Cenzura internetu i podatek od linkowania – takiej Unii Europejskiej chcecie?

7 minut czytania
Komentarze

Na łamach portalu wielokrotnie krytykowałem pomysły Unii Europejskiej. Muszę jednak przyznać, że dotychczasowe działania tej organizacji były niczym przy obecnym idiotyzmie i próbie zniszczenia internetu. Wszyscy wiemy o planowanym wprowadzeniu cenzury i podatku od linków, nie każdy jednak zdaje sobie sprawę z tego, że konsekwencje będą opłakane. Warto zastanowić się, dlaczego Unia Europejska chce to wprowadzić i kto na tym zyska.

Czym jest podatek od linków?

Cel podatku od linków jest taki, żeby wydawcy zarabiali na nagłówkach, a nawet samych tytułach zamieszczanych w agregatorach pokroju Google News. Treści w postaci artykułów mają być chronione w podobny sposób co utwory muzyczne – pojawią się organizacje podobne do ZAiKSu i to one będą zbierały pieniądze z tego tytułu. Jak dobrze wiadomo ZAiKS jest uważany za jedną z większych patologii prawa autorskiego i relikt przeszłości, jednak cały czas działa i ma się dobrze za nasze pieniądze – wspieramy go kupując płytę CD, telefon, komputer czy sam dysk twardy. Z góry jesteśmy uważani przez niego za piratów i płacimy za pirackie treści, które możemy na taki dysk skopiować. Wracając do tematu – niemal każde zapożyczenie treści będzie piractwem, w tym nieszczęsne linki. Generalnie jeśli ktoś wrzuca link do naszego artykułu na inny portal – nie ważne czy to Facebook, Wykop czy w formie źródła do innego tekstu, to jesteśmy z tego zadowoleni. Tak miał też działać internet – ludzi mieli dzielić się ciekawymi stronami, zgodnie z tą ideą działa Google.

Unia Europejska ma inne zdanie

Politycy europarlamentu uważają, że udostępnienie linku to robienie krzywdy autorowi, ponieważ ten po przeczytaniu tytułu w agregatorze może zniechęcić się do otworzenia całości. Brzmi to niezwykle idiotycznie, ale według nich udostępniający link powinien za to zapłacić. Czy tankując samochód wymagacie tego, aby stacja benzynowa wam za to zapłaciła? Jak się okazuje nie jest to pomysł jedynie Unii Europejskiej, na zmianach bardzo zależy dużym wydawcom. Dla nich sytuacja jest inna – zarobią, a jeśli nie, to i tak upadnie mniejsza konkurencja, a więc zmonopolizują rynek. Poza tym łatwiej będzie wyciszyć pewne tematy, a więc może czekać nas cenzura z prawdziwego zdarzenia. Zastanówmy się – jeśli zniknie Google News, Facebook zrezygnuje z udostępniania linków, a Wykop zostanie cieniem samego siebie, to skąd dowiemy się o małych portalach. Więksi wydawcy mają pod swoimi skrzydłami wiele portali lub czasopism, mają swoje aplikacje, mogą linkować do artykułów na innych swoim portalach. Tymczasem małe portale nie wytrzymają tego, zostaną nagle odcięte od ważnych źródeł wyświetleń, całe SEO przestanie mieć znaczenie i zaczną znikać. Wyparuje konkurencja, zostanie kilku graczy, którzy będą mogli robić wszystko. Bez wątpienia spadnie jakość publikacji, obecnie wszyscy się o to zabijają, dobry artykuł może trafić na inne portale, może się wybić. Jeśli podatek od linków wejdzie w życie, to przestanie mieć to znaczenie, będą się liczyli tylko czytelnicy skupieni przy jednej platformie.

To nie pierwszy raz

google news wiadomosci logo

Podatek od linków był już wprowadzany w Niemczech i Hiszpanii. U naszych zachodnich sąsiadów zrobiono to ze względu na naciski dużych wydawców, którzy zwyczajnie chcieli zarobić. Co z tego wyszło? Google właśnie tych wydawców ukryło w swoim agregatorze, w wyniku czego gwałtownie spadły wyświetlenia. Ta zmiana akurat była bardzo dobra, kto chciał ten stracił, reszta zyskała. Nieco gorzej wygląda to w Hiszpanii, gdzie wprowadzono dokładnie to samo, nad czym obecnie pracuje Unia Europejska. Generalnie wszyscy byli zadowoleni, przecież Google będzie im płacić za linki, czyli pojawi się dodatkowe źródło dochodu. Skończyło się to jednak niespodzianką, w momencie wejścia ustawy w życie wyszukiwarkowy gigant wyłączył hiszpańską wersję Google News. Tym złym jednak zostało Google, ponieważ nikt nie przewidział takiego kroku. Uwierzcie mi, że jeszcze nigdy nie spotkałem się z tak kretyńską postawą. Nieco później czytałem, że hiszpańscy wydawcy jednak nie chcą tego prawa, oczywiście nikt już ich nie słuchał. Za udostępnianie linków nie zapłacił w zasadzie nikt, upadło za to kilka agregatorów newsów, z czego jeden – NiagaRank był bardzo innowacyjną usługą i jego utrata była bolesna. Upadły też małe portale, nie wybił się żaden nowy, ruch spadł średnio o 16%, po prostu czytelnicy zaczęli czytać mniej.

Automatyczna cenzura

cenzura

Jest też drugi problem, który zdecydowanie bardziej wpada w oko – automatyczna cenzura internetu. Każdy kto wrzucał jakiś film na serwis YouTube zapewne wie, że jest coś takiego jak ContentID. Jest to system sprawdzający, czy dodawane multimedia nie są chronione prawem autorskim. Problem polega na tym, że system ten nie działa najlepiej i często nie rozumie czegoś takiego jak prawo cytatu. Generalnie YouTube nie musi tego robić, mimo wszystko skanuje treści aby chronić autorów posiadających prawa do nich. Unia europejska chce, aby takie skanery miały wszystkie portale. Oznacza to, że taki Wykop musiałby sprawdzać, czy wrzucany śmieszny obrazek z kotem nie jest chroniony prawem autorskim. Nie wiem czy Wykop jest w stanie coś takiego wdrożyć, na pewno polegną wszelkie portale ze śmiesznymi obrazkami. To jest nie do zrealizowania bez ogromnych funduszy. Wszystko przez to, że wkrótce portal będzie odpowiadał za zamieszczane tam treści, dotychczas był jedynie pośrednikiem. Problem w tym, że zapożyczanie zdjęć i fragmentów tekstów nie jest niczym złym, tak funkcjonuje internet i nikt z tym nie dyskutuje. Po wprowadzeniu cenzury stworzenie czegokolwiek bez naruszania prawa będzie niemal nierealne. Nie będzie można stworzyć mema, ponieważ naruszy to prawa do głównej grafiki. Nie będzie można korzystać z cytatów, ponieważ to kradzież tekstów i trzeba za to zapłacić. Problem będą mieli YouTuberzy, którzy wykorzystują w swoich filmach grafiki znalezione w internecie. Pewnych filmów (głównie tych śmiesznych) wogóle nie będzie można upubliczniać.

Sytuacja jest niemal beznadziejna

2 dni temu Kacper przestawił dość przerażające dane, według których prawie wszystkie państwa są za wprowadzeniem cenzury i podatku od linków. W środę rozpocznie się głosowanie i nie oszukujmy się – szanse na odrzucenie ustaw są bardzo małe. Pamiętacie ACTA? To te same prawa, tylko w nowej oprawie. Wtedy tłumy protestowały w obronie internetu, działalność zawiesiły setki jak nie tysiące portali, przestały działać strony rządowe z powodu ataku DDoS, kilka stron zostało podmienionych. I co? Udało się! Zrezygnowano z umowy ACTA.

wyrazy oburzenia

A jak to wygląda teraz? Problem ten sam (a nawet większy), protestów brak. Owszem, powstała strona SaveYourInternet, zachęcam do wypełnienia formularza, jednak osobiście nie wierzę w jakąkolwiek skuteczność tego rozwiązania. Myślicie, że ktoś to przeczyta? Unia Europejska w ostatnim czasie podjęła wiele kontrowersyjnych decyzji, często poprzedzały je ogromne protesty i nikt nie zwracał na to uwagi. Jeśli komuś tam bardzo zależy na przepchnięciu podatku od linków, to to zrobi. Nie wiem co musiałoby się stać, żeby teraz ktoś przyznał się do błędu, na chwilę obecną ustawy są bronione i usprawiedliwiane. To przykre, Unia Europejska miała pomagać, miała dążyć do ułatwienia wielu kwestii. Tymczasem jest odwrotnie i nie pierwszy raz spotykamy się z taką sytuacją. Ta organizacja nie broni już zwykłych ludzi, broni swoich interesów. Czy takiej Unii Europejskiej chcecie?

Źródło: Niebezpiecznik, Dziennik Internautów, własne

Motyw