facebook instagram whatsapp messenger

Inwigilacja? Istnieje od lat, sami na nią pozwoliliśmy!

5 minut czytania
Komentarze

Niedawno wszystkie media zaczęły mówić o inwigilacji i danych zbieranych przez Facebooka. Temat stał się niezwykle popularny, pojawiły się ogromne głosy sprzeciwu, wymienić można akcję #deletefacebook, w ramach której użytkownicy serwisu usuwali swoje konta. Nikt jednak nie zauważył, że dane zbierają wszyscy, a skala procederu jest wręcz przerażająca.

Zaczęło się od Google

google logo

Google szybko z małego projektu stało się potężną wyszukiwarką. Niestety, firma rosła, a dochody nie. Konieczne było znalezienie sposobu na zmonetyzowanie działalności, w przeciwnym wypadku Google już by nie istniało. W ten sposób znana wyszukiwarka zajęła się rynkiem reklam. Z reklamą problem jest taki, że aby była skuteczna, musi trafić do odpowiedniego odbiorcy. Czy dziecko szukające gier zainteresuje reklama noży kuchennych? Raczej nie. Z tego powodu Google zaczęło gromadzić dane o wysłanych zapytaniach do wyszukiwarki i na tej podstawie tworzyło prosty profil użytkownika.

Zobacz też: Facebook (nigdy?) nie upadnie, podobnie jak Google, Apple i Microsoft

To już historia

Tamta metoda zbierania danych dawno przeszła do historii. Google dążyło do udoskonalenia metod zbierania danych, z tego powodu powstała np. poczta Gmail. Dzięki mailom możliwe stało się utworzenie bardziej precyzyjnych profili. Na stronach internetowych znalazły się skrypty Google Analytics, dzięki którym właściciele witryn mogli w prosty stron określić generowany ruch i grupę odbiorców, Google zyskało kolejne dane. A co ze stronami, które nie korzystają z GA? Została ich garstka, jednak i na nie znalazł się patent. Google uruchomiło własne serwery DNS o bardzo prostych adresach IP:

  • 8.8.8.8
  • 8.8.4.4

Prosty adres sprawił, że bardzo chętnie korzystali z nich administratorzy sieci. Znacznie łatwiej zapamiętać tych kilka cyfr niż np. 82.160.1.1 od TK Telekom. Warto wspomnieć o niezawodności, nikt nie ma szans z Google. To dało wyszukiwarce kolejne dane, w zasadzie możemy mówić tu o stałym podsłuchu. Osobom niezorientowanym w temacie wytłumaczę to w prosty sposób – gdy wpisujemy adres strony internetowej (np. android.com.pl) przeglądarka wysyła go do serwera DNS i w odpowiedzi otrzymuje zrozumiały dla siebie adres IP. Takich połączeń są dziennie nawet tysiące.

Aż pojawił się Android

Premiera Androida była niebywałym wydarzeniem zarówno dla telekomunikacji, jak i inwigilacji. Google zyskało dostęp do wszystkich danych o użytkownikach telefonów, włączona stale telemetria i zaszyte w systemie usługi pozwoliły wyciągnąć od nas dosłownie wszystko. Google wie gdzie obecnie jest użytkownik telefonu, domyśla się gdzie pracuje, ma dostęp do naszych prywatnych rozmów, wie jakiej słuchamy muzyki, ma dostęp do kolekcji zdjęć, YouTube pozwala określić zainteresowania. Ponad to mamy przeglądarkę Chrome, która dopełnia inwigilacyjny ekosystem.

Efekty inwigilacji są widoczne

Jakiś czas temu kupiłem opony samochodowe. Odwiedziłem stronę sklepu internetowego, zamówiłem, nie przypominam sobie, żebym korzystał z wyszukiwarki. Nie zmieniło to tego, że Google jakoś się o tym dowiedziało i przez 2-3 tygodnie wyświetlało mi reklamy opon tej samej marki. To już jednak przeszłość, kilka dni temu szukałem informacji o ofercie Virgin Mobile i teraz cały czas otrzymuję reklamy tego operatora. Aż strach pomyśleć, ile na podstawie samych reklam można powiedzieć o użytkowniku komputera. Inwigilacja ma też pewne zalety, o ile można to tak nazwać. Jeśli na dwóch różnych komputerach, podłączonych do różnych sieci i używanych przez różnych użytkowników wpiszemy to samo zapytanie, to z dużym prawdopodobieństwem otrzymamy różne wyniki. Google próbuje zrobić użytek ze zbieranych danych i poprawia trafność wyszukiwarki.

Facebook poszedł w ślady Google

facebook

Facebook może nie był pionierem tej branży, może nie miał własnego systemu, jednak strona internetowa i aplikacja dały mu niemal te same możliwości. Społecznościówka może nie interesuje się odwiedzanymi stronami internetowymi, jednak skala inwigilacji użytkowników na podstawie prywatnych danych jest równie przerażająca. Facebook również wie o nas wszystko, skanowane są prywatne wiadomości, SMS-y i przeglądane profile. Gigant zna naszą lokalizację, zainteresowania, wszystko co można znaleźć w prywatnych konwersacjach. Rejestrowane są nawet takie informacje, jak czas przeglądania jednego postu. Ponad to dopuszczał się manipulowania użytkownikami dostarczając im sprecyzowane posty.

Zobacz też: Pracujemy na sukces Facebooka, społecznościówka niszczy internet

Nikt tego nie widział

Naprawdę nie rozumiem skali oburzenia, jakie wywołały ostatnie informacje. Od dawna było wiadomo, że Facebook zbiera dane o użytkownikach. W 2012 roku Austriak Max Schrems walczył przed sądem o przekazanie wszystkich danych jakie zebrał na jego temat Facebook. Udało się, otrzymał dokument liczący ponad 1000 stron. Nie zainteresowało to nikogo poza garstką przeciwników społczecznościówki.

Jak to wygląda w Microsofcie?

Ostatnio dużo mówiło się o telemetrii w Windowsie 10. Szczerze mówiąc spodziewałem się takiego obrotu spraw, Microsoft postanowił zrobić to samo, co robią inni. Najnowsze Windowsy są stale połączone z serwerami Microsoftu, trudno określić jakie informacje są w ten sposób zbierane. Generalnie już od czasów Windowsa XP było wiadomo, że korporacja ma sposoby na zdalne zarządzanie komputerami użytkowników, na bardzo wiele pozwalał mechanizm aktualizacji. Znane są przypadki wykorzystania takiej inwigilacji, dotyczyły one jednak problemów technicznych systemu. Dziś nikt już nie musi bawić się w obejścia i tylne furtki, system jest połączony z usługami, które prawdopodobnie pozwalają na wszystko.

Sami jesteśmy sobie winni

laptop szpieg

Inwigilacja użytkowników stała się dla dzisiejszych korporacji czymś oczywistym, nikt nie widzi w tym problemu. Informacje o śledzeniu użytkowników pojawiały się od lat, sam pierwszy raz przeczytałem o tym około dekadę temu, zaraz po premierze Androida. Teraz nie ma już odwrotu, dane zbierają wszyscy, nawet sklepy internetowe. Kiedyś Mariusz Max Kolonko powiedział, że Facebook osiągnął coś, o czym tylko pomarzyć mógł Hitler i Stalin – ludzie sami przynoszą mu swoje dane. Dawniej konieczne było śledzenie ofiary, dziś sami się wszystkim chwalimy. Czy to się kiedyś zmieni? Nie, nie ma już odwrotu od tego, co wydarzyło się w ciągu ostatnich 15 lat. Jaka będzie przyszłość? Nie wiem, ale w kwestii inwigilacji na pewno jeszcze gorsza.

Motyw