Recenzja Philips Fidelio L3 - zdjęcie główne przedstawiające rozłożone słuchawki

Recenzja Philips Fidelio L3 — jakość ponad wszystko

12 minut czytania
Komentarze

Słuchawek Bluetooth wyrasta na rynku jak grzybów po deszczu. Jedne stawiają bardziej na kwestie użytkowe, inne na jakość dźwięku. Recenzja Philips Fidelio L3 pokaże, na czym skupił się producent, a także czy zrobił to dobrze. 

Zalety

  • Jakość dźwięku
  • Jakość wykonania
  • Pady asymetryczne
  • Dobry czas pracy na baterii
  • Wygoda (w moim przypadku)
  • Jakość akcesoriów

Wady

  • Przeciętne ANC
  • Gesty są bardzo kiepskie
  • Aplikacja

Recenzja Philips Fidelio L3 w trzech zdaniach

Philips Fidelio L3 zdecydowanie dają się polubić. Jeśli najważniejsza jest jakość dźwięku oraz wykonanie, to w tym budżecie ciężko znaleźć konkurencję. Jeśli jednak zależy nam bardziej na funkcjach użytkowych, to w tym zakresie jest gorzej.

8/10
  • Jakość dźwięku 9
  • Jakość wykonania 9
  • Wygoda 8
  • Komfort użytkowania (gesty, funkcje dodatkowe) 5
  • ANC 7
  • Akcesoria 10

Zestaw i cena

Akcesoria z zestawu z Philips Fidelio l3

Philips Fidelio L3 przychodzą do nas w niewielkim opakowaniu, które posiada standardowy design producenta. W środku znajdziemy przyjemny zestaw, w którym poza słuchawkami znajduje się bardzo dobrze wykonane etui, kabel do ładowania słuchawek oraz przewód 3,5 milimetra do podpinania słuchawek w przypadku rozładowania.

Philips Fidelio L3 obecnie kosztują 899 PLN, ale jeszcze w czerwcu były dostępne za 699 PLN. 

Specyfikacja Philips Fidelio L3

  • Bluetooth 5.1 z kodekami SBC, AAC, aptX i aptX HD, o których przeczytacie nieco więcej w naszym poradniku opisującym kodeki Bluetooth.
  • Cztery mikrofony do obsługi ANC
  • Dwa mikrofony do rozmów
  • Google Fast Pair, szybkie parowanie, ANC, obsługa Siri i Asystenta Google
  • Deklarowany czas pracy z ANC to do 32 godzin, bez ANC do 38 godzin. 
  • Czas ładowania wynosi około 2 godzin
  • Waga: 360 gramów

Czy Philips Fidelio L3 są dobrze wykonane?

Przyciski na sluchawkach Philips Fidelio L3

Fidelio L3 to nie są słuchawki dobrze wykonane, one są wręcz świetnie wykonane. Zaczynając od dołu, obie kopułki są wykonane z łatwo brudzącego się plastiku, ale trzymane są poprzez aluminiowe widełki, które otaczają słuchawki. Moim zdaniem wygląda to bardzo dobrze, a jednocześnie zwiększa poczucie premium, gdy je trzymamy. Pady wykonane zostały z bardzo wysokiej jakości skóry naturalnej, a na dodatek są asymetryczne. Ich część z przodu jest delikatnie chudsza niż z tyłu. 

Brak możliwości złożenia słuchawek

Fidelio L3 niestety się nie składają, ale nauszniki obracają się o 90 stopni, dzięki czemu zajmują nieco mniej miejsca. Mechanizm obrotu jest jednak bardzo luźny, przez co nauszniki mogą się kręcić, o ile nie blokują się jeden o drugi. Mechanizm rozsuwania pałąka jest przesadzony w drugą stronę, jest zbyt sztywny. Poprawienie tego na głowie jest możliwe, ale mało przyjemne. Sam pałąk za to jest ponownie bardzo dobrej jakości. Metal dodatkowo wzmocniony plastikiem zdecydowanie budzi moje zaufanie w rozsuwającym się elemencie. Górna część w miejscu stykania się z głową jest zamszowa, z dość chudą poduszką. Od góry ponownie znajdziemy wysokiej jakości skórę naturalną, z wytłoczeniem i nazwą słuchawek. 

Przyciski i złącza

Na Philipsach Fidelio L3 znajdziemy trzy przyciski, a także dwa gniazda. W teorii standardowy zestaw, ale tutaj przecież jest panel dotykowy. Przycisk, który znajduje się na prawej słuchawce, obok gniazda USB-C odpowiada za włączanie słuchawek. Na drugiej słuchawce jest oddzielny przycisk do parowania Bluetooth. Z jednej strony to rozwiązanie nieco dziwi, bo producenci często stosują przycisk multifunkcyjny, ale z drugiej jest bardzo wygodne, gdy często przenosimy się między urządzeniami. Ostatni przycisk odpowiada za wywoływanie asystenta głosowego.

Philips Fidelio L3 — nietypowa wygoda

Czujnik, który sprawdza czy Fidelio L3 są założone na głowę

Fidelio L3 są słuchawkami, które dość mocno dociskają się do głowy. Osoby z szerszą głową mogą odczuwać dyskomfort, chociaż duża regulacja jest w stanie go zminimalizować. Materiał, z którego wykonane są pady, sprawdza się znacznie lepiej przy wysokich temperaturach niż ten w Sony WH1000XM5. Słuchawki dość mocno się na nich opierają, przez co pałąk jest stosunkowo obojętny w komforcie. Jeśli słuchawki zbyt poluźnię, to odczuwam delikatny dyskomfort z nim związany, ale w większości przypadków było bardzo dobrze. 

Funkcje dodatkowe są, ale mogłyby być lepsze

Pałąk Fidelio L3

Philips w modelu Fidelio L3 udostępnił opcję sterowania gestami, tryb transparentny oraz wykrywanie, czy słuchawki są na głowie. Każdy z nich ma swoje problemy, które mogą czasami być irytujące. 

Gesty raz są wykrywane, raz nie

W czystej teorii obsługa jest bardzo prosta. Przód-tył do przesuwania utworów, góra-dół do głośności. Głośność jest wspólna na urządzeniu i słuchawkach. Fidelio L3 są dosyć głośne, więc warto ściszyć je przed założeniem, a potem wyregulować głośność już na słuchawce. O ile oczywiście ta opcja zadziała, bo często słuchawki wykrywają wszelkie przesunięcia jako dotknięcia, co kończy się zapauzowaniem muzyki. Podobnie sytuacja ma się z kontrolą utworów, chociaż odniosłem wrażenie, że w tej sytuacji mniej razy miałem problem. Najlepszą metodą na uniknięcie błędnego odczytania gestów jest przesuwanie palcem przez całą słuchawkę. Jeśli zaczniemy w połowie, to słuchawki nie rozpoznają tego prawidłowo.

Zsuwasz słuchawki na szyję? Muzyka dalej gra

Przy całkowitym zdjęciu słuchawek muzyka zawsze się zatrzymywała i przestawała grać. Jeśli jednak jedynie zsuwałem je na szyję, przykładowo w sklepie, to często zdarzało się, że Philips Fidelio L3 dalej grały. Nawet przy pełnym obróceniu muszli, ale w sytuacji, gdy mają kontakt z jakąś nawierzchnią (koszulka, blat, etui), muzyka i tak się włączy. Jest to na dłuższą metę irytujące i zdecydowanie mniej dopracowane niż we wspomnianych wcześniej Sony WH1000XM4. 

Nasłuch otoczenia ma jeden duży problem

Ten tryb dla wielu jest równie ważny co ANC. Bardzo przydaje się on w trakcie jazdy na rowerze, gdy chcemy z kimś porozmawiać, czy gdy chcemy mieć pewność, że usłyszymy płacz dziecka, lub dzwonek rowerowy na ulicy. W przypadku Philipsów Fidelio L3 działa on bardzo dobrze, dopóki w otoczeniu nie jest cicho. Wtedy szum elektroniki i mikrofonów starających się zebrać więcej niż się słyszy, jest bardzo słyszalny i irytujący. W mieście z kolei sytuacja jest już znacznie lepsza i przyjemniejsza, bo same odgłosy miasta są znacznie głośniejsze od szumu. 

Rozmowom telefonicznym czegoś brakuje

Fidelio L3 w etui

Mikrofony, w które zostały wyposażone słuchawki Philips Fidelio L3 mają swoje lepsze i gorsze momenty. W większości przypadków słuchawki dobrze wychwytują nasz głos, nawet w głośniejszym środowisku. Problem pojawia się przy jednostajnym, głośnym szumie, jak jazda samochodem (oczywiście na miejscu pasażera), czy podróż komunikacją miejską. Rozmówca, o ile jest w cichym środowisku, nie ma wtedy kłopotów ze zrozumieniem tego, co mówimy, ale zazwyczaj dość mocno słyszy szum otoczenia w tle. Znacznie lepiej jest w przypadku bardziej losowych odgłosów w tle, jak muzyka, szczekanie psa. Wtedy niemalże zawsze druga strona dobrze nas słyszy. 

ANC jest mocno przeciętne

Słuchawka Fidelio L3 z bliska

ANC w słuchawkach Philips Fidelio L3 zdecydowanie nie zachwyca. Poziomem zbliżony jest on do słuchawek, które kosztują 200-300 PLN mniej niż bohater dzisiejszej recenzji. Bardzo dużym problemem jest mocny szum elektroniki, który był też wyczuwalny przy podbitych odgłosach otoczenia. Słuchawki dość dobrze odcinają od głosów zza drzwi, czy stałego, głośnego szumu, ale mają problemy w zmiennym środowisku.

Odgłosy o wyższej tonalności, jak klawiatura mechaniczna, czy pisk dzieci dochodzą do naszych uszu w stanie niemalże niezmienionym względem wyłączonego ANC. Ogólnie rzecz ujmując, jeśli planujemy używać Fidelio L3 w biurze, w domu, czy na spacerze w spokojnym miejscu, to jak najbardziej się do tego nadadzą. Jeśli nastawiamy się na mocne odcięcie w środku miasta, czy w metrze, to warto spojrzeć w stronę wcześniej wspomnianych Sony WH1000XM5, czy ich starszej wersji, WH1000XM4. 

Całe szczęście dobrze Fidelio L3 dobrze wygłuszają pasywnie

Co dodatkowo potęguje działanie ANC. Dość często preferowałem dźwięk bez ANC, tak by mózg sam zaczął odcinać odgłosy otoczenia, zwłaszcza jeśli były jednostajne.

Brzmienie, które jest mocną stroną Philipsów

Fidelio L3 w niemal pełnej okazałości

Osobiście bardzo lubię brzmienie niektórych słuchawek Philipsa, jak Fidelio X2HR, czy też SHP9600. Tym razem producent poprowadził sygnaturę nieco inaczej, bo słuchawki są gdzieś pomiędzy wspomnianymi modelami. Część słownictwa może być delikatnie niezrozumiała, więc zapraszam też do swojego rankingu słuchawek, w którym znajduje się część poradnikowa tłumacząca większość określeń. Chciałbym też wspomnieć, że brzmienie słuchawek Philips Fidelio L3 dość mocno zależy od ich ułożenia na głowie. W moim przypadku najlepiej było, gdy słuchawki przesunąłem maksymalnie do przodu, tak by pady wręcz dotykały tylnej części ucha. 

Basu jest dużo, ale jest on niezły jakościowo

No może poza najniższym basem, który stara się pokazać nieco tekstury, ale i tak jest zbyt cofnięty względem reszty. Uważam, że delikatnie podbicie tego zakresu wychodzi na plus brzmieniowo, zwłaszcza że słuchawki dobrze znoszą equalizację. Środkowy bas jest jednym z najlepszych, jakie słyszałem w słuchawkach bezprzewodowych. Jest on niesamowicie muzyczny i wdzięczny do odsłuchu, nadaje bardzo dużo dynamiki i jest po prostu bardzo przyjemny. Wyższy bas również jest niezły, chociaż nie wzgardziłbym delikatnie twardszym wykopem. Bazowo jest on dobrze zaznaczony, ale dość miękki i delikatnie przyćmiony przez midbas. 

Średnica jest cofnięta, ale w pełni czytelna

Męskie wokale są usytuowane nieco głębiej niż bas. Są one też nieco suchawe, ale jednocześnie brzmią stosunkowo naturalnie. Brzmi to dobrze, słuchając spokojniejszej muzyki, jak Kortez, ale nieco gorzej, gdy mamy ochotę na coś pokroju twórczości Kendricka Lamara. W tej sytuacji brakuje nieco dodatkowego pazura. Damskie wokale znajdują się jednak nieco bliżej słuchacza. Dalej nie są one na pierwszym planie, ale są słodsze niż męskie głosy. Cała średnica jest też bardzo dobra w zakresie rozdzielczości i szczegółów. Pomimo że najwyższy dostępny kodek, to AptX HD, to słuchawki są bardzo dobre technicznie. Całość jest też prezentowana w sposób przyjemny, nieprzesadzony. Fidelio L3 nie narzucają nam na siłę wszystkich aspektów w utworach, ale na pewno możemy w nich usłyszeć elementy w muzyce, których nie słychać na słabszych słuchawkach. 

Góra? Jest, ale się nia narzuca

Najwyższe tony w Philipsach Fidelio L3 nie są schowane, ale są zdecydowanie załagodzone, chociaż talerze perkusyjne w utworach Daft Punk potrafią się bardzo ładnie zaprezentować. Są one bardzo dźwięczne i muzykalne, bez grama sybilacji, czy syczenia. Całość jest dobrze zbalansowana i sprawdza się zarówno w muzyce spokojniejszej, jak i agresywnej elektronice i metalu. Góra reaguje nieco gorzej na equalizer niż bas, ale spokojnie można spróbować ją dopasować do siebie. 

Scena jest całkiem przyzwoita, ale bardzo przewidywalna

Philips Fidelio L3 zapewniają dość szeroką i głęboką scenę dźwiękową, wraz z ciekawym pozycjonowaniem i dobrą kierunkowością. Gorzej jest jednak z holografią, bo większość dźwięków jest ustawiona na jednej linii, chociaż wielu osobom takie brzmienie bardzo przypadnie do gustu. Mimo to, jak na słuchawki bezprzewodowe w tym budżecie, to i tak jest bardzo dobrze. Przy używaniu słuchawek po kablu, bezproblemowo możemy w nich pograć w bardziej wymagające gry FPS i dosyć dokładnie określać pozycję przeciwnika. 

Aplikacja jest, ale nie warto zaprzątać sobie nią głowy

Do obsługi Philipsów Fidelio L3 możemy używać aplikacji producenta, ale jej poziom jest tak kiepski, że jedynym momentem, gdy się przydaje, jest chęć wypróbowania equalizera. W sumie i tak poza nim jedyne co jest w aplikacji, to wybór trybów ANC/nasłuch/nic, który równie dobrze możemy obsługiwać z pomocą przycisku na słuchawce. Sama aplikacja działa powoli, często nie łączy się ze słuchawkami i po prostu jest problematyczna. 

Bateria jest całkiem przyzwoita

Pałąk Fidelio L3 od góry

Producent obiecuje 32 godziny pracy, co jest wynikiem zdecydowanie osiągalnym, chociaż mi przy ANC i głośności 60-70% udało się uzyskać okolice 25-28 godzin. Bez ANC i przy niskim poziomie głośności bezproblemowo będziemy w stanie przebić okolice 30 godzin. Same słuchawki ładują się stosunkowo szybko, okolice godziny i czterdziestu pięciu minut wystarczają, by słuchawki naładować do pełna. 

Recenzja Philips Fidelio L3 — podsumowanie

Recenzja Philips Fidelio L3 - zdjęcie główne przedstawiające rozłożone słuchawki

Myślę, że mogę szczerze powiedzieć, że bardzo polubiłem Philipsy Fidelio L3. Mają one swoje braki, jak przeciętne ANC, duży szum elektroniki przy ANC oraz trybie transparentnym, dość mocny ucisk na czaszkę, ale jednocześnie są świetnie wykonane i prezentują bardzo wysoki poziom w zakresie jakości dźwięku. Ich brzmienie powinno spodobać się wielu osobom, ale szkoda, że zabrakło tej kropki nad „i” w postaci kodeka LDAC. Mimo to, są to słuchawki zdecydowanie godne polecenie i przemyślenia w tym budżecie.

Motyw