Koncern ZTE, w naszym kraju znany przede wszystkim ze smartfonu ZTE Blade, który w swoich czasach uchodził za najpopularniejszy smartfon z niższej półki cenowej, dzięki świetnemu wsparciu ze strony developerów.
Dla niektórych ZTE kojarzy się z tzw. „chińczykiem”, inni w ogóle nie zdają sobie sprawy, że ZTE zajmuje się produkcją smartfonów. Gdy po raz pierwszy umieściłem fotografię urządzenia na facebooku zadając pytanie: „Jaki to smartfon?”, pierwszą odpowiedzią, jaką uzyskałem była: „Jakaś chińska kopia Omni Pro”. W tej recenzji nieco przybliżę Wam ZTE Tureis – na razie nie dostępny na rynku polskim.
Urządzenie otrzymałem w niewielkim pudełku dość drastycznie potraktowanym folią samoprzylepną, dlatego też próżno szukać fotografii owego w recenzji. Wracając do zawartości opakowania, w zestawie ze smartfonem znajdziemy ładowarkę z dość dziwnym rozwiązaniem (port USB na kabelku), kabel USB, kartę pamięci 2GB, instrukcję obsługi oraz słuchawki „pchełki”. Słuchawki dołączone do zestawu są bardzo niskiej jakości zupełnie i nie nadają się do słuchania muzyki.
Gdy po raz pierwszy spojrzałem na ZTE Tureis pomyślałem: „Ja gdzieś to już widziałem”, patrząc na smartfon od razu na myśl przychodzą nam urządzenia z koncernu RIM (czyżby czeka nas kolejny spór patentowy?)
Pierwsze wzięcie smartfonu w dłoń sprawia wrażenie solidnego wykonania, rządzenie jak na swoją wielkość (112 x 63.2 x 11.8 mm) jest niesamowicie ciężkie – 126 gramów. Dość dużą wagę zawdzięcza materiałom użytym w produkcji – dość grube tworzywo sztuczne, guma i oczywiście szklana powłoka ekranu.
Przód urządzenia podzielony jest na trzy części – ekran, klawisze funkcyjne oraz klawiaturę QWERTY. Warto również wspomnieć o eleganckiej srebrnej (z odcieniem grafitu) ramce. Dobrym posunięciem ze strony ZTE było umieszczenie dwóch skrótów klawiszowych (aparat i tryb cichy) w dolnym rzędzie klawiatury. Tuż pod klawiaturą, z lewej strony znajduje się mikrofon. Dużym plusem jest zastosowanie fizycznych przycisków inicjujących oraz kończących połączenie, już dawno zapomnianych przez większość producentów za sprawą Androidowego dialera.
Na prawej krawędzi znajdziemy port mikroUSB, zaś z lewej strony klawisz regulacji głośności.
Na górnej krawędzi – wyjście Jack 3,5mm oraz włącznik, służący też do wybudzania smatrfona.
Tył urządzenia pokryty jest gumą, na dole znajdziemy logo producenta, na górze zaś centralnie umieszczony obiektyw aparatu oraz głośnik.
Próbując po raz pierwszy uruchomić urządzenie miałem problemy z otwarciem pokrywy baterii, zaczepy trzymały bardzo mocno. Grubość pokrywy oscyluje w granicach ponad 1 mm, co uniemożliwiało jakiekolwiek wygięcie w momencie otwierania.
Dzięki zastosowaniu gumowanej pokrywy baterii, urządzenie pewnie leży w dłoni oraz zbytnio nie przemieszcza się w kieszeni.
- System: Android 2.3.5
- Procesor: 800 MHz Qualcomm MSM7227-T
- MicroSDHC do 32 GB
- RAM: 256 MB
- ROM: 512 MB
- Ekran: 2.6″ TFT-LCD 320×240 px
- GSM/GPRS: 900 / 1800 / 1900
- 3G/HSPA: 900 / 2100
- Bluetooth 2.1
- WiFi: IEEE 802/11 b/g
- 3.5 mm audio jack
- 4 rzędowa klawiatura QWERTY
- GPS/A-GPS
- Aparat: 3.2 Mpx
- Czujnik położenia
- Czujnik zbliżeniowy
- Radio FM
- Bateria: 1100MAh
- Wymiary: 112 x 63.2 x 11.8 mm
- Waga: 126 grams
Jak przystało na smartfony z rzędową fizyczną klawiaturą QWERTY, ekran ZTE Tureis nie powala wielkością oraz rozdzielczością. 2,6 calowy ekran wykonany jest w technologii TFT, posiadający rozdzielczość 320×240, co przede wszystkim drastycznie wpływa na wygodę korzystania z Androida.
Korzystanie z tak małego ekranu to istna katorga dla oczu, czcionki jak i ikony są „poszarpane” przez piksele. Największą wadą technologii TFT jest znikoma widoczność w słońcu oraz kąty widzenia. W pionie jak i w poziomie kolory są zniekształcone, więc wygodnie korzystać ze smartfonu możemy jedynie, gdy ekran znajduje się na wysokości naszych oczu oraz w pomieszczeniu z małą ilością światła słonecznego.
Jasność ekranu również pozostawia wiele do życzenia, moim zdaniem to wina powłoki pokrywającej oraz braku czujnika światła. Z drugiej strony ogromną zaletą ekranu jest obsługa multitouch, która w pewien sposób rekompensuje nam rozdzielczość oraz rozmiar ekranu.
Od zawsze byłem zwolennikiem klawiatur fizycznych – pisanie bez palcowania ekranu było dla mnie czystą przyjemnością. Może dla tego, że do tej pory korzystałem z „jeżeli można tak napisać” pełnowymiarowych klawiatur zastosowanych w HTC Desire Z oraz Motoroli Milestone.
Klawiatura zastosowana w modelu Tureis nie należy niestety do wygodnych, klawisze są bardzo malutkie – około 5mm wysokości i 3 mm szerokości, co za tym idzie obsługa owej przez mężczyznę z dużymi dłońmi jest kłopotliwa. Zabiegi zastosowane przez producenta w postaci centralnej wypukłości, mające na celu poprawę wygody – nie dają rezulatatu. Napisanie dłuższego maila czy smsa było po prostu męczące.
Podczas pisania maila musiałem cały czas uważać, aby nie wcisnąć przypadkowego klawisza. Moim zdaniem w urządzeniu zabrakło chociażby numerycznej klawiatury ekranowej, co w jakiś sposób ominęłoby mus korzystania z „mikroskopijnych” guziczków w momencie wstukiwania numeru w dialerze.
Standardowo każdy klawisz podzielony jest na 2 części, litera – znak, co za tym idzie po naciśnięciu klawisza Fn pojawiają się znaki diakrytyczne. Z drugiej strony dobrym posunięciem jest umieszczenie centralnego klawisza nawigacyjnego, dużych przycisków funkcyjnych oraz inicjujących połączenie zaś umieszczenie klawiatury numerycznej po lewej stronie klawiatury to gest w stronę osób praworęcznych. Dodatkowo w dolnym rzędzie po prawej stronie znajdziemy przycisk uruchamiania aparatu oraz wyciszania smartfonu.
Po wciśnięciu wybranego klawisza słychać dość głośny „klik” a owy w tym momencie wciska się na optymalną głębokość. Podświetlenie klawiatury jest oczywiście standardem – w tym przypadku producent mógł pokusić się o regulację czasu podświetlenia. Korzystając z urządzenia w nocy – w momencie przerwania pisania na chwilę, klawiatura potrafiła nagle zgasnąć, co powodowało wpisanie przypadkowego znaku.
W smartfonie znajdziemy nic innego jak czystego Androida w wersji 2.3.5 już od bardzo dawna obecnego na naszym rynku i myślę, że nie ma większego sensu po raz kolejny go opisywać.
W tym aspekcie producent mógł pokusić się chociaż o ingerencje w dialer, ponieważ korzystanie z niego jest istną „katorgą” – w momencie wyszukiwania np.: numeru do znajomego na ekranie widzimy selektywnie po 2 kontakty z książki z racji „malutkiego” ekranu.
Piętą Achillesową smartfonu jest pamięć RAM, wynosząca tylko 256MB, co za tym idzie w trakcie korzystania, często uświadczyłem „zamyślenia” telefonu – przejście z jednej aplikacji do drugiej potrafiło trwać kilka sekund. Zaraz ktoś z Was napisze „Czego ty wymagasz od takiego smartfonu?” niestety w tych czasach wymagamy czegoś więcej od telefonu niż tyko sms’owania czy dzwonienia.
W Tureis zastosowano dość leciwy procesor w architekturze 65 nm, Qualcomm MSM7227-T z częstotliwością 800MHz i Adreno 200. Powiem szczerze, nie testowałem smartfonu pod względem wydajności, nie widziałem większego sensu – osoba kupująca takie urządzenie na pewno nie będzie nastawiona na wydajność w grach.
Telefon działa w zakresach GSM/GPRS: 900 / 1800 / 1900 oraz 3G/HSPA: 900 / 2100 co w połączeniu z dość dobrą anteną pozwoliło cieszyć się zasięgiem w każdym miejscu. Jakość rozmów jest zadowalająca – nie uświadczyłem zrywania połączeń czy szumów.
Oczywiście standardowo na pokładzie znajdziemy takie „dobrodziejstwa” jak WiFi, GPS czy Bluetooth. W przypadku WiFi urządzenie potrafiło zerwać połączenie w momencie opuszczenia pomieszczenia, w którym znajdował się router, co bardzo mnie zdziwiło. GPS działa poprawnie, potrafiłem odczytać moje koordynaty w kilkanaście sekund. Korzystanie z Google Maps z racji ekranu nie było aż takie straszne dzięki wykorzystaniu technologii multitouch. O Bluetooth można napisać, że jest i działa – bez problemu sparowałem urządzenie ze słuchawką.
Smartfon posiada również wbudowany odbiornik FM, który standardowo działa tylko z podłączonymi słuchawkami.
Multimedia i Internet są słabą stroną urządzenia dzięki zastosowaniu 2,6 calowego ekranu w rozdzielczości 320×240. W przeglądarce internetowej próżno szukać technologii flash czy wsparcia dla HTML 5. Przeglądanie stron, które nie wspierają wersji mobilnej jest tragedią. Z drugiej strony z pomocą przychodzi nam technologia multitouch. Próbując przeczytać tekst zamieszczony w sieci, kilkadziesiąt razy skakałem po całym tekście, po kilku minutach zrezygnowałem – nie widząc większego sensu z korzystania z przeglądarki. Oczywiście sporadycznie, sprawdzając pogodę czy program telewizyjny przeglądarka sprawowała się znakomicie.
Przeglądanie filmików z serwisu youtube powodowało bardzo szybkie zmęczenie oczu. Z drugiej strony polubiłem Tureisa za dość głośny głośnik w przypadku odsłuchu mp3 czy oglądania filmików. Jak wspominałem na początku słuchawki dołączone do zestawu nie powalają, jakością odwzorowania dźwięków.
Warto również napisać, że w galerii podczas przeglądania zdjęć jesteśmy wspierani technologią multitouch.
W ZTE Tureis zastosowano matrycę 3,2Mpx pozbawioną diody doświetlającej i wykonującej dość słabej jakości zdjęcia oraz filmy. Przy dobrym doświetleniu i w świetle słonecznym zdjęcia można zaakceptować, chociaż można znaleźć tam ogromną ilość szumów ora „pikselozę”. Na większości zdjęć wykonanych smartfonem możemy zauważyć lekkie przebarwienia ku czerwieni.
Filmy wykonywane są w maksymalnej rozdzielczości VGA i jak w przypadku zdjęć na materiale znajdziemy mnóstwo szumów.
W ZTE Tureis zastosowano ogniwo o pojemności 1100mAh które jest największą bolączką smartfonu. Podczas normalnego korzystania (kilka smsów i rozmów w ciągu dnia) urządzenia prosiło o dostęp do ładowarki po około 8 godzinach. Długo zastanawiałem się, co jest powodem tak słabego wyniku, wykluczając „malutki” ekran oraz słaby procesor, ale niestety nie znalazłem odpowiedzi. Ładowarka dołączona do zestawu uzupełnia naszą baterię do 100% w dość długim czasie przekraczającym dwie godziny.
ZTE Tureis to smartfon dla określonej grupy docelowej – kochających QWERTY. Na razie urządzenie nie jest dostępne na rynku Polskim i może nigdy nie będzie, obecna cena w Wielkie Brytanii to 99 £ czyli około 550zł. Warto się zastanowić czy warto wydać te pieniądze na urządzenie, które w momencie premiery było urządzeniem dość w tyle, jeżeli chodzi o specyfikację. Z drugiej strony za te pieniądze nie znajdziemy nowego smartfona tak solidnie wykonanego jak ZTE Tureis.
Plusy:
– Solidna obudowa
– Elegancki wygląd
– QWERTY
– Cena
Minusy:
– Ekran
– Aparat
– RAM
– Bateria