marvel cinematic universe

Najlepsze filmy i seriale Marvel Cinematic Universe

6 minut czytania
Komentarze

Z okazji premiery filmu „Doktor Strange w multiwersum obłędu” postanowiłem przyjrzeć się najlepszym filmom wchodzącym w skład Marvel Cinematic Universe. Przed wami Top 10 filmów i seriali Marvela.

Najlepsze filmy i seriale Marvela – jest w czym wybierać.

Od czasu premiery pierwszego „Iron Mana” w 2008 roku Marvel Cinematic Universe dorobiło się olbrzymiej liczby filmów, a ostatnio także seriali. Dla wielu jest to największa i najpopularniejsza seria filmów, która rozrastać się będzie nadal w najbliższych latach. Spójrzmy jednak na jej dotychczasowy rozwój. Poniżej znajdziecie Top 10 najlepszych filmów i seriali osadzonych w MCU.

Iron Man

Od tego filmu wszystko się zaczęło. Choć nie jestem fanem origin stories, tak „Iron Mana” mogę oglądać w kółko i nigdy mi się nie znudzi. W dużej mierze zasługa w tym Roberta Downeya Jr., który stworzony został do roli Tony’ego Starka. To głównie dzięki niemu i jego dialogach, film ten wymyka się tradycyjnym schematom kina superbohaterskiego.

Avengers

Dziś już chyba zapomnieliśmy jak wielkim wydarzeniem byli pierwsi „Avengers”. Oglądanie na jednym ekranie bohaterów znanych z innych (wcześniejszych) filmów solowych okazało się istnym fenomenem i przy okazji zmieniło Hollywood. To tak naprawdę dzięki temu filmowi Marvel Cinematic Universe stało się filmową potęgą, a aktorzy w nim występujący globalnymi supergwiazdami. Wcześniejsze odsłony „Iron Mana” czy „Thora” były popularne, ale „Avengersi” wypchnęli te wszystkie marki w kosmos. Przy okazji jest to też naprawdę znakomite widowisko, umiejętnie łączące imponujące sekwencje akcji, dramaturgię i humor. „Avengers” to również jeden z nielicznych blockbusterów, który aż tak dużo uwagi poświęca interakcjom między bohaterami i temu jak oni się docierają/sprzeczają.

Kapitan Ameryka: Zimowy żołnierz

To był jeden z pierwszych filmów Marvel Cinematic Universe, który tak wyraźnie flirtował z gatunkiem innym niż kino superbohaterskie. Umiejętne włączenie do równania soldnego thrillera szpiegowskiego rodem z lat 70. (Robert Redford na drugim planie to nie był przypadkowy wybór castingowy) uczynił z „Zimowego żołnierza” jeden z najlepszych filmów MCU, który znakomicie spisuje się jako samodzielne kino, jak i jako część większej całości.

Avengers: Wojna bez granic

Pomimo tego, że więszkość tego filmu powstała na komputerach, skala „Avengers: Wojna bez granic” robi potężne wrażenie. Ten film jest olbrzymi! Ilość bohaterów pojawiających się na chwilę i na dłużej zapiera dech w piersiach, podobnie jak fantastyczne sekwencje widowiskowe. To prawdziwy blockbuster na miarę XXI wieku. Ale oprócz tego wszystkiego jest to też film dający do myślenia. Oczywiście wszystko to w konwencji komiksowej, tym niemniej filozofia Thanosa i jego pragnienia do usunięcia z egzystencji połowy życia we wszechświecie to naprawdę ciekawa i niejednoznaczna postawa inspirująca do równie interesujących dyskusji. Plus, na sam koniec dostajemy jeden z najlepszych cliffhangerów w historii kina.

Przeczytaj także: Zemsta, krew i Valhalla. Wiking – recenzujemy film Roberta Eggersa

Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów

Wielu określa ten film „Avengers 2,5” i w sumie mają rację. Ciekawy konflikt miedzy bohaterami, genialne sekwencje akcji oraz wstęp Spider-Mana w Marvel Cinematic Universe sprawiają, że pod wieloma względami film ten przewyższa pierwszych „Avengers” oraz wcześniejsze części „Kapitana Ameryki” oraz większość z całej reszty filmów Marvela. Twórcom w imponujący sposób udało się połączyć kontynuację historii Steve’a Rogersa z rozwojem głównego wątku całej Infinity Saga, a skutki „Wojny bohaterów” zostawią po sobie ślady w kolejnych produkcjach MCU.

Strażnicy Galaktyki

W momencie premiery tego filmu, czyli w 2014 roku, „Strażnicy Galaktyki” byli dla mnie współczesną wersją „Gwiezdnych wojen”, jakiej nie dały mi prequele sagi George’a Lucasa. Oczywiście „Strażnicy…” są chwilami odlegli gatunkowo od Star Wars, choćby przez to, że mają o wiele mocniej zaznaczone elementy komediowe. Tym niemniej, nadal uważam, że ta seria jest jednym z najlepszych filmów rozrywkowych w gatunku science-fiction/space opery XXI wieku.

Spider-Man: Homecoming

Choć do „Spider-Mana 2” od sama Raimiego daleko, to „Homecoming” jest zdecydowanie najlepszym filmem o Pająku z całej trójki powstałej w obrębie Marvel Cinematic Universe. Twórcom w końcu udało się pokazać Petera Parkera jako nastolatka i to przekonującego zarówno w wersji „cywlinej” jak i jako Spoder-Man. Do tego doszła też ciekawa dynamika jego relacji z Tonym Starkiem oraz równie interesujący konflikt z głównym czarnym charakterem – Sępem. Moje jedyne problemy z tym filmem dotyczą tego, że Spider-Man w wersji MCU za bardzo przypomina mini-Iron Mana. Plus obsadzenie Michaela Keatona (który jak wszyscy wiemy jest Batmanem) w roli przeciwnika Spider-Mana wydaje mi się zwykłym castingowym lenistwem.

WandaVision

Seriale Marvela są w najlepszych przypadku w miarę udane, natomiast „WandaVision” wyróżnia się w tle przede wszystkim warstwą formalną. To prawdopodobnie najbardziej odważny artystycznie projekt Marvela i Disneya na ten moment. Co odcinek widzowie mogli wraz z bohaterami przenosić się w czasie do kolejnych dekad w rozwoju telewizji, obserwując zmieniającą się na ekranie poetykę sitcomów od lat 50., XX wieku, przez lata 70., 90., aż po czasy współczesne. To kapitalny zabieg, ale, co ważne spójnie złączony z fabułą, która z kolei opowiada o radzeniu sobie ze stratą, depresją, żałobą. Nieczęsto udaje się twórcom stworzyć dzieło rozrywkowe, które jednocześnie byłoby awangardowo-postmodernistyczną zabawą gatunkami i jeszcze miało sens.

Czarna Pantera

Ten film jest oczywiście pełen schematów kina superbohaterskiego, a tytułowy bohater jest w nim bardzo niewyraźną i nudną postacią, ale ja dałem mu się uwieść, w dużej mierze dzięki fantastycznej warstwie wizualnej, która celebruje niesamowitą wizualnie kulturę afrykańską oraz postaci czarnego charakteru. Killmonger, to obok Thanosa, najciekawszy przeciwnik superbohaterów w Marvel Cinematic Universe. Jego motywacje są absolutnie przekonujące, nawet jeśli środki ku ich realizacjom niekoniecznie. Z pewnością wypada on lepiej niż sam T’Challa.

Loki

Kto by pomyślał, że doczekamy się serialu Marvela w Disney+, który będzie nas raczył iście kafkowskim klimatem. Ale taki jest „Loki”. Serial ten umiejętnie łączy w sobie elementy science-fiction, komedii, anty-utopii, motywów podróży w czasie. W pełni też wykorzystuje Toma Hiddlestona w roli tytułowej, w której wypada znakomicie. Wprawdzie im bliżej finału, tym bardziej fabuła się rozjeżdżała, ale ogólnie rzecz biorąc „Loki” to naprawdę udana i nietypowa jak na Disneya rzecz, która buduje apetyt na więcej. Oby też i lepiej.

Motyw