eurowizja 2022

Eurowizja 2022, czyli niepotrzebny konflikt Polska-Ukraina

6 minut czytania
Komentarze

Afera wokół finału konkursu Eurowizja 2022 trwa. Zwyciężyła Ukraina, jednak na naszych sąsiadów spada fala krytyki za to, że Polska dostała od ukraińskiego jury zero punktów.

Eurowizja 2022 – wygrał ukraiński zespół Kalush Orchestra

Kalush Orchestra eurowizja 2022

Tegoroczny konkurs Eurowizja 2022 wygrała ukraińska grupa Kalush Orchestra, co samo w sobie nie spodobało się sporej części publiczności. Głównym zarzutem jest fakt, że konkurs ten został upolityczniony. Wygrana dla zespołu z ogarniętej wojną Ukrainy ma stanowić wyraz poparcia dla tego brutalnie doświadczanego i niszczonego właśnie kraju, w którym giną obecnie niewinni ludzie. O ile w takim symbolicznym geście nie ma nic złego, to są ludzie, którzy uważają, że w kontekście Eurowizji to nieuczciwe, i że tak naprawdę nie liczy się jakość wykonywanych piosenek, czyli to, o co powinno chodzić w tym konkursie, ale polityka. A jury nie wybiera posługując się kryteriami artystycznymi, a sympatiami czy współczuciem. Od siebie nadmienię jedynie, że to jest Eurowizja – w tym konkursie nigdy nie chodziło o jakość ani tym bardziej jakkolwiek rozumiany artyzm.

Eurowizja 2022 – międzynarodowa afera z Polską w tle

O wiele większy problem jednak wywołał fakt, że ukraińskie jury Konkursu Piosenki Eurowizja, nie przyznało ani jednego punktu polskiemu reprezentantowi Krystianowi Ochmanowi. Tymczasem polskie jury przyznało ukraińskiej grupie Kalush Orchestra maksymalne 12 punktów. I od razu podniosły się głosy, że Ukraina tak właśnie się odwdzięcza za pomoc Polaków, którzy użyczają im swoich mieszkań, a w zamian ci nie potrafią im nawet przyznać maksymalnej liczby punktów na Eurowizji. Jakkolwiek absurdalnie i nie na miejscu to brzmi. Sprawa urosła do rangi międzynarodowego „skandalu” gdyż ukraińscy widzowie zaczęli się publicznie (w sensie w internecie) bić w piersi i przepraszać Polaków. Ale i to nie wszystko, bo wypowiedział się w tej sprawie także ukraiński ambasador w Polsce.

Znany ze swych wspaniałych przemyśleń i kwiecistej mowy Jarosław Jakimowicz sugeruje w TVP Info, że za brak punktu od jury w Eurowizji, Ukraińcy powinny być w Polsce „karani” przez kontrolerów biletów.

Członkini ukraińskiego jury, Irina Fediszin, upubliczniła na swoim koncie w serwisie Instagram swoją kartę do głosowania, gdzie widać, że przyznała Polsce 10 punktów.

eurowizja glosowanie instagram

Pomimo tego, że głosy nie mogą być upublicznione i mogę zostać za to ukarana grzywną, podrzucam zdjęcie mojej ankiety, na której widać, ile punktów Polska otrzymała ode mnie. Jak to się stało, że Polska zdobyła 0 punktów? Nie znam odpowiedzi na to pytanie. W moim rankingu wybrałam zwycięzcę, Wielką Brytanię, Polska dostała dziesiątkę. Nie wiem jak przeliczane są punkty. (…) Pomaga nam nie tylko Polska, ale cały świat. (…) Moje sumienie jest czyste i pomaga mi zachować równowagę w czasie, gdy spływa tyle brudu

– napisała jurorka.

Z pewnością brak punktu od Ukrainy wyszedł niezręcznie i niefortunnie w sytuacji, gdy nasze narody są obecnie tak bliskie i Polacy rzeczywiście pomagają Ukrainie, za co są zresztą chwaleni na całym świecie. Nie rozumiem jednak, na jakiej podstawie ktokolwiek powinien oczekiwać teraz, by jak rozumiem znawcy muzyki, oceniali występ Krystiana Ochmana pozytywnie tylko dlatego, że jest Polakiem? To w końcu chcemy, by Eurowizja była polityczna i „ustawiona” czy chcemy, by tamtejsze jury głosowało samodzielnie nad wartościami merytorycznymi? Czy przychodzi nam do głowy to, że mógł się im zwyczajnie występ Ochmana nie podobać? Przyznaję, zero punktów to dość chłodna ocena, ale kim jesteśmy by kwestionować czyjeś gusta? Zakładając, że są szczere.

Przeczytaj także: Powstanie polska wersja serialu Sługa Narodu

Krystian Ochman i tak nie miał szans na zwycięstwo, bo cokolwiek by nie mówić nie był faworytem i jego występ nie porwał nikogo nadmiernie. Było to solidne, średnie wystąpienie, tak samo jak i piosenka.

Zresztą w tym tonie tłumaczy się rzeczone jury:

Cały proces głosowania odbył się pod nadzorem adwokata, wszyscy członkowie jury wcześniej zapoznali się z zasadami głosowania. Żaden członek jury nie miał możliwości wpływać na decyzje innych, tym bardziej na decyzje przewodniczącego. Dlatego Polska i inne kraje otrzymały tyle punktów, na ile zasłużyły w opinii każdego z sędziów. Nikomu za to nie zapłacono. Nikt nie miał żadnych preferencji ani innych zachęt

– przekazał w oświadczeniu Wadim Lisica przewodniczący ukraińskiego jury.

Jako Przewodniczący Jury z pewnością jestem gotowy na poniesienie odpowiedzialności za demokratyczny wybór dokonany w tym roku. Za pomoc humanitarną, militarną i finansową dla Ukrainy jesteśmy i będziemy wdzięczni Polakom na zawsze! Ale to są rzeczy niezwiązane ze sobą.

Jeśli już to wydaje mi się prędzej, że to Polska okazała się bardziej nadgorliwa przyznając Ukrainie maksymalne 12 punktów, być może nie tyle merytorycznie, co właśnie symbolicznie jako wyraz wsparcia w czasie wojny.

Tylko właśnie musimy się sami przed sobą zastanowić czym jest dla nas Eurowizja w tym roku. Przynajmniej dla tej części Polski, którą to w ogóle obchodzi. Czy w sytuacji wojny w Ukrainie konkurs ten jest wyrazem solidarności z tym krajem, czy pomimo tamtejszej sytuacji udajemy, że nic się nie dzieje i bawimy się w plebiscyt piosenek, kiedy na tym samym kontynencie umierają ludzie?

Przeczytaj także: Czy Elon Musk pomaga Ukrainie? Miliarder bardzo zawiódł w jednej kwestii

Tak czy tak, koniec końców Eurowizja 2022 to tylko konkurs piosenki. Jest to najmniej istotne wydarzenie na świecie w tym momencie. Nie wydaje mi się, by warto było robić z tego międzynarodową aferę, tylko dlatego, że członkowie jury (a nie widzowie z Ukrainy, którzy przyznali Polsce maksimum punktów) podeszli do nas dość chłodno. Może nawet za surowo, ale czy te parę osób odzwierciedla cały ukraiński naród, na tyle by wprowadzać między Polskę a Ukrainę jakieś sztucznie napompowane konflikty w obecnej sytuacji? Nie wydaje mi się.

Motyw