Steam to już nie tylko sklep z grami. Dla wielu zapalonych graczy na PC jest to coś w rodzaju domyślnej platformy do gier. Można wręcz powiedzieć, że Steam to taki DRM, który został pokochany przez graczy do tego stopnia, że wielu jest w stanie zapłacić więcej za grę, która jest nim obarczona, niż za taką wolną od jakichkolwiek zabezpieczeń. Biorąc jednak pod uwagę, chociażby taki aspekt, jak synchronizowanie zapisów z chmurą nie jest to wcale aż tak dziwne.
Steam Playtest
To oczywiście dopiero początek góry lodowej. Niżej znajdziemy zaangażowaną społeczność, pełno recenzji czy gry we wstępnym dostępie. Pośród nich jest natomiast masa odpadów i całkiem sporo prawdziwych perełek. Jednak zarządzanie grupami testowymi, demami i recenzjami generalnie opiera się na systemie demo i dystrybucji kluczy, który pozostawia wiele dziur dla oszustów. Tymczasem inne platformy, takie jak urządzenia mobilne, mają wbudowane w system dystrybucji pakiety testowe lub dostęp do testów beta. I właśnie taką stroną postanowił pójść Steam uruchamiając Playtest. Dzięki niemu twórcy mogą zapraszać ludzi i kontrolować dostęp bezpośrednio przez stronę Steam store do ich gry. Za sprawą nowego rozwiązania deweloperzy mogą łatwo sprawdzić, ile osób jest zainteresowanych testowaniem tytułu, rozpowszechniać grę i dezaktywować ją po zakończeniu testu.
Zobacz też: Szef Steam wyśle w kosmos krasnala w celach charytatywnych
Valve dodaje, że nie ma to na celu zastąpienia beta-testów Early Access, a nawet może być używany razem z nimi. Jednak w przeciwieństwie do wczesnego dostępu, funkcja ta jest darmowa dla deweloperów i klientów i nie wspiera sprzedaży. Gra Playtest nie zawiera takich rzeczy jak recenzje, osiągnięcia czy czas rozgrywki w ramach polityki Steam Refund. Narzędzia Playtest są w fazie beta, a trackery SteamDB zauważyły pierwsze ich próby w lipcu. Co ciekawe kod do Playtest istnieje od 2015 roku, mimo że dopiero co został uruchomiony. Możliwe jednak, że Steam dojrzało właśnie do tej decyzji.
Źródło: Engadget