Test Mercedes EQA 350. Mały, elektryczny zawadiaka

22 minuty czytania
Komentarze

Zaczynając test Mercedes EQA 350, miałem już za sobą przygodę z flagowym EQS 580, więc jak to określiliśmy w redakcji, najpierw zjadłem deser, a później wziąłem się za przystawkę. Niemniej nie każdy musi lubić słodycze, a EQA już od pierwszych kilometrów pokazał mi, że w niektórych aspektach wyróżnia się nawet bardziej od elektrycznej limuzyny. Pamiętajmy, że obecność liter EQ w nazwie oznacza, że nie mamy do czynienia z silnikiem spalinowym, a właśnie elektrycznym. Z kolei A na końcu zdradza fakt, że to podstawowy model w gamie — w tym wypadku z wyższą karoserią, bo całość nawiązuje do lubianego Mercedesa GLA.

Zalety

  • Świetna dynamika i jakość prowadzenia
  • Idealne wyważenie nowoczesności z klasycznymi rozwiązaniami
  • Rozbudowany i ergonomiczny system operacyjny
  • Technologie Mercedesa są dobrze zaprojektowane i przydatne

Wady

  • Fotele mogłyby być miększe i szersze
  • Podniesiona podłoga w drugim rzędzie ogranicza wygodę podróżowania
  • Zasięg w mieście nie zachwyca
  • Android Auto i Apple CarPlay tylko po kablu

Test Mercedes EQA 350 w trzech zdaniach podsumowania

Mercedes EQA to świetna propozycja dla tych, którzy szukają dynamicznego, niekoniecznie dużego auta na krótsze i średnie trasy. Wtedy właśnie docenimy zastosowane technologie i jakość napędu. W innych warunkach zaskakująco duże zużycie energii lub specyficzny drugi rząd siedzeń mogą okazać się uciążliwe.

7,9/10
Ocena

Mercedes EQA 350 4MATIC

  • Ergonomia systemu operacyjnego 9
  • Fabryczna nawigacja i obsługa CarPlay/Android Auto 8
  • Ergonomia wnętrza i jakość wykonania 8
  • Bagażnik 7
  • Stosunek dynamika-spalanie 7
  • System audio 8
  • Systemy wspomagające jazdę 8

Cena Mercedesa EQA i wersje wyposażenia

Jak już wspomniałem, Mercedes EQA to podstawowy, elektryczny model firmy. Oferowany jest on w Polsce w ramach trzech wersji silnikowych, które charakteryzują się i kosztują odpowiednio:

  • EQA 250 od 223 tysięcy złotych
    • moc: 190 KM (8,6 sekund do 100 km/h)
    • napęd na przednią oś
    • zasięg: 492 km (15,6 kWh/100km)
  • EQA 300 4MATIC od 245 tysięcy złotych
    • moc: 229 KM (7,7 sekund do 100 km/h)
    • napęd na 4 koła
    • zasięg: 435 km (17,5 kWh/100km)
  • EQA 350 4MATIC od 258 tysięcy złotych
    • moc: 292 KM (6 sekund do 100 km/h)
    • napęd na 4 koła
    • zasięg: 435 km (17,5 kWh/100km)

Naturalnie napęd na 4 koła realizowany jest przez dodatkowy silnik elektryczny na tylnej osi. Każda wersja pobiera energię z akumulatora o pojemności 66,5 kWh (netto), choć na wybranych rynkach Mercedes oferuje jeszcze odmianę EQA 250+, która oferuje lepszy zasięg (540 km) za sprawą baterii większej o 4 kWh.

Cena testowanego egzemplarza EQA 350 4MATIC to niecałe 290 tysięcy złotych, co oznacza, że Mercedes klasycznie dla siebie pozwala jeszcze na wiele opcji konfiguracji. W naszym egzemplarzu do gry wszedł między innymi rozbudowany system multimedialny z większymi wyświetlaczami (pakiet Premium Plus), lakier metaliczny, 19-calowe felgi, przyciemniane szyby z funkcją termoizolacji i wiele, wiele innych punktów.

Ile kosztuje ubezpieczenie Mercedesa EQA?

Według danych Rankomatu ubezpieczenie OC testowanego Mercedesa dla kierowcy z kilkuletnim prawem jazdy może wynieść nawet 370 złotych. To świetny wynik, biorąc pod uwagę walory samochodu, do których za moment przejdziemy. Sprawdź, ile Ciebie będzie kosztować ubezpieczenie EQA, klikając powyższy link.

Oczywiście Mercedes EQA to reprezentant elektrycznych crossoverów segmentu C, więc główna konkurencja to BMW iX1 i Audi Q4 e-tron. Z całej trójki tylko Audi zostało zaprojektowane od podstaw jako samochód elektryczny. Zarówno BMW, jak i testowany Mercedes bazują na spalinowych odpowiednikach, czyli X1 oraz wspominanym już GLA. Przekłada się to między innymi na inny rozkład osi i umiejscowienie akumulatorów, ale czy to wyraźne wady? Przekonacie się już za moment.

Zobacz też: Test Alfa Romeo Tonale — włoska odpowiedź na niemiecką dominację.

Mercedes EQA wykorzystuje starszą, ale wciąż świetną technologię

Ostatnie generacje Mercedesów, czyli wspomniany EQS, klasa S, C i inne wykorzystują najnowszy system MBUX. W EQA znajdziemy starsze rozwiązanie, ale na pewno nie jest ono stare i nie prezentuje się przestarzale. Po prostu jest inaczej rozplanowane względem odświeżonej wersji. Główna różnica sprowadza się do zastosowanych wyświetlaczy. W testowanym samochodzie nie pojawia się duży, pionowy, centralny wyświetlacz, a mniejszy, wkomponowany w górę deski rozdzielczej.

Ekranów w sumie mamy dwa, bo cyfrowe zegary także stanowią istotny punkt całego systemu. W podstawowych modelach otrzymujemy 8-calowe panele, podczas gdy testowany egzemplarz wykorzystuje dwa 10,25-calowe wyświetlacze i warto do nich dopłacić. Poprawia się ergonomia oraz ogólna prezencja auta. Przy tym są to dobre jakościowo ekrany — zarówno rozdzielczość, jasność, jak i kolory można uznać za ponadprzeciętne.

Interfejs MBUX jest bardzo czytelny i nikt nie powinien mieć problemów z odnalezieniem się w poszczególnych ekranach. Być może niektóre funkcje dodatkowe nie są od razu widoczne, więc będziemy je poznawać w trakcie użytkowania auta. Ewentualnie możemy przeczytać instrukcję, która dostępna jest wewnątrz systemu i całkiem dobrze tłumaczy poszczególne zagadnienia. Mimo wszystko ergonomia zasługuje na 5+, podobnie jak jakość wykonania poszczególnych elementów. Czuć dbałość o szczegóły i czuć, że ten projekt będzie się dobrze starzeć.

Sporo funkcji, które będziemy na bieżąco odkrywać

Przechodząc do głównego wyświetlacza, ukazuje nam się centrum zarządzania wszystkim. Sam ekran rozpoznaje zbliżający się palec użytkownika, podświetlając konkretne elementy, co dodatkowo potęguje imersję systemu. Oczywiście nie musimy korzystać akurat z panelu dotykowego, który został scalony z wyświetlaczem. Możemy równie dobrze wykorzystać gładzik na kierownicy lub touchpad i dodatkowe przyciski, które znajdują się pomiędzy fotelami w pierwszym rzędzie. O ich obsłudze nieco więcej później, ale to wszystko pokazuje, że Mercedes przemyślał ergonomię na wskroś.

Zakres funkcjonalności rośnie wraz z poznawaniem kolejnych przełączników i dostępnych menu. Całość została rozsądnie podzielona, więc dotarcie do właściwego miejsca nie jest w żaden sposób uciążliwe. Z ciekawych rozwiązań na pewno można docenić możliwość podłączenia dwóch telefonów (wykorzystując na przykład szybkie NFC) lub dostosować zachowanie świateł wewnątrz auta. Ogólnie możliwości personalizacji są naprawdę szerokie, co zresztą potwierdza liczba zdjęć w powyższej galerii.

Nie zabrakło udanego asystenta głosowego, który dobrze zna język polski i wie, kto się zwraca do niego. Jedyna jego bolączka to ociężałość w odpowiedziach. W porównaniu do EQS, Hej Mercedes w EQA działa wyraźnie wolniej, ale wciąż bardzo naturalnie. W opcji także są funkcje rozszerzonej rzeczywistości z wykorzystaniem kamery, które pomagają wybrać właściwą ulicę lub dają podgląd sygnalizacji świetlnej, co byśmy nie musieli się wychylać.

Świetna nawigacja fabryczna, ale Android Auto i Apple CarPlay po kablu

Fabrycznie w EQA nie znajdziemy modułu GPS. Ten jest opcjonalny, ale odpowiedni haczyk został postawiony przy konfiguracji testowanego egzemplarza i bardzo dobrze. Nawigacja HERE sprawdza się rewelacyjnie pod względem dostępnych ulic, stanu ładowarek i ogólnie wyznaczania tras. Od czasu do czasu pewne decyzje mogą być niezrozumiałe, ale podobnie jak asystent głosowy, tak i nawigacja w Mercedesie to coś, z czego można korzystać, a nawet chce się korzystać.

O tym, że MBUX w EQA nie jest najnowszej generacji, świadczy między innymi brak wsparcia dla bezprzewodowych interfejsów Android Auto i Apple CarPlay. Nie trzeba za nie dopłacać, ale chcąc z nich skorzystać, trzeba podłączyć smartfon po kablu — wyłącznie USB-C. Niemniej same systemy działają bez zarzutu i poprawnie wspierają wszystkie ekrany w samochodzie.

Bardzo rozbudowane cyfrowe zegary i HUD

Drugi, równie duży wyświetlacz znajdziemy za kierownicą Mercedesa EQA. Ponownie ciężko przyczepić się do jakości prezentowanych informacji, ale momentami tych może być za dużo. To jedyny aspekt, do którego mógłbym się przyczepić, ale… wszystko zależy od preferencji kierowcy. W końcu także w tym zakresie otrzymujemy multum opcji personalizacji, więc jeśli chcemy, to prezentowane informacje możemy ograniczyć do minimum.

Oczywiście samych informacji jest od groma — począwszy od podstawowego komputera pokładowego, przechodząc przez eko-porady, kończąc na mapie nawigacji i asystentach jazdy. Personalizacja obejmuje również style zegarów, których jest kilka i niekoniecznie muszą one wiązać się z wyborem konkretnego trybu jazdy.

Część informacji możemy przerzucić na czytelny wyświetlacz przezierny (HUD). W tym wypadku także otrzymujemy kilka opcji personalizacji dostępnych trzech pól. Co równie ważne, Mercedes nie zapomniał o opcji dostosowywania wysokości i jasności tego panelu, więc jest on w pełni użyteczny.

Wnętrze Mercedesa EQA pokazuje się z dwóch stron

Otwieramy drzwi. Oczywiście możemy skorzystać z systemu bezkluczykowego, który obsługiwany jest przez wszystkie klamki (również przy bagażniku). Zaglądamy do środka. Czy najtańszy elektryk od Mercedesa wyróżni się wnętrzem? Nie do końca. W tym wypadku także mamy do czynienia z przeszczepionymi rozwiązaniami z GLA i różnice na pierwszy rzut oka sprowadzają się do detali. Wśród nich jest podświetlana listwa, którą zobaczymy po otwarciu drzwi. Ogólnie temat dodatkowego oświetlenia w EQA został bardzo dobrze zagospodarowany i praktycznie wszędzie znajdziemy dodatkowe lampy, lampki i lampeczki na czele z logiem Mercedesa na drodze, które jest rzucane z lusterka.

Kończąc temat światła, nie zabrakło również oświetlenia nastrojowego (ambientowego), które pojawia się na drzwiach, całej desce, charakterystycznych nawiewach i w ramach konsoli środkowej. Ponownie mówimy o szerokiej opcji personalizacji. Jest to także na bieżąco dostosowujące się światło, bo reaguje chociażby na zmianę temperatury klimatyzacji.

Tymczasem jakość wykonania jest bardzo dobra z małym haczykiem, a jest nim oczywiście piano black, które już miejscami pokazywało się z rysami, mimo że testowany egzemplarz na liczniku miał nieco ponad 5000 kilometrów. Dlatego przeźroczyste folie są wręcz wskazane i rynek na nie kwitnie. Poza tym też można przyczepić się do plastikowych nawiewów, ale na tyle rzadko z nich korzystamy bezpośrednio i na tyle dobrze wyglądają, że to naprawdę jest już czepialstwo. Szczególnie że EQA ostatecznie jest tylko podstawowym elektrykiem w gamie Mercedesa.

Najważniejsze, że to, z czym faktycznie się stykamy, jest metalem, skórą lub innym, dobrze odbieranym w dotyku materiałem. Podobnie nie odczuwałem problemów ze spasowaniem — nic nie trzeszczy i nie lata w dotyku podczas codziennego użytkowania.

Drzwi także zdradzają, że mamy do czynienia z elektrykiem

Drzwi w pierwszym rzędzie EQA otwierają się całkiem szeroko i widać po nich wyraźne zasłanianie wysokiego progu. Z kolei po obiciu od razu dojrzymy, że jest to Mercedes, bo nie brakuje elektrycznej regulacji fotela i zestawu niezbędnych przełączników. W tym ten do otwierania klapy bagażnika. Schowek jest akceptowalnych rozmiarów, a o nagłośnieniu jeszcze porozmawiamy.

Fotel kierowcy bogato wyposażony, ale nieidealny

Zasiadając na miejscu kierowcy, docenimy mnogość ustawień. Oprócz panelu na drzwiach dodatkowy przełącznik znajduje się na boku obudowy fotela i służy on do regulacji odcinka lędźwiowego. Do tego manualnie możemy wysunąć podparcie na uda. Fotel jest też podgrzewany, ale bez wentylacji. Dostępna jest także kinetyka, czyli delikatne ruchy w trakcie jazdy, aby nie męczyć kręgosłupa. Masażów nie stwierdzono, ale też niekoniecznie są one oczekiwane, chociaż w DS 4 znalazły się odpowiednie silniki.

Ogólnie rzecz biorąc, fotel w Mercedesie EQA jest wygodny, ale niekoniecznie idealny na długie trasy. Problemy z nim miałem dwa. Wysuwane podudzie jest super, ale jest bardzo wąskie, więc nie za bardzo możemy z niego korzystać. Skórzana tapicerka także prezentuje się nieźle i dobrze koresponduje z całym autem, ale jest dosyć twarda, więc na dłuższe trasy oczekiwałbym po prostu bardziej komfortowego osadzenia.

Sporo przycisków na kierownicy + panele dotykowe

Podcięta, skórzana kierownica z metalowymi panelami wygląda naprawdę dobrze, ale od razu przejdźmy do jej wady, czyli braku podgrzewania. Co ciekawe nie znalazłem nawet takiej opcji w konfiguratorze, a szkoda. Niemniej EQA to elektryczny wóz, więc ogrzewanie działa bardzo wydajnie i oczywiście możemy je też planować. Regulacja jest manualna, w dwóch kierunkach i nie miałem problemu z dobraniem właściwego ustawienia względem fotela.

Widoczne panele do sterowania zostały podzielone tematycznie. Lewa strona odpowiada za asystentów jazdy i sterowanie cyfrowymi zegarami (oraz HUD), podczas gdy prawa to sekcja do multimediów i centralnego ekranu. Widoczne czarne pola to nie czytniki linii papilarnych, a gładziki, którymi wprowadzamy akcje oraz sterujemy lewo/prawo i góra/dół. Obsługa jest wygodna, choć domyślam się, że dla niektórych odbiorców wygodniejsze byłyby fizyczne przyciski kierunkowe.

Za kierownicą dojrzymy charakterystycznego dla Mercedesa pająka. Prawa wajcha to wybór kierunku jazdy, a w lewej zintegrowano wycieraczki z kierunkowskazami. Po drodze pojawiają się jeszcze łopatki, którymi regulujemy siłę rekuperacji.

Jak jeszcze spojrzymy, co jest z lewej strony od kierownicy, to dojrzymy przełącznik od świateł z przyciskiem od hamulca postojowego. Ten ostatni oczywiście jest sam zaciągany w momencie wrzucenia biegu parkingowego.

W centrum wyświetlacz, spore tuby i wciąż obecne przyciski od klimatyzacji

Centralna część deski rozdzielczej to przede wszystkim 10-calowy ekran i równie duże, potrójne nawiewy, którymi sterujemy za pomocą jeszcze fizycznych przełączników. To jedna z tych cech, którą zapewne część odbiorców doceni względem nowszej generacji MBUX, gdzie obsługa klimatyzacji jest już na ekranie. Oczywiście w EQA również możemy wybierać temperaturę, sposób nawiewu i inne opcje z poziomu wyświetlacza, więc użytkownik po prostu ma wybór.

W zakresie sterowania pojawia się także touchpad i zestaw przycisków naokoło. W tym ten od ustawiania trybu jazdy. Gładzik początkowo może wydawać się irytujący, ale nie musiałem długo się przyzwyczajać, aby wygodnie z niego korzystać. Co prawda częściej decydowałem się na sterowanie z kierownicy, ale drugim wyborem jest właśnie touchpad. Sięganie do ekranu nie było aż tak wygodne podczas jazdy.

Pod roletą piano black dojrzymy ustawne cupholdery, gniazdo USB-C (pod Android Auto i CarPlay) oraz gumowaną ładowarkę indukcyjną. Ta ostatnia sprawdza się dobrze, choć mój Nothing Phone (1) udowodnił, że niewiele większe smartfony mogą już mieć problem ze zmieszczeniem.

Pomiędzy fotelami nie mogło zabraknąć podłokietnika. Nie jest on regulowany w żadnym stopniu, ale jego wysokość i długość można uznać za odpowiednią. Wewnątrz kryje się niezbyt ogromny schowek oraz kolejne gniazda USB-C.

System audio, który dobrze koresponduje z marką

Testowany egzemplarz Mercedesa EQA nie został wyposażony w pakiet audio od Burmestera, a takowy znajduje się na liście wyposażenia. Mimo wszystko nie narzekałem na podstawowy system, który co prawda domyślnie nacechowany jest niskimi tonami, ale gra spójnie, donośnie i nie przekłamuje poszczególnych tonów. Mimo wszystko dopłata nieco ponad 3000 złotych za głębszą barwę i lepsze wrażenia przestrzenności dźwięku brzmi rozsądnie.

Pasażer Mercedesa EQA nie może czuć się gorszy

W ramach formalności usiądźmy jeszcze na fotelu pasażera, aby potwierdzić obecność identycznych rozwiązań, co na miejscu pasażera. Wciąż pojawia się podgrzewanie i kinetyka oraz niemalże pełna elektryka, bo z wyjątkiem wysuwanego podudzia. Tuż przed pasażerem znajdziemy całkiem spory schowek, a nad głową osłonę przeciwsłoneczną z lusterkiem i podświetleniem. Co ciekawe, górne oświetlenie stawia na ciepłe, klasyczne barwy, co wyjątkowo dobrze koresponduje z całym autem nastawionym na nowoczesność. Docenić można też dodatkowo włączające się, delikatne podświetlenie strony pasażera, gdy ten ruszy ręką w okolicy schowków.

Z tyłu nie ma zbyt wiele miejsca, a podłoga jest wysoko

Przechodząc na drugi rząd siedzeń już niestety czuć, że miejsca jest wyraźnie mniej, a drzwi nie otwierają się równie szeroko. Główna wada tej części EQA to akumulatory pod siedziskami, które kończą się pod fotelami pierwszego rzędu, przez co wyraźnie ograniczają miejsce na nogi. Właściwie to je podnoszą, przez co kolana mamy nienaturalnie wysoko względem siedziska. Ogólnie miejsca też nie ma za specjalnie dużo, ale jak na tę klasę auta, jest to akceptowalny wynik.

Z udogodnień, na które mogą liczyć podróżujący w drugim rzędzie, warto wymienić podłokietnik z wysuwanymi uchwytami na kubki, osobne nawiewy centralne z półeczką i złączem USB-C. Dostępne są również gazetowniki, małe schowki w drzwiach i mocowania Isofix na skrajnych miejscach.

Elektryczna klapa bagażnika i kilka przemyślanych schowków

Bagażnik możemy otworzyć poprzez wciśnięcie loga, z poziomu drzwi kierowcy oraz w ramach przycisku na kluczyku. Oczywiście całość sterowana jest elektrycznie i maksymalnie klapa unosi się wysoko. Na niej znajdziemy dwa uchwyty, kolejne oświetlenie i przyciski do zamykania oraz od razu ryglowania zamka centralnego. Próg załadunku jest na akceptowalnej wysokości i równy z samą podłogą luku bagażowego.

Pojemność bagażnika to 340 litrów, więc nie otrzymujemy zbyt wiele miejsca. Wewnątrz jest tylko jedno źródło światła, które można dosyć łatwo zakryć. Po obu bokach znajdziemy wgłębienia z siateczkami, a dodatkowo z lewej strony dostępne jest gniazdo zapalniczki. Nie brakuje też haczyków.

Podłoga jest podnoszona, ale nie znajdziemy pod nią dodatkowego miejsca. To zostało zarezerwowane na kable i inne, podstawowe elementy wyposażenia. Za to należy docenić składaną kanapę w proporcjach 40:20:40 i fakt, że po jej złożeniu otrzymujemy płaską podłogę oraz 1320 litrów.

Mercedes EQA 350 4MATIC jest zadziorny w trakcie jazdy

Jak się jeździ najmniejszym elektrykiem od Mercedesa? Naprawdę bardzo dobrze. Duża w tym zasługa najmocniejszej wersji, bo w końcu do dyspozycji mamy blisko 300 KM, więc EQA może poruszać się bardzo dynamicznie. Przy tym nie czuć w żaden sposób, że to ociężały samochód. O tym przekonujemy się dopiero na różnorakich wybojach i nierównościach. Wtedy czuć, że zawieszenie dźwiga 2,2 tony, a to w porównaniu do wielkości auta naprawdę sporo. Na szczęście większość tej masy ulokowana jest w podłodze, a nie tylko w bagażniku. Dlatego końcowe rozłożenie sprawia, że nawet w zakrętach nie pojawia się niepewność w prowadzeniu.

Mimo wszystko układ kierowniczy jest bardzo lekki i precyzyjny zarazem. Promień skrętu jest niski, więc manewrowanie nie sprawia problemów. Przyspieszenie jest pewne, rekuperacja odczuwalna, ale do hamowania trzeba się przyzwyczaić. Zauważyłem to już w EQS i nie inaczej jest w EQA, gdzie układ hamulcowy reaguje dosyć późno względem tego, jak mocno mamy wciśniętą nogę. Początkowo to silniki mają za zadanie spowalniać auto i odzyskiwać energię. Dopiero po pewnym punkcie, gdy już zaczniemy się stresować, że coś jest nie tak, klocki spotykają się z tarczami. Wtedy też po raz kolejny przypominamy sobie, że EQA nie jest lekkim autem, więc potrzeba chwili na przyzwyczajenie.

Świetne przyspieszenie i ograniczona prędkość maksymalna

Masy naturalnie nie czuć podczas przyspieszania, gdyż to naprawdę niepozorne auto. Jego specyfika wyraźnie się zmienia wraz z dobraniem odpowiedniego trybu jazdy. W Sport wszelkie reakcje są błyskawiczne, rekuperacja mniej daje o sobie znać, a usztywniony układ kierowniczy jest jeszcze bardziej precyzyjny i czuły na polecenia. Jednak kompletnie nie czułem potrzeby korzystania z niego. Wolałem świetnie wyważony tryb Comfort, który potrafił szybko zareagować na potrzebę oddawania mocy na koła i jednocześnie dobrze zarządzał energią.

Tryb Eco w EQA jest czymś więcej w porównaniu do innych aut. To nie tylko spowolnienie reakcji na gaz, ale faktyczne ograniczenie mocy i innych podzespołów samochodu. W tym momencie ewidentnie czułem, że dynamika gdzieś uciekła, a zużycie energii zaczęło spadać. Niemniej po zrozumieniu działania testowanego auta, podobne (ale ciut wyższe) wyniki uzyskiwałem w trybie Comfort bez utraty mocy.

O dziwo to nie w mieście EQA czuje się najlepiej

Skoro o zużyciu energii mowa, czyli spalaniu, to EQA zaskakuje pozytywnie i negatywnie. Zacznijmy od mniej przyjemnych niespodzianek. Otóż spodziewałem się, że testowany Mercedes świetnie sprawdzi się w mieście, ale szybko się okazało, że jego zapotrzebowanie na prąd na odcinkach do 10 kilometrów nie jest niskie. Wyniki na poziomie 28-30 kWh/100 km nie są spektakularnie niskie. Oczywiście wpływ na to ma też szybki, warszawski ruch, który akurat nie był nadmiernie zakorkowany. W takim scenariuszu zasięg do ~250 kilometrów wypada po prostu przeciętnie. Na obronę muszę dodać, że temperatury otoczenia były zbliżone do 0 stopni Celsjusza.

Za to EQA świetnie odnalazł się na trasach podmiejskich, gdzie jazda ze stałą prędkością do 80-90 km/h sprawiała, że zużycie energii utrzymywało się na poziomie 18 kWh/100 km. W tym wypadku deklarowane przez producenta 420 kilometrów (WLTP) są już bardziej realne.

Trasa szybkiego ruchu (120 km/h) i autostrady (140 km/h) to odpowiednio 23 i 26 kWh/100 km. Innymi słowy, w dalsze trasy trzeba dobrze zaplanować postoje na ładowarkach co około 300 kilometrów.

Mercedes EQA wspiera szybkie ładowanie prądem stałym do 100 kW, więc od 10% do 80% może się naładować w około 30 minut. Do pełna w 50 minut. Jednak decydując się na prąd zmienny, to ogranicza nas ładowarka pokładowa o mocy 11 kW, która wymaga niecałych 8 godzin, aby akumulator był w pełni gotowy do dalszej podróży. Uwzględniając ładowanie z gniazdka w domu, jest to akceptowalny wynik. Na plus na pewno można zaliczyć odchylane klapki i przycisk do odblokowywania wtyczki.

Technologia wspiera kierowcę w wielu zakresach

Testowany egzemplarz Mercedesa EQA został wyposażony w najważniejsze systemy wspomagające jazdę. Dlatego na pokładzie nie zabrakło między innymi adaptacyjnych reflektorów, które w nomenklaturze producenta zwą się LED High Performance.

Nie są to reflektory typu matrix, czyli nie umożliwiają wycinania sekcji na drodze. Jednak są w stanie same przełączyć się na światła drogowe, gdy zauważą taką stosowność i… robią to bardzo dobrze. Przede wszystkim nie jest to nerwowe włączanie i wyłączanie, a delikatne rozświetlanie, więc całość nie męczy, gdy jedziemy poza miastem. Nie zdarzyło mi się też kogokolwiek oślepić. Zastosowany system sprawdza się bez zarzutu.

Na pokładzie nie mogło także zabraknąć rozbudowanego systemu kamer 360 stopni. EQA widzi dookoła, co się dzieje i prezentuje to w ramach obrazu bardzo dobrej jakości nawet w nocy. Oczywiście możemy dostosowywać, który widok nas najbardziej interesuje, ale system sam bez problemu i szybko dobiera najważniejsze widoki.

Co też ważne, kamera tylna jest chowana, a boczne dosyć dobrze osłonięte w lusterkach, więc nie powinniśmy obawiać się o zabrudzenie. Jedynie przednie oko warto czyścić ręcznie, choć podczas testów nie miałem takiej potrzeby. Obraz był stale na tak dobrym poziomie, że nawet nie przeszło mi to przez myśl.

Na pokładzie znajdziemy mnóstwo dodatków. Dlatego nie mogło zabraknąć systemu czytania znaków, który sprawdza się bardzo dobrze. Podobnie wszelkie ostrzeżenia o zbliżających się zagrożeniach wykrywane są w sposób naturalny i nieirytujący. Przede wszystkim większość z nich możemy swobodnie dostosowywać w ramach ustawień MBUX.

Nie inaczej odbieram aktywny tempomat z utrzymywaniem w pasie ruchu. Całość działa płynnie, bez szarpania i odbijania się od pasa do pasa lub gwałtownego hamowania. Mercedes EQA szybko rozpoznaje auta przed sobą i stosownie o tym informuje poprzez ikony na HUD/cyfrowych zegarach, a dopiero w ostateczności reaguje dźwiękiem i hamulcami. Tak samo jest z czujnikami martwego pola i ponownie — wszystko możemy dostosować pod swoje preferencje, więc jeśli chcemy być wcześniej informowani, możemy to dostosować.

Test Mercedes EQA 350 4MATIC – podsumowanie

Najmniejszy elektryk w najmocniejszym wydaniu od Mercedesa pokazuje się z wielu dobrych stron. EQA doceniam właśnie za dynamikę i gotowość do jazdy już po wejściu do auta. Możemy od razu ruszać w krótkie trasy za miasto, bo tam samochód czuje się najlepiej. Doskonale sprawdzają się przy tym wszelkie technologie. W mieście także nie jest źle, ale trzeba liczyć się z dosyć wysokim zużyciem energii. W dalszych trasach nie wszystkim przypadną do gustu fotele.

Jeśli miałbym polecić konkretną wersję EQA, to zdecydowanie wskazałbym odmiany 4MATIC. Szczególnie że ta najtańsza jest niewiele droższa od bazowej propozycji. Jakość napędu i prowadzenia bardzo dobrze niwelują wszelkie niedogodności związane z elektrycznymi autami. Do tego po raz kolejny pochwalę zastosowane technologie, które zarówno w zakresie komfortu, jak i wsparcia kierowcy sprawdzają się znakomicie.

Motyw