plakat filmu Plan Lekcji dostępnego na Netflix

Polskie kino kopane z półobrotu. Recenzujemy film Plan lekcji dostępny na Netflix

7 minut czytania
Komentarze

Czy Polacy w końcu nakręcili film akcji, którego nie trzeba się wstydzić i oglądać z zażenowaniem? Czy „Plan lekcji” to godna odpowiedź na filmy ze Stevenem Seagalem i Chuckiem Norrisem z lat 80.? Czy Jason Statham albo Scott Adkins mają się czego obawiać? Odpowiedzi znajdziecie poniżej.

Plan lekcji – opis fabuły polskiego filmu

Plan lekcji film polski Netflix

Plan lekcji” zaczyna się od mocnego „kopniaka”. Damian (Piotr Witkowski) to policjant, który pracował dla jednego z gangów pod przykrywką, jednak zostaje rozpracowany i choć udaje mu się ujść z życiem, to dowiaduje się, że jego żona została zamordowana w ramach kary za bycie kapusiem. Mijają kolejne miesiące, podczas których Damian pogrąża się w rozpaczy zakrapianej alkoholem. Kontaktuje się z nim jednak jego znajomy, nauczyciel w szkole, w której część uczniów i absolwentów uczestniczy w działalności gangsterskiej i pomaga dystrybucji fentanylu, który z kolei produkowany jest w szkolnej pracowni chemicznej. Tu wypada się nam na chwilę zatrzymać i zadać filozoficzne pytanie: Że co??!! Dobra, wracamy do opisu fabuły. Damian z początku jest niechętny, ale ostatecznie zgadza się pomóc rozpracować przestępczą działalność i zaczyna udawać nauczyciela historii w feralnej szkole.

Zobacz też: Sprawdź, co oglądać na Netflix, czyli zestawienie nowości.

Plan lekcji – „Bruce Lee karate mistrz”

Plan lekcji polski film akcji Netflix recenzja

Na wstępie, by zbudować napięcie (gdyż ta sztuka się nie udała twórcom filmu) przyznaję się bez, nomen omen, bicia, że „Plan lekcji” okazał się filmem lepszym, niż się spodziewałem. To znaczy, spodziewałem się jednego z najgorszych filmów w historii polskiego i światowego kina. Aż tak źle nie jest. Mając tym bardziej na uwadze fakt, że „Plan lekcji” to przedstawiciel gatunku filmowego, który w polskim kinie właściwie nie istnieje, czyli kina akcji/kina kopanego.

Trzymając się jeszcze etapu, w którym chwalę tę produkcję, „Plan lekcji” prezentuje się też wizualnie o wiele lepiej niż tego oczekiwałem. Ale tak samo jak wyżej, oczekiwałem jednego z najgorszych filmów w dziejach. W scenach, w których kadry są bardziej statycznie, niż ruchome, produkcja w reżyserii Daniela Markowicza wygląda względnie nieźle. Chwilami wręcz można zapomnieć, że oglądamy polski film. Problemy zaczynają się, gdy kamera musi zacząć wykonywać bardziej dynamiczne ruchy. Tutaj niestety przechodzimy do mojej litanii żalów i problemów z tym filmem. A jest on niestety smutnym dowodem na to, że jest realny powód, dla którego filmy akcji czy o sztukach walki nie powstają w Polsce.

Nie potrafimy ich reżyserować. Posiadamy całą masę dobrych rzemieślników, kaskaderów, operatorów, reżyserów (z aktorami to już różnie bywa) – mamy więc teoretycznie zaplecze, ale nie mamy odpowiedniej wyobraźni wizualnej, by tworzyć dynamiczne kino. Polskie szkoły filmowe kładą nacisk na dramaturgię, przez co wypuszczają w świat filmowców potrafiących czasem nakręcić dobry dramat, obyczaj, komedię, a nawet kryminał. Gdy przychodzi jednak do bardziej wymagających formalnie zabaw ze sztuką filmową jesteśmy na poziomie amatorskim. To widać gołym okiem oglądając „Plan lekcji”. Sceny walk w tym filmie, cóż, są. Tyle można dobrego o nich powiedzieć. Pomimo, że oglądamy ludzi walczących ze sobą, nie ma w tym ani krzty napięcia, jakimś cudem w ogóle nie czuć dynamiki, montaż jest fatalny, bywa że niektóre ujęcia nie bardzo do siebie pasują jeśli chodzi o chronologię zdarzeń. Z jednej strony moje filmowe serce pała empatią do twórców „Planu lekcji”, bo w pełni szanuję ich miłość do kina akcji i to, że chcieli oddać hołd klasykom z Jean Claude’em van Damme’em czy Bruce’em Lee. Jeszcze bardziej podziwiam ich odwagę, bo jak pisałem wcześniej, kino akcji w polskim kinie praktycznie nie istnieje. Kino kopane to właściwie ewenement. Domyślam się też, że budżet przeznaczony na „Plan lekcji”, pomimo iż to film serwisu Netflix, nie był jakoś szczególnie wielki. Ale też budżet to nie wszystko, także w kinie kopanym. Wiele klasyków tego gatunku powstało za naprawdę śmieszne pieniądze, a do dziś potrafią zachwycać scenami walk. Także choć głupio mi „kopać” leżącego, to pomimo sympatii do twórców, nie jestem w stanie przymknąć oczu na to, jak kiepsko jest ten film zrealizowany.

Plan lekcji – ocena filmu

Plan lekcji film Netflix 2022 Polska

Najgorsze jest to, że te słabo zmontowane i wyreżyserowane sceny walk dałoby się jeszcze jakoś przeżyć, gdyby scenariusz nie był pisaną na kolanie tanią zlepką wyświechtanych gatunkowych schematów fabularnych. Czego tu nie ma. Gliniarz pod przykrywką znający sztuki walki. Potyczki z gangiem. Zemsta za śmierć ukochanej. Policjant udaje nauczyciela historii w szkole i musi jakoś zdobyć szacunek uczniów. W tle oczywiście narkotyki. Gdyby to jeszcze było dobrze napisane, to pół biedy. Gdyby to w ogóle było jakkolwiek napisane, to „Plan lekcji” miałby szansę pretendować do miana średniaka klasy B. Tymczasem miałem wrażenie, że fabułę tego filmu pisał robot, albo niedopracowana sztuczna inteligencja. Obserwujemy po prostu robotycznie i bezemocjonalnie pokazane ciągi zdarzeń, jeden po drugim. Wszystko to ogląda się z obojętnością i ma się wrażenie, że twórcy rozpisali to tylko dlatego, by całość można było nazwać filmem. Trochę tak jakby fabuła albo była niechcianym łącznikiem między (przypominam kiepskimi) scenami akcji albo wręcz niepotrzebnym zapychaczem, bo twórcy nie byli w stanie zrobić pełnego metrażu z samymi sekwencjami kopania. Wiem dobrze na czym polega kino akcji, ale jakikolwiek film staje się dobry, w momencie gdy historia angażuje, a nie jest dorzucona do całości tylko jako kiepsko zarysowany pretekst do scen bójek.

Przeczytaj także: Najbardziej emocjonujące thrillery dostępne na Netflix.

Plan lekcji film recenzja Netflix Polska 2022

John Wick” ma banalną fabułę, ale sukces tego filmu polegał na tym, że twórcy potraktowali ją na serio i dobrze rozpisali. Miło by też było, gdyby „Plan lekcji” nie traktował widzów jak idiotów. Wszyscy wiemy, że kino kopane oznacza to, że czekają nas liczne sceny walk, ale w tym filmie główny bohater nie jest w stanie spokojnie kupić piwa w spożywczaku bez wszczynania bójki, byleby tylko dać widzom kolejną naparzankę. Wyszło to kuriozalnie, amatorsko, trochę tak jakby scenariusz napisał w latach 90. jakiś 13-latek i ktoś ten skrypt teraz wygrzebał z szuflady. Ja naprawdę nie oczekuję wiele od scenariusza filmu akcji, ale niech, na Jeta Li, ma on jakąś podstawową chociaż strukturę. „Plan lekcji” nie ma nawet dobrej struktury scen następujących po sobie, które nie tworzą koherentnej całości. Piotr Witkowski jest dobrym aktorem, ale kompletnie nie ma charyzmy i przez to zupełnie nie pasuje do roli, którą odgrywa w tym filmie. Reszta obsady, a są tu m.in. Rafał Zawierucha, Marcin Bosak czy Jan Wieczorkowski, nie ma za dużo do grania. Dawno nie widziałem filmu, w którym zarówno aktorzy, jak i fabuła traktowani, by byli jako zło konieczne. Taki jest właśnie „Plan lekcji”. Też miałem w głowie podobny film, tyle że miałem wtedy jakieś 10 lat i byłem zafascynowany Bruce’em Lee czy produkcjami ze Stevenem Seagalem (ach, jak to świat się zmienił). Reżyser mógł nakręcić te sceny bijatyk i każdą z nich osobno załadować na Instragram czy TikToka i pewnie byłby z tego większy pożytek. Ale może „Plan lekcji” jest pierwszym krokiem ku temu, by polskie kino otwierało się na tego typu produkcje? Jeśli tak, to, mimo wszystko, dobrze, że powstał i kto wie, może zapisze się nawet w historii odrodzenia/narodzin nowoczesnego kina akcji w Polsce. Tego twórcom i widzom życzę. Tym niemniej nie zmienia to faktu, że to fatalny film. Niestety…

Ogólna ocena

2/10

Motyw