Apple Watch ratuje życie człowieka

Apple Watch ratuje życie człowieka, którego porwało morze

2 minuty czytania
Komentarze

Czy da się przepłynąć morze na Apple Watchu? Oczywiście nie — chociaż podejrzewam, że wódz Korei północnej byłby w stanie to zrobić, jak i wynaleźć nie tylko Apple Watcha, ale w ogóle zegarki. Skupmy się jednak na faktach, a nie północnokoreańskiej propagandzie. A te są takie, że znowu Apple Watch ratuje życie człowieka. Tym razem takiego, którego porwało morze.

Apple Watch ratuje życie człowieka na morzu

Apple Watch ratuje życie człowieka na morzu

Zdarzenie miało miejsce na północnym wybrzeżu Sydney w Australii. Pewien pechowy kajakarz dryfował 4 kilometry od brzegu, co tylko teoretycznie brzmi jak banalny dystans do pokonania. Otóż musiał on się zmagać z bardzo silnym wiatrem znad lądu, przez co nie był on w stanie dopłynąć przy pomocy wioseł do brzegu. Sytuacja była więc bardzo poważna.  

Czemu jednak nie zadzwonił po pomoc, tylko musiał użyć zegarka? Ponieważ podczas walki z żywiołem wpadł do morza i zgubił wiele sprzętu, a sam kajak nabrał dużo wody. Jedyne co mu zostało to to, co nie zatonęło i było do niego przytwierdzone. I na całe szczęście wśród tej drugiej kategorii rzeczy był Apple Watch. Dzięki niemu był w stanie zasygnalizować krytyczną sytuację dzięki funkcji SOS.

Ta pozwala użytkownikom skontaktować się ze służbami ratunkowymi, a także udostępnić im swoją lokalizację. Warto tu dodać, że w tym przypadku nie była ona tylko formalnością. Z powodu ciężkich warunków akcja ratunkowa była trudna, ale zakończyła się sukcesem. Biorąc natomiast pod uwagę, że mężczyzna miał objawy hipotermii, to mógłby nie doczekać poprawy warunków — nawet jakby go nie zmiotło w morze na tyle daleko, że nie byłby już w stanie wrócić. 

Trzeba przyznać, że to dość nietypowy scenariusz uratowania życia przez Apple Watch. Zwykle zegarek odnotowuje wstrząsy spowodowane upadkiem albo mocno anormalny puls i wtedy wzywa pomoc. Jak widać, w innych sytuacjach również sprawdza się wyśmienicie. Wyżej opisana akcja ratunkowa była w ogóle możliwa dzięki temu, że zegarek ma wbudowany e-SIM, GPS i oprogramowanie, które potrafi z nich skorzystać w kryzysowej sytuacji. 

Tym samym nie jest tak, że dowolny inny zegarek od konkurencji doprowadziłby do równie szczęśliwego finału całej tej sytuacji. Australijski kajakarz miał tyle szczęścia w nieszczęściu, że pewnego dnia po prostu sięgnął po Apple Watcha. Z drugiej strony dowolny smartfon w wodoodpornym pokrowcu, który byłby przypięty do niego karabińczykiem, również powinien przynieść podobny efekt w tak kryzysowej sytuacji. Jeśli więc jesteście fanami samotnych spływów, to warto wziąć do serca tę ostatnią poradę.

Źródło: Gizmochina

Motyw