Rozmawiamy z polskim play.air. „Wyobraźcie sobie Mario, ale w grze sterujecie oddechem”

6 minut czytania
Komentarze

Swoją działalność rozpoczęli ledwo w zeszłym roku. Na ich koncie już teraz jest kilka znaczących wygranych w konkursach startupowych. Poznajcie play.air, startup, który budują Łukasz Zaręba, Natalia Szczucka, Piotr Strus, Marcin Cackowski oraz Paweł Kocwa. Wspólnymi siłami tworzą urządzenie, które zrewolucjonizuje logopedię, a ich koncept sprowadzić można do prostego opisu – ot, wyobraźcie sobie Mario, ale w grze sterujecie oddechem. Terapia oraz ćwiczenia prowadzone w ten sposób, mają pomagać potrzebującym pacjentom. O tym niezwykłym pomyśle rodem z Polski, rozmawiamy z Łukaszem Zarębą, Co-Founderem play.air.

Aleksandra Janik: Skąd wzięło się zainteresowanie medycyną i technologiami? Zawsze chciałeś być lekarzem?

Łukasz Zaręba: Nie, nie zawsze chciałem być lekarzem. Mówiąc szczerze, na początku chciałem być biotechnologiem. Dopiero pod koniec liceum stwierdziłem, że chcę iść w stronę medycyny i poznać ją od strony praktycznej. Moje zamiłowanie do zagadnień biotechnologicznych miało swoje odzwierciedlenie podczas studiów, gdzie działałem w wielu kołach naukowych, ściśle związanych z pracą w laboratorium. Tak pielęgnowałem swoją pasję do tworzenia nowych rozwiązań naukowych.

W pewnym momencie uświadomiłem sobie jednak, że robienie nauki dla nauki nigdy nie wywrze takiego impactu na rynku medycznym, jakbym tego oczekiwał. Chciałem, aby pomysły i rozwiązania proponowane przez naukowców były realnie wykorzystywane przez użytkowników, a nie jedynie publikowane w czasopismach naukowych. Stąd wzięła się moja pasja do nowych technologii w medycynie.

AJ: Kiedy rozpoczęliście współpracę z zespołem play.air? I jaka jest geneza jego powstania?

Współpracę rozpoczęliśmy na czwartym roku studiów i początkowo skupialiśmy się na rozwiązaniach z wykorzystaniem sztucznej inteligencji. Pomysłów było naprawdę sporo, aż w końcu wzięliśmy udział w konkursie MedBiz Innovations Program 2022, organizowany przez Innovations Hub Foundation — tutaj zaczęła się cała przygoda z play.air, pod czujnym okiem Rajmunda Ireneusza Martyniuka, który poprowadził nas przez meandry biznesu. Dostaliśmy bojowe zadanie, by stworzyć rozwiązanie, które mogłoby być skomercjalizowane i miałoby realny wpływ na otoczenie.

Zaczęliśmy od obserwacji i badania rynku medtech w Polsce. Bardzo spodobała nam się idea grywalizacji terapii dla dzieci. Na rynku zaczęło pojawiać się sporo rozwiązań, które próbują grywalizować rozmaite terapie — na przykład ruchowe. Tę ideę przełożyliśmy na logopedię. Ćwiczenia w terapii oddechowej i logopedycznej są bardzo istotne, powinny być wykonywane codziennie. Rodzice skarżyli się, że dzieci niechętnie je wykonują. Trudno się dziwić — dzieci nie mają świadomości, że niepoprawna wymowa może im przeszkadzać w życiu dorosłym. A same ćwiczenia, zwłaszcza oddechowe, które są podstawą terapii logopedycznych, są po prostu… nudne. Chcemy to zmienić poprzez wprowadzenie nowoczesnego sposobu na taką terapię. Dzięki naszemu podejściu dziecko zaangażowane w rozmaite gry nawet nie zauważy, że aktualnie ćwiczy.

AJ: Czym jest play.air? Wyjaśnijcie to w kilku słowach.

Generalnie zamysł jest dość prosty. Tworzymy kontroler trzymany w dłoniach, który można porównać np. do pada do gier znanych z konsol czy PC. Tutaj, zamiast przycisków i analogowych drążków, mamy czujniki mierzące aktywność oddechową. Będzie ona mierzona w czasie rzeczywistym, przesyłana do urządzenia i konwertowana na ruch w grze. Dla zobrazowania wyobraźmy sobie to na podstawie klasycznej gry Mario; kiedy nasz mały pacjent robi wydech, postać podskakuje. Kiedy robi wdech, Mario kuca i unika przeszkody.

AJ: Na jakim etapie jest obecnie projekt?

Ukończyliśmy pierwszą wersję aplikacji i kontrolera. Obecnie pracujemy nad tym, aby nasze gry odpowiednio adresowały ćwiczenia wykorzystywane w terapii oddechowej i logopedii. Na ten moment wszelkie testy związane były z analizą rynku, potrzeb naszej grupy odbiorczej, rodziców i logopedów. Spytaliśmy też dzieci, co sądzą o takim rozwiązaniu. Oczywiście, były bardzo chętne na przetestowanie! Lada moment będą miały ku temu okazję.

AJ: Jakie macie plany na dalszą działalność? Zostajecie w Polsce czy wybywacie ze swoim rozwiązaniem za granice?

W Polsce zaczynamy od terapii logopedycznej. Później? Idziemy dalej. Jeżeli chodzi o terapię oddechową, chcielibyśmy wejść na rynki zagraniczne szybko, ponieważ tutaj nie mamy bariery językowej — prawidłowy oddech jest potrzebny niezależnie od języka jakim posługuje się młody pacjent, a wachlarz schorzeń wymagających takiej terapii jest szeroki. W przypadku internacjonalizacji naszej aplikacji i gier do terapii mowy wyzwaniem jest język. Czekają nas szczegółowe badania rynków i potrzeb w poszczególnych grupach językowych. Nie zmienia to jednak faktu, że problemy logopedyczne występują u dzieci niezależnie od kraju pochodzenia i są coraz częstsze na całym świecie.

AJ: Małżeństwo nauki z biznesem to trudny orzech do zgryzienia. Często pojawiają się problemy… Nauka realizowana jest dla nauki, padają zarzuty o punktozie. Biznes z drugiej strony nie rozumie naukowców. Co o tym sądzisz?

Ciężko mi się wypowiadać w kontekście nauki jako całości, ale rzeczywiście, nauka z zakresu medycyny w ujęciu światowym, nie zawsze jest dobrze połączona z biznesem. Oczywiście, w krajach zachodnich, transfer technologii z laboratorium jest lepiej zorganizowany. W Polsce istnieją teoretycznie biura transferu technologii przy uczelniach medycznych, które powinny sprawnie funkcjonować, ale działają dość topornie. Naukowcy często nie myślą o komercjalizacji swoich badań, choć muszę przyznać, że ostatnio zaczęło się to zmieniać.

AJ: Jesteście lekko ponad rok obecni w biznesie. Jak oceniasz ostatnie miesiące? Czy jest coś, co Cię mocno zaskoczyło w kontekście prowadzenia własnego biznesu?

Wiele rzeczy mnie zaskoczyło (śmiech). Zaskoczyło mnie tempo działań, które sobie narzuciliśmy. Zgłosiliśmy się do naprawdę wielu konkursów, gdzie odnieśliśmy sukcesy — to było dla nas duże zaskoczenie, pomimo szczerej wiary w nasz projekt. Nie sądziliśmy, że będzie to aż tak atrakcyjne dla zespołów oceniających, inwestorów, dla grup odbiorczych, z którymi rozmawialiśmy. Potencjał play.air został potwierdzony, co nas niesamowicie ucieszyło i zmotywowało do pracy.

Zaskoczyła mnie również wszechstronna chęć pomocy z ramienia wielu organizacji oraz mentorów biznesowych. Nauczyliśmy się od nich wielu fundamentalnych zasad prowadzenia biznesu i organizacji pracy. Przy okazji chciałbym tutaj serdecznie podziękować naszym mentorom za ich nieoceniony wkład w nasz rozwój. Środowisko startupowe w Polsce w mojej ocenie jest wyjątkowo przyjazne młodym ludziom, którzy chcą rozwijać swój nowatorski biznes. Świetnym przykładem jest Fundacja Innovations Hub, która przyjęła nas pod swoje skrzydła i od której właściwie zaczęła się nasza przygoda.

AJ: Gdybyśmy mieli spotkać się za rok, co chciałbyś odpowiedzieć na pytanie „co osiągnęliście w ciągu ostatniego roku”? Jakie macie najbliższe plany? 

Gdybyśmy mieli spotkać się za rok, to zdecydowanie w naszym planie jest pełne przetestowanie z użytkownikami prototypu kontrolera, oraz kolejnych jego iteracji, które będą udoskonalać naszą ideę. W ciągu roku chcielibyśmy, aby nasze rozwiązania hardwarowe i softwarowe (w postaci kontrolera i aplikacji) pojawiło się już u pierwszych klientów. Poszukujemy obecnie finansowania i jesteśmy na etapie rozmów z inwestorami, które mam nadzieję, przyniosą piękny efekt.

AJ: Redakcja Androida trzyma mocno kciuki. Dziękuję za rozmowę!

Dziękuję za zaproszenie.

fot. materiały prasowe/Nintendo/play.air

Motyw