elektryczny kabriolet mini

Mini Cooper SE Cabrio zaprezentowany. To elektryczny kabriolet

3 minuty czytania
Komentarze

Mini, obecnie marka przejęta przez BMW, od dłuższego czasu ma w swoim katalogu model elektryczny. To klasyczny hatchback, który wizualnie nie różni się niemal niczym, od swojego spalinowego odpowiednika. Teraz producent przedstawił kolejny model zeroemisyjny, czyli elektryczny kabriolet Cooper SE Cabrio. Ciekawi? Zobaczcie sami.

Elektryczny kabriolet to nowość na rynku. Nowe Mini Cooper SE Cabrio

elektryczny kabriolet mini

Elektryczny kabriolet w katalogu Mini jest swojego rodzaju skróceniem okresu „przejściowego” między obecną a nadchodzącą, całkowicie zelektryfikowaną generacją modeli.

Trzy lata temu wprowadziliśmy na rynek w pełni elektryczne Mini Cooper SE, a dziś co piąte Mini sprzedawane w Europie jest w pełni elektryczne. Ten sukces zachęcił nas do wdrożenia małej serii Mini Cooper SE Cabrio w ciągu zaledwie kilku miesięcy. Jestem zachwycona, że możemy zaoferować 999 klientom niezwykłe i ekskluzywne wrażenia z jazdy gokartem pod gołym niebem.

Stefanie Wurst, CEO marki

Jak widać, model nie będzie wprowadzony na większą skalę. Kabrioleta zaplanowano w 999 sztukach, więc to prawdziwie limitowany kąsek.

„Pod maską” znalazł się silnik elektryczny grupy BMW o mocy 184 koni mechanicznych. Motor został umieszczony bardzo nisko na osi, co pozwala uzyskać znacznie lepsze prowadzenie, od wersji spalinowej — a przynajmniej tak twierdzi producent. Sprint od 0 do 100 km/h zajmie kabrioletowi wystarczające 8,2 sekundy.

Dach będzie składany i rozkładany elektrycznie do 30 km/h. Poza funkcją całkowitego rozłożenia pasażerowie będą mogli otworzyć również samą górną część.

Zasięg pozostanie miejski. Według WLTP elektryczny kabriolet zużyje średnio 17,2 kWh/100 kilometrów, a maksymalnie przejedzie 201 kilometrów. Pozostaje więc jedno pytanie: czy to ma w ogóle sens?

Kabriolet do przejażdżek, byle niedalekich. Spokojnie — i tak go nie kupicie

elektryczny kabriolet mini

Problemy zimowe aut elektrycznych raczej to Mini ominą, ze względu na dyskomfort podróżowania kabrioletem zimą. To ograniczy też zmartwienia większości właścicieli co do zasięgów: wszak, nawet jeśli auto będzie zimą normalnie użytkowane, to wycieczki w plener nie będą specjalnie przyjemne, szczególnie z otwartym dachem.

Tak czy inaczej, Mini to samochód typowo miejski. Elektryczny hatchback sprzedaje się dobrze, bo doskonale spełnia swoją funkcję: jest niewielki, dynamiczny, oszczędny i dość szybko się ładuje, dzięki niewielkiej i wystarczającej do miejskich wojaży baterii. Kabriolet w mieście natomiast jest opcją irracjonalną. Otwarcie dachu wiąże się z wystawieniem się na pełne słońce, co w korku jest fatalną sytuacją. Do tego dochodzą wszelkie walory zapachowe spalin. Osobiście, mając dość spore doświadczenie z bezdasznikami, całkowicie odradzam.

To auto więc ma sens wyłącznie dla ludzi mieszkających na przedmieściach, którzy nie muszą pokonywać 30 kilometrów w jedną stronę (mniej więcej tyle musicie przejechać, żeby wyjechać z Warszawy), żeby dostać się na puste, podmiejskie, czy zalesione drogi i czerpać z niego przyjemność. Przedmieścia to też doskonała odległość potrzebna, by dojechać do centrum dużych miast, do pracy, czy galerii i wrócić autem bez stresu do domu. To też doskonałe miejsce, by ładować samochód z własnego wallboxa, czy ładowarki. To również doskonała propozycja na rynki śródziemnomorskie, których problemy ładowarek i zimowego klimatu dotyczą w o wiele w mniejszym stopniu.

Mini prawdopodobnie zdaje sobie z tego sprawę, dlatego nakład jest mocno limitowany. Produkcja seryjna byłaby klapą finansową, a 999 sztuk to bezpieczny bufor na sprzedaż modelu. Czy zobaczymy je w Polsce? O ile ktoś sprowadzi sobie z Holandii, to tak. Producent nie przewidział nakładu na nasz kraj, co można uznać za dość racjonalną decyzję.

Motyw