Czarna bezprzewodowa słuchawka douszna Vasco Translator E1 trzymana w dłoni z widocznym niebieskim światłem sygnalizującym aktywność i częściowym widokiem etui ładującego w tle.

Testowałem polskie słuchawki tłumaczące. Vasco Translator E1 to poliglota w Twoim uchu

7 minut czytania
Komentarze

Podczas styczniowych targów CES 2024 w Las Vegas wybrani dziennikarze z Polski mieli okazję sprawdzić Vasco Translator E1 – najnowszy produkt krakowskiej firmy Vasco Electronics. To słuchawki tłumaczące, które już niedługo mogą odmienić to, jak przyjmujemy międzynarodowych gości czy porozumiewamy się w wielu zagranicznych sytuacjach. 

Na Consumer Electronics Show 2024 sprzęt ten docenili też m.in. eksperci technologiczni z The New York Times. Nowość jest więc daleka od lokalnej ciekawostki z Europy Środkowej. 

Polskie słuchawki Vasco Translator E1 zauważone w USA

Mówiąc najogólniej, urządzenie ma umożliwić prostą, szybką i wygodną komunikację osób nieznających tego samego języka. Dwie słuchawki składające się na zestaw Translator E1 przechowywane są w trójkątnym etui ładującym, które mieści się w dłoni (lecz raczej nie w kieszeni spodni). Obie słuchawki są przeznaczone do zakładania na prawe ucho. Jedną z nich wręczamy rozmówcy, drugą wkładamy sami i parę chwil późnej możliwa jest  konwersacja.

Otwarte czarne etui z bezprzewodowymi słuchawkami dousznymi Vasco Translator E1 leżące na szarym biurku.
Etui to tak właściwie dwie niezależne części złączone magnetycznie.
Fot. Krzysztof Sobiepan / Android.com.pl

Translator E1 nie są jednak samodzielnym sprzętem. Choć wiele zestawów słuchawek można łączyć w pokaźne pokoje rozmów, do działania potrzebny jest przynajmniej jeden sprzęt tłumaczący produkcji Vasco, na przykład Translator V4. Alternatywnie możemy pobrać aplikację Vasco na Androida lub iOS. To urządzenie lub smartfon są „mózgiem” całej operacji i odpowiadają za to, by każdy rozmówca usłyszał wypowiedzi w swoim języku ojczystym. Ustawienie, która słuchawka ma „mówić” w jakim języku, odbywa się właśnie w zewnętrznym interfejsie, a same słuchawki sygnalizują to różnymi kolorami diody.

Vasco Electronic zdradziło na CES 2024, że planuje wydać Translator E1 wiosną 2024 roku, w cenie 1499 zł za zestaw z parą słuchawek i apką. Rodzimym mediom już w styczniu pokazano jednak wersję przedpremierową, z którą mogliśmy poobcować w różnych warunkach. Jakie są wnioski?

Jak korzysta się z Translator E1?

Jako dziennikarz wiele razy miałem do czynienia z tłumaczeniem symultanicznym. Doświadczenia tego ani razu nie wspominałem pozytywnie. Często rozpadające się słuchawki, plączące się kable utrudniające notowanie, ubogie i mało intuicyjne urządzenia, opóźnienia, rozpraszający „dwugłos” oryginalnego mówcy i tłumacza lub tłumaczki. Minusy można mnożyć. Odpowiedź na to, czemu musimy się tak męczyć, zawsze była podobna – nie mamy nic lepszego.

Tymczasem Vasco w krótkim czasie pokazało mi, jak może wyglądać droga rozwoju i przyszłość sprzętów tłumaczących. Nadmiernie Was chyba nie zaskoczę, jeśli powiem, że globalną wieżę Babel naprawi dla nas najnowsza technologia.

Pierwsze chwile z Translator E1 wiązały się z niespodzianką. Nie muszę podpinać nic do paska? Wyklikiwać ręcznie kanału? Po na oko trzech minutach ustawiania (w tym czasie zawarte jest wprowadzenie rozmówców „od zera”) jesteśmy gotowi do rozmowy?

Dla użytkownika procedura jest niezwykle prosta. Słuchawkę nauszną z miękkim elementem trzymającym się małżowiny można lekko nacisnąć palcami dłoni, dzięki czemu aktywujemy wewnętrzny przycisk. Sygnał głosowy w prawym uchu informuje nas, że możemy już mówić, wypowiadamy się i tyle. Słuchawka była w stanie wykryć koniec wypowiedzi i ponownie sygnałem dźwiękowym poinformować, że zakończyła zbieranie mowy. Dla bezpieczeństwa można się też ręcznie „odkliknąć” w ten sam sposób.

Wyżej wymieniony tryb sprawdzał się dość dobrze, choć zdarzyło się, że różne języki otrzymywały tłumaczenia w nieco odmiennym czasie. Inżynierzy firmy z błyskiem w oku chcieli nam jednak pokazać coś, nad czym pracowali może i najciężej.

Ręce przy sobie, czyli bezdotykowe tłumaczenie konwersacji

Tryb z przyciskiem wymaga użycia rąk, a w wielu sytuacjach te są po prostu zajęte. Piszemy notatki na komputerze, prowadzimy prezentację, otwieramy komuś drzwi, albo zajmujemy się jeszcze czymś innym. Vasco za przykład dało nawet lekarza, który wykonuje właśnie zabieg, a jednocześnie może uspokoić pacjenta w jego mowie ojczystej.

Właśnie na tym polega bowiem tryb bezdotykowy Translator E1. Zero klikania, ręce przy sobie, a słuchawki zajmą się niemal wszystkim same. W tym przypadku mikrofon sam wykrywa rozpoczęcie naszej wypowiedzi, automatycznie uruchamia nagrywanie (znów sygnał dźwiękowy), a my bez zbędnych operacji zapewniamy błyskotliwy komentarz do dyskusji. Kończymy naszą kwestię, zapada cisza (w uchu kończący sygnał dźwiękowy) i już za chwilę translacja trafia do pozostałych osób.

Czarny bezprzewodowy zestaw słuchawkowy Bluetooth trzymany w dłoni na tle wzorzystej powierzchni.
Kolor diody jest zależny od języka i możemy po niej poznać, kto mówi „po naszemu”.
Fot. Krzysztof Sobiepan / Android.com.pl

Główną zaletą opcji bezdotykowej jest najwyższa możliwa naturalność prowadzenia dialogu. Nawet zupełni nowicjusze czy osoby z niską wiedzą technologiczną po prostu mówią, słuchają, znów mówią. Nadal trzeba jednak zachowywać się z pewną „grzecznością” konwersacyjną. Jest jak w szkole – szanujemy się, jedna osoba mówi na raz

Jeśli miałbym ocenić tę koncepcję, to jest w niej coś z przyszłości rodem z filmów science fiction czy Star Treka. Kieszonkowy komunikator umożliwia porozumienie się w każdym miejscu i czasie, działa niewidocznie w tle, a my zapominamy znaczenie fraz „Sprachbarriere” czy „barrera del idioma” (pol. bariera językowa).

Cztery czarne, otwarte etui do słuchawek bezprzewodowych ułożone na kamiennym blacie.
Rozmowa w szerszym gronie też jest możliwa. Fot. Krzysztof Sobiepan / Android.com.pl

Na koniec muszę jednak wspomnieć, że w nasze ręce oddano prototypy – nie produkty, które za tydzień trafią na półki. Podczas naszych testów tę „eksperymentalność” dało się jednak zauważyć. Co tu dużo mówić, mam nieco odstające uszy. Sprawiało to, że moja słuchawka naturalnie usadawiała się w pewnym oddaleniu od przewodu słuchowego i mój „głos w uchu” był nieco za cichy. To da się nieco poprawić przyciskami głośności na słuchawce, ale (nie znając się na inżynierii) widziałbym w E1 jakąś metodę dopasowania słuchawki pod użytkownika. Zawias? Miękki pałąk z giętkim, zapamiętującym ustawienie materiałem?

Druga trudność dotyczyła mikrofonów w trybie bezdotykowym. Konkretnie chodzi tu o interpretację tego, co dźwiękowo dzieje się wokół słuchawki. Zdarzyło mi się skończyć wypowiedź, a E1 interpretowały szum tła jako moje dalsze słowa. W stłoczonym gronie rozmówców słuchawka mogła też „podebrać” głos osoby po lewej czy prawej.

Jak zapewnia Vasco Electronics, osoby pracujące nad produktem są świadome powyższych kwestii. Informacje zwrotne powstałe przy testach przyjmowano od nas praktycznie na bieżąco. Firma ma jeszcze nieco czasu do rynkowego debiutu, a wydaje się, że kwestie te mogą zostać dopracowane poprawkami sprzętowymi czy oprogramowania. Pozostaje więc uzbroić się w cierpliwość i czekać na oficjalną premierę.

Źródło: opracowanie własne, Vasco Electronics. Zdjęcie otwierające: Krzysztof Sobiepan / Android.com.pl

Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Motyw