Chodzenie do kina to dziś dla mnie koszmar. Po pandemii WSZYSTKO się zmieniło [OPINIA]

6 minut czytania
Komentarze

Chodzenie do kina to jedna z tych form aktywności, którą można uznać za najwygodniejszą i najprostszą do realizacji. W końcu nie ma nic łatwiejszego, niż wyjście do kina. Nie trzeba przejmować się rezerwacją biletu, a przynajmniej nie wtedy, kiedy chcemy obejrzeć cokolwiek, a nie jakąś głośną premierę. Do tego ma to być czysta przyjemność obcowania z kulturą. Jednak kiedy po pandemii kina ponownie się otworzyły, ja już z chodzenia na filmy nie czerpię takiej przyjemności, jak kiedyś. Mówiąc szczerze, czasami taka wyprawa do kina zmienia się w prawdziwy koszmar.

Chodzenie do kina – zamiast przyjemności samo chrupanie

Wiadomo, że jak chcemy obejrzeć jakiś film, to dobrze robić to we względnej ciszy. Nie zawsze jest to możliwe i to nawet wtedy, kiedy jesteśmy w domowym zaciszu. Czasem sąsiad będzie hałasował, a czasem na zewnątrz będzie głośno, ale tutaj zawsze można skorzystać ze słuchawek. Wprawdzie kiedy ogląda się film we dwoje lub w większym gronie słuchawki nie wchodzą w grę, ale kiedy już wybieramy się do kina to trzeba przygotować się na… chrupanie. Ciągłe i nieustające chrupanie, któremu towarzyszy także odgłos siorbania i otwierania paczek chipsów. Nie mówiąc już o napojach.

Może odrobinę przesadzam, bo i nie zawsze trafiam na miłośników jedzenia na kinowej sali, ale też rzadko kiedy mogę na niej liczyć na zupełną ciszę. Osobiście nie mam nic przeciwko podjadaniu podczas seansu, choć uważam, że to najlepiej sprawdza się w domowym zaciszu, kiedy nie przeszkadza się nikomu obok. Popcorn, który potem wala się po całej kinowej sali to też jedna z tych rzeczy, która zaczęła mnie drażnić ostatnio. Zastanawiam się nawet jak to możliwe, że pod niektórymi siedzeniami można znaleźć pół opakowania żarcia, a często i całe opakowania, bo nikomu nie chciało się tego wynieść do śmietnika. Totalnie też nie rozumiem osób, które na kinowej sali pojawiają się z… kabanosami. Miałem też wątpliwą „przyjemność” obcowania z ludźmi, który bez żadnego zażenowania jedli zestawy z McDonald’s. Chyba nie muszę dodawać, że zapach roznosi się wtedy dosłownie wszędzie i oglądanie filmu to żadna przyjemność.

Zobacz też: Cyberpunk 2077 to gra, która dobrze się starzeje.

Smartfony w kinie, czyli dwie godziny bez telefonu to wyzwanie

Czy naprawdę tak trudno wytrzymać dwie godziny bez tego, by spoglądać na swój telefon? Sądząc po tym, co widuję w kinie, tak. Wielokrotnie widziałem, że ludzie podczas seansu spoglądali na swoje smartfony, świecąc jednocześnie innym po oczach. Być może nie byli świadomi, że nawet na minimalnym rozjaśnieniu ekranu i tak przeszkadzają siedzącym za nimi. Parę razy zdarzyło się też tak, że ktoś odebrał połączenie siedząc już w kinie i to nie na reklamach, ale podczas samego filmu. Czy mam dodawać, że rozmowę również przeprowadził? Odnoszę wrażenie, że coraz trudniej nam skupić uwagę na czymś przez określony czas. Niezależnie od tego, czy film jest interesujący czy też nie, patrzenie w telefon podczas seansu to brak szacunku dla innych widzów. Nie możesz wytrzymać bez tego? Prosta rada – nie przychodź do kina.

Głosy, słyszę głosy

Ej, a co się wydarzyło? Kim jest ten aktor i co tutaj robi? Dlaczego są teraz tutaj, a wcześniej byli tam? Takich pytań podczas chodzenia do kina zdarzyło mi się słyszeć bardzo wiele. Czasem szeptem, a czasem bez żadnego skrępowania ktoś gadał tak głośno, że należało mu zwrócić uwagę. I serio, wcale nie oglądałem wtedy filmu, który jakoś specjalnie zmuszał do myślenia czy analizowania. Wygląda jednak na to, że coraz trudniej niektórym zrozumieć nie tylko to, co jest napisane, ale także to, co oglądają. I oczywiście muszą to wtedy głośno komentować, bo jak inaczej inni zebrani na sali będą wiedzieli, co dzieje się na ekranie? Zresztą o czym ja tutaj piszę, skoro zdarzały się przypadki, że ludzie nie wiedzieli na jaki film idą i chcieli zwrotu pieniędzy…

Wyjście do kina kosztuje tyle, co miesiąc oglądania filmów

Zdaję sobie sprawę z tego, że do kina można pójść za jakieś 15 złotych. Trzeba tylko wybrać odpowiednią placówkę, a nie multipleks, choć i w nich można upolować bilety w podobnej cenie. I to nawet w weekendy. Jednak częściej można spotkać ceny biletów na wyższym poziomie. W mojej okolicy kształtuje się to następująco:

  • Cinema City – 26,50 złotych za bilet normalny (+1,80 zł za zakup przez sieć)
  • Multikino – od 19,90 do 37,90 złotych za bilet w zależności od wybranego miejsca (opłata serwisowa wliczona w cenę)

Idąc więc do kina w dwie osoby należy liczyć się z wydatkiem około 50 złotych, a jak ktoś ma jeszcze dzieci, to raczej poniżej stówy się nie schodzi. Jak dodamy do tego jakieś przekąski kupione w kinowym barze, koszty rosną jeszcze bardziej. W tej cenie spokojnie mogę opłacić miesiąc oglądania Disney+ czy HBO Max, a nawet i Netflix. Biorąc pod uwagę to, że sporo kinowych premier trafia do streamingu teraz wyjątkowo szybko, chodzenie do kina zdaje się być mało ekonomiczne. A już na pewno nie jest tak przyjemne, jak było to kiedyś.

Pandemia zmieniła to, jak odbieram kino

Część z rzeczy, które wymieniłem wyżej jest oczywiście trochę przesadzona, ale też nie jakoś bardzo. Im mniej czasu spędzałem w kinie, tym bardziej się od niego odzwyczajałem. Winna jest oczywiście tutaj pandemia, która „wycięła” kina na ładnych parę miesięcy. Wiadomo, wszyscy oglądaliśmy wtedy filmy w streamingu, który wcześniej stanowił raczej dodatek, niż codzienność. Przyzwyczaiłem się do oglądania filmów tak, jak ja lubię i bez denerwujących mnie rozpraszaczy. Jednocześnie sam nikomu nie przeszkadzam, jak mam ochotę zjeść chipsy czy cokolwiek innego. Nie jestem uzależniony od konkretnej godziny seansu, a już na pewno nie muszę oglądać półgodzinnych bloków reklamowych, które na dodatek od lat są niemal identyczne.

Mimo tego wszystkiego, co opisałem powyżej, nie zrezygnuję z wypraw do kina. Nie dlatego, że niektóre filmy warto obejrzeć na dużym ekranie, bo w to akurat nie wierzę. Z kina trudno będzie mi zrezygnować, ponieważ dalej odczuwam jego magię. To odcięcie od rzeczywistości, które w domu jest trudno osiągalne ma w sobie coś niezwykłego. Może to dlatego, że wychowałem się jeszcze w czasach, kiedy kino było prawdziwą przygodą, a o streamingach można było jedynie pomarzyć. Jednak odkąd skończyła się pandemia, wybieram po prostu seanse poranne i w środku tygodnia, gdzie szansa na spotkanie głośnych współoglądaczy jest niewielka. Przyzwyczaiłem się do ciszy podczas oglądania, a kino powoli przestaje mi ją zapewniać, a lepiej już nie będzie.

Motyw