pila x saw x horror recenzja

Piła X – recenzja. Zagrajmy raz jeszcze

5 minut czytania
Komentarze

Przed nami dziesiąta (!) już część serii „Piła”, która rozpoczęła się niemal 20 lat temu, w 2004 roku, i tchnęła nowe „życie” we współczesne horrory, stawiając akcenty na okrutne tortury, ale też i… afirmację życia, choć ukazaną w dość diabelskim stylu. Czy jednak „Piła X” warta jest uwagi i warto ją dopisać do listy horrorów z 2023 roku, które trzeba obejrzeć?

Piła X – o czym opowiada 10. część popularnej serii torture porn?

pila x 2023 recenzja horroru

Według twórców „Piła X” to tak naprawdę nowa „Piła 2”. Film ten rozgrywa się niedługo po zakończeniu pierwszej części serii i stanowi niejako napisanie dalszej historii Jigsawa na nowo. John Kramer (Tobin Bell) otrzymuje druzgocącą diagnozę – dowiaduje się, że ma raka mózgu i zostało mu raptem parę miesięcy życia. Kramer znajduje nadzieję u kolegi z grupy wsparcia, również chorującego na raka Henry’ego (Michael Beach), który przeszedł przełomową i innowacyjną procedurę ratująca życie wykonywaną przez zespół doktor Cecili Pederson (Synnøve Macody Lund). Doktor Pederson oferuje gwarancje i upragnione miejsce w swoim eksperymentalnym programie medycznym, ale wymaga dużych pieniędzy i podróży do Meksyku. Zdesperowany Kramer jest gotów zapłacić każdą cenę i decyduję się na podjęcie leczenia. Jak można się domyślić, a widz domyśli się sporo wcześniej niż Kramer, całość okaże się jednym wielkim oszustwem. Winnych fałszywych obietnic życia czeka więc kara…

Piła X – Game over?

Dobicie do dziesięciu części w jakiejkolwiek serii, nie mówiąc już o horrorze, jest monumentalnym dokonaniem. To, co zaczęło się w 2004 roku od „Piły”, pokręconego thrillera, który wprowadził Johna „Jigsawa” Kramera jako genialnego inżyniera morderczych pułapek, szybko ustąpiło miejsca trwałej serii horrorów, w której rzeczone pułapki stawały się coraz bardziej wymyślne i kreatywne w swym okrucieństwie.

Ale też oś czasu serii stawała się coraz bardziej zawiła. Coraz więcej postaci, odejścia Kramera i jego „uczennicy” Amandy, sprawiały, że „Piła” coraz bardziej oddalała się od świeżości oryginału. Dość powiedzieć, że jedyne naprawdę udane części tej franczyzy to jedynka oraz część szósta. I to zakładając, że w ogóle ktoś jest fanem tej serii oraz tego typu horrorów. Jednego pierwszej „Pile” odmówić nie można – rozpoczęła ona nowy etap w amerykańskich horrorach, nie tylko tworząc nowy podgatunek torture porn, ale też przestawiając szalenie lukratywny model biznesowy zakładający powstawanie filmów dopracowanych wizualnie, ale jednocześnie maksymalnie tanich i często przynoszących ogromne zyski. „Piła X” podobnej rewolucji nie zrobi, nie jest to też ogromna rewolucja wewnątrz samej serii, natomiast jest to swoisty powrót do korzeni. Widać też, że twórcy posłuchali się fanów i po ostatnich niewypałach dali widzom to, czego oczekiwali.

Przeczytaj także: Gen V ma być lepsze od The Boys. Ten serial rozwali nam głowy i to dosłownie.

Reżyser Kevin Greutert poświęca tym razem sporo czasu na wprowadzenie fabularne, także pod względem scenariuszowym „Piła X” jest bodaj najbardziej rozbudowana ze wszystkich części. Twórcy skrupulatnie chcą nam przedstawić sytuację w jakiej znajduje się Kramer oraz najdokładniej jak to możliwe uzasadnić jego późniejsze działania i kodeks moralny. To z jeden strony skutkuje trochę bardziej powolnym startem, bo musi minąć trochę czasu zanim fabuła się w pełni rozkręci. Z drugiej, niesie to ze sobą większą satysfakcję w późniejszym etapie oraz pozwala lepiej przyjrzeć się psychice i motywacjom Jigsawa.

Piła X – ocena filmu

pila x recenzja horror 2023

Dziesiąta „Piła” odnosi się z szacunkiem dla historii serii, jednocześnie czyniąc ją łatwo czytelną dla nowego widza, który wcale nie musi znać poprzednich części. Dzięki swoistemu resetowi i umiejscowieniu akcji tuż po pierwszej „Pile” możliwy był powrót ulubieńców fanów, a Bell i Smith grają tak, że można mieć poczucie, jakby nigdy nie odeszli. Bell przynosi wisielczy humor, który przypomina widzom, dlaczego Jigsaw i jego zamiłowanie do pułapek stały się natychmiastową ikoną horroru. Jego umiejętności inżynieryjne i surowy kodeks moralny sprawiają, że jest przerażający dla wrogów, ale Bell wnosi do tej postaci także i pewnego rodzaju delikatność i ciepło. Co tylko potęguje wrażenie jakie robi on na widzu. Pułapki są brutalne, choć skłamałbym stwierdzając, że to czołówka pomysłów z całej serii. Sprawiają wrażenie dość banalnych w porównaniu z tym, co widzieliśmy we wcześniejszych odsłonach, ale niosą ze sobą emocjonalny wpływ zarówno na postacie, jak i historię. Tym niemniej pewnie i tak parę razy będziecie walczyć z odruchem odwracania wzroku oraz ściskania mocno fotela.

Przeczytaj także: Niezniszczalni 4 – recenzja. Why Sly, why?!!!

„Piła X” jest na tyle bliska esencji oryginalnej „Piły” na ile to możliwe, jednocześnie wprowadzając pewien powiew świeżości. Jeśli ta seria to nie wasza bajka, to raczej i ta część was nie przekona. Natomiast w obrębie tego całego uniwersum „Piła X” to odsłona, którą z czystym sumieniem można uznać jako solidny powrót do formy. Gdyby nie ten mimo wszystko przydługi, choć potrzebny, wstęp, to byłby to film, nadający się do wielokrotnego oglądania przez fanów Jigsawa. Może się on okazać dla wielu granicą nie do przejścia przy kolejnych seansach. Tym niemniej na jedno podejście wszystko działa tu jak niemal idealnie naoliwiona maszyna do tortur.

Ogólna ocena

6/10

Motyw