Zestaw postaci z filmu science-fiction, w maskach i kostiumach, stojących na tle wielkomiejskiej sceny nocnej z neonowymi reklamami podczas deszczu. Plakat reklamujący film Watchman. Reżyser Zack Snyder
LINKI AFILIACYJNE

Zack Snyder – ranking filmów reżysera. Od Rebel Moon do 300

10 minut czytania
Komentarze

Zack Snyder to jedna z ciekawszych postaci mainstreamowego i widowiskowego kina hollywoodzkiego XXI wieku. Nie wszyscy go lubią i cenią, ale nie sposób nie zwrócić uwagi na to, że jest to reżyser ze swoim własnym stylem, nawet jeśli ten styl jest często efekciarskim przerostem formy nad treścią. Snyder ma jednak oko i rękę do ciekawych kadrów, interesujących sekwencji wizualnych. Jest też twórcą, który ucieka od przesłodzonych i pełnych zabawnych wstawek blockbusterów ku produkcjom bardziej mrocznym i poważnym. Nie ma co się jednak nadmiernie rozpisywać. Zapraszam was w podróż po filmografii reżysera, którego najnowszy film, „Rebel Moon   można już oglądać w serwisie Netflix.

Rebel Moon – część 1: Dziecko ognia

Tak się składa, że najnowszy film Zacka Snydera jest też jego, jak na razie, najgorszym. „Rebel Moon” szumnie zapowiadany jako oryginalny pomysł reżysera, okazał się nie tylko do bólu wtórnym festiwalem zapożyczeń motywów z innych, lepszych filmów, komiksów i książek, ale też na dobrą sprawę pozbawionym oryginalności nieformalnym remakiem filmu klasy B „Bitwa wśród gwiazd” z 1980 roku, który sam w sobie był niejako „Siedmioma samurajami” w kosmosie powstałym na bazie sukcesu pierwszych „Gwiezdnych wojen”. „Rebel Moon” to chaotyczny miszmasz starych pomysłów i wątków, które mielone były przez popkulturę setki razy. Jakimś cudem jednak Zack Snyder prezentuje je gorzej niż kiedykolwiek. I nudniej. Po raz kolejny nadużywając slow motion, bez którego on chyba nie potrafi nakręcić jakiegokolwiek filmu. Całość ogląda się niczym film nakręcony przez 16 latka, który dostał za dużo pieniędzy na realizację. Mając na uwadze to, że Zack Snyder zbliża się do 60-tki poziom jego pomysłów, ich braku oraz tego jak konstruuje on fabuły uznaję za żenujący. Film obejrzycie na Netflix.

Sucker Punch

Był taki moment, w którym wydawało mi się, że coś przegapiłem, czegoś nie zrozumiałem oglądając „Sucker Punch”. No bo niemożliwe, żeby ten film był tak zły, durny, tandetny i prymitywny. Z czasem jednak zaakceptowałem to, że on jest tak zły, durny, tandenty i prymitywny. To przedziwna mikstura filmowego przerywnika z gry wideo, teledysku dla śliniących się nastolatków oraz obleśnego hołdu dla kina akcji oraz sztuk walki. Jak to u Snydera bywa, fabuła kompletnie nie ma sensu i jest tylko marnym pretekstem do pokazania równie bezsensownych scen walk. Na plus świetny soundtrack oraz niektóre sekwencje oraz kadry naprawdę prezentują się wspaniale, nawet dziś. Film możecie wypożyczyć m.in. na Amazon Prime Video.

Liga sprawiedliwości Zacka Snydera

Zgadzam się z tym, że ta wersja „Ligi sprawiedliwości” jest lepsza niż potworek z 2017, który wypuścił Joss Whedon. Nie zgadzam się jednak ze stwierdzeniem, że Snyder Cut to zupełnie inny film. I że to w ogóle dobry film. Nie. To praktycznie te same filmy, te same historie. Snyder Cut ma inaczej rozłożone akcenty, parę scen dodanych, które polepszają całość, parę absurdalnych scen z poprzedniej wersji wyciętych. Ale ma też masę nowych scen, które są albo kompletnie niepotrzebne, albo niemalże komicznie wydłużają całość na siłę. Tak jak scena na początku, kiedy to pojawia się Aquaman. Obserwowanie jak on wraca pod wodę i jest żegnany śpiewem wiejskich panien trwa chyba z 5 minut i aż się prosi o jakąś parodię. Koniec końców to nadal przeciętny film superbohaterski i jego największe problemy fabularne znane z poprzedniej odsłony nie zostały rozwiązane, bo jego słaby punkt leży w scenariuszu. Fakt, że trwa to wszystko 4 godziny czyni ze Snyder Cut niepotrzebnego kloca. Film obejrzycie na HBO Max.

Armia umarłych

Wydawało się, że „Armia umarłych” będzie powrotem Snydera do korzeni (debiutował filmem o zombie), które w jego przypadku były naprawdę udane. Niestety okazało się, że na tym etapie swojej kariery Zack Snyder myśli już tylko i wyłącznie o stronie wizualnej. Zabrakło tu napięcia, cały środek filmu to jedna wielka nuda, dostajemy za to kilka ładnych kadrów i parę niezłych scen tu i tam. Zrobił on gorsze rzeczy, ale daleko tu do poziomu „Świtu żywych trupów”. Film obejrzycie na Netflix.

Przeczytaj także: Jeden z najlepszych seriali Netflixa otrzyma drugi sezon. Istnieje duża szansa, że wciąż go nie widziałeś.

Batman v Superman: Świt sprawiedliwości

Na ten film wylano sporo błota, częściowo słusznie, ale ja będę go bronić, przynajmniej w tych aspektach, na jakie zasługuje. Podobał mi się punkt wyjścia, czyli temat konsekwencji wielkich bitew superbohaterskich, podczas których mogą ginąć niewinni ludzie. Pomysł na sam konflikt między Batmanem i Supermanem (czyli na dobrą sprawę człowiek kontra Bóg) też ciekawy, choć jednak bardziej jako koncept niż wykonanie, gdyż Snyder niestety ma ciężką rękę do dialogów i fabuły jako takiej. Całość nie jest do końca przekonująca, o ile też cenię to, że Snyder nie chciał zrobić kolorowego i pełnego humoru filmu o facetach w pelerynach, to „BvS” przeszarżował w drugą stronę – zbyt to wszystko napuszone, pełne operowej dramaturgii jakbyśmy oglądali grecką tragedię, a nie film o superbohaterach. W dodatku tę operowość burzą takie momenty jak słynna „Martha” oraz kreskówkowo przerysowany i nie mający nic wspólnego z komiksowym pierwowzorem Lex Luthor fatalnie grany przez Jessiego Eisenberga. Ale plus daję za kolei za przedstawienie światu Gal Gadot jako Wonder Woman. Film zobaczycie na HBO Max.

Człowiek ze stali

Oczywiście nie jest to ani najlepszy film o Supermanie ani najlepsza adaptacja komiksów w historii. Ale lubię „Człowieka ze stali” za to w jaki sposób Snyder podszedł do mitu Supermana próbując go jakoś umieścić w ramach współczesnego świata w XXI wieku. Pomogło zapewne też to, że producentem „Człowieka ze stali” był Christopher Nolan, który trzymał w ryzach wizualne zapędy oraz fabularne skróty myślowe Snydera. Wyszedł z tego naprawdę niezły blockbuster poruszający zarówno tematykę wyobcowania jak i niechcianego kompleksu Mesjasza w otoczce wielkiego widowiska. Snyderowi też jako pierwszemu udało się pokazać w kinie najbardziej wyraźnie jak to możliwe potęgę jaką włada Superman. Pierwsza sekwencja, gdy wzbija się do lotu i pokonuje bariery prędkości na niebie jest po prostu wspaniała i za każdym razem wywołuje ciarki jak ją oglądam. Film obejrzycie na HBO Max.

300

Tym filmem Zack Snyder zwrócił na siebie uwagę świata i od niego rozpoczęła się jego kariera. Co ciekawe, to dopiero jego drugi film. Pamiętam jak dziś moment gdy wyszedł do kin i pokazał widzom coś, czego dotąd nie widzieli, a mianowicie przepiękne komiksowo-malarskie kadry wprawione w ruch. O ile dwa lata wcześniej „Sin City” było nawet lepszą adaptacją pod względem przeniesienia kart komiksów na ruchome obrazy, tak „300” poszło krok dalej – w emulację doświadczenia czytania komiksu wprawionego w ruch (stąd też i znakomite wykorzystanie slow motion, niestety w jego kolejnym filmach zdecydowanie nadużywane). Film ten z czasem okazał się całą twórczością Snydera skupioną w jednym miejscu – mamy tu zarówno adaptację komiksu, masę ujęć slow motion, wspaniałe kadry przypominające obrazy oraz… prawie zero fabuły. Aczkolwiek akurat w tym przypadku była to zaleta. W jego następnych dokonaniach Snyder powtarzał to wszystko co się udało w „300”, tyle że niestety mało który film jest w stanie wyjść na tym dobrze. Film obejrzycie na Netflix.

Świt żywych trupów

Pierwszy film Zacka Snydera nie do końca zwiastował to, jaką reżyserską ścieżką on pójdzie. Dziś kojarzymy go głównie z adaptacjami komiksów oraz rozbuchanymi wizualnie widowiskami, jednak jego debiut to bardzo udany i świeży remake „Świtu żywych trupów”. Z pewnością oglądając tę produkcję można było wywnioskować, że oto zadebiutował niezwykle sprawny technicznie twórca, który, przynajmniej po części, rozumie język kina, jego dynamikę oraz to, czego oczekują jego widzowie. Szkoda, że nie pozostał na tej o wiele bardziej surowej ścieżce z ograniczonymi budżetami, które wspomagają kreatywność… Film możecie wypożyczyć na Amazon Prime Video.

Przeczytaj także: Mad Max to najbardziej przeceniana seria filmowa w dziejach. A George Miller to żaden geniusz-wizjoner [OPINIA].

Legendy sowiego królestwa: Strażnicy Ga’Hoole

Jedyna w karierze Snydera animacja jest dowodem na to, że reżyser ten powinien kręcić ich zdecydowanie więcej, bo jego wrażliwość wizualna, pomysły i poetyka idealnie pasują do świata animowanego. „Legendy sowiego królestwa: Strażnicy Ga’Hoole” oparty jest na serii książek fantasy Kathryn Lasky. Film ten przeszedł przez kina bez echa i dziś w dużej mierze jest o dziwo zapomniany, a szkoda. To niedoceniana perełka. Zanurzając publiczność w epickiej fantazji z zapierającą dech w piersiach animacją i mroczną historią, film ten wyróżnia się spośród wielu innych filmów generowanych komputerowo przeznaczonych dla młodego widza, choć w tym przypadku nie tylko młodego. Film możecie wypożyczyć na Amazon Prime Video.

Watchmen

W „Watchmen” Zack Snyder osiągnął absolutny szczyt swoich możliwości jako reżyser nastawiony na opowiadanie obrazami. „Watchmen” to adaptacja komiksu niemal idealna, bo właściwie dosłownie przenosi kadry z noweli graficznej na duży ekran i wprawia je w ruch. Oczywiście można polemizować, że na dobrą sprawę Snyder przenosi te kadry jeden do jednego z komiksu, ale nie bardzo rozumie ich sens, tym niemniej wizualnie i fabularnie jest wierny pierwowzorowi, a że komiksowi „Watchmen” są wybitni, to trudno by film ten okazał się totalną porażką. Tutaj wybrzmiewa wszystko co najlepsze w poetyce wizualnej Snydera. Jest to też film wyprzedzający swoje czasy, gdyż powstał w 2009 roku, kiedy adaptacje komiksów na dużych ekranach ciągle były względnie niewinne i młode. Snyder tymczasem przeniósł je w dorosłość, pokazał ambiwalencję superherosów, w szorstkiej, mrocznej, neo-noirowej oprawie. Aczkolwiek film ten (podobnie jak pozycja powyżej) też dowodzi niestety, że Zack Snyder jest w stanie zrobić dobry film o ile bazuje na czyimś dziele, gdy sam próbuje coś wymyślić to dostajemy takie potworki jak „Sucker Punch” czy „Rebel Moon”. Film możecie obejrzeć na SkyShowtime.

Zdjęcie otwierające: Warner Bros. / materiały prasowe

Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Motyw