Oddział banku Santander z czerwoną tablicą i logo, przed którym ludzie rozmawiają, a jeden przechodzi obok na chodniku.

Santander tłumaczy się z pytań o to, skąd masz pieniądze i afery o wpłatomaty. „To nasz obowiązek”

3 minuty czytania
Komentarze

Grudzień zdecydowanie nie jest najlepszym miesiącem dla sieci banków Santander. Przypomnijmy, jeden z klientów firmy spotkał się z niemiłą niespodzianką, gdy bankomat zapytał go o pochodzenie wpłacanych pieniędzy, bez możliwości nieudzielenia odpowiedzi na to pytanie. Jak się okazuje, wypływa coraz więcej historii, w których klienci spotykali się z problemami przy wykonywaniu przelewów na duże kwoty. Co na to bank? Ten nabiera wody w usta i zasłania się ustawą.

Masz dużo pieniędzy? Dla banku Santander to podejrzane!

Nie bez powodu mówi się, że pierwszy milion trzeba ukraść. Jeżeli ktoś dysponuje dużymi ilościami gotówki, łatwo biedniejszym jest zakładać, że nakradł, oszukał państwo i przy okazji obrabował podatników. Kolejne historie z banku Santander pokazują, że takie instytucje bacznie przyglądają się osobom, które operują znacznie większą gotówką niż przeciętny Kowalski.

Zobacz też: Santander chyba oszalał. Wpłatomaty pytają o to, skąd masz pieniądze

Ta konkretna opowieść dotyczy pozornie prostego przelewu. Limit pojedynczej operacji internetowej dla banku Santander to 125 tysięcy złotych. Pan Jakub chciał przelać więcej, a na infolinii korporacji poinformowano go, że musi wtedy udać się do jednej z placówek banku.

przewalutowanie wpłat na zbiórki dla ukrainy santander
Od 1 stycznia 2024 roku, limit pojedynczej transakcji gotówką wyniesie 20 tysięcy złotych. Banki takie jak Santander muszą być ostrożne, bo to one odpowiadają za pieniądze klientów

To jest również moment, w którym zaczęły się problemy. Pracownicy banku wyjaśnili panu Jakubowi, że do wykonania większego przelewu potrzebują kontrasygnaty szefowej. Klient wypełnił odpowiedni wniosek, lecz nie wytrzymał, gdy zapytano go o cel przelewu. Stwierdził, że to nie jest interes banku, co robi ze swoimi pieniędzmi. Poproszono go nawet o akt notarialny zakupu, a to z pewnością rozsierdziłoby nie jednego człowieka.

Pracownicy banku Santander mogli zachować się inaczej, lecz nie musieli

Kiedy pracownicy banku wykryli agresywną postawę klienta, Ci odmówili mu nawet przelewu pieniędzy na własny rachunek w innym banku. Poradzono mu, żeby codziennie przez internet przelewał kwotę z maksymalnego limitu. To nie jest pierwsza ani nie ostatnia historia tego typu. Mam jednak przeczucie, że mogła się zakończyć nieco inaczej.

Jestem niemalże pewny, że gdyby klient zareagował na polecenia pracowników banku z większym spokojem, obsługa klienta znacznie przychylniej spojrzałaby na jego prośbę. Pracownicy banku Santander nie mają wpływu na państwowe regulacje, wynikające z ustawy z 1 marca 2018 roku o przeciwdziałaniu praniu brudnych pieniędzy i finansowaniu terroryzmu, czy też na wewnętrzne regulaminy firmowe. To potwierdzają również oficjalne odpowiedzi banku Santander na Twitterze, które można streścić w jednym zdaniu. „To nasz obowiązek, narzucony przez ustawę”.

Niemądrym jest więc wchodzić z nimi w agresywną polemikę, gdyż wtedy przestają mieć jakikolwiek interes w pomocy takiej roszczeniowej osobie. Pamiętajcie więc, żeby szanować czas i cierpliwość osób pracujących w obsłudze klienta. To one sprawiają, że nasz świat jakoś jeszcze funkcjonuje.

A co do wolności finansowej, raczej należy powoli godzić się z jej utratą. Przy napływie podobnych doniesień, łatwo ulec wrażeniu, iż pieniądze najlepiej trzymać w skarpecie, lub w kilku innych bankach. Nigdy nie wiadomo, który z nich zacznie tworzyć problemy przy większych transakcjach.

źródło: Subiektywnie o Finansach

Motyw