Terraria wraca na Google Stadia

Twórca Terrari i Google wyjaśnili sobie kilka spraw – gra wraca do Stadii

2 minuty czytania
Komentarze

Wyobraźcie sobie, że wszystkie Wasze kluczowe pliki, kontakty, adresy e-mail itd. jest przechowywane u jednego dostawcy usług. Niestety, z jakiegoś powodu, którego nawet nie chce wam podać, Wasze konto jest zablokowane. Mimo licznych wiadomości z prośbą o zdjęcie blokady albo chociaż podania jej przyczyny, dostawca usługi milczy. Niezbyt ciekawa wizja, prawda? A teraz wyobraźcie sobie, że jesteście przy okazji twórcami jednej z najpopularniejszych gier na świecie, która ma się wręcz fenomenalnie pomimo dziesięciu lat na karku. I tak się akurat składa, że możecie dokopać rzeczonej korporacji, wycofując się z planów udostępnienia gry w jej usłudze do strumieniowania. To właśnie zaszło pomiędzy twórcą Terrarii i Google. Okazuje się, że obydwie strony doszły jednak do porozumienia.

Terraria wraca na Google Stadia

Terraria wraca na Google Stadia

Oczywiście, to nie tak, że po tym ruchu Google od razu pobiegło z kwiatami do twórcy gry. Korporacja jeszcze długi czas go ignorowała. Wszystko przez to, że początkowo wiele osób było wściekłych na… autora tytułu. W sieci było pełno komentarzy, jakby to przez jego fanaberię mieli cierpieć fani tytułu z powodu braku gry na Stadii. Dość szybko jednak role się odwróciły. Negatywne emocje po przemyśleniu sprawy dość szybko zostały przelane w stronę Google. Fani gry zaczęli sami pisać wiadomości do giganta o przywrócenie konta Andrewa Spinksa, czyli twórcy Terrarii. Nie wszystkie były miłe, albo chociaż cywilizowane. Było ich jednak na tyle dużo, że Google musiało się ugiąć. Wszystkie konta zostały przywrócone, a sam twórca dowiedział się w końcu, dlaczego został zablokowany.

Zobacz też: Linux i Snapdragon na Marsie – 6 ciekawostek o śmigłowcu Ingenuity

Jak widać, da się wygrać z wielką korporacją w takiej sytuacji. O ile mamy produkt, który zdobył miliony fanów na całym świecie i w ich interesie jest, aby korporacja odpuściła twórcy. Niejako jest to dla nas nauczka, aby nie opierać wszystkiego na jednym dostawcy usług. Owszem, jest to niezwykle wręcz wygodne. Można jednak skończyć jak twórca Terrari, ale bez szczęśliwego zakończenia. Warto także robić kopie zapasowe, różne formy komunikacji i podawać także alternatywny adres e-mail podczas ważnej wymiany wiadomości. To może być zbawienne nie tylko podczas nałożenia na nas blokady, ale także awarii u dotychczasowego dostawcy.

Źródło: TechSpot

Motyw