LINKI AFILIACYJNE

Recenzja EA Sports FC 24. Umarł król, niech żyje król

12 minut czytania
Komentarze

Napięta atmosfera pomiędzy Electronic Arts a federacją piłkarską FIFA doprowadziła do głośnego rozwodu, którego konsekwencją było otwarcie nowej serii gier piłkarskich. Spece od marketingu pracujący dla amerykańskiego dewelopera wymyślili, że nazwą ją EA Sports FC, a pierwsza odsłona świeżutkiego cyklu będzie posługiwać się numerkiem „24”. Tak się składa, że udało mi się dosyć mocno potestować „nowe otwarcie” Electronic Arts i… jestem szczerze zachwycony!

Zalety

  • Rozgrywka jest znacznie bardziej realistyczna
  • Mnóstwo nowych animacji zawodników (przede wszystkim bramkarzy)
  • Nowe cutscenki na boisku i w szatni
  • EA Sports FC 24 nie powinno się szybko znudzić

Wady

  • Grafika jest okej, ale brakuje widocznego rozwoju względem FIFA 23
  • Brak dużych nowości w trybach gry offline
  • Przekombinowane menu w Ultimate Team oraz nieczytelne karty zawodników i zawodniczek

Podsumowanie

EA Sports FC 24 to lepsza gra piłkarska od FIFA 23. Pierwszą odsłonę nowej serii cechuje przede wszystkim realizm rozgrywki, który z miejsca sprawia, że przestrzeń na rozwój w przyszłych produkcjach jest co najmniej ogromny. Dodatkowo nie można zapominać o nowościach, które jedni pokochają, a drudzy znienawidzą.

8,6/10
Ocena

EA Sports FC 24

  • Grafika 8
  • Gameplay 9
  • Nowości 8
  • Frajda z rozgrywki 9
  • Potencjał 9

FIFA to już przeszłość, teraz liczy się EA Sports FC

Recenzja EA Sports FC 24
fot. EA Sports

FIFA 23 była „ostatnią FIFĄ„, jednak absolutnie nie oznaczało to, że Electronic Arts zrezygnuje z tworzenie symulatorów piłki nożnej. Już na początku zeszłego roku wiedzieliśmy, że edycja z numerkiem „23” zakończy trwającą blisko 30 lat serię, a jej miejsce zajmie EA Sports FC. Czym różnią się obie franczyzy? Z punktu widzenia gracza być może niczym, jednak diabeł tkwi w szczegółach. Przede wszystkim amerykański deweloper nie jest już związany żadnymi kontraktami z federacją FIFA, co w teorii daje mu większą swobodę.

Oczywiście część z fanów cyklu obawiało się, że taki rozbrat może wiązać się z ograniczoną liczbą licencji na twarze zawodników, kluby, a nawet całe ligi. Na szczęście tego typu wątpliwości stosunkowo szybko rozwiało same Electronic Arts, które zaczęło chwalić się liczbami zeskanowanych zawodników oraz „zdobytych” rozgrywek (19 tysięcy w pełni licencjonowanych piłkarzy i piłkarek). Jakby tego było mało, największe piłkarskie marki same zaczęły udostępniać posty głoszące, że stały się częścią nowej franczyzy. Pierwsza odsłona świeżutkiego cyklu nosi pełny tytuł EA Sports FC 24, a w ciągu ostatnich kilku dni miałem ogromną przyjemność przetestować jej możliwości w wersji na PC-ty. Wnioski? Zaskakująco pozytywne.

Zobacz też: Uniwersum horrorów, które nie ucieka w kicz? Obecność nie zepsuj tego!

Osobiście śledząc różnego rodzaju trailery następcy serii FIFA, miałem wątpliwości dotyczące oprawy wizualnej gry. W końcu sami pamiętacie aferę, która wybuchła po udostępnieniu okładki jednej z edycji EAFC 24. Ostatecznie wszystko okazało się być raczej chwytem marketingowym, ponieważ omawiana dziś produkcja nie odbiega od FIFA 23, jednak jej atutów szukałbym w innych miejscach.

Aż chce się grać! EA Sports FC 24 bardzo mnie zaskoczyło

Recenzja EA Sports FC 24
fot. Electronic Arts

Za czasów, gdy graliśmy w serię FIFA, co roku pojawiało się hasło, że najnowsza odsłona cyklu będzie „TĄ FIFĄ. Naturalnie w domyśle chodziło o symulator piłkarski, który będzie wyróżniać się spośród pozostałych propozycji od Electronic Arts. Co, jednak jeśli na „TA FIFA” zaliczyła swoją premierę… po zwieńczeniu serii? Cóż, zdaję sobie sprawę, że EA Sports FC 24 na dobrą sprawę jeszcze nie zadebiutowało, jednak skłamałbym, twierdząc, że FIFA 23 była lepszym symulatorem piłki nożnej.

Na taki stan rzeczy wpływa przede wszystkim gameplay, a nie żadne nowości czy oprawy audiowizualne. Powtarzam to co roku i powtórzę się raz jeszcze – Electronic Arts w każdej kolejnej grze piłkarskiej zbliża się w stronę Pro Evolution Soccer pod względem rozgrywki. Celowo użyłem starej nazwy cyklu, ponieważ nowe eFootball w zasadzie nie ma nic wspólnego ze starymi PES-ami, które wygrywały z serią FIFA gameplay’em, aczkolwiek druzgocząco przegrywały liczbą licencji oraz zainteresowaniem graczy.

Okej, co kryje się pod stwierdzeniem, że EA Sports FC 24 jest podobne do najlepszych odsłon Pro Evolution Soccer? Przede wszystkim tempo rozgrywki, które w końcu zaczęło przypominać prawdziwe mecze. Jeśli graliście we wcześniejsze odsłony serii FIFA, na pewno niejednokrotnie przyłapaliście się na tym, że gameplay momentami bywa za szybki, przez co gra niekoniecznie przypomina realne mecze rozgrywane na zielonej murawie.

W przypadku EA Sports FC 24 zabawa jest setki razy bardziej realistyczna, niż miało to miejsce w FIFA 23. Piłka porusza się z odpowiednią prędkością, a nie pędzi jak Struś Pędziwiatr, podczas gdy zawodnicy i zawodniczki biegają jak ludzie, a nie zaprogramowane roboty. Na taki stan rzeczy na pewno wpływ ma także odświeżony silnik Frostbite oraz technologia HyperMotion V. Gołym okiem widać, że wirtualni piłkarze w swoim zanadrzu mają większą ilość animacji oraz drobnych gestów, które wpływają na jakość rozgrywki. Najbardziej widać to na przykładzie bramkarzy, którzy wychodzą do dośrodkowań z wysuniętym kolanem, zginają się w pół na linii bramkowej czy też wykonują charakterystyczne „pajacyki”.

Niemniej oprócz golkiperów zachwyciła mnie także zmiana w „nastawieniu” zawodników. Co to oznacza? Za czasów serii FIFA niejednokrotnie zdarzały się sytuacje, w których przełączając się pomiędzy piłkarzami, w akcji ofensywnej traciliśmy kontrolę nad niektórymi z nich. Tymczasem w EA Sports FC 24 konkretni napastnicy charakteryzują się ogromną „pazernością” i atakują nawet piłki, które zostały niefortunnie sparowane przez bramkarza przed siebie.

Takie drobne elementy jak błędy bramkarzy tudzież piłki, które „fartownie” spadają pod nogi napastnika dodają całej rozgrywce wspomnianego już kilkukrotnie realizmu. To samo dotyczy się wrzutek, strzałów z dystansu, gry w obronie oraz podań. Grając kilkanaście meczów w EA Sports FC 24 nie udało mi się wychwycić konkretnego schematu na strzelanie goli, co według mnie jest ogromnym plusem. Dodatkowo nie zdarzyło się, żebym strzelił dwie identyczne bramki po identycznych akcjach. Dzięki temu każda ofensywna szarża jest wyjątkowa, a gracze nie powinni szybko znudzić się rozgrywką.

Wyjęcie z rozgrywki „schematów” jest czymś, czego najbardziej brakowało mi w serii FIFA. W przypadku ostatniej odsłony serii faktorem, który dosyć szybko okazał się zabójczy, były odpowiednie strzały z dystansu. Sam niejednokrotnie uczestniczyłem w meczach, w którym padało po dziesięć bramek, a osiem z nich po właśnie spektakularnych uderzeniach zza szesnastki. Czy taka rozgrywka szybko się nudzi? Niestety tak i mam głęboką nadzieję, że w przypadku EA Sports FC 24 twórcy postawią na indywidualizm graczy, a nie jeden czynnik, który szybko stanie się motywem przewodnik rozgrywki.

Oprawa wizualna? Not great not terrible

Recenzja EA Sports FC 24
fot. EA Sports

Skoro wiemy już, że rozgrywka w EA Sports FC 24 stoi na naprawdę wysokim poziomie i śmiało można się w niej zauroczyć, czas wziąć pod lupę rzekomy mankament gry. Mowa tu oczywiście o oprawie wizualnej, która na zwiastunach faktycznie prezentowała się niczym FIFA 12, a nie produkcja stanowiąca otwarcie nowej serii w 2023 roku. Najbardziej przerażająca była jednak okładka gry, na której niektórzy zawodnicy wyglądali, jakby mieli za sobą bardzo intensywny weekend… i nie mówię tu o grze w piłkę nożną.

Ostatecznie w samej grze EA Sports FC 24 tak naprawdę prezentuje się identycznie, jak FIFA 23. Wszystko wskazuje na to, że Electronic Arts nieco zaniedbało ten element rozgrywki, jednak jeśli ma się to wiązać z lepszym gameplay’em oraz masą nowości – bez namysłu wchodzę w taki układ. Niemniej, zanim przejdziemy do kolejnych spraw, warto wspomnieć, że w całej otoczce najlepiej prezentują się twarze zawodników i zawodniczek podczas różnego rodzaju cutscenek.

W tym miejscu płynnie przejdziemy do owych „cutscenek”, których jest znacznie więcej, jednak najbardziej spodobały mi się ujęcia z szatni. Niby jest to drobny element, ale nie wiedzieć czemu nadaje rozgrywce dodatkowego klimatu. Niestety tego samego nie można powiedzieć o scenkach z kariery menadżera. Tam wszystko pozostaje identyczne, jak w przypadku FIFA 23 – począwszy od negocjacji z zawodnikami, a skończywszy na konferencjach prasowych i pierwszych dniach piłkarzy w klubie. Cóż, taki stan rzeczy nieco mnie zawiódł, ponieważ kariera menadżera to najprawdopodobniej najpopularniejszy tryb gry offline w każdej grze piłkarskiej.

Co natomiast z otoczką meczową? W końcu Electronic Arts zapowiadało sporo nowości. Cóż, rozgrywając mecz ligowy (np. Premier League), bez dwóch zdań przesiąkamy atmosferą spotkania, a liczne grafiki i brandy pojawiające się na ekranie oraz bandach reklamowych jedynie nadają mu wyjątkowości. Jednakże czy mamy tutaj ogromny progres względem FIFA 23? Niekoniecznie, chociaż faktycznie pojawiło się kilka nowych cutscenek oraz ujęć kamery podczas wykonywania rzutu różnego, wolnego czy autu bramkowego.

Ogrom nowości, a wśród nich kobiety

Recenzja EA Sports FC 24

EA Sports FC 24 nowościami stoi, o czym przekonaliśmy się już kilka miesięcy temu, kiedy to Electronic Arts oficjalnie ogłosiło, że karty piłkarek pojawią się w trybie Ultimate Team. Taka wiadomość momentalnie rozgniewała część graczy, która nie wyobraża sobie, jak filigranowa napastniczka będzie mogła przepchnąć dwumetrowego dryblasa, stojącego na obronie. Osobiście rozegrałem w UT już kilka spotkań i nie zauważyłem, aby karty kobiet były jakoś „specjalnie naszprycowane”.

W związku z tym pozwolę sobie odpuścić ten temat i skupię się na poważniejszych aspektach rozgrywki. Zostając przy trybie Ultimate Team – twórcy zdecydowali się mocno przerobić główne menu, co okazło się potężnym błędem. Pomimo spędzenia w nim kilku godzin wciąż regularnie się tam gubię, a większość z opcji jest mocno nieczytelna. Niestety „nieczytalne” są też karty zawodników i zawodniczek. Nowy design mocno ogranicza widoczność poszczególnych statystyk oraz narodowości i ligi gracza.

Z kolei na plus w Ultimate Team na pewno można zaliczyć karty ewolucji, dzięki którym możemy budować unikalne „klubowe legendy”. Poza tym warto wspomnieć o zwiększonej roli stylów gry oraz całkowitym wyrzuceniu z rozgrywki modyfikatorów pozycji. Dzięki temu budowanie składów jest znacznie prostsze oraz nie wymaga od nas wycieńczającego kombinowania i odwiedzenia portali takich jak FUTBIN.

Niemniej nowości w EA Sports FC 24 to nie tylko Ultimate Team. Jako pierwsze w oczy rzuca się nowe menu, które przypomina nieco te znane nam z FIFA 12 i 13. Dodatkowo mniejsze i większe smaczki pojawiły się w trybach offline. W przypadku kariery menadżera jest to możliwość stworzenia własnego sztabu szkoleniowego. Tymczasem w karierze zawodnika otrzmujemy funkcję agenta piłkarza, która wprowadza do rozgrywki delikatny powiew świeżości.

Nie będe ukrywać, że tryby takie jak Volta oraz wirtualne kluby nigdy nie należały do moich ulubionych, więc ciężko odnieść mi się do zmian względem FIFA 23, jednak na pewno w obu tych zabawach twórcy stawiają na personalizację oraz delikatne „oderwanie od rzeczywistości”. W związku z tym powinny one przypaść do gustu całkiem sporej liczbie najmłodszych graczy.

Recenzja EA Sports FC 24 – podsumowanie

Recenzja EA Sports FC 24
fot. Electronic Arts

Nowy start to świetna przestrzeń do odcięcia się od starych błędów i rozpczęcia przygody z czystą kartą. Jak z takiej niepowtarzalnej okazji skorzysta EA Sports FC 24? Mam nadzieję, że świetnie, ponieważ na rynku gier piłkarskich panuje taka posucha, że w końcu przydałaby się nam produkcja, która przezwycięży ten marazm.

Najnowszy tytuł od Electronic Arts nie szarżuje z nowościami pod względem otoczki rozgrywki, ponieważ w pełni postawił na ulepszenie i zmienienie gameplay’u.

Rezultaty takiego zabiegu są co najmniej obiecujące, ponieważ EAFC 24 to jedna z najlepszych gier piłkarskich w jakie grałem. Należy jednak zaznaczyć, że mówię tu o produkcji, która jeszcze nie zaliczyła swojej premiery, a liczne aktualizacje najprawdopodobniej wpłyną na ten pogląd. Dodatkowo warto jeszcze pamiętać o schemtach, które wkrótce mogą okazać się istotną częścią rozgrywki. Wówczas niestety będę musiał cofnąć słowa z początku tego akapitu. Niemniej na ten moment warto myśleć pozytywnie i wierzyć w to, że Electronic Arts najzwyczajniej w świecie nie zepsuje tego bardzo dobrego tytułu.

Skoro interesują cię gry komputerowe, być może korzystasz też ze Snapchata? Jeśli tak, z pewnością przyda ci się nasz poradnik krok po kroku dotyczący tego, jak odzyskać dni na Snapie.

Grę otrzymaliśmy od Electronic Arts. Dostawca nie miał wpływu na treść materiału — prezentowana opinia jest niezależnym i subiektywnym poglądem autora tekstu. Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Motyw