Zbyt łatwo poddajemy się zakupowej panice. To manipulacja, za którą słono płacimy!

9 minut czytania
Komentarze

Szeroko pojęta technologia z pewnością przyczynia się do zwiększenia naszej świadomości w konkretnych aspektach. Dzięki internetowi możemy po prostu się rozwijać, jesteśmy świetnie poinformowani, a sprawdzenie konkretnej informacji jest proste i trwa zaledwie chwilę. Dziwię się zatem, że technologia jest również narzędziem, które bez większych problemów służy jako manipulacja i wykreowanie konkretnych sytuacji rynkowych. Dzięki technologii nie jest trudno wywołać panikę wśród ludzi i odpowiednio ich ukierunkować.

W tym tekście przede wszystkim poruszymy sobie ostatnie wydarzenia, które odbyły się w kontekście ekonomicznym, a technologia bardzo tym wszystkim wydarzeniom i zmianom pomogła. Poruszymy sobie kwestię absurdów, istotę wywoływania sztucznego popytu i faktu jak zyskują na tym ogromne spółki. Zdecydowanie kreowanie konkretnych zachowań rynkowych jest łatwiejsze, niż nam się zdaje…

Pogadajmy o popycie, podaży i paradoksach…

manipulacja - podaż popyt

Wiem, że są to zupełnie podstawowe pojęcia, które prawie każdy zna, ale czułbym, że artykuł ten jest wybrakowany, nie wprowadzając was w ogólny kontekst tego wszystkiego, o czym będę dzisiaj pisać. Najpierw musimy sobie wytłumaczyć takie pojęcia jak popyt oraz podaż.

Popyt to ogólnie rzecz biorąc ilość konkretnego dobra, którą nabywcy mogą i chcą kupić po określonej cenie. W ogólnych założeniach popyt jest bardzo prosty. Jeśli cena produktu rośnie, to popyt na niego spada, jeśli cena maleje, to popyt rośnie. Ostatnio jednak przekonaliśmy się, że nie do końca tak jest i to jest właśnie kreowanie sztucznego popytu na dane dobra. Tym zajmiemy się jednak później, gdy będziemy omawiać konkretne przypadki z naszego codziennego życia.

Podaż to ilość konkretnego dobra, którą dostawcy chcą i mogą dostarczyć na rynek i tutaj wskaźniki są zupełnie odwrotne niż w przypadku popytu. Gdy cena rośnie, podaż wzrasta, gdy cena maleje, podaż również maleje. Jak możecie zauważyć, w kontekście rynkowym oba te wskaźniki wykluczają się wzajemnie. Dlaczego? Ponieważ mówimy zawsze o przeciwstawnych interesach – konsumenta oraz producenta. Konsument chciałby kupować określone dobra tanio, producent natomiast chciałby je sprzedać jak najdrożej.

To jest oczywiście absolutna podstawa, ale muszę niestety wprowadzić jeszcze dwa pojęcia, którymi będziemy dzisiaj operować. Jest to paradoks Griffena oraz efekt owczego pędu. Paradoks Griffena występuje wtedy, gdy podstawowy produkt potrzebny do życia np. pieczywo czy paliwa staje się coraz droższy, a pomimo tego popyt na ten produkt podstawowy wzrasta. Wówczas rośnie nam zarówno wskaźnik popytu, jak i wskaźnik podaży. Efekt owczego pędu dotyczy nagłego wzrostu popytu na dany produkt, często strony poświęcone ekonomii mówią o modzie na dany produkt, ale teraz bardziej trafnym określeniem jest pojawienie się promocji na dane dobro, czy widmo rychłego podwyższenia cen. W tych dwóch przypadkach ekonomia nie działa tak, jak trzeba, a wskaźniki popytu i podaży wzajemnie się wykluczają.

Skoro wiemy już wszystko, można przejść do konkretnych przypadków!

Manipulacja technologiczna, czyli idealne narzędzie do wywoływania paniki!

W tym przypadku chciałbym odwołać się do dwóch przypadków, które miały miejsce na przestrzeni ostatniego czasu i które idealnie pokazały, jak bardzo środki masowego przekazu np. telewizja, czy internet są w stanie wywołać konkretne tendencje rynkowe. Pierwszy przykład zapewne nie był zaplanowany, ale doskonale pokazuje, jak łatwo wpadamy w panikę i jak bardzo jesteśmy podatni na określone zachowania rynku. Mowa oczywiście o początku pandemii i wykupywaniu w ogromnych ilościach podstawowych artykułów spożywczych i domowych na czele z makaronem, ryżem oraz papierem toaletowym. Było to oczywiście widmo zbliżającego się lockdown’u i wprowadzeniu ograniczeń w funkcjonowaniu sklepów.

Jasne jest przecież, że to właśnie technologia i szybki przepływ informacji wywołał masową panikę i spowodował masowe rzucenie się ludzi do sklepów. Nie wiem jak u was w sklepach, ale u mnie spowodowało to zarówno paradoks Griffena, jak i również efekt owczego pędu. W mgnieniu oka najbardziej wykupywane produkty zaczęły drożeć, ale popyt na nie nie malał, ponieważ ludzie czuli wówczas ogromną potrzebę przygotowania się na bardzo ciężką sytuację. Panikę podsycało dodatkowo otoczenie i tutaj mówimy o efekcie owczego pędu. Początkowo ludzie, którzy nie dali się ponieść panice, byli nakłaniani przez najbliższe otoczenie do takowych zakupów. Nie mówiąc już o tym, że w mediach oraz internecie mówiło i pisało się tylko o tym.

Jak dobrze dziś wiemy, tych produktów zabrakło tylko dlatego, że były one masowo wykupywane przez ludzi. Jeśli ludzie robiliby zupełnie normalne zakupy i kupowali tylko tyle, ile jest im potrzebne, to o żadnym kryzysie i zachwianiu ekonomicznym wcale byśmy nie mówili. Do dziś zresztą ponosimy tego konsekwencje, ponieważ cena najbardziej podstawowych produktów, które były „modne” w tamtym czasie utrzymała się przez bardzo długi czas, a teraz, gdy doszły kłopoty globalne jak ogromna inflacja, produkty te zaliczyły kolejną podwyżkę.

Manipulacja szansą dla producentów

Nie oszukujmy się. Na wykreowanej w taki sposób panice wśród ludności, gdzie konkretne dobra nie rządzą się podstawowymi prawami rynku, korzystają przede wszystkim producenci danego dobra. Tutaj idealnym przykładem będzie zarówno paliwo, jak i cukier, które dziś są w absolutnie absurdalnych cenach i są w tych cenach tylko na nasze własne życzenie. Dlaczego? Już tłumaczę!

Jeśli chodzi o paliwo, to zrobiliśmy sobie największą krzywdę chwilę po rozpoczęciu wojny na Ukrainie. Pamiętacie jeszcze gigantyczne kolejki do stacji benzynowych, co doprowadziło w końcu do braku konkretnych rodzajów paliwa, bądź całkowitego braku na stacjach? To jest właśnie zasługa obecnych cen paliwa, ponieważ paliwo mogłoby być tańsze. Każdy, kto wówczas czym prędzej ustawił się w kolejce na stacje, jest winny obecnej sytuacji, ponieważ ogromne koncerny, gdy mają nagły wzrost popytu, przy jednoczesnym scenariuszu, że tego paliwa może zabraknąć, po prostu podwyższyły drastycznie ceny, co i tak nie zniechęciło ludzi.

Obecnie wysoka cena jest, choć częściowo uzasadniona, ponieważ mierzymy się z rekordowym wręcz kursem dolara i to właśnie w tej walucie kupowane jest paliwo. Nie zmienia to jednak faktu, że i tak średnio paliwo jest u nas za drogie. Dziś galon diesla kosztuje średnio 5$. Mnożąc go przez obecny kurs dolara, który obecnie wynosi 4.74 zł, wychodzi 23.70 zł i dzieląc średnio przez wartość galonu daje nam to średnio 6.23 zł za litr diesla. Jak dobrze wiemy, ten jest u nas ponad złotówkę droższy, a co istotne wziąłem cenę średnią galonu. Cena zatem bezpośrednio od producenta jest na pewno niższa. Nasze koncerny paliwowe nie mają po prostu interesu, aby obniżać ceny paliwa, ponieważ popyt zapewne jest identyczny.

Czy da się podnieść cenę produktu tak, żeby ludzie jeszcze się z tego cieszyli? Oczywiście, że tak!

Ostatnim przykładem, który chciałbym poruszyć, jest ostatnia akcja z cukrem. Może i jest to teoria spiskowa, ale w tym przypadku zajeżdża mi strasznie od górnie zaplanowaną akcją rynkową, aby wpłynąć na ceny tego produktu, jednocześnie nie zmniejszając na niego popytu. W tym przypadku mieliśmy wykreowany chwilowy brak dostępności, możemy to nazwać nawet zwykłym przerwaniem łańcucha dostaw. Jak zareagował rynek? Cena cukru wzrosła nawet trzykrotnie i był on masowo wykupywany ze sklepów w ilościach hurtowych. Osobiście zupełnie się temu nie poddałem, ponieważ z kilograma cukru korzystam ponad rok i zauważyłem bardzo ciekawą tendencję. Cukru nie było zaledwie chwilę. Tydzień później widziałem go już normalnie na półkach w każdym większym markecie, a obecnie zupełnie nie ma już problemu, żeby go zakupić.

Obecnie natomiast jednak 5 zł za kilogram cukru traktowany jest przez ludzi jako promocja i cukier ten w tej cenie znika w niesamowitym tempie. Jak zatem możemy to postrzegać? Albo producenci cukru zrobili to specjalnie, kreując sztucznie brak dostępności, albo mieli po prostu problem z zapewnieniem odpowiednich dostaw, a rynek zareagował dla nich bardzo wygodnie.

Nie zmienia to jednak faktu, że cukier jest, można go kupić, ale, mimo że wszystko wróciło do normalności, to o normalnej cenie, można pomarzyć. Spowodowało to dziwny paradoks, ponieważ rynek wcale nie zareagował na ogromne podniesienie cen, a zamiast tego zwiększył się w ogromnym stopniu popyt na ten produkt. Ludzie cieszą się, że kupują ów cukier w promocji za 5 zł, ale przypomnę, że był on dwa razy tańszy.

Zachowajmy spokój…

Wiem, że może w tekście manipulacja technologiczna i jej istota nie pojawiła się zbyt często, ale w każdym przypadku była ona obecna. Technologia i fakt, że informacje bardzo szybko się rozchodzą, są w stanie bardzo sprawnie manipulować rynkiem i naginać go do własnych potrzeb. Istotne jest natomiast, że nie wszystko tak działa. Weźcie pod uwagę, że dziś mówiłem głównie o towarach pierwszej potrzeby, ponieważ to właśnie w ich przypadku wywoływana panika jest po prostu największa. Niestety braku paliwa, papieru toaletowego, czy cukru nie jesteśmy w stanie przeczekać, tak jak miało to miejsce w przypadku kryzysu na rynku podzespołów komputerowych.

To nie są towary luksusowe, których posiadanie jest przede wszystkim zachcianką. Są to towary, których posiadanie jest wręcz koniecznością do normalnego funkcjonowaniu. Technologia bardzo pomaga sterować rynkiem i najważniejsze jest, żebyśmy my nie dali się ponieść tym manipulacjom. W takich sytuacjach istotne jest zachowanie spokoju i jeśli wszyscy nie damy się wciągnąć w rynkowe gierki, to na pewno ceny konkretnych dóbr nie będą rosły w tak zastraszającym tempie.

Motyw