Broń z drukarki 3D

Broń z drukarki 3D z numerem seryjnym – postrzelony pomysł USA

2 minuty czytania
Komentarze

Władze USA właśnie podjęły działania, które mają ograniczyć rozprzestrzenianie się broni drukowanej w 3D. Nie chodzi tu jednak o to, że taka broń jest niebezpieczna, a o to, że nie jest możliwe jej rozpoznanie. Dlatego też zmieniono przepisy tak, aby licencjonowani przez władze federalne sprzedawcy i rusznikarze oznaczali każdą nieoznakowaną broń palną przed sprzedaniem jej klientowi — w tym broń 3D. Z tego też powodu nie można by wydrukować broni w domu i sprzedać jej do sklepu bez możliwości prześledzenia jej pochodzenia. I brzmi to naprawdę jak bardzo głupi sposób na walkę z problemem.

Broń z drukarki 3D z numerem seryjnym

Broń z drukarki 3D

Oczywiście wprowadzenie takich przepisów sprawi, że legalne kupienie broni z drukarki 3D stanie się o wiele trudniejsze, ponieważ mało kto będzie chciał się bawić w seriowanie swojego towaru. Jednak dlaczego ktoś miałby się bawić w zakup takiego pistoletu? Owszem, są one tanie, a jednocześnie praktycznie jednorazowe, mało celne, niewygodne i awaryjne. Ten sprzęt nie ma żadnych zalet z perspektywy uczciwego posiadacza broni. A jak to wygląda z punktu widzenia takiego nieuczciwego? Otóż tacy na pewno docenią brak metalowych elementów w samej broni — ten, który uderza w spłonkę, można łatwo wyjąć i schować np. w pasku, a pocisk łatwiej przemycić, niż całą broń. Brak oznaczeń także jest sporą zaletą w przypadku zamordowania kogoś: ot, można wyrzucić broń do najbliższego kosza na śmieci i jeśli nie zostawiło się żadnych odcisków palców, to jako trop jest ona bezwartościowa, a bez niej łatwiej uciec.

Zobacz też: Student weterynarii wykorzystuje druk 3D w protezach dla psów

I tu nasuwa się pytanie: czy mordercy i zabójcy chodzą do oficjalnych sklepów z bronią, czy też szukają jej na czarnym rynku? I czy broni, do której produkcji wystarczy przyzwoita drukarka 3D, którą każdy może kupić, nie wzbudzając przy tym żadnych podejrzeń, nie powinno być w takich miejscach całego zatrzęsienia? No właśnie… Owszem, najprawdopodobniej przyłapanie kogoś z czymś takim bez stosownych oznaczeń będzie mogło budzić pytania władz, ale… obowiązek rejestracji dotyczy licencjonowanych rusznikarzy i sklepów, a nie osób, które w domu sobie wydrukują broń. A to oznacza, że zabójca będzie mógł stwierdzić, że sam ją wydrukował. W sumie to również może być prawdą. Ten przepis najzwyczajniej w świecie nie ma żadnego praktycznego sensu. Wygląda to tak, jakby wprowadzono go tylko po to, aby władze mogły ogłosić wielki sukces i rozwiązanie problemu broni z drukarki 3D, ale tak naprawdę to tylko tania zagrywka, która żadnych problemów nie rozwiązuje.

Źródło: Engadget

Motyw