Recenzja Philips Fidelio T1, zdjęcie główne przedstawia słuchawki przed case

Recenzja Philips Fidelio T1 – drogie, ale świetne TWSy

11 minut czytania
Komentarze

Recenzja Philips Fidelio T1, czyli najnowszych słuchawek TWS od holenderskiej firmy. Są jak zawsze świetnie wykonane, świetnie wyglądające, ale jak brzmią, czy mają dobre ANC i czy wygodnie się je obsługuje? Na te wszystkie pytania odpowie niniejsza recenzja Philipsów Fidelio T1. 

Zalety

  • Jakość dźwięku na bardzo wysokim poziomie
  • Obsługa LDAC
  • Świetne wykonanie
  • Dość łatwa obsługa
  • Przyzwoite ANC i mikrofony

Wady

  • Aplikacja nadaje się tylko do aktualizowania słuchawek
  • Bardzo mało gestów
  • Bardzo duże słuchawki i etui

Recenzja Philips Fidelio T1 w trzech zdaniach

Philips Fidelio T1 to naprawdę świetnie grające i świetnie wykonane słuchawki. Grają one nieco inaczej niż większość słuchawek TWS, ale to akurat bardzo dobra cecha. Są jednak okrutnie duże i nie każdemu będą pasować do ucha.

7,8/10
  • Jakość dźwięku 9
  • Mikrofon i ANC 8
  • Jakość wykonania 10
  • Gesty i obsługa 6
  • Bateria 10
  • Aplikacja 4

Zestaw i cena

Opakowanie słuchawek Philips Fidelio T1

Recenzowane słuchawki Philips Fidelio T1 przychodzą do nas w niewielkim pudełku w dość marketowym, ale typowym dla producenta, stylu. Wewnętrzne pudełko jest stosunkowo ciężko wysunąć. Sam męczyłem się z tym parę minut, bo całość mocno zassało. Gdy jednak udało mi się je otworzyć, moim oczom ukazał się przyjemny zestaw. W środku znajdziemy bowiem bardzo bogaty zestaw tipsów, który poza aż sześcioma parami tipsów silikonowych, zawiera też trzy pary pianek Comply. Możecie o nich krótko przeczytać w poradniku z rankingiem o słuchawkach dousznych. Oczywiście w środku znajdują się też same słuchawki z etui ładującym oraz niedługi kabel do ładowania. 

Philips Fidelio T1, które są przedmiotem recenzji, kosztują obecnie około 850 PLN.

Recenzja Philips Fidelio T1 – specyfikacja słuchawek

  • Słuchawki bezprzewodowe dokanałowe
  • Obsługa kodeków SBC, AAC, LDAC
  • Bateria do 13 godzin bez ANC (dodatkowe 35 z etui), lub do 9 godzin z ANC (dodatkowe 25 z etui)
  • Etui ładujące pozwalające na dodatkowe cztery naładowania słuchawek
  • Bluetooth 5.0
  • USB-C do ładowania

Budowa i jakość wykonania

Zestaw tipsów do słuchawek Philips Fidelio T1

Zacznę od etui ładującego, bo jest ono dość nietypowe. Ostatnio wielu producentów decyduje się na mniejsze, dość płaskie etui, lub w kształcie niewielkiej kostki. Recenzowane Philips Fidelio T1 odbiegają od tego, bo case jest stosunkowo duży i gruby. Bardzo mocno odznacza się on w kieszeni, co wiele osób może irytować. Górna część etui jest już bliżej standardu, bo jest otwierana do tyłu. Na niej znajduje się też pasek ze skóry z wytłoczonym logo producenta. Całość jest wykonana bezbłędnie i naprawdę budzi wrażenie premium. 

Budowa słuchawek jest dość nietypowa

Słuchawki Philips Fidelio T1, jedna słuchawka w case, druga poza nim

Philips Fidelio T1 od zewnątrz wykonane są ze szczotkowanego aluminium, a do tego posiadają kółko z panelem dotykowym, które wygląda nieco futurystycznie w połączeniu z diodą LED ulokowaną zaraz obok. Wewnętrzna część jest dość gruba, pokryta gumą. Tulejka z kolei jest plastikowa, w owalnym kształcie, a tipsy siedzą na niej bardzo ciasno. Słuchawki wykonane są bardzo dobrze, ale są dosyć ciężkie i po prostu są zbyt duże. 

Wyjmowanie i zakładanie słuchawek jest uciążliwe

Góra etui ładującego

Wielka szkoda, że producent nie zastosował blokującego się zawiasu, bo często pomiędzy wyjęciem pierwszej, a drugiej słuchawki, etui się zamyka, wymuszając ponowne otwarcie. Nie pozwala to też na proste wyjęcie ich przy chodzeniu, bo etui na bieżąco będzie obijać się o palce. Najlepiej też zmienić rękę trzymającą etui przy wyjmowaniu słuchawek, bo nie ma szans, by wygodnie umieścić lewą słuchawkę w uchu z pomocą prawej ręki. Philips Fidelio T1 nie są też wdzięczne przy zdejmowaniu ich, bo problemy są identyczne jak przy zakładaniu. 

Wygoda, komfort użytkowania i gesty

Fidelio T1

Recenzowane Philips Fidelio T1 obsługują gesty z pomocą panelu dotykowego. Samo działanie paneli jest wręcz perfekcyjne. Wychwytują dotyk zawsze, nie przegapiają dotknięć i nie wykrywają dodatkowych. Ale za to całkowicie niezrozumiałe dla mnie jest to, w jaki sposób zostały one ustawione bazowo. Dotknięcie sekundowe to pauza, podwójne dotknięcie to włączanie i wyłączanie ANC oraz uruchamianie trybu nasłuchu otoczenia, a potrójne kliknięcie to kolejny utwór. Nie ma możliwości włączenia poprzedniego utworu z pomocą gestów. Moim zdaniem powinno być to ustawione jednak w inny sposób, bo jest to po prostu nieintuicyjne i średnio wygodne, zwłaszcza jeśli przyzwyczailiśmy się do obsługi innych słuchawek TWS. 

Nietypowy kształt tipsów i słuchawek

Fidelio T1 przed case

Kształt tipsów zastosowanych w słuchawkach TWS Philips Fidelio T1 sugeruje, że słuchawki powinny dość głęboko wchodzić w kanał słuchowy. W moim przypadku jest to jednak nie do osiągnięcia ze względu na dużą część bazową słuchawek. Bardzo łatwo wysuwają się one z moich niedużych uszu. Górna część słuchawek, na której jest panel dotykowy, jest minimalnie zbyt długa, przez co nie jest w stanie oprzeć się o małżowinę. Ze względu na płytkie ulokowanie słuchawek w uszach łatwo wypadają one też przy rozmowach, czy jedzeniu. Znacznie mniejsze szanse na to są przy użyciu pianek Comply, ale też nie każdy musi być ich fanem. W moim przypadku znacząco zwiększyło to komfort i zmniejszyło szanse na wypadanie słuchawek z uszu. 

Za to bardzo dobrze wykrywają, czy są w uszach i czy mówimy

Na ten aspekt delikatnie narzekałem w przypadku większych braci, czyli Philips Fidelio L3. W modelu dokanałowym jest jednak znacznie lepiej, bo słuchawki od razu wiedzą, że zostały wyjęte z ucha i trzeba przyłożyć rękę bardzo blisko czujnika, by muzyka ponownie zaczęła grać. Ani razu jednak nie miałem problemu, że wkładam słuchawkę z powrotem do ucha, a muzyka nie gra, co uznaję za bardzo duży plus. Słuchawki posiadają też funkcję odtwarzania naszego głosu w trakcie rozmów, co znacznie pomaga przy rozmowach telefonicznych, czy w trakcie wideokonferencji. 

Jakość mikrofonów jest przyzwoita

Fidelio T1 od góry

Philips Fidelio T1, które są przedmiotem tej recenzji, całkiem nieźle sprawdzają się przy rozmowach telefonicznych, chociaż też czuć, że nie był to główny aspekt, którym kierowali się w Philipsie. W cichym mieszkaniu, czy na dworze, gdzie jest wietrznie, radzą sobie świetnie. Głos jest naturalny, a żaden z trzech mikrofonów nie chwyta odgłosów wiatru. Nieco gorzej jest jednak w zakresie rozmów w głośnym środowisku, gdzie nasz głos czasem staje się nieco głośniejszy, a po chwili znowu znacznie cichszy, co mocno utrudnia rozmówcy zrozumienie tego, co chcemy przekazać. 

ANC ma lepsze i gorsze momenty

Ale słychać, że z kolejnymi aktualizacjami Philips stara się ulepszyć tę funkcję. Bazowo, recenzowane Philips Fidelio T1 nie zachwycały ANC. Szum elektroniki często był na poziomie szumu tła, a w przypadku nagłych dźwięków i rozmów słuchawki nie wpływały znacząco na poziom ich głośności. Po zaktualizowaniu ich z pomocą aplikacji Philips Headphones, usłyszałem znaczącą poprawę. Szum elektroniki znacznie się zmniejszył, a słuchawki zaczęły lepiej kasować wiele odgłosów z tła. Bardzo dobrze radzą sobie z jednostajnym szumem klimatyzacji, czy metra, ale też mocno ściszają głosy i klikanie w klawiaturę. Jedynym elementem, który dalej jest nietknięty, są bardzo wysokie tony, jak pisk hamulców w tramwaju, czy krzyki niektórych dzieci na placach zabaw. 

Jakość połączenia zadziwia jak na LDAC

Fidelio T1 w etui ładującym

LDAC z natury jest dosyć niestabilnym kodekiem. Musi on przesyłać bardzo duży bitrate, co często może skutkować zrywaniem sygnału, czy też artefaktami. W przypadku recenzowanych słuchawek TWS Philips Fidelio T1 ani razu nie doświadczyłem tego problemu. No, raz przez aplikację na chwilę przestała mi działać lewa słuchawka, ale wystarczyło włożyć ją do pudełka i wyjąć po chwili. Poza tym słuchawki zawsze łączą się niemal natychmiast po wyjęciu ich z etui, a samo połączenie utrzymują bezproblemowo, nawet przy niesprzyjających warunkach, czy dość sporej odległości od telefonu. Jedynym problemem jest dość spore opóźnienie, które w filmach nie zwraca na siebie uwagi, tak w przypadku gier jest już widoczne i denerwujące. 

Jakość dźwięku więcej niż zadowala

Zbliżenie na słuchawki Philips Fidelio T1

W opisie mogę użyć sformułowań, które nie muszą być w pełni czytelne. Zapraszam do rankingu i poradnika jakie słuchawki nauszne kupić, gdzie wiele z nich starałem się wytłumaczyć.

Philips Fidelio T1 stawiają na dźwięk dość rozrywkowy i bardzo dynamiczny, ale z niczym nie przesadzają. Jest to co prawda delikatna V-ka z cofniętymi wokalami, ale bas zdecydowanie nie narzuca się na średnicę. Co mnie bardzo cieszy, w słuchawkach nie ma nadmiernej ilości midbasu, a jest więcej subbasu, który jest naprawdę bardzo dobrej jakości. Dzięki temu muzyka nie sprawia wrażenia zamulenia, a jest bardzo efektowna. 

Średnica jest mocno nateksturowana

W średnicy zawierają się między innymi wokale i gitary, które bardzo dużo zyskują na teksturze. Świetnie słychać delikatną chrypę wielu wokalistów, czy specyficzne przeciągnięcia po strunach. Dla niektórych taki dźwięk może wydawać się delikatnie suchy, ale wystarczy odpowiednio się wsłuchać, by zrozumieć tę teksturę, połączoną z naturalnym, chociaż delikatnie cofniętym środkiem. Jeśli chcemy, by wokale znalazły się na pierwszym miejscu, to wystarczy przestawić w aplikacji equalizer na „Voice”. Wypycha i wyrównuje to średnicę, a jednocześnie wycofuje delikatnie bas. Dźwięk staje się wtedy ciut bardziej nosowy, ale średnica mocno wychodzi na przód. 

Góra dla niektórych może być delikatnie bolesna

Chociaż nie powinna być, ale to jest już kwestią przyzwyczajenia. Sam ostatnio używałem więcej słuchawek z pokaźną górą, przez co Philips Fidelio T1 nie zrobiły na mnie wrażenia. Dwa dni z modelami bardziej basowymi już jednak pokazały, że w niższych partiach góry może pojawić się delikatne syczenie i trochę sybilantów przy średnio nagranych utworach. Przy dobrych jakościowo nagraniach sam tego nie odczuwałem, ale osoby bardziej wrażliwe na najwyższe tony mogą nie być zadowolone. 

Zaskakująco szeroka scena i bardzo dobra separacja

Tył etui ładującego

Te dwa elementy szczególnie mnie zaskoczyły przy recenzowaniu słuchawek Philips Fidelio T1. Wiele modeli TWS gra po prostu prawo-lewo-środek, a tutaj słychać znacznie szerszy zakres przestrzeni. Słuchawki prezentują bardzo dobrą głębię oraz scenę mocno rozwiniętą zarówno w zakresie szerokości, jak i długości. Separacja jest kolejnym bardzo pozytywnym aspektem, bo nawet bardzo duże realizacje nie zlewają się w całość i pozwalają wychwycić konkretne instrumenty. 

Aplikacja jest, ale dużo jej brakuje

Z pomocą aplikacji Philips Headphones możemy sterować naszymi Philips Fidelio T1 i pozmieniać parę drobnych rzeczy, ale ze względu na jakość tłumaczenia często trzeba się domyślać, co oznacza dana funkcja. 

W aplikacji mamy do wyboru cztery tryby dźwięku, możliwość wyłączania funkcji pauzowania muzyki przy wyjęciu słuchawek, włączamy z jej pomocą LDAC (przed uruchomieniem aplikacji jest on domyślnym kodekiem do łączenia się z telefonem), czy możemy zaktualizować słuchawki. Na dłuższą metę, jedynie ostatnia funkcja jest bardzo istotna. Jeśli Philips zdecyduje się na rozwój aplikacji, doda do niej equalizer, czy możliwość zmiany gestów, to słuchawki na pewno zyskają w oczach wielu osób. 

Bateria trzyma prawie tak, jak producent zapowiada

Najlepszy czas, jaki udało mi się wyciągnąć na pojedynczym naładowaniu słuchawek, to około siedmiu godzin z włączonym ANC i głośnością około 70%. To o mniej niż dwie godziny względem tego, co podaje Philips w kwestii modelu Fidelio T1. Nie jest to zły wynik, bo jest on bardzo dobry, ale i tak znajduje się on poniżej możliwości podawanych przez producenta. Nie podali oni jednak, przy jakiej głośności jest to osiągalne, więc jeśli słuchamy bardzo cicho, to czas 9 godzin na baterii jest możliwy. Ale nie oszukujmy się, kto wytrzyma tyle w słuchawkach i nawet na chwilę nie wrzuci ich do etui? 

Recenzja Philips Fidelio T1 — podsumowanie

Recenzja Philips Fidelio T1, zdjęcie główne przedstawia słuchawki przed case

Philips Fidelio T1 zdecydowanie przypadły mi do gustu w zakresie dźwięku. Widać tutaj też zasadę producenta, że dźwięk i jakość wykonania są ponad wszystkim. No, może poza tym nieszczęsnym zawiasem w etui ładującym, które powinno być lepsze. Producent zapewnił też nam bardzo dobrą jakość połączenia, świetną baterię, a także naprawdę dobre ANC. Jedynymi elementami, które ewidentnie wymagają dopracowania, to ergonomia i aplikacja. O ile pierwszy element jest po prostu przeciętny, tak drugi sprawia wrażenie, jakby nie istniał względem konkurencji, takiej jak chociażby Soundcore Liberty 3 Pro

Motyw