Powoli mam dość użerania się z kasami samoobsługowymi. To technologiczna droga krzyżowa

8 minut czytania
Komentarze

Kasy samoobsługowe miały być wybawieniem dla klientów czekających w zdecydowanie zbyt długich kolejkach. A także dla pracowników, którzy po tylu godzinach na nogach, doceniają na pewno każdego klienta, który potrafi poradzić sobie ze wszystkim sam. Wybawienie natomiast stało się koszmarem, ponieważ technologia, jak to technologia — niestety nie jest niezawodna. Powiedzmy sobie otwarcie — kasy samoobsługowe, to istna droga przez mękę. Technologiczna droga krzyżowa, którą musi przejść każdy klient, który zechce z nich skorzystać, a ponadto dodatkowy obowiązek dla pracowników sklepów. Coś tu poszło zdecydowanie nie tak…

Kasy samoobsługowe mączą mnie już trzy lata, ale nadal nie potrafię z nich zrezygnować…

kasy samoobsługowe biedronka

Od jakiegoś czasu zauważyłem, że kasy samoobsługowe są dla mnie taką technologiczną rosyjską ruletką. Jako że każdy już się na nich poznał, wszyscy tak jak wcześniej stoją w kolejce do kasy tradycyjnej i po dziś dzień do samoobsługi nie ma żadnych tłumów. Ja natomiast nadal z uporem maniaka staram się z nich korzystać, choć to, czy nie wyjdę sfrustrowany i zmęczony, zależy przede wszystkim od szczęścia. Czasem kasy samoobsługowe działają zupełnie bez problemowo. Wchodzę, kasuje zakupy, płacę i wychodzę. Wszystko super. Z drugiej strony natomiast nie jestem w stanie zliczyć, ile razy słyszałem „Umieść artykuł w strefie pakowania” oraz „Poczekaj na pomoc”. W szczególności, kiedy kasa po prostu ześwirowała i ciągle sypie tymi komunikatami — w większości wynikających z błędnej, technicznej kalibracji.

Kasy samoobsługowe są zapewne powodem wielu sennych koszmarów, ale dlaczego mimo to nie potrafię z nich zrezygnować? Od razu przyznam, że jestem z założenia dla owych kas sporym wyzwaniem. Powód? Zwykle robię zakupy na cały tydzień i więcej nie ruszam się z domu. Łamię więc ich pewne założenie, ponieważ kasy te miały przede wszystkim służyć do szybkich, niewielkich zakupów. U mnie waga zastawiona jest tak, że trzeba być mistrzem jengi, aby wszystko ułożyć, tak aby się nie przewróciło.

No i po co tak sobie utrudniam? Przede wszystkim dlatego, że kasa samoobsługowa daje pewne poczucie kontroli. Sam kasuje produkty, które wziąłem, sam patrzę, ile co kosztuje i naprawdę od momentu, kiedy przeszedłem na samoobsługę po prostu płacę mniej. Nie mówiąc już o kwestiach wszystkich promocji, które jak dobrze wiemy, działają różnie. Jedne naliczają się tylko po zeskanowaniu karty, drugie po zeskanowaniu jakiejś aplikacji, a jeszcze inne, gdy weźmiemy odpowiednią ilość produktu. Kasa samoobsługowa jest przejrzysta w tym wszystkim i dzięki temu od razu można podejrzeć, czy dany rabat się naliczył, czy też się nie naliczył. Warto jeszcze wspomnieć, że konieczność zatwierdzenia alkoholu spowodowała, że w ogóle go przestałem kupować. Czyżby samoobsługa w przypadku alkoholu była przepisem na abstynencję społeczeństwa?

Dlaczego kasy samoobsługowe działają raz lepiej raz gorzej? (najczęściej gorzej…)

Dość istotną kwestią jest zastanowienie się, dlaczego kasy tak źle działają. Dlaczego tak sypią błędami i dlaczego nie są po prostu bezobsługowe? Wszystkie problemy, to tak naprawdę kwestia działania systemu operacyjnego oraz wagi. Wiem, że wagi w Biedronce działają pod kontrolą Windowsa, tak, dobrze czytacie – Windowsa, który średnio nadaje się do takich działań. Choć jak widać – inżynierów pracujących nad wdrożenie, w żaden sposób to nie powstrzymało przed implementacją. W komunikacji miejskiej również króluje Windows, a przecież Linux zdecydowanie lepiej by się tu sprawdził. Problemy, jakie napotka ten system w działaniu, powodują często zawieszanie się wartości kontrolnej wagi w takiej kasie i wówczas nie da się zrobić absolutnie niczego. Poza bezradnym czekaniem na pani kasjerkę, która łaskawie nam kasę odblokuje. Pierwszym problemem jest zatem mało stabilny system.

kasy samoobsługowe decathlon

Drugim problemem jest sama waga, a raczej jej kalibracja i ustalone wartości. W przypadku wkładania na wagę produktów zapakowanych np. płatków śniadaniowych, dżemu, czy sera pakowanego nie ma żadnych problemów, ponieważ każda sztuka tego produktu waży określoną ilość. Problem zaczyna się, kiedy chcemy skasować coś, co zostało spakowane przez producenta orientacyjnie. Takim przykładem jest na przykład brokuł, który to zawsze według deklarowanej wartości powinien mieć 500g, ale jasne, że występują tutaj odchyły wagowe. Wystarczy, że włożymy brokuła, który ma wagę większą lub mniejszą od deklarowanej i mamy komunikat – „Umieść artykuł w strefie pakowania”. Niech dojdzie do tego zawieszenie się systemu lub rozkalibrowanie się wagi i komunikat nie zniknie nawet po zdjęciu naszego problematycznego produktu.

Dlaczego zatem skoro system działania i problemy są w sumie podobne w każdym sklepie… to dlaczego najgorzej działa to w Biedronce? Powodem zapewne jest ustalenie wartości tolerancji wagi w każdym przypadku. Niestety nie wiemy tego na pewno, ale z moich obserwacji jasno wynika, że odchyły wagowe najgorzej tolerują właśnie biedronkowe kasy samoobsługowe. Dlaczego ta tolerancja jest ustawiona na tak niskim poziomie? Jest to oczywiście zabezpieczenie przed kradzieżą, abyśmy nie dodali sobie do koszyka jakiegoś lekkiego produktu, który nie został zeskanowany i faktycznie Biedronka musiała pójść na jakiś kompromis. Jest to jedyna sieć, oczywiście z tych, z których korzystam, a która nie zatrudnia żadnego pracownika do zajmowania się kasami samoobsługowymi. Aby uniknąć, nadużyć i kradzieży zostało to rozwiązane właśnie w taki sposób. Być może na etapie wdrożenia uznano, że to właśnie tam istnieje największe ryzyko, że pośród klientów znajdzie się ktoś, kto byłby skłonny do „oszukiwania” wagi.

Kasy samoobsługowe są technologicznym koszmarem, również pod względem bezpieczeństwa…

Podczas pisania swojej pracy licencjackiej właśnie z zakresu cyberbezpieczeństwa przyjrzałem się kasom samoobsługowym i powiem wam jedno — nie jest zbyt dobrze. Sieć sklepów taka jak np. Biedronka, czy Lidl musi dostarczyć tysiące takich kas, a to wszystko kosztuje. W związku z tym kasy te są robione zupełnie najniższym kosztem sprzętowym, a o bezpieczeństwie takowego rozwiązania zupełnie już nikt nie myślał.

Już wcześniej mówiłem wam, że kasy samoobsługowe chodzą pod kontrolą systemu Windows. Jest to najczęściej Windows 10, który już sam w sobie ma jakieś zabezpieczenia, ale „jakieś” nie oznacza „wystarczające”. System ten bowiem nie ma wyłączonych nawet wielu funkcji, które nie są potrzebne w tym urządzeniu. Kilka minut dla średnio zaawansowanego informatyka wystarczyłoby, żeby dostać się tam, gdzie zwykły użytkownik dostawać się nie powinien. Takie kasy podpięte są również na stałe, do wewnętrznej sieci, co powoduje, że w sumie nie trzeba nawet samej kasy dotykać, aby coś w niej zmajstrować.

Osobiście mieszkam w Łodzi i gdy jeszcze istniało Tesco, kasy samoobsługowe w tym sklepie chodziły pod kontrolą Windowsa 7! Zresztą, do dziś w niektórych Biedronkach mamy takie urządzenia i miałem okazję z nich korzystać, ponieważ już od 2018 roku, były w pobliżu mojego miejsca zamieszkania. Przypominam, że Microsoft już dawno porzucił poprawki bezpieczeństwa w tym systemie. Skorzystanie w sposób nieuprawniony z kasy takowego typu jest dziecinnie proste. A konsekwencje dla sieci mogą być bardzo poważne.

Czy jest szansa, że coś się zmieni?

Trudno uwierzyć, że szefostwo takich sieci jak Biedronka nie słyszało o koszmarnym działaniu kas samoobsługowych. Kasy samoobsługowe stały się w końcu kulturowym obiektem żartów, kpin, a ich obecność w ogólnym rozrachunku wcale nie odciążyła już i tak zmęczonych pracowników takich sklepów. Po prostu dołożono im innych obowiązków. Miałem okazję kiedyś pracować w sklepie spożywczym i powiem wam, że jest to bardzo ciężka praca, której my klienci nie doceniamy. Niestety upośledzenie kas samoobsługowych, to kolejny obowiązek przerzucony na barki pracowników. W wielu przypadkach nie ma problemu. Sieci takie jak Auchan, Lidl, czy kiedyś Tesco zatrudniają pracownika, bądź pracowników, którzy zajmują się tylko tym i nadzorują pracę wagi. W Rossmannie kasa samoobsługowa po prostu nie ma wagi i sieć bardzo liczy na uczciwość klientów.

Problem niestety głównie występuje w Biedronce, ponieważ tam kasy mają największe trudności w działaniu, ale do tego nie ma ani jednego pracownika, który by to wszystko nadzorował i pomagał klientom. W Lidlu jest jedna osoba, która obsługuje jednocześnie osiem kas samoobsługowych i widzę, że na spokojnie daje ona radę. Na kasie tradycyjnej, ta jedna osoba obsługiwałaby w tym czasie tylko jednego klienta jednocześnie. Samoobsługa jest po prostu szybsza i mimo wszystko mniej kosztowna dla sklepu, ale mimo to, sieć nie podejmuje żadnych działań w tym kierunku.

Działanie kas po prostu musi się zmienić i muszą być one dopracowywane w przyszłości. Jest to istotne zarówno dla nas — klientów, którzy w piątkowy wieczór muszą spędzić nawet pół godziny w tradycyjnej kolejce, jak i dla pracowników, którzy muszą wykonać swoje obowiązki, a do tego użerać się z kasami. Na razie nie pozostaje nam nic innego, jak trzymać po prostu kciuki za tą technologię, która już dawno powinna być naprawiona…

Motyw