieście i w trasach. Nie ma problemów z manewrowaniem i utrzymywaniem pasa na autostradzie. Jest za to pewność w szybkich zakrętach, choć czuć, że zawieszenie walczy z masą.

Kierowca otrzymuje do wyboru kilka trybów jazdy, ale te sprowadzają się między innymi do regulacji przepływu energii, czyli poniekąd możemy zmienić charakterystykę i postawić na przedni lub tylny napęd. Możemy również wybrać tryb sport, gdzie reakcja na gaz jest znacznie szybsza. Z kolei w ramach Green wręcz przeciwnie i ten tryb akurat faktycznie wyraźnie wpływa na zużycie paliwa oraz energii, pozwalając zachować płynną jazdę.

Idealna dynamika do miasta i na trasę

Mini Countryman oferuje napęd na cztery koła, ale realizowany jest w formie przekazywania mocy z silnika spalinowego na przednie koła, a z elektrycznego na tylne. Także rozkład mocy jest wyraźnie inny i też w momencie, gdy wymusimy jeden z trybów jazdy, otrzymujemy inne zachowanie auta. Jeśli nie musimy oszczędzać prądu lub paliwa, najlepiej działać w automatycznych ustawieniach, bo oprogramowanie bardzo dobrze zarządza napędem. Pozwala też wtedy bezpieczniej się poruszać, bo nie ma zwłoki z uruchomieniem silnika, gdyby nastała potrzeba dopięcia przedniego napędu.

Oczywiście ta zwłoka jest minimalna i ogólnie byłem bardzo pozytywnie zaskoczony pracą 3-cylindrowej jednostki. Doskonale znam ją ze swojego BMW, gdzie nie grzeszy kulturą pracy szczególnie w ramach działania systemu start-stop. W wydaniu PHEV obawiałem się, że także będzie to rzutowało na odbiór, a tymczasem odniosłem wrażenie, że to zupełnie inny silnik. Fakt, że się załącza, czujemy jedynie na pedale gazu i minimalnie głośniej robi się w kabinie, ale nic się nie trzęsie i nie warczy.

Sprint do setki w czasie 6,8 sekund nie jest powtarzalny, aczkolwiek dostępna dynamika zdaje się idealną dla Countrymana. Nie jest to demon szybkości, ale pozwala bardzo sprawnie poruszać się po mieście i w trasie. Klasyczna skrzynia biegów nie jest błyskawiczna, ale też dobrze została dopasowana do charakterystyki auta. Jedynie momentami potrafi przeciągać niższe biegi.

Elektryk do miasta, a na trasę hybryda

Dynamika jest niezła, prowadzenie także może się podobać, więc do pełni szczęścia brakuje tylko niskiego spalania. Z tym aż tak dobrze nie jest. Na samym prądzie w zimowych warunkach udało mi się przejechać około 19 kilometrów. Latem, gdy ktoś naprawdę będzie się starał, powinien móc uzyskać bliżej 30 kilometrów zasięgu. Na krótkie trasy po mieście — od ładowarki do ładowarki — powinno wystarczyć.

Testowany samochód został wyposażony w stosunkowo mały akumulator, bo o pojemności 7,6 kWh. Z racji, że to hybryda typu Plug-In, to w ramach klapki przy drzwiach kierowcy znajdziemy złącze Typ-2, przez które przepuścimy maksymalnie 3,7 kW mocy. Countrymana ładowałem z gniazdka, co oznaczało 4 godziny, aby w pełni zregenerować zasięg. W przypadku publicznych ładowarek lub mocniejszych wallboxów czas ten możemy skrócić do dwóch godzin.

Mini wstawiło akumulatory kosztem baku paliwa, gdyż ten pomieści 36 litrów. To naprawdę mało nawet jak na hybrydę. Teraz do tego dołóżmy spalanie, które nie jest specjalnie niskie. Jak wspominałem, 1,5-litrowy silnik BMW znam doskonale i w przypadku 1 (F40) pozwala osiągnąć on wyniki około 8 l/100 km w zimowych warunkach. Tymczasem Mini to większy, cięższy i mniej opływowy samochód, więc efekt jest taki, że… średnie uzyskane przeze mnie spalanie wyniosło niemalże tyle samo, a nawet ciut więcej. Tylko tu jeszcze mamy hybrydę.

W praktyce Mini doskonale sprawdza się jako hybryda do jazdy poza miastem z prędkościami do 80 km/h. Wtedy Countryman spala około 6 l/100 km. W momencie, gdy mamy w pełni naładowane akumulatory, to jadąc przez kilkadziesiąt kilometrów, uda się zejść nawet do 4 litrów. Jeśli przyspieszymy do 100 km/h trzeba liczyć się już z ponad 7 litrami. Dalej jest już w miarę prosto, bo silnik elektryczny odchodzi nieco na bok:

  • 120 km/h to 8 l/100 km
  • 130 km/h to 9 l/100 km
  • 140 km/h to prawie 10 l/100 km

W mieście spalanie najczęściej oscylowało pomiędzy 8 i 9 litrów na 100 km. Tym sposobem realny zasięg Mini Countryman Cooper SE ALL4 wynosi około 400 kilometrów. Oczywiście warto pamiętać, że testy były przeprowadzane w ujemnych temperaturach, z zimowymi oponami i często 4 osobami na pokładzie. Dlatego w idealnych warunkach można odjąć około 0,5 litra z powyższych wyników.

Technologia nie przeszkadza kierowcy, bo też nie ma jej specjalnie wiele

Mimo że konstrukcyjnie Mini Countryman nie jest najmłodszym samochodem, to wciąż na pokładzie znajdziemy dobre systemy wspomagające jazdę. Relatywnie nie ma ich zbyt wiele, porównując chociażby do wspominanego już DS 4 E-Tense, co nie zmienia faktu, że jest na czym zawiesić oko. Między innymi muszę pochwalić system rozpoznawania znaków, który sprawdza się rewelacyjnie i nie ogranicza tylko do prędkości, ale także możliwości wyprzedzania.

Nie brakuje radarów, które wyhamują samochód, gdy zbyt szybko będziemy zbliżać się do auta, roweru lub pieszego z naprzeciwka. Idąc za ciosem, na pokładzie jest również aktywny tempomat. Podstawowy, bo podstawowy, ale nie hamuje agresywnie i w miarę sprawnie rozpędza się do zadanej prędkości. Do dyspozycji jest jeszcze asystent pasa ruchu, choć ten jest nieśmiały i nie może pełnić wsparcia dla tempomatu. Ostrzega nas przed zjazdem na sąsiedni pas, ale nie stara się nas w nim utrzymać.

Z innych udogodnień pojawia się kamera cofania z zestawem czujników parkowania przód i tył. Jej jakość jest niezła, ale potrafi się zabrudzić. Tak, na zdjęciu została przetarta z soli.

Jak na tę klasę brakuje kamer 360 stopni lub asystenta martwego pola. Niemniej widoczność w aucie jest na tyle dobra, że nie odczuwałem specjalnie tych braków.

Za to w samych superlatywach muszę opisać reflektory Mini Countryman SE ALL4. Oczywiście w testowanej wersji były to adaptacyjne lampy LED, którym towarzyszą światła przeciwmgielne w tej samej technologii. Te ostatnie aktywnie dostosowują się do prędkości i zakrętów, co wyraźnie poprawia widoczność. Równie dobrze współgrają segmenty w światłach drogowych, które bezbłędnie wycinają samochody, aby je nie oślepiać. Nie ma ich rekordowo wiele, ale to nie był problem.

Przy tym ich praca jest na tyle płynna i sprawna, że nawet bardziej zatłoczona droga ekspresowa nie przeszkadzała Mini, aby lepiej oświetlać pobocze bez ciągłego migania. W ten sposób technologia sprawdza się świetnie, ale sam snop światła jest na tyle mocny i daleki, że śmiało możemy podróżować w dalekie trasy nawet nocą.

Test Mini Countryman Cooper SE ALL4 – podsumowanie

W ten sposób dobiega końca test Mini Countryman SE ALL4. Ten samochód pokazał mi, że nawet mimo kilku lat na karku wciąż można oferować wiele dobrej technologii. Wystarczy ubrać ją w gustowne wdzianko i takie właśnie oferuje Mini, a wiek przestaje mieć znaczenie. Countryman oferuje kilka rozwiązań poprzednich generacji, części w ogóle nie ma, ale w tym samochodzie schodzi to na dalszy plan.

Doceniamy właśnie niestarzejące się rozwiązania, genialne reflektory i ciekawe akcenty ergonomiczne. Naturalnie nie jest to samochód, którym przejedziemy długie dystanse na raz, bo skończy nam się wcześniej paliwo. Jednak chwila postoju na 400 kilometrów, aby usiąść na ławce w bagażniku i cieszyć się z podróży jest wręcz wskazana. Nawet nocą, kiedy wygodne fotele i świetne reflektory tylko umilą nam dążenie do celu.

Motyw