Start-upy to przyszłość – kolejna część rozmowy o tym, jak zmieniać świat na lepsze

12 minut czytania
Komentarze

Zapraszamy do przeczytania kolejnej części naszej rozmowy o ekologii, start-upach oraz wszystkim tym, co jest z nimi związane. Pierwszą część znajdziecie TUTAJ, a my rozmawialiśmy z Jakubem Radzikowskim z Coca-Cola HBC Polska i Kraje Bałtyckie oraz Przemysławem Pyzielem, założycielem i pomysłodawcą Planet Heroes.

Ekologia i start-upy

Fot. Jakub Radzikowski, Coca-Cola HBC Polska i Kraje Bałtyckie

Gdzie w tym wszystkim jest ekologia? Planet Heroes ma swój cel, a Coca-Cola do tej pory się z nim nie kojarzyła.

Jakub Radzikowski:  W ramach programu akceleracji MIT Enterprise Forum CEE, zdecydowaliśmy się na wsparcie inicjatyw, których cele są zbieżne z celami zrównoważonego rozwoju naszej firmy, w której kluczową rolę odgrywa ambicja „Świat Bez Odpadów”, na której realizację składają się 3 obszary: projektowanie opakowań, zbiórka i recykling opakowań oraz nawiązywanie partnerstw.  Jako firma dążymy do tego, aby do 2030 r. zbierać i poddawać recyklingowi tyle opakowań, ile trafia od nas do konsumentów. W 2020 r., co druga butelka PET trafiająca w ręce polskiego konsumenta została selektywnie zebrana i przekazana do recyklingu. Poziom zbiórki i recyklingu w dużym stopniu zależny od funkcjonowania efektywnego systemu depozytowego na opakowania jednorazowe, dlatego nieustannie angażujemy się w jego tworzenie, uczestnicząc w koalicjach branżowych. Nasze dążenia do Świata Bez Odpadów zakładają również, że wszystkie nasze opakowania w Polsce będą zdatne do recyklingu – cel ten udało nam się już zrealizować niemal w 100%. Wiemy, że nie ma zrównoważonego rozwoju bez technologii, dlatego poszukiwanie rozwiązań korzystnych dla środowiska pozostaje jednym z kluczowych dla nas obszarów. W latach 2010-2020, ponad 1 mld zł wyniosły nasze inwestycje w Polsce, z czego znaczna część to były inwestycje w rozwój technologii. Cieszymy się, że nasze wysiłki przynoszą wymierne efekty. Obecnie w jednej z polskich fabryk testujemy rozwiązanie, które pozwoli nam ograniczyć wykorzystanie folii stretch nawet o 40 proc. Co więcej, dążymy do jak największego udziału surowców wtórnych w produkcji. Naszym celem jest, aby każde z wyprodukowanych opakowań w co najmniej 50 proc. składało się z tworzywa pochodzącego z recyklingu. Dzięki inwestycjom w innowacje przeprowadziliśmy także pierwszy test konsumencki papierowej butelki, prototyp butelki powstałej z plastiku wyłowionego z mórz oraz wprowadziła KeelClip – kartonowe rozwiązanie zastępujące folię termokurczliwą w wielopakach puszek. Zrównoważony rozwój jest wpisany w naszą codzienną działalność i stanowi kluczowy kierunek rozwoju firmy, dlatego szukając nowych start-upów, z dużą uwagą analizujemy propozycje z obszaru Sustainability.

Zobacz też: Czy Samsung Galaxy Note powróci na rynek?

Pora na ciężkie pytanie do Przemka, bo Planet Heroes ma dość specyficzny mechanizm działania. Można powiedzieć, że płaci się, by inni zbierali śmieci. Takie wsparcie, które może być przekazywane innym organizacjom lub nam samym. To trochę kontrowersyjne podejście do ekologii, bo zdejmuje z nas odpowiedzialność. A może chodziło o budowanie społeczności lub coś zupełnie innego?

Fot. Przemysław Pyziel, Planet Heroes

Przemysław Pyziel: Nie do końca zgodzę się z tezą, że płacimy za zbieranie śmieci. Użytkownicy mogą otrzymać gratyfikację od społeczności za swoje działania. Trochę tak, jak na Patronite, gdzie lubisz coś robić, a jak jeszcze możesz otrzymać za to wsparcie, to już w ogóle super. Nie chcieliśmy płacić ludziom za to, by chodzili i zbierali śmieci, ale stworzyć miejsce w sieci, gdzie osoby zauważające problem zaśmiecenia mogłyby się spotkać. Pokazać co same z tym problemem robią, a jednocześnie nakręcały się wzajemnie do działania. Wyszły nam z tego bardzo fajne ciekawe wnioski. Nasz projekt jest globalny, więc już to było sporym wyzwaniem. Najwięcej projektów mamy z Afryki Środkowej oraz z Polski, bo tutaj mamy duże wsparcie ze strony mediów za sobą. I co się okazało? Użytkownicy z Polski czy Zachodniej Europy, jak już się zbiorą i zbiorą środki, to z reguły ich nie chcą. Twierdzą, że te kwoty im życia nie zmienią, więc chcą je przekazać dla innych organizacji. Na platformie można bowiem przekazać zebrane środki do konkretnych stowarzyszeń, jak np. koła gospodyń wiejskich. To może nie są duże kwoty, ale pozwalają na opłacenie w takich kołach podstawowych rzeczy. W Europie czy zamożniejszych krajach ważniejsze jest to, że użytkownicy mogą podzielić się tym w Internecie, pochwalić się, że zrobiło się coś dobrego. To też napędza do dalszego działania. W biedniejszych krajach takie środki otrzymane za zbieranie śmieci to często być albo nie być. O ile dla nas 30 euro życia nie zmieni, to tam już może. Owszem, z jednej strony płacimy za sprzątanie, ale użytkownicy dostają na platformie także pakiety edukacyjne. Z każdym takim projektem nabierają wiedzy i doświadczenia. Mieliśmy taką akcję na Zanzibarze, że dwie szkoły chciały wysprzątać całe miasteczko i za zebrane pieniądze kupić pierwsze komputery do nauki. Mówię o tym dlatego, że mijaliśmy wtedy tam na miejscu tereny tak zaśmiecone, że u nas byłoby to niedopuszczalne, a tamtejsze dzieci mówiły, że to element krajobrazu, a nie śmieci. Według nich śmieciami były stare pralki wrzucone do rzeki. I robiąc kilka takich akcji, zaczyna się je edukować i to całe otoczenie w końcu zacznie się zmieniać. I o to właśnie chodzi!

To teraz pora na małe rozluźnienie. Jakubie, czy praca ze start-upami to sport ekstremalny?

Jakub: Zdecydowanie nie jest to jednorodna dyscyplina (śmiech). Myślę, że nie każdy się do tego nadaje. Stoi za tym ryzyko zachwiania równowagi, niepewność sukcesu, a także obawa utraty środków. Z drugiej strony, jeśli współpraca przynosi efekty, pojawia się duża dawka adrealiny, którą generują towarzyszące projektowi emocje i ogromne poczucie satysfakcji. Dlatego porównanie ze sportem ekstremalnym wydaje się być niezwykle trafne. Jako osoba preferująca taką formę wypoczynku, muszę przyznać, że proces jest zbieżny. Wielokrotnie ulegałem różnym kontuzjom, czy poważniejszym wypadkom, ale każda próba to kolejne przekraczanie granic i jednocześnie sztuka dokonywania najlepszych wyborów. Podobnie wygląda praca ze start-upami. Uczysz się podejmowania trafnych decyzji obarczonych wysokim ryzykiem. Duże znaczenie ma również intuicja, czy też wyobraźnia. Nie wszystko dostajemy w prezentacji. Istotny jest zespół, chemia między ludźmi i wzajemne zaufanie. Tempo zmian i nauki jest ogromne i nieporównywalne do prac w dużych organizacjach. W ciągu dwóch-trzech tygodni można w start-upie przebudować cały model biznesowy, po to, by zwiększyć jego efektywność, co jest utrudnione w odniesieniu do korporacji, gdzie złożoność procedur może znacznie wydłużać taki proces.

start-up

A jak wygląda tak akceleracja i wsparcie od Coca-Cola dla start-upów? W grę wchodzi wsparcie finansowe, czy tylko takie w kwestii porad i ścieżek dostępu?

Jakub: Znaczące fundusze na dofinansowanie start-upów pochodziły z Unii Europejskiej.  Środki przeznaczone na rozwój zaakceptowanych w procesie rekrutacji projektów, trafiały do akceleratorów. Wypłacane w transzach, pokrywały kolejne etapy realizacji. Kontynuacja finansowania była bezpośrednio uzależniona od implementacji uzgodnionych tzw. kroków milowych. Obecnie sytuacja uległa zmianie. Trudniej jest pozyskać unijne fundusze, stąd też pośrednio nasze działania, których celem jest wypracowanie rozwiązań i rozwój projektów skutkujący zawiązaniem obopólnie korzystnych umów partnerskich z wybranymi przez nas start-up’ami, włączając w to wynagrodzenie w oparciu o zasady rynkowe. Częściowo pozytywną stroną ograniczenia puli funduszy europejskich jest widoczny wzrost zaangażowania i determinacja zgłaszających się do nas zespołów, co przekłada się na dynamikę procesu rekrutacji, jak i samej późniejszej współpracy.

A co z projektami, które dotyczą produktów szybkozbywalnych? Jest może coś, na co warto czekać?

Jakub: Bez wątpienia jest nim rozwijany od kilku lat duński projekt Paboco, który może w tej kategorii bardzo dużo zmienić. Chodzi o zastąpienie butelek z tworzyw sztucznych, opakowaniem papierowym.

Start-up Paboco nawiązał w tym celu współpracę z uznaną w dziedzinie produkcji opakowań papierowych firmą BillerudKorsnäs i specjalistą od masowych produkcji butelek z tworzyw sztucznych, firmą Alpla. W ramach Pioneer Community, do którego przystąpiły m.in. Carlsberg, L’Oreal, Absolut i Coca‑Cola, firma Paboco, w oparciu o doświadczenia powyższych korporacji, planuje stworzyć innowacje o zasięgu globalnym, zgodną z ideą zrównoważonego rozwoju. Technologia wytwarzania papierowych butelek wymaga dalszych działań i zmierzenia się z wieloma wyzwaniami, ale bez wątpienia warto wspólnie podjąć ten wysiłek i doświadczyć olbrzymiej zmiany o niebagatelnym wpływie na środowisko. To niesamowity i niezwykle inspirujący projekt. Już teraz wiadomo, że surowiec, jakim jest papier, posiada wiele zalet. Jest wytwarzany z zasobów odnawialnych. W procesie produkcyjnym przekłada się to na zależność skutkującą redukcją udziału zasobów nieodnawialnych. Papier przy tym jest elastyczny i wytrzymały, więc można go zastosować zarówno w przypadku napojów niegazowanych, jak i gazowanych. Olbrzymie znaczenie dla nas ma fakt, że projekt ten wpisuje się w naszą inicjatywę „Świata Bez Odpadów” 

A co z projektami, które jakoś zapadły szczególnie w pamięć? I może skupmy się na polskich projektach tym razem.

Jakub: Jednym z takich projektów jest współpraca ze start-up’em Oxygeny, który postanowiliśmy wspierać, na początku w małej skali.  Oxygeny specjalizuje się w filtrach powietrza, instalowanych w przestrzeni miejskiej np. na latarniach. Ich nadrzędną funkcją jest oczyszczanie powietrza o zasięgu około 30 metrów kwadratowych, na jedno stanowisko, co mogłoby zasadniczo wspierać działania miast w walce ze smogiem. Obecnie jesteśmy na etapie testów, które odbywają się w Warszawie, na jednym ze skwerów na Ursynowie. Nie jest to projekt, bezpośrednio związany z profilem działalności naszej firmy, ale czując się współodpowiedzialni za środowisko i społeczność, w której żyjemy, traktujemy go jako projekt obywatelski. Podejmując współpracę z Oxygeny możemy dokonać istotnych zmian, które bezpośrednio przełożą się na komfort życia mieszkańców.

Czy można określić, co jest główną przyczyna tego, że część start-upów szybko upada? Gdzie szukać winy? W zespole, pomyśle, a może to kwestia szczęścia, a raczej jego braku?

Przemysław: Są różne przyczyny. Czasem jest to za mało doświadczony zespół, który popełnia błędy biznesowe. Może skończyć się finansowanie i nie jesteś w stanie kontynuować prac. Trzeba być przygotowanym psychicznie na różne scenariusze, nawet na takie, że nie wypłaca się pensji przez kilka miesięcy. To prawdziwy rollercoaster, duże obciążenie dla organizmu, ale jak przychodzi sukces, to dostaje się skrzydeł. Czasem brakuje też szczęścia i będzie się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie. Start-upy eventowe, gdy przyszedł COVID, nie miały szansy, ale już start-upy zajmujące się pracą czy edukacją zdalną osiągnęły sukces. To chyba wypadkowa wszystkich tych czynników.

Jakub: Już na etapie rekrutacji bardzo zwracamy uwagę na motywację i determinację potencjalnych partnerów, ponieważ według mnie, to właśnie zespół, a właściwie jego niewystarczające zaangażowanie i podejście do realizacji projektu, może stanowić najsłabsze ogniwo. Na szczęście, w naszym przypadku większość projektów z akceleracji udało się wdrożyć. Jedynie nieznaczna część została wstrzymana z powodu obecnej pandemii.

No dobrze, powiedzmy, że mam super pomysł, grupę ludzi i to wpisuje się w wasze cele. Co mam zrobić? Gdzie iść?

Jakub: Za chwilę uruchamiamy proces jesiennej rekrutacji, więc jak najbardziej można się już do nas zgłaszać. Jeśli są to projekty przygotowane bezpośrednio dla Coca-Cola bez potrzeby akceleracji, jedną z przetartych już ścieżek kontaktu ze mną jest LinkedIn. Rekrutujemy również dojrzałe pomysły i doświadczone firmy, które chciałby z nami współpracować.

A jak wyglądało to w przypadku Planet Heroes?

Przemysław: Nasz projekt zrodził się z tego, że sami jeździliśmy i sprzątaliśmy. Potem na jednym ze spotkań opowiedziałem o pomyśle znajomemu z Samsunga i tak to się zaczęło. Pojawił się pomysł, by pojechać z projektem na forum ONZ do Nairobi, gdzie odbywał się konkurs na start-upy. To było w 2019 roku, pojechaliśmy tam praktycznie z samym pomysłem i mockupami. Ciężka konkurencja, ale okazało się, że projekt wygraliśmy. Wróciliśmy do Polski i szybko trzeba było zabrać się do kodowania. Narzuciliśmy sobie ekstremalne tempo. Kodowanie zaczęliśmy w maju, a w listopadzie uruchomiliśmy na forum ONZ aplikację. Ładnie się to wszystko zaczęło rozwijać, ale przyszedł COVID i na pół roku musieliśmy zwolnić. Teraz zaczęliśmy praktycznie od nowa i mamy bardzo przyjemne wzrosty. I liczę na to, że jak najwięcej posprzątamy.

To jak, warto zakładać start-up?

Przemysław: Oczywiście, że tak. Przez 10 lat pracowałem w korporacji i myślałem, że wiem, co to stres. Okazało się, że się myliłem. Ale jak przychodzi sukces, to jest to niewspółmierne z niczym innym. Zdecydowanie warto.

Jakub: Jak najbardziej. Nie mam wątpliwości, że warto. Stale czekamy na nowe, zróżnicowane pomysły, które mogą dużo zmienić. Zachęcam do tego każdego, kto ma żyłkę przedsiębiorcy i jakiś dobry pomysł. Naprawdę warto. 

Motyw