Nissan X-Trail e-4orce

Jeśli martwisz się o przyszłość off-roadu, to już nie musisz. Nissan e-4orce rozwiał wątpliwości [OPINIA]

4 minuty czytania
Komentarze

Na premierze terenowego Nissana X-Traila miałem okazję poznać najnowszy wynalazek japońskiego producenta, czyli napęd e-4orce. Co więcej, pokaz możliwości odbył się w Szklarskiej Porębie, a jako że mamy grudzień, to dano nam doskonałą okazję na sprawdzenie zachowania napędu w naturalnych i bardzo wymagających warunkach. Efekt? Jestem w szoku. Dlaczego? Czytajcie dalej.

Czym jest Nissan e-4orce?

Nissan X-Trail e-4orce

O tym już nieco zapowiedziałem przy okazji próbnego przejazdu Nissanem Ariyą e-4orce. Opowiem więc w skrócie: to bardzo zaawansowany napęd na cztery koła, oparty na dwóch silnikach elektrycznych (po jednym na oś). Dlaczego zaawansowany? Otóż każde napędzane koło szuka trakcji „po swojemu”, dzięki czemu w samochodzie nie powinniśmy odczuwać w żadnym wypadku utraty przyczepności. W Ariyi miałem okazję sprawdzić to na torze w Madrycie, z zapowiedzią hiszpańskiego prezentera, że chociaż jest to napęd to utrzymywania kontroli, to nie warto jej szukać w off-roadzie. Guzik prawda, Panie przewodniczący! Warto, tylko w X-Trailu z e-4orce.

Nissan X-Trail e-4orce zafundował mi niemały pokaz umiejętności

Nissan X-Trail e-4orce

Wróćmy teraz do mojego szoku. Czwartek, Szklarska Poręba, poranek po kolejnej śnieżycy i kilka gotowych do akcji SUV-ów. Najpierw przejazd po skąpo odśnieżonych drogach, później trasa przez las. Już od samego początku X-Trail zrobił na mnie spore wrażenie, bo niezależnie od trybu (sport, droga, śnieg), każde mocniejsze wciśnięcie gazu kończyło się po prostu przyspieszeniem. Śnieg pod oponami nie miał żadnego znaczenia, bo Nissan po prostu, bez żadnego poślizgu się rozpędzał.

Każde koło z osobna było w stanie znaleźć swój własny, najbardziej dogodny punkt przyczepności. Na zakrętach, na prostej drodze, z górki, czy pod górkę, Nissan prowadził się w sposób niebywale wręcz kontrolowany, dając podejrzane poczucie bezpieczeństwa. Podejrzane, bo jechaliśmy w mroźny i śnieżny dzień, w trudnych warunkach.

Później poprzeczka została podniesiona, wraz z wjazdem na leśną drogę. Mieliśmy szansę sprawdzić, jak X-Trail zachowuje się w śniegu na głębokość powyżej kostki, a także dotrzeć do gwoździa programu, czyli lasu. Tam zmierzyliśmy się ze stromym podjazdem w śniegu i śliskim zjazdem.

Jak widzicie na powyższych filmach, X-Trail poradził sobie świetnie. Dodajmy, że samochód był na „zwykłych” zimowych oponach, bez żadnych terenowych modyfikacji i akcesoriów. Jak na seryjnie produkowanego, luksusowego SUV-a, Nissan wykonał kawał dobrej roboty!

To dało opcje do zapoznania się z systemami pomocniczymi Nissana, takimi jak hamulec zjazdowy i tryb górski. Co więcej, X-Trail posiadał ciekawy tryb kamery pod lusterkiem, która umożliwiała niedostępny dla kierowcy podgląd przy prawym kole.

Nissan X-Trail e-4orce

Krótko mówiąc, nie spodziewałem się takiego wyniku. Ważący prawie 2 tony, doposażony w gadżety samochód osobowy, na normalnych oponach zimowych przewiózł mnie w kompletnie dzikich warunkach bez najmniejszej utraty przyczepności. Cóż mogę powiedzieć: chapeau bas Nissan. O przyszłość off-roadu nie musicie się martwić.

Nowy Nissan X-Trail e-Power: słów kilka po premierze

Nissan X-Trail e-4orce

Pozwolę sobie wyjaśnić, dlaczego opisałem napęd e-4orce jako AWD dla aut elektrycznych, a X-Trail ma białe tablice zamiast zielonych. Ten model to reprezentant nowego napędu hybrydowego e-Power. Konstrukcja inżynierów Nissana pozwoliła na połączenie silnika spalinowego i silnika elektrycznego w sposób „przyzwyczajający do samochodów przyszłości”.

Już tłumaczę. Pod maską znajduje się klasyczny, wolnossący silnik benzynowy o pojemności 1.5 litra. Nie znajdziecie natomiast skrzyni biegów, a po wciśnięciu pedału przyspieszenia, to nie on napędzi koła samochodu. Zamiast tego, na każdej z osi znajduje się silnik elektryczny (lub tylko na przedniej, w tańszej opcji bez e-4orce), który pobiera energię z małego akumulatora. Tej energii nie zdobywacie poprzez kabel, tylko właśnie z pracy silnika spalinowego.

Z jednej strony samochód pracuje podobnie, do klasycznej hybrydy, a z drugiej w żadnym wypadku nie usłyszycie tutaj wycia skrzyni CVT po rozładowaniu baterii, ani nie poczujecie zmiany biegów, bo biegów nie ma. Samochód jeździ dokładnie tak, jak każdy inny elektryk, bo w gruncie rzeczy napęd jest elektryczny.

Takie rozwiązanie pozwoliło uzyskać spalanie na poziomie 5,8-6,5 litra benzyny w warunkach mieszanych. Przypomnijmy, że to siedmiomiejscowy i bardzo ciężki SUV największego segmentu.

Samochód już jest dostępny do zamówienia i „na pewno go nie zabraknie w polskich salonach”. Auto możecie skonfigurować także z miękką hybrydą, ale sami przedstawiciele nie uważają, jakoby to miała być chętnie wybierana wersja.

Ceny startują od 181 500 złotych za wersję MHEV, od 196 200 złotych za wersję e-Power oraz od 206 200 złotych za wersję e-Power z e-4orce. SUV-a można kupić w wersji pięcio- lub siedmioosobowej. Ta druga to dopłata 4 tysięcy do wybranej konfiguracji samochodu.

    Motyw