Część czarnego urządzenia SodaStream TERRA z widocznym logo marki, na tle rozmytego wnętrza z deską, telefonem komórkowym i innymi przedmiotami.

SodaStream to urządzenie, którego sam bym nie kupił. Ale pomaga mi wyjść z głupiego nałogu [OPINIA]

8 minut czytania
Komentarze

SodaStream to, przynajmniej w kontekście prezentów, idealne przeciwieństwo kapsułkowego ekspresu do kawy. Dostajesz go od bliskich, ale używasz nie przez dwa tygodnie, a przez rok, dwa, jeśli nie dłużej. To gadżet, który znacząco poprawia jakość codziennego życia, a mimo to, bardzo trudno jego zakup sobie usprawiedliwić. W moim przypadku jednak, sprzęt nie tylko oszczędza czas i pieniądze, ale też pomaga mi wyjść z dość irytującego nałogu.

Zakup SodaStream chodził mi po głowie od lat. Decyzję podjęła za mnie dziewczyna

Od przynajmniej kilku lat byłem świadomy istnienia oraz wydatku, jaki wiąże się z zakupem dowolnego SodaStream, czyli ekspresu do gazowania wody. Nic w tym dziwnego, w końcu firma od 2016 r. współpracuje z wszelkiej maści influencerami, aby spopularyzować to urządzenie, także w Polsce. Byłem kwestią zaintrygowany z dwóch powodów. Po pierwsze, staram się pić jak najwięcej wody gazowanej. Ta okazała się idealnym substytutem dla Pepsi, od której — mogę to powiedzieć wprost — czuję się uzależniony.

Po drugie, wygoda. Nie mam ani samochodu, ani prawa jazdy. To oznacza, że wszelkie zakupy muszę nosić w torbach i plecakach. Częste noszenie zgrzewek wody 6 × 1,5 L przez kilkaset metrów, jakie dzieli wynajmowane mieszkanie i pobliski market, nie jest najprzyjemniejszym zadaniem, szczególnie jeśli chcesz zrobić zakupy szybko.

Jednocześnie, nigdy nie potrafiłem stwierdzić, że SodaStream (tak jak automatyczny ekspres do kawy) jest mi tak niezbędna do życia, że pobiegłbym do dowolnego sklepu i zakupił egzemplarz. Dlatego też bardzo się ucieszyłem, gdy w moje ostatnie urodziny (14 listopada) dowiedziałem się, że dziewczyna podjęła tę decyzję za mnie i kupiła mi zestaw z SodaStream Terra, syropem Pepsi oraz dwiema dedykowanymi butelkami w prezencie.

SodaStream Terra, czyli nieco o samym urządzeniu

Urządzenie SodaStream TERRA do gazowania wody, umieszczone na blacie kuchennym.
Fot. Szymon Baliński / android.com.pl

Wspomniany wyżej zestaw, czyli SodaStream Terra z dwiema butelkami oraz syropem, udało się mojej dziewczynie wyrwać za 289 złotych. Nieco taniej, niż bezpośrednio u producenta, który życzy sobie 329 złotych w podstawowym zestawie z butelką 1L i cylindrem produkującym do 60 L wody gazowanej.

Czarny Sodastream Terra z widocznym przyciskiem na górnej części, umieszczony na drewnianym blacie obok telefonu komórkowego.
5 przyciśnięć daje wodę mocno gazowaną, a ja lubię wodę mocno gazowaną (fot. Szymon Baliński / android.com.pl)

Jak już napomknąłem, jest to ekspres do gazowania wody, nazywany też saturatorem. Ten konkretny model składa się głównie z plastikowych elementów i ma na górze przycisk, zamiast zamontowanej obok wajchy. Ta występuje w droższym wariancie SodaStream Art za 399 złotych w zestawie z butelką 1L i nabojem dwutlenku węgla, który na naszym kanale YouTube omawiał kiedyś Michał.

Jedynym negatywem w kontekście posiadanego przeze mnie modelu jest kolor i tekstura tylnej części urządzenia. Już nie matowy plastik, a znienawidzone przeze mnie piano black, które odbija światło i palcuje się na wszelkie możliwe sposoby, czyniąc z SodaStream Terra idealny materiał dowodowy dla śledczych z CSI. Tyle z narzekania, powiedzmy sobie, jak właściwie ten gadżet sprawdza się w praniu.

SodaStream w codziennej praktyce to oszczędność czasu i pieniędzy

Do każdego zestawu dołączona jest butla dwutlenku węgla produkująca do 60 L wody gazowanej. Warto powiedzieć, że nie potrzebujemy w ogóle prądu do obsługi SodaStream Terra. Wszystko tu działa na podstawie fizyki i mechanizmów urządzenia. Szczerze mówiąc, spodziewałem się, że montaż będzie bardziej skomplikowany. Odłączamy tylny panel, odsłaniając miejsce na włożenie butli. Przeciągamy wajchę Quick Connect w górę, wkładamy butlę, wajcha leci na dół, montujemy ponownie tylny panel, i już!

Bardzo się cieszę, że dostałem zestaw z dwiema butelkami 1L, z dość prozaicznego powodu. Podczas tworzenia materiałów piję dużo wody mimowolnie i wstawanie co godzinę, by zrobić kolejną porcję, raczej nie miałoby zbyt wiele sensu. To już jednak czyste wygodnictwo, my porozmawiajmy o właściwych oszczędnościach, tych finansowych i czasowych. Na początek, po prostu woda gazowana. Sprzęt dostałem do rąk własnych 14 listopada 2023 r., a pierwszy nabój wymieniałem 4 grudnia, po 20 dniach, kiedy już rzeczywiście cylinder nie nasycał butelki gazem.

Wrzucę tu poprawkę na zjawisko „miesiąca miodowego” i fakt, że bardzo intensywnie gazuję swoją wodę (5 wciśnięć po 2 sekundy, gdzie producent standardowo sugeruje 3 wciśnięcia). W niektóre, w pełni domowe dni wypijałem 4 butelki, z sugerowanym 0,84 L, co by nic nie wylewało się podczas procesu gazowania. Piszę to, bo jestem przekonany, że przy przeciętnym użytkowaniu w dwie osoby, jesteście w stanie dociągnąć z jednym nabojem do pełnego miesiąca, jeśli nie dłużej.

Jeżeli wyczerpiemy nabój z dwutlenku węgla, musimy go wymienić w jednym z autoryzowanych punktów. Lepsze to, niż cotygodniowe chodzenie do sklepu po zgrzewkę wody. Zazwyczaj są to placówki sieci handlowych z elektroniką (u mnie w Krakowie to Media Expert oraz Media Markt). Najbliższy punkt wymiany znajduje się jednak 900 m ode mnie w… Carrefourze. Także najlepiej sprawdzić to na oficjalnej stronie producenta, wpisując swój adres zamieszkania w wyszukiwarce. Cena wymiany to 49,99 złotych, znacznie mniej niż zwykłem łącznie wydawać w miesiącu na wodę i słodkie napoje gazowane, głównie Pepsi.

Fot. Szymon Baliński / android.com.pl

No właśnie, bo kwestia jasno się klaruje, gdy nie chcemy jednak totalnie rezygnować ze słodkich napojów. Z myślą o urządzeniach SodaStream są też produkowane syropy (jedne autorskie, inne powiązane z marką Pepsi — w końcu marka SodaStream od 2018 r. należy do PepsiCo). 440 ml syropu jest w stanie wyprodukować do 9 litrów napoju, w mieszance z wodą gazowaną.

Mając na uwadze fakt, że 2 litry Pepsi bardzo często przekraczają już koszt 10 złotych, wydatek tych 20 złotych na syrop prezentuje się wręcz jak okazja życia. No i macie też pewność, że podczas planszówek ze znajomymi, tym razem słodkich napojów z pewnością nie zabraknie. Choć podczas ostatniego miesiąca wydaliśmy z 80 złotych na syropy, kwota ta byłaby znacznie większa przy kupowaniu standardowych napojów w sklepach. W szczytowym okresie uzależnienia potrafiłem wypijać ok. 1,5 do 2 litrów Pepsi dziennie, co zdecydowanie nie pomogło mi w kontekście dalszego dorosłego życia.

SodaStream pomaga mi również w walce z nałogiem

Butelka koncentratu napoju Pepsi Max do SodaStream na ciemnym tle.
Fot. Szymon Baliński / android.com.pl

Uzależnienie od coli jest o tyle irytującą sprawą, że nie jest nacechowane takim stygmatem, jak palenie papierosów czy picie alkoholu. Niewiele osób spędzało ze mną aż tyle czasu, by zauważyć ten problem. Obecnie, dzięki wsparciu dziewczyny, przekonaniu się do wody gazowanej i nieplanowanej inwestycji w SodaStream jest znacząco lepiej.

Nie odstawiłem problemu całkowicie, bo i też nie jestem zwolennikiem całkowitych odcięć. Sam fakt, że zmniejszyłem swoje wydatki w kontekście Pepsi (przypominam, 10 zł za butelkę 2 L to już standard) i piję znacznie więcej wody gazowanej niż gdybym miał ją nosić ze sklepu (łatwiej przynieść 2 L Pepsi, niż zgrzewkę wody), jest tu zbawienny.

Co ważne, posiadanie SodaStream to również całkowita likwidacja wszystkich puszek Pepsi, które gdzieś w trasie zawsze sobie kupowałem (4 złote tu, 4 złote tam i znów mamy spory wydatek). Dlatego też mogę jasno powiedzieć, że inwestycja mojej dziewczyny w SodaStream oszczędza nie tylko nasze finanse i czas, ale też pośrednio sprawia, że prowadzę znacznie zdrowszy tryb życia.

zdjęcie główne: Szymon Baliński / android.com.pl

Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego. Materiał powstał z inicjatywy autora. Często opisujemy nasze indywidualne doświadczenia z elektroniką, tą, z której sami prywatnie korzystamy. Nazwy produktów padają tylko dlatego, ponieważ tworzenie takich tekstów bez ich podawania nie miałoby większego sensu. W przypadku działań komercyjnych, redakcja Android.com.pl wyraźnie oznacza materiały jako powstałe we współpracy z partnerem.

Motyw