Pierwszy prawdziwy horror od Marvela i Disneya. Wilkołak nocą – recenzja

5 minut czytania
Komentarze

„Wilkołak nocą” jest już dostępny w serwisie Disney+. To bez wątpienia najbardziej oryginalny (i brutalny) projekt w historii Marvela.

Wilkołak nocą – opis fabuły

Wilkołak nocą Disneyplus

Tak po prawdzie sam Marvel i Disney nie określają produkcji „Wilkołak nocą” jako film, a raczej jako „specjalną prezentację”. Wskazuje na to także nietypowy czas trwania owego dzieła, a ten wynosi 52 minuty (i to razem z napisami końcowymi). Z jednej strony jest to czas zdecydowanie poniżej normy pełnometrażowego filmu, a bliżej odcinka serialu, ale z drugiej strony „Wilkołak nocą” prezentuje jedną, zamkniętą historię z początkiem i zakończeniem. Tym niemniej nie przywykłem do określenia dzieł X muzy jako „specjalnej prezentacji”, tak więc będę w dalszej części recenzji odnosił się do tej produkcji per „film”. A o czym opowiada „Wilkołak nocą”?

Całość oparta jest na raczej szeroko nieznanej serii komiksów z lat 70. pod tym samym tytułem. Bogaty patriarcha polujący na potwory, Ulysses Bloodstone, niedawno zmarł. Członkowie tajnego bractwa łowców potworów spotykają się więc na ceremonii, na której dowiadują się, że będą musieli stanąć do walki z potężną bestią trzymaną w zamknięciu i odzyskać klejnot przymocowany do jej skóry, by zostać uznanym prawowitym spadkobiercą Ulyssesa. Pośród łowców gotowych do starcia znajduje się spokojny Jack Russell (Gael Garcia Bernal) i zgorzkniała, wyobcowana córka Bloodstone’a, Elsa (Laura Donnelly).

Wilkołak nocą – wspaniały hołd dla klasyki horrorów z lat 30.

Wilkołak nocą Marvel

Muszę przyznać, że o ile 4. faza Marvel Cinematic Universe jest bez dwóch zdań najsłabsza i potwornie rozczarowująca swoim ogólnym poziomem, tak jest też z drugiej strony najbardziej interesująca i zróżnicowana pod względem formalnym. Nie dość, że rozprysła się z kina na format seriali telewizyjnych, to jeszcze włodarze Marvela oraz Disneya próbują zwiedzać naprawdę oryginalne i nieczęsto odwiedzane obszary w mainstreamowym kinie oraz telewizji. Jak dotąd najciekawszy z nich wszystkich był serial „WandaVision”, w którym to każdy odcinek stanowił wizualny hołd dla każdej kolejnej dekady telewizji. Produkcja „Wilkołak nocą” idzie jeszcze dalej i odważniej (jak na twór dostępny na Disney+) – sięga po klasykę horrorów i monster movies z lat 30. Takiego ruchu po Marvelu i Disneyu się nie spodziewałem.

Atmosfera, czarno-biały obraz stylizowany na nakręcony starymi kamerami, muzyka, scenografia – wszystko to daje nam kapitalny zabieg stylistyczny i skutecznie snuje przed widzem opowieść z solidną nutą grozy. Oczywiście nie spodziewajcie się niczego naprawdę przerażającego – „Wilkołak nocą” jest chwilami brutalny i krwawy, pokazuje nam w końcu tytułowego Wilkołaka, natomiast bardziej chodzi tu o mroczną i posępną atmosferę w klimacie bliskim nadchodzącego Halloween. Nie jest to więc coś, po czym nie będziecie mogli spać w nocy. I oczywiście trudno się było czegoś takiego spodziewać po Disneyu, a, jak wspominałem wyżej, jestem i tak pozytywnie zaskoczony tym, jak daleko zabrnęło studio Myszki Miki przy tej produkcji.

Tym niemniej „Wilkołak nocą” nie jest też straszakiem dla małych dzieci – to dzieło raczej dla osób pełnoletnich, albo przynajmniej bliskich tej granicy wiekowej. I choć fabularnie ów dzieło Marvela niezbyt mnie zaangażowało, to warstwa wizualna sprawiła, że dosiedziałem do końca. Tym bardziej, że to niezbyt długi seans. Tym samym, „Wilkołak nocą” nie jest produkcją, którą zapamiętacie na długo, albo taką, która zrobi na was potężne wrażenie. Szczerze doceniam ambicje Marvela i Disneya w przekraczaniu barier formalnych w mainstreamowej rozrywce, aczkolwiek z drugiej strony, chyba jednak wolałbym by byli bardziej zachowawczy pod tym względem, a bardziej skupili się na otoczce fabularnej, której w 4. fazie MCU właściwie nie ma.

Przeczytaj także: Niegrzeczne, krwawe i straszne. Najlepsze horrory dostępne w Disney+

Mam też problem z tym całym hołdem dla klasyki hollywoodzkiego horroru, gdyż trochę szkoda, że twórcy nie poszli tym tropem w 100 procentach. Co jakiś czas możemy zobaczyć w „Wilkołaku nocą” elementy dekoracji, które mienią się barwami, wiele ujęć jest nakręconych w nowoczesnym stylu, pojawiają się też efekty CGI, które dziwnie wyglądają w czerni i bieli oraz na przyprószonym niedoskonałościami taśmy filmowej obrazie, który ma emulować kamery z lat 30. XX wieku. Jak już studio zdecydowało się na stylistykę sprzed niemal 100 lat, to moim zdaniem powinno się tego trzymać konsekwentnie do samego końca. A tak, wyszła z tego chwilami dziwna mieszanka.

Wilkołak nocą – ocena „filmu”

Ostatecznie rzecz biorąc „Wilkołak nocą” nie jest niczym nadzwyczajnym poza interesującą zabawą z formą i ciekawą lekcją z historii kina. Obawiam się tylko czy młodszy widz, nie znający kontekstu, będzie w stanie to docenić w pełni. Z drugiej strony, należy mimo wszystko docenić gest Marvela i fakt, że nie ułatwia sobie pracy, tylko stawia przed sobą kreatywne wyzwania. Godny uwagi jest też fakt, że „Wilkołak nocą” to, prawdopodobnie, pojedynczy strzał. Projekt ten nie nawiązuje do żadnego wcześniejszego filmu i serialu w obrębie MCU, ani też niekoniecznie zanosi się na to, że postaci z tego filmu pojawią się w przyszłych produkcjach Marvela. To bardziej przystanek na drodze fabularnego rozwoju MCU – solowa historia, która żyje w swoim własnym mikroświecie. Co też jest ciekawe i odważne ze strony studia bazującego na serializacji swoich produkcji oraz budowaniu zaangażowania widowni na snuciu tej ciągłej, wydłużającej się opowieści. Nie zmienia to jednak faktu, że „Wilkołak nocą” to tylko i aż oryginalny, choć przeciętny jako całość, przerywnik, który zapewne co najwyżej ma szansę stać się dziełem kultowym pośród fandmu Marvela w okolicach Halloween. Ale dobre i to.

Ogólna ocena

6/10

Motyw