telefon przy laptopie z otwartą aplikacją mObywatel

mObywatel pokazał, że Polska nie jest gotowa na e-wybory. A szkoda, bo nie musiałbym stać 3 godzin w kolejce [OPINIA]

5 minut czytania
Komentarze

Od 14 lipca 2023 r., mDowód zamieszczony w aplikacji mObywatel jest traktowany przez polskie prawo tak samo jak plastikowy dowód osobisty, poza dwoma przypadkami: wyjazd za granicę kraju oraz składnie wniosku o dowód osobisty. To oczywiście oznacza, że wiele osób nie zabrało plastiku na wybory do Sejmu i Senatu RP. Pomimo iż z dziewczyną aktywnie korzystamy z aplikacji Ministerstwa Cyfryzacji, coś nam podpowiadało, żeby i klasyczny dowód osobisty zabrać ze sobą.

Choć tylko połowicznie, to mieliśmy rację — serwery mObywatel nie zdały najważniejszego egzaminu. Przez wiele godzin wejście do pełnoprawnej wersji aplikacji było niemożliwe, a sprawę wyłącznie uratowała funkcja wyświetlenia mDowodu offline. W takiej sytuacji e-wybory nie mają żadnego miejsca w dyskusji, mimo iż sam marzę o nich z wytęsknieniem.

Rekordowa frekwencja podczas wyborów do Sejmu i Senatu RP

72,9% – tak wyglądała frekwencja w wyborach do Sejmu i Senatu RP według sondażu exit poll przeprowadzonego przez IPSOS. To rekord dla demokratycznych wyborów w Polsce, gdyż przebiliśmy nawet głosowanie z 1989 roku, mające frekwencję na poziomie 62,7%. To niezwykle przywraca wiarę w naród, który interesuje się losem kraju. Obywatele chcą mieć wpływ na to, przez kogo są reprezentowani, równie w Izbach na ul. Wiejskiej w Warszawie, ale też na arenie międzynarodowej.

Tak rekordowa frekwencja oznaczała jednak spore wyzwanie. Nie tylko dla aplikacji mObywatel (dostępna na Android oraz iOS), ale też i pracowników Obwodowych Komisji Wyborczych oraz samych wyborców. My poszliśmy na wybory w Krakowie ok. godz. 12:00 i to była dobra decyzja, bo pomimo pokościelnego tłumu uwinęliśmy się w mniej niż godzinę. Nie obyło się jednak bez problemów. mObywatel zawiódł jeszcze przed progiem komisji, gdy chciałem sprawdzić dokładny numer OKW (w jednym budynku znajdowały się aż 4), a podczas stania w kolejce w ogóle nie mogłem połączyć aplikacji z serwerem, pomimo sprawnego łącza 5G w smartfonie.

Na całe szczęście, aplikacja potrafi wyświetlić mDowód bez konieczności łączenia się z serwerem. Wystarczyło wówczas przeczekać błąd i kliknąć przycisk Przejdź do aplikacji. Ciekawi mnie jak wiele osób musiało się cofnąć do domu po plastik, bo nie wiedziało o tej możliwości. A kolejka już wtedy robiła wrażenie także na przewodniczących OKW, przepraszających za brak dodatkowych stanowisk. Muszę uczciwie też przyznać, że kolejka w mojej lokalizacji była daleka od tego, co wieczorem zobaczyliśmy na warszawskiej Woli lub we Wrocławiu. W komisji wyborczej na wrocławskim Jagodnie głosowanie trwało do 3 nad ranem (tak długa kolejka ustawiła się przed 21:00). W Warszawie na Woli ostatni głos padł w okolicach północy.

mObywatel jest przydatny, ale niegotowy na e-wybory

Choć przeciążenie serwerów aplikacji mObywatel jest sytuacją co najmniej niepoważną, z pomocą programu mogłem ostatecznie pokazać komisji wyborczej swój dowód osobisty — a o to przecież chodziło. Kilka dni wcześniej program pomógł mi również w kilka minut zmienić tymczasowe miejsce głosowania, dzięki czemu mogłem w tych wyborach w ogóle wziąć udział. Podejrzewam, że prostota wykonania tej operacji również przyczyniła się do tak wysokiej frekwencji, szczególnie wśród młodszych osób uprawnionych do głosowania.

Wysoka frekwencja zrodziła też inny problem — brak kart do głosowania. Donoszono o tym np. w Gdańsku, gdzie należało uruchomić rezerwę kart do głosowania i dowieźć je do lokali wyborczych. Takie wydarzenie również sprawiło, że głosujący musieli czekać jeszcze dłużej, niż zakładała to kolejka. W Krakowie z kolei kart do głosowania zabrakło już o 19:50, co także dokłada cegiełkę do organizacyjnej porażki Państwowej Komisji Wtyborczej.

Internetowi krytycy zareagowali na to w przewidywalny dla nich sposób — gdzie są e-wybory? Nie powiem, wizja wzięcia udziału w głosowaniu bez wychodzenia z domu jest nad wyraz kusząca, lecz problemy z logowaniem do mObywatel — pomimo możliwości wyświetlenia mDowodu — pokazały, że nawet jako dodatkowa opcja, e-wybory byłyby absolutną porażką i niekończącym się festiwalem błędów połączenia.

A pamiętajmy, oprócz problemów technicznych z połączeniem, takie przedsięwzięcie musi spełniać najwyższe standardy bezpieczeństwa. Nie może istnieć minimalne ryzyko, że dane nt. głosowania zostaną wykradzione, upublicznione w trakcie ciszy wyborczej lub podmienione, celem sfałszowania wyborów. Istotne jest nie tylko bezpieczeństwo serwerów wyborczych, ale też i komputera każdego obywatela, które bierze udział w głosowaniu.

Ciekawą alternatywą byłoby też zastosowanie metody podobnej do spisu ludności. Desygnowana grupa urzędników odwiedza obywateli z zabezpieczonym tabletem, na którym każdy uprawniony w kilka minut oddałby swój głos. Trudniejsze do wykonania, bo znów mamy tu czynnik ludzkiej pracy, ale przynajmniej obywatel nie wychodzi z domu i nie tworzy kolejki.

Nie oznacza to jednak, że nad e-wyborami nie warto się zastanowić — wręcz przeciwnie. Gdy tylko nowy Senat, Sejm RP i Rada Ministrów odbędą pierwsze posiedzenia, warto się zastanowić nad powołaniem grupy ekspertów, która przeanalizowałaby możliwości wprowadzenia e-wyborów w ramach systemów na miarę 2023 roku i nadchodzącej przyszłości.

zdjęcie główne: Depositphotos / mindea

Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Motyw