samochody elektryczne

Samochody elektryczne coraz mniej opłacalne. Właściciele w tarapatach…

8 minut czytania
Komentarze

Samochody elektryczne to z całą pewnością przyszłość motoryzacji i wygląda na to, że ciężko już będzie to zatrzymać. Osobiście mam kilka poważnych zastrzeżeń w kontekście tego, czy to właśnie teraz jest na nie czas, ale elektryki są obecnie mocno rozpędzone i powoli zagarniają coraz większą część rynku. Dlaczego samochody te znajdują swoich klientów? Do niedawna głównym powodem była istota tankowania. Samochody elektryczne możemy w końcu naładować z własnej stacji ładowania podłączonej do własnego gniazdka. Było to zdecydowane tańsze niż tankowanie na stacjach benzynowych paliwa do samochodów spalinowych.

Mamy jednak bardzo poważny kryzys energetyczny. Ceny wszystkiego poszły bardzo do góry i po ogromnych podwyżkach paliwa, czy gazu przyszła kolej na podwyżki energii elektrycznej. Wiemy już, że nie będzie dobrze, a właściciele elektryków muszą pożegnać się z tanim ładowaniem swoich samochodów. Czy po podwyżkach nadal będziemy mówić o jakiejkolwiek opłacalności?

Ceny prądu w 2023 mają być ogromne. Samochody elektryczne przestaną być opłacalne?

Samochody elektryczne Tesla

Na samym wstępie warto zaznaczyć, że firmy energetyczne nie podały żadnych konkretnych wartości w kontekście podwyżek w następnym roku. Wiemy na pewno, że energia elektryczna mocno zdrożeje, ale ciężko powiedzieć, o ile. Z tego powodu będziemy się opierać na tym, co uważają analitycy w tej kwestii. Spodziewać się możemy podwyżek nawet o 100%, ale najczęściej dla odbiorców indywidualnych będą to okolice 1.30 zł za 1 kWh. Ceny zatem będą horrendalne, a warto przypomnieć, że wiele osób już w ostatnim czasie dostało przynajmniej jedną podwyżkę energii elektrycznej. Aktualnie jej cena w zależności od dostawcy i taryfy oscyluje wokół 65-85 groszy za kWh. Mowa oczywiście o użytkownikach indywidualnych, firmy muszą oczywiście zapłacić za prąd znacznie więcej.

Oznacza to w praktyce, że samochód elektryczny, który zużywa 20 kWh na 100 km, będzie nas kosztować przy ładowaniu 26 zł zamiast około 15 zł jak przy obecnie średnio obowiązujących stawkach. Różnica jest naprawdę duża, biorąc pod uwagę, że będzie to cena dla gospodarstw domowych. Wybierając się w trasę, na stacjach ładowania samochodów elektrycznych zapłacimy jeszcze więcej. Wcześniej było to okolice 2 zł za kWh w zależności oczywiście od stacji ładowania, obecnie cena może wynieść nawet ponad 4 zł za 1 kWh, ponieważ wzrasta również VAT oraz akcyza. O ile zatem będzie, dało się znieść podwyżki w naszej przydomowej stacji, o tyle każdy wyjazd w teren będzie słono kosztował posiadaczy elektryków.

Ile energii zużywają elektryki i ile faktycznie będzie to kosztować?

Te dane na razie niewiele nam jednak mówią, jeśli nie posiadamy elektryka. Musimy się zatem przyjrzeć, ile energii pobierają samochody elektryczne i postarać się to jakoś wyliczyć. Niestety nie jest to proste. O ile w przypadku samochodów spalinowych wytyczyły się pewne normy, dla samochodów konkretnego segmentu, to w elektrykach nie ma reguły i pobór energii elektrycznej dla każdego samochodu jest różny. Sprawdziłem zatem szacunkowe zużycie energii dla kilku samochodów z różnych segmentów.

samochody elektryczne fiat 500e
  • Fiat 500e jest jednym z najpopularniejszych elektryków w Europie. To małe, miejskie autko przy spokojnej jeździe potrafi wciągnąć bez problemu 17.5 kWh na 100 km. Po nowych stawkach jest to prawie 23 zł na 100 km.
  • Skoda Enyaq iV znajduje się na trzecim miejscu najchętniej kupowanych elektryków w Europie i pomimo tego, że jest większym autem, niż Fiat 500, to cechuje się bardzo podobnym zużyciem energii. Średnio jest, to 17 kWh na 100 km, ale przy aucie autostradowej zużycie może sięgnąć nawet 23 kWh. W tym przypadku średnio wychodzi tak samo, jak w przypadku Fiata 500.
  • Tesla Model 3 SR+ to najoszczędniejszy elektryk na świecie i pokazuje to, że jak najbardziej się da zrobić oszczędny samochód elektryczny. Tesla na 100 km zużywa średnio 11 kWh, przy bardziej agresywnej jeździe 15 kWh jest górną granicą zużycia. Niecałe 15 zł, tyle może nas kosztować zrobienie 100 km w Tesli 3 SR+.
  • Na koniec coś z większego kalibru, czyli Mercedes EQC 400S, który jest w ogóle najczęściej spotykanym przeze mnie elektrykiem. Niestety średnie zużycie energii nie jest jego mocną stroną. Średnio są to 23 kWh, ale jeśli mamy ciężką nogę, to zużycie na poziomie 30 kWh z pewnością również zobaczymy. Biorąc pod uwagę średnie zużycie Mercedesa, za 100 km zapłacimy równo 30 zł, ale jeśli dociskamy często samochód, to musimy się liczyć z 10-15 zł dopłaty do ładowania.

Trzeba zatem liczyć, że okolice 20 kWh na 100 km są średnim zużyciem energii w elektrykach. Wszystko oczywiście zależy od naszego stylu jazdy, ale głównym powodem tak wysokiego zużycia jest waga tych samochodów. Akumulatory swoje ważą i nawet najmniejszy Fiat 500e potrafi ważyć nawet 500 kg więcej od swojego spalinowego odpowiednika. Teraz wystarczy pomnożyć tylko 20 kWh przez przyszłą, szacunkową cenę energii i wychodzi nam, że średnio zrobienie 100 km elektrykiem będzie nas kosztować 26 zł.

Samochody elektryczne nadal tańsze w użytkowaniu od spalinowych?

Zdecydowanie elektryki nadal są bardziej oszczędne, ale granica ta niestety maleje. Na tę chwilę różnica w tankowaniu samochodu spalinowego, a ładowaniu elektrycznego, to okolice 30 zł na 100 km. Różnica nadal jest znaczna, ale na prowadzenie w oszczędności wysuwają się teraz samochody wyposażone w instalacje LPG i miażdżą one opłacalnością elektryki po podwyżkach energii.

Popatrzmy na przykład na Fiata 500. Spala on średnio 6 litrów gazu na 100 km. Jego elektryczny odpowiednik natomiast średnio potrafi wciągnąć w okolicy 17 kWh. Na gazie daje nam to kwotę około 20 zł, natomiast w elektryku średnio 23 zł. Niby nie dużo, ale 23 zł zapłacimy tylko pod warunkiem, że będziemy ładować go tylko przy swojej przydomowej stacji ładowania. Ciężko się spierać, że to właśnie LPG przy podwyżkach energii elektrycznej i podwyżkach cen paliwa jest po prostu najbardziej opłacalną opcją.

Zamrożenie cen energii przez rząd. Czy pomoże to właścicielom samochodów elektrycznych?

Jak pewnie już wiecie, rząd pracuje nad ustawą, która zakłada zamrożenie cen energii elektrycznej dla użytkowników indywidualnych. Wszędzie jednak jest haczyk. Po pierwsze, na zamrożenie cen energii jest limit i są trzy progi owego limitu.

  • Zamrożenie cen na 2000 kWh przysługuje gospodarstwom domowym.
  • 2600 kWh jest limitem dla gospodarstw, gdzie znajduje się osoba, bądź osoby niepełnosprawne
  • 3000 kWh przysługuje natomiast rolnikom oraz rodzinom, które posiadają kartę dużej rodziny.

Nas będzie interesować przede wszystkim ten pierwszy limit, ponieważ to właśnie on obejmie zdecydowaną większość osób. Co istotne, takie zamrożenie nie obejmuje oczywiście firm oraz co najgorsze ludzi, którzy posiadają przydomową instalację fotowoltaiczną. Jest to w pewien sposób zrozumiałe, ale projekt ustawy nie rozróżnia ludzi, którzy posiadają przy domu dużą farmę fotowoltaiczną i ludzi, którzy mają zaledwie dwa panele zamontowane na dachu swojego domu. To właśnie tych ludzi, brak tego dodatku będzie bolał najbardziej, ponieważ taka mikroinstalacja nie jest w stanie zrekompensować zamrożenia cen energii na 2000 kWh.

Skupmy się jednak na samochodach elektrycznych. Rocznie uśredniając, sam samochód elektryczny weźmie nam z przydomowego gniazdka trochę ponad 3000 kWh. Mówimy tu jednak o samym ładowaniu samochodu. Do tego trzeba oczywiście doliczyć zużycie samego gospodarstwa domowego. Przy trzech osobach mówimy tu o około 1600 kWh rocznie. Łącznie daje nam to prawie 5000 kWh. Licząc przy obecnych stawkach prądu i zamrożeniu cen energii na 2000 kWh, możemy wyliczyć, że zapłacimy około 1500 zł, ale gdy limit się wyczerpie, to będziemy rozliczani już po obecnych stawkach. Będzie to około 4500 zł, a łącznie 6000 zł.

Pamiętajcie oczywiście, że są to obliczenia szacunkowe. Mają one za zadanie pokazać, że zamrożenie cen energii elektrycznej zupełnie nie uwzględnia właścicieli samochodów elektrycznych. Osobiście z pewnością zmieszczę się w limicie zużywanej energii elektrycznej, ale osoby, które mają rodzinę, bądź właśnie samochód elektryczny bardzo szybko limit 2000 kWh wyczerpią i będą skazani na ogromne ceny energii…

Samochody elektryczne nie oznaczają już taniej jazdy

Czy wszystko może się jeszcze odwrócić i ceny energii będą na akceptowalnym poziomie? Niestety wszystko wskazuje na to, że może być z tym bardzo ciężko. Tak długo, jak na wschodzie trwa wojna, wszystkie państwa zmagają się z globalną inflacją i nasz rząd podejmuje wątpliwe decyzje, absolutnie nic się nie zmieni. To może potrwać naprawdę bardzo długo i wszyscy nabywcy samochodów elektrycznych zostali pozostawieni sami sobie. Warto dodać, że nadal również balansujemy na bardzo cienkiej linii pomiędzy produkcją energii, a jej zużyciem. Nie mamy absolutnie żadnego zapasu i nie jesteśmy gotowi na elektryki.

Samochody elektryczne zatem stały się w pewnym sensie teraz ułudą taniego podróżowania, w którą kiedyś właściciele uwierzyli. Wzrost cen prądu obserwujemy od dłuższego czasu, wszystkie czynniki gospodarcze wskazywały na to, że moment ten musi po prostu nadejść i ludzie, którzy nabyli w tym czasie elektryki, musieli mieć w sobie ogromne pokłady nadziei, że jeszcze wszystko będzie dobrze. Niestety jak widzimy, nie będzie dobrze. Będzie coraz gorzej i musimy jakoś to przetrawić. Chyba zresztą nie mamy innego wyjścia. Właścicielom samochodów elektrycznych od siebie życzę wytrwałości w ciężkich dla nich czasach, a tym którzy zastanawiali się nad zakupem takiego samochodu, mogę jedynie powiedzieć, że nie jest to specjalnie dobry pomysł. Przynajmniej na tą chwilę…

Przeczytaj także: Kultowe auta z PRL i lat 90. Czuć nostalgię…

Motyw