LINKI AFILIACYJNE

Burza wokół przetargu na laptopy dla czwartoklasistów. Nie ma szans, aby uczniowie otrzymali je we wrześniu

9 minut czytania
Komentarze

Laptopy dla czwartoklasistów to rządowy projekt, który ma ogromne szanse na to, by nie wypalić lub okazać się po prostu „przepalaniem pieniędzy”. Problemy z przetargiem doskonale punktuje na portalu ITHardware Daniel Górecki, który przyjrzał się sprawie z wyjątkową dokładnością. Sprawdźmy więc, o co dokładnie chodzi i dlaczego laptopy dla czwartoklasistów wcale nie muszą być takim dobrym pomysłem, jak mogłoby się wydawać.

Laptopy dla czwartoklasistów – przetarg z problemami

fot. Vlada Karpovich/Pexels

Zacznijmy od tego, że sama idea, by dać dzieciom możliwość korzystania z komputerów, jest bardzo dobra. W końcu ma to przeciwdziałać wykluczeniu cyfrowemu, a dla biedniejszych rodzin to może być jedyna okazja do tego, by ich dziecko posiadało własnego laptopa do nauki. Sam projekt jest więc czymś, co faktycznie może być przydatne, choć po głębszej analizie samego pomysłu widać, że największym jego problemem może być realizacja. To gigantyczne przedsięwzięcie, nie tylko pod względem finansowym, ale również logistycznym. Laptopy dla czwartoklasistów teoretycznie powinny trafić do rąk ich rodziców do końca tego roku, choć jeszcze nie została nawet wybrana firma, która miałaby je dostarczyć. Sprzęty miałby być dostarczane do szkół do 30 września, ale w tym roku ma to wydarzyć się najpóźniej 31 grudnia, więc to bardziej prawdopodobny termin realizacji, choć dalej mocno wątpliwy. Warto podzielić projekt na kilka osobnych segmentów, by dobrze zrozumieć skalę możliwych problemów.

Laptopy dla czwartoklasistów – duże koszty przedsięwzięcia

fot Anna Tarazevich/Pexels, cyfryzacja KPRM

W samym 2023 roku rząd planuje zakup 394 346 laptopów dla czwartoklasistów, a projekt będzie też realizowany w przyszłym roku (więc urządzeń będzie około 700 tysięcy). Wtedy też będzie realizowany z budżetu państwa, więc trzeba będzie na niego zarezerwować kolejne środki. Mówimy tutaj o gigantycznych pieniądzach, które pójdą na zakup laptopów dla czwartoklasistów, a do tego należy dodać jeszcze koszty grawerunku na samym urządzeniu. Czy faktycznie Polska ma tyle pieniędzy, by zrealizować takie zamówienie? Teoretycznie tak, ale w praktyce może okazać się różnie, ponieważ koszty mogą być wyższe, niż zakładane na ten moment.

Rząd planuje w tym roku kupić blisko 400 tysięcy (konkretnie 394 346) laptopów dla uczniów klas IV. Co więcej, minister Cieszyński w niedawnym wywiadzie potwierdził, że rząd zabezpieczył w ramach Krajowego Planu Odbudowy (KPO), czyli programu Unii Europejskiej, który napędzać miał gospodarki państw członkowskich po pandemii, pieniądze na 700 tys. sztuk sprzętu, co obejmować ma już zakup komputerów na przyszły rok. Tu rodzi się jednak pierwsza poważna wątpliwość, bo jak powszechnie wiadomo, rząd Prawa i Sprawiedliwości nie otrzymał jeszcze nawet złotówki z UE, w związku ze sporem o praworządność w naszym kraju (swoją drogą na warunkowanie wypłaty unijnych środków od praworządności zgodził się nasz rząd z premierem Mateuszem Morawieckim na czele). Rząd zapewnia jednak, że środki w wysokości ponad 2 mld zł, przeznaczone na inwestycję C2.1.2, zostały zaplanowane w KPO, a obecnie zagwarantowany jest mechanizm prefinansowania tych środków przez Polski Fundusz Rozwoju (w kolejnych latach działania mają być kontynuowane ze środków budżetu państwa). A mówimy o niemałej kwocie, bo 1 182 000 000 zł na zakup notebooków tylko na ten rok – jest to największy tego typu przetarg w Europie.

Fragment z artykułu ITHardware

Laptopy dla czwartoklasistów – kto dostanie komputer?

fot. ministerstwo cyfryzacji

Kolejną interesującą kwestią jest to, że laptopy dla czwartoklasistów mają być własnością nie szkoły, a rodziców. Ci będą mieli podpisać specjalną umowę, której wzoru jeszcze nie przygotowano, a samo urządzenie ma posłużyć dzieciom przez 5 lat, choć według przetargu sprzęty mają mieć gwarancję na 36 miesięcy. Trzeba będzie wziąć tutaj pod uwagę, że po kilku latach takie urządzenie po prostu może nie działać już tak, jak powinno. Przekazanie laptopów rodzicom ma być zabezpieczeniem przed sytuacją, że zostanie np. zmieniona szkoła i dziecko zostanie bez narzędzia do nauki. Grawerunek (znak orła w koronie i naklejka z logo Unii Europejskiej), który zostanie dodany na urządzeniach, ma być także zabezpieczeniem przed tym, żeby nie odsprzedawać urządzeń dalej. Problem jest jednak taki, że nie ma przewidzianej żadnej kary czy mechanizmu, który by przed tym zabezpieczał, a przynajmniej na ten moment. Czy więc urządzenia będą sprzedawane? Cóż, tutaj można zakładać najgorszy ze scenariuszy, więc część takich laptopów może po prostu trafić na rynek. Wydane przez rząd pieniądze mogą więc zostać pięknie „przepalone”, jeżeli faktycznie będziemy znajdować je potem w komisach czy na portalach aukcyjnych.

Laptopy dla czwartoklasistów – specyfikacja sprzętów

Kolejną kwestią jest sama specyfikacja laptopów, które mają trafić do czwartoklasistów. Tutaj jest kilka elementów, które mogą budzić pewnego rodzaju obawy. Jednym z nich jest konieczność złącza RJ-45 lub USB-C dostosowanym do tej funkcji, co może być problemem ze względu na coraz większą popularność Wi-Fi i fakt, że RJ-45 powoli staje się reliktem przeszłości w mniejszych laptopach. Te dla czwartoklasistów mają mieć ekran o przekątnej co najmniej 13 cali (rozdzielczość 1080p), minimum 8 GB RAM (z możliwością rozbudowy do 16 GB) czy dyskiem SSD min. 256 GB. Sama specyfikacja narzuca także poniekąd obecność na laptopach procesorów od Intela oraz systemu Windows. Wybrano już nawet modele laptopów, które spełniają kryteria wymienione w przetargu, a wśród firm, które je spełniły najtańszy ze sprzętów (Asus ExpertBook B1502CBA) wyceniono na 2952 złote brutto, co daje łącznie 1 164 109 392 złote na same urządzenia, a nie jest pewne czy wliczono w to koszt grawerunku. Łącznie mamy 14 firm, z którymi rząd może podpisać umowę na dostawę laptopów, a nie w każdej jest taka cena.

Tu warto dodać, że Ministerstwo Cyfryzacji zakłada, że ceny podane przez firmy w ramach oferty są maksymalnymi i spodziewa się, że w toku składania ofert w zamówieniu wykonawczym będą one jeszcze niższe. To może być dość naiwne oczekiwanie, a już na pewno mało prawdopodobne wydaje się, że laptopy będą kupowane po cenie ok. 2500 zł, czyli takiej, której spodziewa się minister Cieszyński (przynajmniej taką kwotę podaje w wywiadach, choć nie precyzuje, czy chodzi mu o kwotę netto czy brutto). Najniższe oferty należące do x-komu i MDP Polska ITS oscylują w granicach 3000 zł (brutto) i trudno oczekiwać od nich tak wysokiego rabatu. Co więcej, kolejna najtańsza propozycja to już ponad 3500 zł, a najdroższa 4366,50 zł, więc zakładając, że zakup takiej liczby laptopów wymagać będzie skorzystania z co najmniej kilku ofert, praktycznie nie ma szans na zmieszczenie się w budżecie 1,18 mld zł. Przyjmując nawet, że dwie najtańsze oferty na laptopy ASUSa stanowić będą 50% zamówienia, a reszta rozłoży się mniej więcej po równo, daje to ok. 1,38 mld zł, czyli jakieś 200 mln zł więcej niż zakłada rząd.

Fragment z artykułu ITHardware

Dodajmy do tego jeszcze jedną rzecz. Firmy, z którymi zostaną podpisane umowy, będą musiały za zakup sprzętów najpierw zapłacić, a dopiero później dostaną zwrot od rządu. Mało kogo będzie stać na tak duży zakup. Jest jeszcze kwestia samej dostawy i zamówienia sprzętów od producenta. Na to wszystko potrzeba czasu, a przypomnijmy, że jesteśmy już za połową roku.

Laptop dla czwartoklasistów — mało prawdopodobny termin

Mamy już praktycznie połowę lipca, a firmy, które podpiszą umowę ze stroną rządową, będą miały na dostarczenie laptopów 30 dni. To wręcz niewykonalne, by tyle urządzeń dotarło do Polski w tak krótkim czasie. W końcu dalej nie wszystkie dostawy z Chin czy innych miejsc na świecie przychodzą terminowo. Dodajmy do tego jeszcze problemy z dostępnością podzespołów, które dalej nie są w pełni rozwiązane po pandemii. Do tego trzeba doliczyć jeszcze czas potrzebny na realizację zamówienia, bo wątpliwe jest to, żeby gdzieś na magazynach firm leżało prawie 400 tysięcy laptopów gotowych do wysyłki. I ponownie przypomnijmy – jest połowa lipca. Jeżeli laptopy dla czwartoklasistów pojawią się jeszcze w tym roku kalendarzowym, to będziemy mogli mówić o sukcesie, a może nawet i cudzie. Takie same wnioski płyną z tekstu na ITHardware.

Wracając jednak do samych laptopów, nie ma praktycznie żadnych szans, aby uczniowie otrzymali je na początek nowego roku albo nawet we wrześniu i należy zdawać sobie z tego sprawę. Cały proces może przesunąć się na końcówkę roku ( o ile wszystko pójdzie zgodnie z planem, czyli komputery zostaną dostarczone pod choinkę lub nawet początek przyszłego.

Fragment z artykułu ITHardware

Laptop dla czwartoklasistów – podsumowanie

Fot Depositphotos Autor Xalanx

Sam projekt jest naprawdę godny pochwały, ale już przyglądają się bliżej jego założeniom, to wygląda na to, że został przedstawiony o rok za wcześniej. W 2023 roku mamy niewielkie szanse na to, by laptopy faktycznie trafiły do rąk dzieci wcześniej, niż na sam koniec roku. Pod warunkiem, że w ogóle uda się to założenie spełnić, a sam wrzesień to pobożne życzenie. Specyfikacja urządzeń także może nastręczać problemów, a szczególnie obecność złącza RJ-45, ponieważ da się znaleźć tańsze sprzęty bez niego na pokładzie. Dodajmy do tego grawerunek, co też wydłuży czas realizacji, a mamy gotowy przepis na porażkę, który będzie kosztował nas wszystkich ponad miliard.

Źródło: IT Hardware / Ministerstwo Cyfryzacji

Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Motyw