Promieniowanie z telefonu i szkodliwość Wi-Fi oraz 5G. Wyjaśniam, jak jest naprawdę

10 minut czytania
Komentarze

Pamiętacie program „Pogromcy mitów”? Dwóch ekspertów w dziedzinie efektów specjalnych, Adam Savage i Jamie Hyneman, sprawdzali różne plotki i mity, weryfikowali krążące w sieci nagrania i opowieści oraz to, czy w rzeczywistości da się odtworzyć różne sceny z filmów. Sprawdzali, ile prawdy jest w ostrzeżeniu przed korzystaniem z telefonu komórkowego na stacji benzynowej i potencjalnym zagrożeniu wybuchem. Potwierdzili większe zagrożenie dla użytkownika korzystającego z komórki podczas burzy. A także, że kierowca korzystający z komórki podczas jazdy jest potencjalnie jest tak samo groźny jak kierowca pod wpływem.

Szkoda, że nie zajęli się mitami dotyczącymi wpływu komórek na zdrowie, gdyż wokół tego zagadnienia narosło naprawdę dużo mitów i fake newsów:

Czy promieniowanie z telefonu może ugotować jajko?

Wiele lat temu na YouTube’ie krążyło wideo, przedstawiające kulinarną siłę promieniowania dwóch dzwoniących telefonów — a mianowicie dały one radę ugotować jajko. Oczywiście nagranie jest totalną bzdurą i jedną z wielu internetowych mistyfikacji, ale znalazła się grupa osób, która wierzy, że jest to możliwe.

W praktyce telefony komórkowe emitują mikroskopijną ilość promieniowania, ale potrzeba około 7000 telefonów, aby choćby zacząć podgrzewać jajko.

Czy długie gadanie przez telefon ugotuje nam mózg?

Długi rozmowy przez komórkę rozgrzewają nie tylko emocje, ale i uszy. Zauważyliście, zwłaszcza w chłodne dni, że po dłuższej konwersacji z użyciem smartfona ucho jest nagrzane? Według niektórych wynika to z promieniowania, którym uracza nas działający telefon i który podgrzewa naszą głowę niczym mikrofalówka. A tymczasem każde pracujące urządzenie na skutek przepływu prądu emituje promieniowanie, ale nie jest to promieniowanie mikrofalowe, tylko cieplne, które podgrzewa przede wszystkim skórę głowy. Natomiast do mózgu dociera tylko w ograniczonej części — większość (ok. 85%) tej energii zatrzymuje się na pierwszych 2 centymetrach warstw skóry.

fot. Patrick Pierre / Unsplash

Czy sieci 5G doprowadzają do chorób?

W praktyce sieci 5G nie różnią się zbytnio od innych technologii komórkowych, do których użytkownicy zdążyli się przyzwyczaić (poza tym, że są szybsze). Dlaczego więc 3G czy 4G wdrożono bez przeszkód, a wobec sieci 5G są takie opory? No cóż, zawsze znajdą się osoby wietrzące spiski i sugerujące, że maszty 5G emitują podobne promieniowanie jak to pochodzące z energii jądrowej.

Widmo fal elektromagnegtycznych
Źródło: Polina Kudelkina / Shutterstock.com (link)

W istocie 5G to niejonizujące promieniowanie RF, które nie jest wystarczająco silne, by powodować choroby u ludzi. Według wielu ekspertów ma ono jedynie skutki termiczne, czyli ogrzanie tkanki, a dopiero przy wysokim poziomie narażenia na takie promieniowanie może dojść do uszkodzenia struktur biologicznych wrażliwych na temperaturę, w tym organizmów ludzkich. Zdecydowanie nie jest tym samym co promieniowanie jonizujące z energii jądrowej, które może powodować poparzenia i  poważne uszkodzenia genetyczne.

Uznanie szkodliwości sieci 5G przełożyło się na szeroki asortyment neutralizatorów, oczyszczaczy czy odpromienników, które sprzedawane są na internetowych aukcjach — czyli całej masy chłamu, która ma rzekomo szkodliwe promieniowanie neutralizować. Na przykład za jedyne 150 złotych można mieć wisiorek wykonany z naturalnie występującego minerału — magnetytu, który posiada naturalne właściwości magnetyczne. Właściwości te zapewniają ochronę przed promieniowaniem elektromagnetycznym, w tym przed 5G”. Ale jeśli poświęcicie kilkaset złotych, możecie mieć coś lepszego – generator torsyjno-orgonowy GAPT-5K.

„GAPT-5K odpromiennik generator antypola torsyjnego”
na aukcji za 595 złotych

Jego działanie opiera się na:

KIERUNKOWYM GENEROWANIU wysoko-witalnej, zdrowej, ożywczej energii o jakości (lub tożsamej z) energii Orgonu, połączonej z emisją harmonicznych Pól Torsyjnych, o właściwościach odbudowujących naturalne pole planety, oczyszczających przestrzeń z zaburzeń w zakresie niezdrowych częstotliwości i negatywnych form pól torsyjnych. (…) dzięki jego zastosowaniu neutralizujemy negatywne pole torsyjne wytwarzane przez linie wysokiego napięcia, transformatory, nadajniki telefonii komórkowej (w tym 5G) oraz sprzęt i sieci trakcyjne.

Nie da się wytłumaczyć, czym są pola torsyjne — chyba nie są w stanie tego zrobić nawet twórcy tego określenia, ale z opisu produktu dowiadujemy się, że:

Pole torsyjne nie tylko rozprzestrzenia się w powietrzu, ale także w gruncie, gdzie zalega na długi okres czasu (nawet dziesięciolecia). Szkodliwość negatywnego pola torsyjnego rośnie wraz z mocą danego urządzenia (technologii), a najbardziej szkodliwe są linie wysokiego napięcia i wieże telefonii komórkowej oraz cała technologia 5G.
Okazuje się jednak, że negatywne pole torsyjne można neutralizować za pomocą energii Orgonu i pozytywnych pól torsyjnych. 

Czy maszty 5G powodują Covid-19

Sieci 5G były na celowniku wielu grup przed pandemią, ale Covid-19 dał twórcom teorii spiskowych nową pożywkę dla wyznawców, oskarżając maszty z zamontowanymi antenami 5G o rozprzestrzenianie wirusa. Dlaczego? Wywnioskowano, że musi mieć to związek z tym, że w Wuhan uruchomiono sieć 5G,a potem pojawił się tam wirus SARS-CoV-2, czyli Covid-19. Mimo braku związku przyczynowo-skutkowego teoria trafiła na podatny grunt, więc sieci 5G dla wyznawców tej teorii stały się złem wcielonym. To, że koronawirus pojawiał się też tam, gdzie sieci 5G nie ma, nie miało dla nich znaczenia.

Materiał rzekomo przedstawiający płonący maszt 5G w Bergamo

Dlatego w pewnych kręgach olbrzymią popularnością cieszyły się nagrania z palącymi się masztami, pod którymi pojawiały się tego typu komentarze:

Płonie maszt 5G w BERGAMO Włosi spalili przyczynę p a n d e m i i
Włosi WIEDZĄ, że 5G jest NIEBEZPIECZNE! Spalili przyczynę P A N D E M I I ! (BERGAMO).
Wszędzie palą maszty 5G !!! Pierwsi byli Brytyjczycy – teraz Włosi. Tym razem i Bergamo doszukalo się związku zachorowań na koronowirusa ze szkodliwą emisja fal elektromagnetycznych jakich dostarcza emisja tychże fal, na których znajdują się anteny 5G.

W rzeczywistości płonące maszty 5G z Bergamo to fake news – nagrania nie przedstawiają masztu z antenami 5G, tylko sieciami starszej generacji. Co więcej, nie jest to w Bergamo, tylko w mieście La Spezia, w którym wówczas nie było nawet technologii 5G.

Czy sieci 5G zabijają ptaki?

Nie, sieci 5G nie zabijają ptaków, mimo wiele osób wierze, że to prawda. Ale polskie i zagraniczne portale zajmujące się teoriami spiskowymi miały naprawdę soczyste historie dla swoich czytelników, gdy doszło do masowej śmierci kilkuset ptaków, co powiązano z testami 5G w Hadze. W rzeczywistości w okolicach Hagi, w parku Huijgenspark, miał miejsce pomór ptaków, ale jego przyczyny nie są znane. Nie ma jednak żadnych podstaw, aby sądzić, że były związane z testami 5G – bo takowe nie odbywały się tego dnia w Hadze, tylko w oddalonym o 23 km porcie w Rotterdamie.

fot. Rowan Heuvel / Unsplash

Są osoby łączące sieci 5G z rzekomym anormalnym zachowaniem ptaków spowodowanym falami 5G. Tymczasem chodzi tu o zupełnie naturalne zachowania tych zwierząt: albo rytmiczne, stadne poruszaniu się ptaków albo masowe gromadzenie się ptaków w okresie jesienno-zimowym (w niżej zaprezentowanym przypadku chodzi o duże skupisko wilgowron na parkingu przed centrum handlowym) — w rzeczywistości takie zachowanie zwierząt nie ma żadnego związku z technologią 5G.

Kolejny fake news zdemaskowany (link)

Czy sieci Wi-Fi są szkodliwe?

Nie trzeba mieć specjalnej wiedzy związanej z sieciami i obsługą routera, aby zmienić nazwę sieci. Czasem mogą być to kreatywne nazwy, które mają coś do przekazania: Nie kradnij WiFi swojego sąsiada czy To nie jest darmowe. Ale czasem służą do zrobienia sobie żartów, wykorzystujących brak wiedzy i strach. TEST 5G MOC 500%, MASZT TESTOWY 5G PROBA 200% MOCY czy NADAJNIK 5G PEŁNA MOC – to przykładowe nazwy sieci, którymi chwalili się internauci, którzy chcieli zażartować z zamieszania wokół 5G. I przy okazji sprawili, że nie tylko ożyły, ale i eskalowały doniesienia o rzekomej szkodliwości Wi-Fi, które „może napromieniować dziecko i prowadzić do chorób”.

Tymczasem żadne badania, prowadzone m.in. przez WHO, nie potwierdzają szkodliwości urządzeń bezprzewodowych działających w standardzie IEEE 802.11 (czyli Wi-Fi). Promieniowanie elektromagnetyczne, emitowane przez routery jest znacząco niższe niż to, którego doświadczamy, rozmawiając przez telefon komórkowy. Zresztą badania pokazały, że roczna ekspozycja na promieniowanie z sieci Wi-Fi jest równoważna 20-minutowej rozmowie przez telefon komórkowy.

fot. Andrea De Santis / Pexels

Systemy Wi-Fi emitują bardzo niskie promieniowanie (nie zbliżając się nawet do ustalonych przez różne organizacje limitów i norm), a badania, np. prowadzone przez WHO nie wykazały negatywnych skutków zdrowotnych wynikających z przebywania w pobliżu urządzeń emitujących pole elektromagnetyczne o częstotliwości od 0 do 300 GHz.

Czy jest coś takiego jak nadwrażliwość elektromagnetyczna?

Elektrowrażliwość (nadwrażliwość elektromagnetyczna) jest schorzeniem faktycznie badanym przez prestiżowe instytuty naukowe, ale jako choroba psychosomatyczna. Oznacza to, że problem nie leży w oddziaływaniu pola elektromagnetycznego, a w psychice ludzkiej. Osoby cierpiące na to schorzenie mają bowiem skłonność do łączenia objawów (niespecyficznych i niejednoznacznych) z oddziaływaniem Wi-Fi, telefonów komórkowych czy linii wysokiego napięcia. I najczęściej jest to ich własna diagnoza – określają się jako osoby nadwrażliwe na PEM, mimo że nie są w stanie realnie ocenić ani natężenia, ani nawet obecności promieniowania w swoim otoczeniu.

fot. Andrea Piacquadio / Pexels

Są osoby, np. brytyjska lekarka Erica Mallery-Blythe, która podkreśla negatywny wpływ sieci Wi-FI na zdrowie i wymienia nadwrażliwość elektromagnetyczną (EHS, Electromagnetic HyperSensitivity) jako jedno ze schorzeń związanych z PEM, jednak badania innych naukowców nie potwierdzają tej opinii, wiążąc ją z efektem nocebo. Sugerują także, by określać schorzenie jako idiopatyczną nietolerancję środowiskową przypisywaną polom elektromagnetycznym IEI-EMF (Idiopathic Environmental Intollerance attributed to ElectroMagneticFields), które ma neutralny wydźwięk i podkreśla nieznaną lub niemożliwą do ustalenia przyczynę tego zjawiska.

Czy sieci Wi-Fi zwiększa ryzyko zachorowania na nowotwory?

Międzynarodowa Agencja Badań nad Rakiem (IARC, która jest agendą WHO) zaklasyfikowała promieniowanie elektromagnetyczne niskich częstotliwości, emitowane przez urządzenia bezprzewodowe, do grupy 2B – jako potencjalnie rakotwórcze dla ludzi. To wystarczyło, by wywołać strach w społeczeństwie — ale jak jest naprawdę?

fot. Andi Graf / Pixabay

Grupa 2B obejmuje czynniki i substancje, wobec których badania naukowe nie wykazały działania rakotwórczego, ale też go nie obaliły. Jednak warto zaznaczyć, że obok promieniowania elektromagnetycznego w tej samej grupie znalazł się ekstrakt z aloesu i miłorzębu japońskiego, pranie chemiczne, benzyna, marynowane warzywa (kuchnia azjatycka) czy zawody drukarza i stolarza.

Źródło: starhub.com, smartspot.com, europa.eu, demagog.org.pl, fakenews.pl i in.

Motyw