Tyler Rake 2 recenzja Chris Hemsworth Netflix

Prawie 2 godziny wciskającej w fotel akcji. Tyler Rake 2 – recenzja hitu od Netflix

6 minut czytania
Komentarze

Chris Hemsworth powraca w sequelu „Ocalenia”, czyli „Tyler Rake 2”, który powoli wyrasta na jedną z najbardziej satysfakcjonujących serii akcji ostatnich lat.

Tyler Rake 2 – opis fabuły filmu

Tyler Rake 2 Netflix recenzja

Ci, którzy oglądali część pierwszą wiedzą, że seria w reżyserii Sama Hagrave’a nie należy do filmów se skomplikowaną fabułą. „Tylerowi Rake’owi” bliżej w sumie do strzelankowej gry akcji w dużej mierze przez to, że głównym „gwoździem programu” są tutaj fenomenalnie nakręcone i ciekawie zainscenizowane sekwencje akcji na długich ujęciach. Ale wywiążę się z kronikarskiego obowiązku i wprowadzę was w wydarzenia z „Tyler Rake 2”. Film zaczyna się od przypomnienia finału jedynki, kiedy to poważnie ranny Rake (Chris Hemsworth) spada z mostu do rzeki. Żadnym zaskoczeniem nie będzie chyba to, że oczywiście udało mu się przeżyć, jakkolwiek to mało prawdopodobne. Po długotrwałej rekonwalescencji, jeszcze nie w pełni sprawny, zostaje ulokowany na odludziu w Austrii. Pewnie dnia zjawia się tam jednak tajemniczy mężczyzna, który nie chce zdradzić swojego imienia (gra go Idris Elba) z niebezpieczną misją, którą tylko Tyler Rake może wykonać. Chodzi o włamanie się do więzienia w Gruzji, gdzie jeden z mafijnych bossów tamtejszego półświatka przetrzymuje swoją rodzinę. Celem jest wyciągnięcie kobiety z dziećmi, którzy znajdują się w tym więzieniu tylko dlatego, że mąż/ojciec chce ich mieć blisko siebie.

Tyler Rake 2 – nowy Bourne czy mniej stetryczały John Wick?

Jeśli chodzi o filmy akcji (których znajdziemy dużo wpisując ukryte kody Netflix), to od razu muszę się przyznać, że nie mam wygórowanych oczekiwań. Przynajmniej względem fabuły czy kreacji aktorskich. Jeśli scenariusz nie będzie przegadany, motywacje bohaterów względnie dobrze nakreślone i w miarę wiarygodne, a gra aktorów choć trochę przekonująca to mi to wystarczy. O ile oczywiście w kwestii samej akcji twórcy potrafią dowieźć coś ciekawego i emocjonującego. I takim właśnie filmem jest „Tyler Rake 2”, podobnie zresztą jak jego poprzednik.

W dwójce twórcy zatrzymują się na parę chwil oddechu między scenami akcji, by nadać tytułowemu bohaterowi trochę głębi i poszerzyć jego osobistą historię, ale jak dla mnie to nie jest nawet specjalnie potrzebne tej serii, bym się na niej dobrze bawił. Oczywiście jest to miły bonus. Przeciwwagą dla niego jest to, że Tyler Rake wydaje się być człowiekiem niezniszczalnym, co trochę psuje traktowanie go w pełni na serio. Jak pisałem wyżej, film zaczyna się od przypomnienia nam, że prawie martwy Rake wpadł do wody i przeżył. Potem jeszcze wielokrotnie przyjdzie nam oglądać go jak jest dźgany ostrymi przedmiotami, bity ciężkimi akcesoriami – wystarczy wspomnieć chociażby o tym, że dostaje mocny cios cegłą w głowę i po chwilowych zawrotach głowy kontynuuje potyczki z zastępami wrogów. Zobaczycie też scenę gdy dostaje po rękach ciężkim przyrządem, który spokojnie mógłby takie ręce zmiażdżyć, niedługo potem w te same ręce wbijana zostaje mu piła. Ale Tyler Rake jest nie do zdarcia – przeżyje wszystko. Czyli klasyka z cyklu „zabili go i uciekł”. Pod tym względem bliżej mu więc do Johna Wicka niż Jason Bourne’a, choć z kolei jako seria „Tyler Rake” przypomina trochę bardziej „Bourne’a”, tyle że w wersji „komiksowej”. I mi to naprawdę nie przeszkadza. Tym bardziej, że w „Tyler Rake 2” przyjdzie nam oglądać jedne z najbardziej imponujących, ciekawie zainscenizowanych i wbijających w fotel sekwencji akcji.

Przeczytaj także: Najlepsze filmy akcji na Netflix. Oto nasze TOP 10.

To jeden z tych filmów, które absolutnie spełniają obietnice pokładane we wszelkich zapowiedziach. Operator tego filmu chwilami pełnił rolę niemal kaskadera, bo kamera miejscami skacze między piętrami budynków, bądź między wagonami pociągu czy też w trakcie pościgu samochodowego między autami. W zalewnie mocno przeciętnych, a chwilami wręcz złych akcyjniaków, o których się zapomina 5 minut po zakończeniu seansu „Tyler Rake 2” stanowi naprawdę rześki powiew świeżości. Tym razem sekwencje na długich ujęciach potrafią trwać nawet po kilkanaście minut! I nie są zostawione na finał. Nie minie 20 minut od startu, a przyjdzie nam zobaczyć chyba najlepszą sekwencję akcji, symulowaną na jedno ujęcie, która zaczyna się w środku więzienia, potem na zewnątrz placówki, przechodzi do ucieczki samochodem, a następnie przenosi się nagle do pędzącego pociągu. Jest to istny majstersztyk realizacyjny. Co więcej, akcja zatrzymuje się tylko w paru miejscach i nie na długo – cała reszta z prawie dwugodzinnego seansu to jazda bez trzymanki na najwyższych obrotach. I można oczywiście narzekać, że to nie to samo co kiedyś, bo wspomagano się w paru miejscach komputerami, ani nie jest to jedno ujęcie, bo pewnie można znaleźć ładnie zakamuflowane miejsca, gdzie dokonano płynnego montażu. Tylko po co? „Tyler Rake 2” nie pretenduje do miana arcydzieła kina akcji. To bezpretensjonalna rozrywka na naprawdę wysokim poziomie. A do produkcji rzeczonych scen akcji włożono naprawdę masę pracy i planowania oraz kreatywności, a tego trudno nie uszanować. Tym bardziej, że efekt jest piorunujący.

Tyler Rake 2 – ocena filmu

„Tyler Rake 2”, podobnie jak część pierwsza, to akcyjniak, który powinien w pełni nasycić fanów tego gatunku. Jeśli tego nie zrobi, to sam nie wiem czego więcej można oczekiwać. W dobie zalewnia widowni co najwyżej przeciętnymi, produkowanymi taśmowo produktami film Sama Hagrave’a, choć oczywiście nie jest „Hamletem”, absolutnie wyróżnia się w tle rozmachem produkcyjnym i ogromem pracy weń włożonego. „Tyler Rake 2” nie wyważa żadnych nowych drzwi narracyjnych, fabularnie też przetwarza znane motywy, ale nadrabia z nawiązką właśnie warstwą formalną. Dzięki temu mi akurat ta seria zapadła mocno w pamięć i stała się jedną z nielicznych w ostatnich latach, do których mam chęć wracać zawsze gdy czuję głód solidnego akcyjniaka na weekendowy wieczór.

Przeczytaj także: Stary człowiek i może… zabijać nazistów. Sisu – recenzja filmu.

Jest to trochę ironiczne, że „Tyler Rake 2” to produkcja serwisu Netflix, który w dużej mierze jest właśnie głównym zasypywaczem widowni przeciętniakami, także w kinie akcji. Oby jednak tamtejsi włodarze przyjrzeli się bardziej tej serii i próbowali otworzyć się właśnie na takie blockbustery – z ilości przejść na jakość. „Tyler Rake” to bez wątpienia ich najlepsza seria akcji i żaden inny netfliksowy film tego typu nie stanowi dla niej konkurencji. Szkoda jedynie, że to propozycja, którą większość ludzi będzie oglądać na laptopach, a w najlepszym przypadku telewizorach, gdyż na ekranie kinowym „Tyler Rake 2” robiłby jeszcze bardziej powalające wrażenie.

Ogólna ocena

8/10

Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Motyw