Wieloryb recenzja filmu 2022 Brendan Fraser

Brendan Fraser zachwyca, ale Wieloryb to okropny film

6 minut czytania
Komentarze

Darren Aronofsky powraca z kolejnym filmem i po raz kolejny daje drugie życie karierze zapomnianego aktora. Tym razem trafiło na Brendana Frasera. Przed wami „Wieloryb”.

Wieloryb – opis fabuły filmu

Brendan Fraser Wieloryb recenzja

„Wieloryb” skupia się na postaci Charliego (kapitalny Brendan Fraser), chorobliwie otyłego wykładowcy, który pozostaje zamknięty w swoim klaustrofobicznym domu. Osadzony prawie całkowicie w tej ciasnej przestrzeni (która jest jeszcze dodatkowo podbijana przez fakt, że reżyser zastosował w swoim filmie proporcje ekranu 1: 1), Charlie nie może wydostać się kręgu objadania się i wstrętu do samego siebie po osobistej tragedii. Mężczyzna odmawia ruszenia się z kanapy, a nawet pójścia do szpitala, bez względu na to, jak bardzo przekonują go do tego jego najlepsza przyjaciółka i opiekunka (Hong Chau) oraz jego córka (Sadie Sink), z którą ma słaby kontakt.

Wieloryb – film wymierzony cynicznie pod Oscary

Darren Aronofsky to jeden z tych nieczęstych przypadków reżyserów, którzy są znani międzynarodowej społeczności fanów kina, cenieni w branży i mają względnie udane autorskie kariery, ale jednocześnie kręcą filmy dalekie od doskonałości. Przyznaję, Aronofsky ma nosa do nośnych i mocnych tematów oraz atrakcyjnego pokazywania ich w filmowych kadrach. W „Requiem dla snu” poruszył temat uzależnienia od heroiny, w „Czarnym łabędziu” przesadnego dążenia do perfekcji, w „Noe: Wybrany przez Boga” badał stopniowe popadanie w szaleństwo tytułowego bohatera z Biblii, a w „Mother!” z kolei na warsztat wziął kryzys twórczy oraz egzystencjalny. Zawsze gdzieś w jego filmach obecna jest obsesja i trauma, które albo doprowadziły jego bohaterów do stanów, w jakich ich zastajemy albo ta obsesja i trauma są tematem jego dzieł samymi w sobie. Jego filmy są przeważnie mroczne, depresyjne, duszne, ciasne, klaustrofobiczne, czasem mniej lub bardziej szokujące. Tym niemniej mało które z jego dokonań jest w pełni udane. Aronofsky często porusza się po scenariuszowych płyciznach, serwując nam proste, czasem dość banalne i przewidywalne historie, które robią wrażenie wspomnianą wyżej mroczną atmosferą oraz sięganiem po chwytliwe i szokujące tematy, które rezonują z obecnymi problemami społecznymi. I tak samo sprawa wygląda przy okazji jego najnowszego dzieła.

„Wieloryb” mierzy nas z postacią Charliego, człowieka nie tylko obciążonego potężną nadwagą, ale i depresją, która zamyka go w jego własnym mentalnym więzieniu. Znowu więc mamy do czynienia z człowiekiem, który na pewnym etapie swego życia, w skutek określonych czynników, padł ofiarą niezdrowej obsesji. Ponownie oglądamy film duszny, niczym wyjęty ze złego snu/koszmaru, i ponownie Aronofsky stawia nas przed postacią, której życie osiągnęło pewne negatywne ekstremum. Słowem, reżyser odgrywa nuty, które dobrze zna, a i widz, który widział jego poprzednie dokonania znajdzie tu znajome schematy. Stan fizyczny i mentalny Charliego dodatkowo jest jeszcze „podkręcany” przez reżysera, który ewidentnie tak wymierzył wszystko, by jak najbardziej zaszokować i jednocześnie wzruszyć widza. Kamera filmująca Charliego podczas ruchu sprawia, że jego ciało staje się chwilami bohaterem groteskowego wizualnego spektaklu przekraczającego granice dobrego smaku.

Przeczytaj także: Skinamarink to horror, jakiego jeszcze nie było.

Rozumiem, że Aronofsky chciał zwrócić uwagę na temat chorobliwej otyłości oraz depresji, a dziś by zwrócić czyjąś uwagę trzeba szokować. Ale nie zmienia to faktu, że wyszło niezbyt zręcznie, gdyż Charlie zamiast empatii wywołuje tanie współczucie i żal, gdyż Aronofsky choć lubi uważać się za twórcę kina autorskiego, to tak naprawdę zabiega o proste, niemal tabloidowe emocje od swoich widzów. Przedkładając potrząsanie widzem nad dobrze napisaną historię oraz bohaterami będącymi pustymi nośnikami traum i obsesji nad postaciami z krwi i kości.

Wieloryb – najlepsza rola Brendana Frasera

Brendan Fraser Wieloryb film 2022

Jedynym aspektem filmu „Wieloryb”, który bezwzględnie zachwyca jest aktorstwo. Tutaj oczywiście błyszczy na pierwszym planie Brendan Fraser. „Wieloryb” to jego wielki powrót i to w najbardziej podręcznikowym tego słowa znaczeniu. Charlie to jego bez wątpienia najlepsza rola w całej karierze. Oczywiście, umówmy się, Fraser nie miał jakieś wybitnej kariery pod względem poziomu ról, które przyszło mu zagrać. Znany jest głównie z paru komedii, filmów familijnych i blockbusterowej serii „Mumia”. Ról dramatycznych nie miał zbyt dużo i choć w każdym gatunku grał przekonująco, to nigdy dotąd nie miał okazji zagrać czegoś na takim poziomie jak w filmie „Wieloryb”. A poziom to jest naprawdę wysoki, przejmujący oraz wiele wymagający od aktora. Tym bardziej mając na uwadze to, że Fraser grał w ciężkim kombinezonie „udającym” jego filmową nadwagę. Po raz kolejny więc Darren Aronofsky nie tylko pozwala swojemu aktorowi wykorzystać swój potencjał w pełni, ale też pomaga w odrodzeniu jego kariery. Wcześniej stało się tak z np. Mickeyem Rourke w filmie „Zapaśnik”. Aronofsky jest z pewnością zdolnym twórcą od strony formalnej i jest też jednym z najlepszych reżyserów, z którymi może pracować dany aktor. Mam zresztą poczucie, że on głównie skupia się na aktorach właśnie, na wyciśnięciu z ich kreacji jak najwięcej się da, często niestety kosztem fabuły. „Wieloryb” jest na to idealnym przykładem. Poza Fraserem świetnie spisuje się także Hong Chau wcielająca się z przyjaciółkę Charliego ze swoimi własnymi problemami. Jedynie Sadie Sink, wcielająca się w córkę głównego bohatera pozostawia uczucie niedosytu, głównie ze względu na to, że postać, którą gra niezbyt różni się od Max, czyli bohaterki serialu „Stranger Things”, którą tam gra Sink.

Wieloryb – ocena filmu

Sadie Sink Wieloryb recenzja

„Wieloryb” to kino ciężkie, nieprzyjemne, depresyjne, klaustrofobiczne, turpistyczne, ale też cynicznie wykorzystujące temat, o którym opowiada do niemalże zmuszania widza, by ten wylewał łzy. Zamiast opowiedzieć szczerą historię człowieka mierzącego się ze swoimi demonami Darren Aronofsky przygotował nam ciężkostrawny melodramat, w którym bliscy Charliego co jakiś czas pojawiają się w jego domu i wygłaszają łzawe przemowy.  „Wieloryb” przeładowany jest patetycznymi wątkami odhaczającymi niemal wszystkie wielkie problemy społeczne, z którymi mierzy się dzisiejsze społeczeństwo. Jest tu opowieść o wstydzie, lęku, chorobliwej otyłości, braku akceptacji, depresji, homofobii, radykalnym konserwatyzmie, homoseksualizmie. Wszystko wymierzone w wywołanie największych emocji, ale jednocześnie na dobrą sprawę puste i łopatologiczne w przekazie i formie, która stanowi banalną metaforę tego, co reżyser chce nam przekazać. Film ten broni się na dobrą sprawę tylko kapitalną rolą Brendana Frasera.

Jedno jest jednak pewne, „Wieloryb” jest filmem, który z pewnością na dłużej zostanie w waszej pamięci. Nie każdy film jest w stanie zostawić po sobie taki ślad, co oczywiście z jednej strony jest niemałym dokonaniem, ale z drugiej też nie oznacza, że mamy do czynienia z wielkim kinem. Raczej z takim, które próbuje udawać, że jest wielkie. To też film, który zapewne będzie generować skrajnie różne opinie, od tych bliskiej mojej chłodnej ocenie po zachwyty, także najlepiej go obejrzeć samemu/samej i wyrobił sobie własne zdanie.

Ogólna ocena

4/10

Motyw