pajecza glowa recenzja filmu netflix

Pajęcza głowa jest jak pełnometrażowy odcinek Black Mirror – recenzja filmu Netfliksa

5 minut czytania
Komentarze

Chris Hemsworth oraz Miles Teller przed kamerą, a Joseph Kosinski za kamerą zapraszają nas do świata, kontrolowanych emocji w filmie „Pajęcza głowa”.

Pajęcza głowa – o czym opowiada thriller serwisu Netflix?

spiderhead chris hemsworth

Film „Pajęcza głowa” oparty na książce opowiadaniu „Ucieczka ze Spiderhead” autorstwa George’a Saundersa i wyreżyserowany przez Josepha Kosinskiego (który dopiero co uraczył nas znakomitym „Top Gun: Maverick”). Opowiada on historię skazańców żyjących w niedalekiej przyszłości, którzy zostają uwięzieni w najnowocześniejszym zakładzie karnym. Placówka jest prowadzona przez geniusza-wizjonera Steve’a Abnestiego (w tej roli Chris Hemsworth), który pozwala swoim więźniom na pełną swobodę – w placówce nie ma krat, cel, ani kombinezonów więziennych. Wszyscy żyją tu jak w hotelu. W zamian więźniowie Spiderhead są poddawani eksperymentom za pomocą leków zmieniających stan umysłu, które mogą zrobić wszystko – od poprawy nastroju do zwiększenia pożądani czy poczucia rozrywającego emocjonalnie strachu, a nawet paranoi. Jednym z więźniów poddawanych eksperymentom jest Jeff (Miles Teller), któremu jednak coraz mniej podoba się to, co rozgrywa się w placówce.

Pajęcza głowa – Netflix w końcu dostarczył udany thriller?

Spiderhead miles teller

Niestety nie do końca. Ale może zacznę od rzeczy bardziej optymistycznych, bo „Pajęcza głowa”, choć nie jest filmem wybitnym, to nie jest też dziełem nieudanym. Sporo rzeczy wyszło tu całkiem nieźle. Przede wszystkim udało się uchwycić sterylną atmosferę, z którą kojarzone są tego typu dystopijne techno-thrillery. Całości pomaga też wspaniały soundtrack, na który składają się mniej i bardziej znane przeboje pop z lat 70. i 80. Zdjęcia, za które odpowiada Claudio Miranda, pokazujące w większości zamknięte i sterylne przestrzenie placówki Spiderhead, w których rozgrywa się akcja filmu, prezentują się znakomicie. Reżysersko też jest nieźle. Joseph Kosinski to naprawdę sprawny rzemieślnik, zresztą możecie się o tym przekonać oglądając „Top Gun: Maverick” w kinach, natomiast w przypadku „Pajęczej głowy” wszystko jest zdecydowanie bardziej kameralne, ale Kosinski i w tych warunkach potrafi dać widowni świetnie skrojony produkt. Przy okazji też umiejętnie prowadzi aktorów, a ci dają z siebie naprawdę sporo.

„Pajęcza głowa” to na dobrą sprawę aktorski sparing Chrisa Hemswortha i Milesa Tellera, którego wynik to remis – obaj spisali się znakomicie, ich postacie nie są jednoznaczne, każdy z nich ma swoje, przekonujące, motywacje i naprawdę ogląda się ich bardzo dobrze. Aktorstwo to w ogóle najmocniejsze ogniwo tej produkcji, bo także i postaci na drugim planie wypadły świetnie.

Fabularnie jest dość intrygująco i ciekawie (choć w żadnym razie nie jest to historia na wskroś oryginalna), ale tylko w pierwszej połowie. Im bliżej finału, tym „Pajęcza głowa” niestety zbacza z trasy ciekawych pytań i zagadnień w zaułki pełne banalnych i przewidywalnych rozwiązań. Wydaje się, jakby twórcy filmu stali trochę w rozkroku. Z jednej strony chcieli zrobić kino ambitne i podejmujące tematykę zarówno związaną z manipulacją ludźmi i emocjami (a ten temat można rozlać naprawdę szeroko na mass media, politykę czy Big Pharmę), przez technokratów i geniuszów-szaleńców, którzy chcą sterować ludzkością i posuwają się poza granice moralności, aż po nie do końca uczciwe i bezpieczne praktyki firm farmaceutycznych. Z drugiej strony, gdy już „Pajęcza głowa” rozbudziła nasze apetyty na ciekawe i zajmujące kino, to w mig ściąga nogę z pedału gazu i ląduje na bezpiecznym terytorium. Trochę szkoda, bo pierwsza połowa zapowiadała coś zdecydowanie więcej. Autorzy też w pewnym momencie nie mogli się wyraźnie się chyba zdecydować, w którą gatunkową szufladkę chcą uderzyć. Większość „Pajęczej głowy” sprawia wrażenie pełnoprawnego thrillera, aczkolwiek w drugiej połowie film ten zbacza na terytoria czegoś na kształt czarnej komedii czy też niezbyt udanej satyry. A sam finał wydaje się wręcz być wyjęty z filmów o „Austinie Powersie”. Strasznie dziwna wolta gatunkowa.

Czy warto obejrzeć film Pajęcza głowa?

Koniec końców film Kosinskiego więc rozczarowuje, ale przyznaję uczciwie, że nie jest to potężne rozczarowanie. Jak wspomniałem wyżej, całość jest na tyle dobrze zrobiona i zagrana, że ogląda się to naprawdę dobrze. Tak więc „Pajęcza głowa” to średniak, ale taki trochę jednak z wyższej półki. Tkwi w nim potencjał na to, by być czymś więcej, i szkoda, że tak się nie stało, ale to co dostaliśmy do oglądania powinno zapewnić widzom wystarczająco udaną i niezobowiązującą rozrywkę na zbliżające się weekendowe wieczory.

Nadmienię jeszcze na sam koniec, że jak zwykle mam problem z nietłumaczonymi na język polski tytułami zagranicznymi, tak w tym przypadku tłumaczenie z oryginalnego „Spiderhead” jest z kolei kompletnie niepotrzebne. „Pajęcza głowa” nie brzmi dobrze i średnio pasuje do całego obrazu. Dodatkowo, jest to nazwa własna placówki, w której rozgrywa się akcja filmu, także nie rozumiem czemu postanowiono akurat ten tytuł przetłumaczyć, podczas gdy inne, nie będące nazwami własnymi Netflix potrafił zostawiać w oryginale.

Ogólna ocena

6/10

Motyw