men 2022 recenzja filmu

Horror patriarchatu. Rezenzujemy nowy film Alexa Garlanda – Men

4 minuty czytania
Komentarze

Seksistowski, a konkretniej antymęski, antypatriarchalny, tudzież na wskroś feministyczny. Tak określany jest film „Men” Alexa Garlanda. Dla jednych to wada, dla drugich zaleta. Jednak, czy to dobry film?

Men – opis fabuły horroru od Alexa Garlanda

men horror jessie buckley

Fabuła nowego projektu Alexa Garlanda nie jest szczególnie rozbudowana. Bohaterką filmu „Men” jest młoda kobieta, Harper (w tej roli Jessie Buckley), która po śmierci swojego partnera, z którym miała niełatwą relację, przyjeżdża na angielską wieś, by zamieszkać w przepięknej posiadłości z dala od przeszłości. Niestety niedługo po przyjeździe na miejsce Harper zaczyna dostrzegać niepokojące znaki…

Men – ach ci mężczyźni…

Z początku „Men” rozwija się dość powoli, co do pewnego momentu potrafi intrygować widza. Reżyser Alex Garland snuje przed nami nieśpieszną opowieść o kobiecie, która po osobistej tragedii próbuje odnaleźc się w nowym miejscu.

Całość chwilami prezentuje się jak swoisty koszmar niemal każdej feministki, która jest nastawiona negatywnie do mężczyzn. Płeć męska przedstawiona jest tutaj właściwie wyłącznie negatywnie. Mężczyźni (w każdego z nich wciela się aktor Rory Kinnear za każdym razem w innej charakteryzacji) są źli, niebezpieczni, obleśni, budzą w kobietach strach albo odrazę i właściwie jedyne co robią, to zatruwają zatruwają im życie. Tak na poziomie w skali mikro, czyli relacji międzyludzkich, jak i makro w postaci instytucji takich jak kościół czy policja, które ukazane są w „Men” jako filary patriarchatu ciemiężącego kobiety.

Men horror 2022

Nie jest to nawet ujęte w jakieś zręczne metafory – film Garlanda wali między oczy ultra-feministycznym przekazem, w którym to kobieta jest ofiarą, a mężczyzna oprawcą. „Men” próbuje przy tym uchodzić za wyrafinowany film z ambicjami, a niestety sprawia wrażenie banalnej, momentami tandetnej, chwilami nudnej, a jeszcze innym razem absurdalnie przeszarżowanej tyrady. Oczywiście wszystko to ujęte jest w ramy wydarzeń, które rozgrywają się w głowie głównej bohaterki, ale też nietrudno dostrzec, że Garland posługuje się w „Men” niemal wszystkimi stereotypowymi i kulturowymi (część z nich jest oczywiście niestety rzeczywista w niektórych przypadkach) lękami kobiet.

Bez względu na to, czy się zgadzacie z tą, mimo wszystko trochę paranoiczną, ale też pewnie w jakimś procencie prawdziwą, wizją świata z perspektywy kobiecej niekoniecznie będzie wam łatwo stanąć w obronie „Men” jako filmu samego w sobie. Już sama jego konstrukcja czy też motywy czerpią całymi garściami z popularnego obecnie podgatunku folk-horrorów i Garland, niestety, nie robi tego z reżyserską finezją, jakiej możnaby się po nim spodziewać. Jeszcze jakieś 5-7 lat temu „Men” mógłby uchodzić za rzecz względnie oryginalną, natomiast w 2022 roku, choćby tylko po dziełach Ariego Astera („Dziedzictwo Hereditary” czy „Midsommar”) czy „Mother!” film ten nie nie wnosi za dużo do tej szufladki horrorów/dramatów psychologicznych. Po raz kolejny mamy więc do czynienia z horrorem, który poddaje wiwisekcji osobiste traumy i tragedie z przeszłości głównego bohatera czy bohaterki. Z tymże wspomnianemu wyżej Ariemu Asterowi czy chociażby Robertowi Eggersowi wychodzi to zdecydowanie lepiej. Cały pierwszy akt, jak pisałem wyżej z początku dość intrygujący, szybko zaczyna zwyczajnie…nudzić. Rozwlekłe ujęcia spacerów po lesie czy niezbyt udane (by nie powiedzieć marne i dość rzadkie) dialogi nie działają na korzyść „Men”. Podobnie jak ostatnie 20 minut filmu, które nagle wciskają pedał gazu i zmieniają „Men” w przedziwną mieszankę slashera (aczkolwiek kiepsko wyreżyserowanego) i na sam koniec body horroru inspirowanego twórczością Davida Cronenberga. Od razu zaznaczam, że motywy cronenbergowskie wypadają blado przy dziełach kanadyjskiego mistrza grozy.

Men – czy warto obejrzeć horror Alexa Garlanda?

Ostatecznie „Men” pozostaje dziełem tyleż samo zaangażowanym ideologicznie co nieudanym artystycznie. Osobiście często mam problem z filmami, których twórcy tak mocno fiksują się na konkretnym przesłaniu. I nie chodzi mi o to czy dane przesłanie mi pasuje, czy nie, bo to sprawa drugorzędna. Bardziej problemem jest fakt, że to nacechowane ideologicznie w jedną czy drugą stronę przesłanie zaczyna ciążyć opowiadanej historii. Fabuła schodzi na dalszy plan, dialogi czy jakakolwiek chęć zainwestowania uwagi widza w dzieło stają się niewolnikami tego przesłania. Oczywiście dobrze jest, gdy czasem da się wyciągnąć z danego filmu jakąś metaforę tego co nas otacza, ale jednak Garlandowi tym razem wyszło to ciężką ręką. Trudno go winić i zabraniać artystycznej ekspresji, jeśli rzeczywiście „Men” jest tym o czym chciał opowiadać. Mogę powiedzieć jedynie, że mi szkoda, bo film okazał się kiepski, a po tym reżyserze spodziewałem się znacznie więcej. Oczywiście opinia ta pisana jest z mojej, męskiej, perspektywy. Nie twierdzę, że płeć przeciwna oglądając „Men” nie znajdzie w nim elementów katharsis czy przekonującego oddania ich lęków czy frustracji. Tym niemniej, odstawiając na bok samo przesłanie, jak dla mnie „Men” to po prostu kiepskie kino.

Ogólna ocena

3/10

Motyw