Najbardziej niepokojąca narzędzie w sieci – PimEyes znajdzie Cię wszędzie. Stworzyli je Polacy

3 minuty czytania
Komentarze

Jaka jest najbardziej niepokojąca strona w sieci? Cóż, bez wątpienia znajdziemy takich w Internecie dużo, ale jak odrzucimy wszystkie obrzydlistwa, to na pierwszy plan niewątpliwie wysuwa się PimEyes. Strona stworzona przez dwóch studentów Politechniki Wrocławskiej ma więc polski rodowód, choć już dawno znajduje się w obcych rękach. Jeżeli jeszcze o tej stronie nie słyszeliście (pierwszy raz głośno było o niej w 2021 roku, ale temat stale powraca), to warto wpisać ją na listę miejsc, które mogą wywoływać niepokój. Niby nic strasznego tam nie znajdziemy, ale kiedy zaczniemy się głębiej nad tym zastanawiać, to pojawiają się pytania. I to takie, na które odpowiedzi mogą nas przerazić.

Najbardziej niepokojąca strona w sieci – PimEyes znajdzie cię wszędzie dzięki AI

strona PimEyes
Fot. PimEyes

Bycie stalkerem kiedyś było o wiele trudniejsze, niż jest dziś. Trzeba było ślęczeć w jakichś krzakach, by obserwować, co dzieje się u naszej ofiary. Dziś wystarczy dostęp do Internetu, a teraz można już wygrzebać praktycznie wszystko o kimś, kogo szukamy. I nie mowa tutaj tylko o sieciach społecznościowych, gdzie ludzie sami wrzucają informacje o swojej aktywności. Teraz można być wyszukiwanym na wiele różnych sposobów i pojawił się kolejny. PimEyes to strona, która wykorzystuje algorytmy AI oraz uczenia maszynowego do rozpoznawania twarzy na zdjęciach.

Wrzucając swoje zdjęcie na stronę wystarczy kilka sekund, by zobaczyć wyniki, czyli zbiór fotografii, na których występujemy w głównej roli. I trzeba przyznać, że PimEyes radzi sobie zaskakująco dobrze, a raczej przerażająco dobrze. Możemy natrafić na zdjęcia, o których istnieniu nie wiedzieliśmy, a które wiszą sobie gdzieś w sieci. Co ciekawe, strona ma nie szukać materiałów na Facebooku czy Twitterze, a jedynie przeczesywać Internet i ogólnie dostępne miejsca. Nie ma też problemu z tym, by przeczesywać strony z pornografią. Teoretycznie PimEyes służyć ma do tego, by wyszukiwać swoje zdjęcia, ale bez trudu dodamy tam fotografię kogokolwiek. Darmowa wersja pozwala na 3 wyszukiwania w ciągu dnia. Można jednak skorzystać z wersji płatnej, gdzie takich wyszukiwań mamy już 25, a do tego dochodzą alerty. Jeżeli pojawi się nowe zdjęcie, zostaniemy o tym poinformowani. Prawdziwy raj dla stalkerów…

Sprawdziłem w praktyce, czy to faktycznie działa, wrzucając przykładowe zdjęcie którejś z influecenerek… i na efekty musiałem czekać zaledwie kilka sekund. Są zdjęcia ze sceny, są zdjęcia z wywiadów, są zdjęcia prywatne…

Później to samo zrobiłem z losowym znajomym… i wyniki były identyczne. I identycznie przerażające. Oczywiście zdjęcia wyblurowane.

Ceny za płatny dostęp zaczynają się od 170 złotych miesięcznie, ale można kupić także nielimitowany dostęp za ponad 1700 złotych miesięcznie. Interesujące jest też to, że PimEyes zostało zarejestrowane pierwotnie we Wrocławiu, o czym świadczą zapisy ze starszej wersji polityki prywatności znalezione przez CNN. Strona stworzona przez studentów została sprzedana firmie Face Recognition Solutions Ltd., która nie tylko unika mediów, ale swoją siedzibę ma na Seszelach. Jeżeli nie chcemy, by nasze zdjęcia pojawiały się w PimEyes, możemy wysłać taką prośbę do firmy, ale na potwierdzenie należy dosłać także… zdjęcie naszego dowodu lub paszportu. Teoretycznie firma na nie przechowywać naszych zdjęć w bazie, ani ich nie sprzedawać dalej, ale jakoś trudno w to uwierzyć. Nie tak dawno temu w sieci głośno było o Clearview AI i widać, że ten temat dalej jest „gorący”.

Źródło: CNN / Twitter

Motyw