Dragon Ball Super Super Hero recenzja filmu

Wcale nie taki super. Recenzujemy film Dragon Ball Super: Super Hero

5 minut czytania
Komentarze

Nie lada gratka dla fanów serii „Dragon Ball”. Najnowszy film kinowy jest już w Polsce. Mając na uwadze, że nieczęsto trafiają do nas filmy anime jest to jakieś wydarzenie. Ale czy naprawdę warte uwagi?

Dragon Ball Super: Super Hero – opis fabuły filmu

Dragon Ball Super Super Hero gohan

Akcja „Dragon Ball Super: Super Hero” rozgrywa się kilka lat po dotychczasowych wydarzeniach z serii Super oraz filmu „Dragon Ball Super: Broly”. Powraca w nim Armia Czerwonej Wstęgi, która zdołała się przez te wszystkie lata rozbudować i zdobywać coraz większe wpływy. Dowądzący Armią rekrutuje w swoje szeregi młodego i genialnego naukowca Hedo, wnuka pamiętanego z serii „Dragon Ball Z” doktora Gero. Jego zadaniem jest stworzenie nowych androidów zdolnych pokonać wojowników Z, którzy zostali mu przedstawieni jaką banda kosmitów zagrażających Ziemi. Na trop działań Armii Czerwonej Wstęgi trafia jednak Piccolo, który będzie próbował ich powstrzymać.

Dragon Ball Super: Super Hero – fan service o sile ciosu 9000

Bez owijania w bawełnę, prosto z mostu ze smutkiem donoszę, że film „Dragon Ball Super: Super Hero” nie jest udany. To w najlepszym wypadku tani fan service wymierzony szczególnie w fandom Piccolo i Gohana. Tani, bo pisany na kolanie. Fakt, że za scenariusz odpowiada twórca serii „Dragon Ball”, czyli Akira Toriyama nic niestety w tym przypadku nie znaczy. „Super Hero” jawi się niczym parodia „Dragon Ball”. Co z tego, że w centrum uwagi jest lubiany Piccolo, skoro w ogóle nie przypomina on siebie z serii Z. Toriyama już nawet nie próbuje ani trochę wysilać się na jakąkolwiek ciekawą fabułę, tylko jedzie na evergreenach, przywracając wątek Armii Czerwonej Wstęgi w sytuacji, gdy poziom mocy bohaterów na tym etapie tak bardzo wykracza poza ziemskie realia, że robi się to już absurdalne.

Ja wiem, że to „Dragon Ball” i nie oczekuje po tym filmie scenariusza na miarę „Ghost in the Shell”, ale „Dragon Ball Super: Super Hero” to rzecz dla niedzielnych fanów Dragon Balla oraz zwyczajnie film kinowy skierowany głównie do dzieci. Podobnie zresztą jak cała seria „Dragon Ball Super”, która z jakiegoś powodu zapomniała o tym, że ma ogromną rzeszę dorosłych już fanów i nagle zmieniła target z późnych nastolatków na 8-latków. W filmie pojawią się najpopularniejsze postaci serii, w tym Goku i Vegeta, ale też na zasadzie pustego i nieprzemyślanego fan service’u. Ich wątek jest na dobrą sprawę do niczego niepotrzebny. Twórcy umieścili go tu tylko po to, by pokazać jak Goku walczy z Vegetą. Nic z tego nie wynika. No może poza faktem, że jest to powód, przez który obaj panowie nie byli w stanie usłyszeć jak Bulma wzywa ich na Ziemię, by pomogli walczyć z nowymi przeciwnikami. Rozwiązania fabularne są tu wzięte chyba prosto z „Psiego patrolu”. Jest to poniżej poziomu „Dragon Balla”, to wiem na pewno. A propos Bulmy, to podobnie jak Piccolo nie przypomina ona tu samej siebie z serialu, co więcej twórcy uczynili z niej niezbyt lotną i pustą pańcię, która wprowadza do filmu dość dwuznaczny element komediowy. Także nie przywiązujcie się za bardzo do wspomnień o swoich ulubionych postaciach z tego serialu, bo twórcy filmu „Dragon Ball Super: Super Hero” i tak po nich depczą. Cała fabuła zaś wydaje się jakby była pisana raczej jako prowizorka pod wydanie jakiejś gry wideo na licencji Dragon Ball, a nie pełnoprawny film kinowy.

Dragon Ball Super: Super Hero – animacja z problemami

Dragon Ball Super Super Hero film 2022

Doceniam chęć twórców do nie osiadania na laurach i próbowania nowych rzeczy, eksperymentów i tym podobnych. Ale czasem warto się zastanowić czy nowe rzeczywiście znaczy lepsze. Animacja w „Dragon Ball Super: Super Hero” jest koszmarna. To przedziwne połączenie grafiki 2D i 3D, które ani nie wygląda dobrze, ani nie pozwala wydobyć pełni potencjału z głównego i najważniejszego elementu „Dragon Balla” czyli walk. Te bowiem wypadają blado, anemicznie i zwyczajnie nudno. Pojedynki podczas turnieju Tenkaichi Budokai z pierwszej serii „Dragon Ball” z lat 80. biją na głowę dynamiką oraz choreografią tego, co przyjdzie nam zobaczyć w „Dragon Ball Super: Super Hero”. Postaci ruszają się jak zardzewiałe roboty. Wyglądają sztywnie, zadają nudne, pojedyncze ciosy, podczas gdy już na początku serii „Z” mogliśmy zobaczyć niesamowite gradobicia pięści i strzały fal uderzeniowych. Wszystko to zostało poświęcone na rzecz niezrozumiałego dla mnie zachwytu nad grafiką 3D. A i sama kreska nie zachwyca szczególnie. Niedawno sporządziłem ranking wszystkich kinowych filmów „Dragon Ball” (oczywiście nie licząc ohydnej wersji hollywoodzkiej) i większość z nich, a spora część powstała w pierwszej połowie lat 90., prezentuje się lepiej od filmu z 2022 roku. Coś mi tu się nie zgadza. Aczkolwiek winę za to ponoszą producenci, którzy obecnie trzymają pieczę nad marką „Dragon Ball”, bo to oni zdecydowali się kierować tę serię do dzieci. Tak więc jeśli macie max. 12 lat, a uniwersum Dragon Balla nie jest wam szczególnie znane, to „Dragon Ball Super: Super Hero” może się wam nawet spodobać.

Dragon Ball Super: Super Hero – ocena filmu

No nie jest dobrze. Oczywiście filmy z serii “Dragon Ball” nigdy nie prezentowały wybitnego poziomu, ale najnowsza odsłona to raczej jednorazowa błahostka dla widzów, którzy szukają animacji łączącej w sobie elementy przygodowe i akcji. Im mniej macie lat i im mniej znacie Dragon Balla tym lepiej będziecie się na tym filmie bawić. O ile zaakceptujecie przedziwną wizję artystyczną zawartą w fatalnej jakości animacji. I niezbyt zgrabny gramatycznie tytuł, który powtarza dwukrotnie „super”. Ten film można w sumie traktować niemal jako nieoficjalny fanfik… gdyby nie fakt, że podpisał się pod tym sam autor serii. Po seansie mam poczucie zmarnowanego czasu. Nie tylko mojego, ale i twórców oraz pieniędzy, które można było wydać na coś o wiele lepszego i ciekawszego. Japonia to jednak stan umysłu…

Ogólna ocena

2/10

Motyw