Troll recenzja filmu Netflix

Norweski Troll depcze tegoroczne produkcje Marvela. Recenzujemy blockbuster od Netflix

6 minut czytania
Komentarze

Netflix z przytupem rozpoczyna grudzień. Kto by przypuszczał, że w 2022 roku niepozorny, acz widowiskowy film z Norwegii okaże się jednym z najlepszych blockbusterów przebijając produkcje Marvela i DC? Przed wami „Troll” od reżysera „Tomb Raidera”.

Troll – opis fabuły filmu

Troll film recenzja Netflix 2022

Nie oszukujmy się, dla każdego, kto będzie chciał obejrzeć film „Troll” fabuła nie gra wielkiej roli. Ale też dobrze jakby jakiś szkielet scenariuszowy był. „Troll” nie grzeszy logiką ani mądrością, ale nie jest też dziełem totalnie niedorzecznym. Przechodząc do rzeczy – film rozpoczyna się od wspinaczki górskiej ojca i nastoletniej córki. Na szczycie góry ojciec opowiada swojej córce, Norze, o legendarnych trollach zamienionych w kamień, których ciała tworzą górskie szczyty. Dwadzieścia lat później Nora (Ine Marie Wilmann) wyrosła z wiary w magię i zwróciła się ku nauce, pracując teraz jako paleontolog. Gdy w norweskich górach robotnicy budujący tunel drogowy wysadzają w powietrze jedną z jaskiń, budzą tym samym tajemniczą i olbrzymią istotę. Rząd i wojsko zbiera ekipę specjalistów, w tym paleontologów, by wspólnie rozwikłać zagadkę. Pośród nich znajduje się Nora. Wkrótce wszyscy uświadamiają sobie, że tą istotą jest… Troll.

Zobacz też: Co oglądać na Netflix – zestawienie nowości.

Troll – norweska odpowiedź na Godzillę

Troll film Netflix recenzja

Tak jak pisałem we wstępie, „Troll” to zaskakująco udany blockbuster, który swoją widowiskowością zawstydza większość tegorocznych hollywoodzkich produkcji. Tempo jest znakomite, efekty wizualne bardzo dobre, napięcie odpowiednio stopniowane, reżyseria nadzwyczaj sprawna, a całość od strony formalnej wygląda lepiej niż niejeden film zza wielkiej wody z o wiele większym budżetem. Bohaterowie sympatyczni, nawet jeśli nie są napisani ze szczególną kreatywnością. Słowem, bawiłem się świetnie. Nie jest to oczywiście najbardziej oryginalny film dekady, nawet w kategorii wielkich widowisk nie wyróżnia się niczym specjalnym i podąża utartymi ścieżkami fabularnymi. Pełno tu schematów i przewidywalnych rozwiązań, ale jest to wszystko tak dobrze podane, że naprawdę w ogóle mi to nie przeszkadzało.

Norweskim filmowcom udało się wykorzystać motywy z ichniejszego folkloru i sprawnie przenieść je do popkultury tworząc północno-europejską wersję Godzilli, bo na dobrą sprawę tym właśnie jest „Troll” A.D. 2022. I w tym filmie tytułowy stwór jest niejako uosobieniem siły natury, zbudzony szkodliwą działalnością człowieka, który nie ma szacunku dla natury i klimatu. Reżyser, Roar Uthaug, nie bawi się jednak długo w tanie moralizatorstwo – on dobrze wie jaki film kręci. „Troll” to bezpretensjonalna rozrywka, świetnie sfilmowana mikstura hollywoodzkiego monster movie oraz produkcji o japońskich Kaiju. Przyznam, że nieczęsto widzę takie obrazy w europejskim kinie, także tym bardziej „Troll” robi dobre wrażenie. Uthaug to zresztą jeden z nielicznych na Starym Kontynencie reżyserów, którzy próbują realizować tutaj amerykański model wielkich widowisk. Wcześniej nakręcił on np. katastroficzny film „Fala”, który, jak sam tytuł zdradza, opowiadał o wielkiej powodzi. Parę lat temu został też zaproszony do Hollywood, gdzie nakręcił nową wersję „Tomb Raidera” z Alicią Vikander. Bez wątpienia jest on jednym z nielicznych (a może nawet jedynym) europejskich reżyserów, którzy swe zawodowe ambicje wiążą z hollywoodzkimi blockbusterami, niekoniecznie produkowanymi w Ameryce.

Przeczytaj także: Polskie kino kopane z półobrotu. Recenzujemy film Plan lekcji dostępny na Netflix.

Uthaug jest na dobrą sprawę fuzją Michaela Baya i Rolanda Emmericha z młodszego pokolenia. Trafił wprawdzie na moment, gdy kino katastroficzne trochę wyszło z mody, ale, jak widać, potrafi on znaleźć dla siebie miejsce. A ewidentnie nadaje się do takich produkcji. Wbrew pozorom nie każdy nawet sprawny formalnie reżyser jest w stanie nakręcić emocjonujące i zachwycające widowisko – to nie taka prosta sprawa. Roar Uthaug ma w sobie tę iskrę. A przy okazji oddaje też hołd starszym kolegom po fachu. „Troll” ma zaszyte w sobie widoczne odniesienia nie tylko do filmów wspomnianego wyżej Rolanda Emmericha czy produkcji o Godzilli, ale też do Stevena Spielberga – z łatwością wyłapiecie mrugnięcie okiem do fanów „Jurassic Park”.

Troll – blockbuster z sercem po właściwej stronie

Troll film monster movie

O ile Uthaug świetnie sobie radzi z utrzymaniem tempa i pokazaniem spektaklu wizualnego, tak gorzej radzi sobie z narracją. Tutaj oczywiście rządzi wspomniana wcześniej płytka, niezbyt lotna i pełna schematów fabuła. I wydaje mi się, że nawet przynależność do kina katastroficznego nie do końca usprawiedliwia twórców. Mamy 2022 rok, światowa publiczność widziała już setki tego typu produkcji. „Troll” mimo wszystko mógłby trochę lepiej się wyróżnić i pod tym względem. Muszę jednak oddać reżyserowi to, że ma on dość wrażliwe oko nie tylko względem ciekawych wizualnie elementów ekranowej destrukcji, ale też potrafi wzbudzić empatię u widza względem filmowego stwora. Z czasem dowiadujemy się więcej o historii Trolla i wraz z tym jego postać staje się coraz bardziej tragiczna, a poprzez to smutna. Przy okazji udaje mu się, w widowiskowy sposób, przekazać nam równie melancholijny przekaz mówiący o tym, jak folklor i stare tradycje są stopniowo zapominane, gubione i niszczone na przestrzeni czasu. Nie ma dla nich miejsca obecnie, a poprzez to erozja dosięga całej naszej kultury.

Troll – ocena filmu

Troll Netflix film recenzja

Widowiskiem roku, a może i nawet dekady, pozostaje dla mnie „Top Gun: Maverick”, którego nieprędko jakikolwiek blockbuster prześcignie. „Troll”, choć jest parę poziomów niżej, to, jak to mówią, na bezrybiu i rak rybą. Gdyby to był lepszy rok dla kinowych superprodukcji, gdyby Marvel i DC oraz Disney i inne studia Fabryki Snów przebudziły się z obecnego marazmu, „Troll” pewnie pozostałby jedynie efektowną ciekawostką poza moim prywatnym Top 10 wielkich widowisk 2022 roku. Ale, jako że dobrych blockbusterów w tym roku jak na lekarstwo, to ten norweski monster movie z łatwością znajduje się w mojej osobistej czołówce ostatnich 12 miesięcy. Powtórzę raz jeszcze – nie jest to dzieło wybitne, ani specjalnie oryginalne, nie prezentuje nic nowego w szufladzie „monster movies”. To po prostu profesjonalnie zrobiony film rozrywkowy, który aż chciałoby się zobaczyć podczas sezonu letniego w kinach. Czasy mamy takie, że trafił do Netfliksa i do tego zimą. Można więc się rozsiąść na kanapie i solidnie rozerwać. „Troll” nie powinien was rozczarować. To jeden z tych nielicznych ostatnio filmów, które dają widzowi dokładnie to, co obiecują.

Ogólna ocena

6/10

Motyw