problem trzech ciał netflix serial recenzja 2024
LINKI AFILIACYJNE

Problem trzech ciał – recenzja serialu. Netflix ma problem?

7 minut czytania
Komentarze

David Benioff i D.B. Weiss powracają. Autorzy „Gry o tron” zabrali się za kolejny wielki literacki sukces, tym razem z XXI wieku i w gatunku science-fiction. Czy „Problem trzech ciał” również okaże się hitem na wiele sezonów?

Problem trzech ciał – o czym opowiada serial

problem trzech ciał netflix serial
Fot. Netflix / materiały prasowe

Historia opowiadana w serialu „Problem trzech ciał” rozpoczyna się w Pekinie około 1966 roku, gdy obiecująca studentka Ye Wenjie (Zine Tseng) patrzy z przerażeniem, jak jej ojciec, znany profesor Ye Zhetai zostaje wciągnięty przed brutalny tłum młodych protestujących. Otrzymuje on reprymendę za nauczanie o teorii Wielkiego Wybuchu, która identyfikuje początek czasu, pozostawiając w ten sposób miejsce na wcześniejsze istnienie Boga i sprzeciwiając się rewolucyjnym zasadom studentów. Kiedy odmawia wyrzeczenia się swoich słów, Ye zostaje brutalnie pobity na śmierć na oczach wrzeszczącego tłumu, a Wenjie zostaje wywieziona do obozu pracy.

Równolegle akcja przeskakuje jednak do współczesności, do roku 2024, kiedy to w Londynie zaczyna mieć miejsce seria dziwacznych samobójstw wśród wybitnych naukowców naszych czasów – wszystkich nękały niewytłumaczalne anomalie, które wydają się przeczyć prawom fizyki, a także wspólna obsesja na punkcie tajemniczego odliczania. Dochodzenie w sprawie tych zgonów prowadzi były agent MI5 Shi (Benedict Wong).

Kiedy dr Vera Ye, kierowniczka programu badawczego Akceleratora cząstek w Oksfordzie, wkrótce targnie się na swoje życie, grupa młodych naukowców, zwana „Oxford Five”, zostaje wciągnięta w tę tajemnicę. Należą do nich asystent laboratoryjny Ye, Saul Durand (Jovan Adepo), jego chwilowy partner i specjalista w dziedzinie nanotechnologii Auggie Salazar (Eiza González), fizyk teoretyczny Jin Cheng (Jess Hong), nauczyciel Will Downing (Alex Sharp) i przedsiębiorca Jack Rooney (pamiętany z „Gry o tron” John Bradley).

Problem trzech ciał – serial lepszy niż książka?

problem trzech ciał netflix serial recenzja sci fi
Fot. Netflix / materiały prasowe

Powieść autorstwa Liu Cixina z 2008 roku „Problem trzech ciał”, na której oparty jest serial Netfliksa, została powszechnie uznana za jedno z najbardziej innowacyjnych dzieł science-fiction swojego pokolenia. Po przetłumaczeniu na język angielski w 2012 roku stała się pierwszą chińską powieścią, która zdobyła prestiżową nagrodę Hugo, magazynu science-fiction, dla najlepszej powieści. Szybko powstały dwie kontynuacje, „Ciemny las” i „Koniec śmierci”, i wszystkie trzy książki złożyły się na epicką trylogię: „Wspomnienie o przeszłości Ziemi”. Całą ją pochłonąłem w rekordowym tempie i rzeczywiście przychylam się do opinii, że zarówno „Problem trzech ciał” jak i jego kontynuacje to jedne z najlepszych powieści XXI wieku, nie tylko w gatunku science-fiction. Serial na postawie dzieła Cixina ma więc przed sobą nie lada zadanie.

Przeczytaj także: Recenzja Rise of the Ronin. Gra z innej epoki i to dosłownie.

Łącząc elementy historii z zaawansowaną fizyką teoretyczną, twórcy serwują nam ambitny thriller, w którym nauka przeciwstawia się polityce i religii, jednocześnie dostarczając intrygującej alegorii odpowiedzialności ludzkości za środowisko „Problem trzech ciał” wydaje się być projektem skrojonym na miarę dla zespołu kreatywnego, który zabrał się za adaptację George’a R.R. Martina. Tym razem współpracując z Netfliksem i showrunnerem Alexandrem Woo („Czysta krew”) autorzy serialu próbują skondensować kolejny pełen rozmachu oszałamiający epos literatury fantastycznej w mainstreamowe wydarzenie medialne. Oczywiste pytanie brzmi: czy im się udało? Odpowiedź jest twierdząca, ale też nie bez pewnych potknięć po drodze.

Zapowiedź serialu.

„Problem trzech ciał” to ogólnie rzecz biorąc sukces, serial dobry, wciągający, intrygujący, ale niestety nie bez wad, no i jednak wypadający gorzej od literackiego pierwowzoru. Adaptacja książki wyszła mimo wszystko bardzo sprawnie, czyniąc zrozumiałymi niezwykle szczegółowe ekstrapolacje naukowe, które czasami rozciągają oryginalny materiał do granicy abstrakcji. Do tego autorzy serii pozwolili sobie na westernizację części obsady i tym samym przeniesienie części akcji do Londynu oraz wprowadzili drobne aktualizacje, które łączą traumę Covida i najnowsze osiągnięcia naukowe z kontekstem fabuły oryginału.

Część zmian wypada pozytywnie, część neutralnie, ale są też elementy powieści Cixina, które aż prosiły się o poprawę przy okazji powstania wersji serialowej, a pozostały niezmienione. Chodzi mi tu głównie o bohaterów serii, którzy zdają się być jednowymiarowi, płascy emocjonalnie, tym samym nieciekawi. Trudno przejmować się ich losami i jakkolwiek się identyfikować. Jawią się niczym avatary służące do wypowiadania kwestii ze scenariusza, pionki do poruszania po fabularnej szachownicy i niczym więcej. Podobnie było w powieści i szkoda, że tego nie zmieniono. Co też pokazuje główny problem ze współczesną zachodnią popkulturą – bardziej interesuje ją wprowadzanie różnorodności rasowo-płciowej niż poprawa scenariusza, gdy była ku temu okazja.

Po co robić adaptacje (i remaki, gdyż na dobrą sprawę istnieje też chińska wersja „Problemu trzech ciał” sprzed ponad roku), jak nie po to, by próbować pewnie rzeczy poprawić? Takie są priorytety Hollywood. I dane dzieło będzie ewentualnie dobre tylko, jeśli materiał źródłowy był dobry. Przy okazji różnorodności rasowej przyczepić się też muszę do obsadzenia w serialu Eizy Gonzalez. Nie mówię, że to zła aktorka (nie mówię też, że wyśmienita), ale kompletnie nie pasuje do roli genialnej pani naukowiec. Wyjdzie ze mnie potworny beautysta, a może i szowinista, ale jej twarz niestety nie mówi do mnie: „szanuj mnie za inteligencję i wybitny dorobek naukowy”.

problem trzech ciał netflix serial eiza gonzalez
Fot. Netflix / materiały prasowe

Przeczytaj także: Wylądował zwiastun The Acolyte. Nowe Gwiezdne Wojny będą mroczne.

Warstwa wizualna prezentuje się poprawnie, chwilami widowiskowo, choć skłamałbym gdybym stwierdził, że nie widziałem lepszych formalnie seriali w ostatnich latach. Więcej zastrzeżeń mam do warstwy fabularnej, która średnio do mniej więcej połowy serii jest ciekawsza gdy przenosimy się do przeszłości, głównie do Chin sprzed dekad. Z czasem się to poprawia, no, ale trzeba dojść do połowy sezonu, by zobaczyć wyrównanie. Ale w gruncie rzeczy te negatywne aspekty serii nie są czymś, co ją całkowicie dyskwalifikują. „Problem trzech ciał” mimo tych powyższych uwag ogląda się bardzo dobrze i jest to bez wątpienia jeden z lepszych seriali Netfliksa (i nie tylko) ostatnich miesięcy.

Problem trzech ciał – ocena serialu

problem trzech ciał netflix serial liu cixin
Fot. Netflix / materiały prasowe

Pierwszy sezon, podzielony na kilka epok i kontynentów, kwestionuje rzeczywistość manipulowaną przez najnowocześniejsze technologie, czasami tak zaawansowane, że nie można ich odróżnić od magii. Niektórzy bohaterowie myślą, że tracą rozum, gdy na ich siatkówkach odciska się odliczanie, inni nie pozostawiają śladu na kamerach monitoringu, a cała ludzkość ze zdumieniem obserwuje, jak gwiazdy migają jednocześnie. Oglądamy wydarzenia z przeszłości oraz teraźniejszości, dochodzi do tego jeszcze część akcji rozgrywająca się w wirtualnej rzeczywistości.

Tworzy to z pewnością ambitną, choć nie wolną od drobnych rozczarowań epicką opowieść, która rozciąga się na czas i przestrzeń. Tego typu opowieści z rozmachem fabularnym uwielbiam najbardziej. Książkom dorównać się nie udało, ale też serial nie jest strasznie daleko od pierwowzoru autorstwa Liu Cixina. Także rozrywkę na solidnym poziomie będą mieli zarówno ci znający powieść, jak i ci, dla których ten Netflix Original będzie pierwszym zetknięciem się z tą fabułą. A jeśli serial was wciągnie to polecam dalsze części serii książkowej, no chyba, że będziecie w stanie poczekać parę lat, aż Netflix zabierze się za ich adaptacje. O ile w ogóle się zabierze – wszystko, jak zawsze w tej branży, zależy od oglądalności.

Ogólna ocena

7/10

Zdjęcie otwierające: Netflix / materiały prasowe

Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Motyw