Kadr z filmu Dama od Netflix. Młoda kobieta o rudych włosach z zaciśniętą szczęką, trzymająca miecz, z tłem przedstawiającym unoszące się iskry i płomienie.
LINKI AFILIACYJNE

Recenzja filmu Dama od Netflixa. Feminizm i gwiazda Stranger Things kontra smok

7 minut czytania
Komentarze

Gwiazda „Stranger Things” i „Enoli Holmes” tym razem mierzy się ze stereotypami dotyczącymi kobiet w średniowiecznych fantasy. Czy „Dama” zajmie miejsce po „Grze o tron” w sercach widzów? Sprawdzamy ostatnią z nowość od Netflix.

Dama – opis fabuły filmu

dama film netflix 2024 mille bobby brown
Fot. Netflix, materiały prasowe

Millie Bobby Brown (która jest także producentem wykonawczym filmu) wciela się w Elodie, najstarszą córkę lorda Bayforda (w tej roli Ray Winstone), szlachcica ziemskiego, którego ziemie są zubożone i który musi szukać zewnętrznego wsparcia, aby utrzymać swoje posiadłości. Po zaaranżowaniu małżeństwa z odległym, bogatym królestwem, Elodie ma zostać żoną księcia Henry’ego (Nick Robenson). Elodie nie wie wtedy jeszcze, że przed wiekami król zawarł pakt, który wymaga, by w każdym pokoleniu królestwo składało ofiarę… wielkiemu smokowi żyjącemu w pobliskiej górze. Nasza tytułowa dama zostaje więc nieoczekiwanie rzucona na pożarcie bestii, jednak postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i wydostać się z tej przerażającej sytuacji.

Dama, czyli kobieta też może zabijać smoki

dama film netflix 2024 mille bobby brown recenzja
Fot. Netflix

Zacznijmy może od rzeczy najbardziej ewidentnej, wręcz ocierającej się o banał. „Dama” to film z jawnie feministycznym przesłaniem. I nie jest to przesłanie podane w jakkolwiek wyrafinowany sposób. Może jeszcze gdyby ten film miał premierę w 2016 roku, mógłby zostać uznany za świeży, ale w 2024, kiedy to Hollywood od lat próbuje nas, raz lepiej, raz gorzej, przekonywać, że kobiety potrafią „kopać tyłki” (nawet jeśli oglądamy drobną istotę, która dwoma kopniakami powala na łopatki dwumetrowego mięśniaka typu Pudziana), ratować świat, a nawet wszechświat i ogólnie mogą wszystko, co chcą.

„Dama” dokłada do tego wszystkiego jeszcze smoki. Wydaje mi się, że przekaz ten już jakiś czas temu stracił na swojej sile, raczej dziś już każdy, kogo trzeba było przekonać bądź utwierdzić w tym przekonaniu o „sile kobiet” jest przekonany, a ci, którzy uważają inaczej, zdania nie zmienią. A już na pewno nie uczyni tego film „Dama”. Choć ewidentnie twórcy by tego chcieli.

Zwiastun filmu.

Już sam tytuł nawiązuje do określenia „dama w opałach”, które wiązało się z tym, że w wielu historiach o rycerzach i smokach (oraz ich współczesnych wariacjach) bohaterki kobiecie trzeba było ratować przed smokiem, wydostać z wieży, a one same na ten ratunek czekały tak samo mocno jak na przystojnego księcia i miłość. Mamy tu więc próbę dekonstrukcji klasycznych mitów, która na obecnym etapie rozwoju popkultury jest już zwyczajnie… nudna. Ile razy można reklamować kolejny film tym samym „trikiem”? Motyw ten powoli robi się już tak samo przestarzały jak schematy, z którymi walczy.

Zresztą niektóre motywy są dyskusyjne. „Dama” zdaje się nam mówić, że to mężczyźni robią bałagan, pisząc dosadniej, są siewcami zła, a kobiety muszą się z tym zmagać i wszystko naprawiać. Oczywiście nie jest tak, że nie ma w tym ziarna prawdy, ale świat jest niestety o wiele bardziej skomplikowany, a kobiety wcale nie są niewinnymi aniołkami, które tylko reagują na zło tworzone przez mężczyzn. W dodatku widać, że Hollywood ciągle nie nauczyło się, że nawet gdy tworzy się historię, w której kobiety są na pierwszym planie, to nierozważnym jest antagonizowanie drugiej połowy swojej widowni.

Kadr z filmu Dama od Netflix. Kobieta z mieczem w pozycji bojowej na tle roziskrzonego ciemnego nieba.
Fot. Netflix, materiały prasowe

Czy naprawdę jedyną opcją, w której kobiety i kobiecie bohaterki w filmie rozrywkowym mogą „błyszczeć”, jest taka, w której po drodze muszą przydeptać mężczyzn? Tworzenie i promowanie takich antagonizmów między mężczyznami i kobietami jest zresztą po prostu głupie, bo każda rozważna osoba wie, że to ze współpracy obu płci tworzy się największe dobro i piękno, czyli życie. Ta cała wielka kampania mająca na celu stawianie kobiet i mężczyzn naprzeciw siebie jako przeciwników, konkurentów o to kto jest lepszy, kto silniejszy itd. Jest bardzo niemądra.

Przeczytaj także: Fenomen Stranger Things. Analiza hitu Netfliksa, czyli co sprawiało, że ta seria tak wciąga.

W „Damie” dla przykładu Lord Bayford jest pokazany jako bezradny i beznadziejny mężczyzna, który poświęciłby swoją córkę z powodu niezdolności do opieki nad ludźmi. Książę Henry (Nick Robinson w małej roli) robi to, co każe mu matka, a król Roderick jest jedynie rekwizytem w całej tej historii. Fabułę napędzają Elodie, królowa Izabela, Lady Bayford i oczywiście smok, który jest także kobietą (a jakże) i w dodatku matką. Wypuszczenie tego filmu przez Netflix w Dzień Kobiet nie jest, delikatnie mówiąc, przypadkowe. Ale nawet bez tego wszystkiego „Dama” nie jest się w stanie sama obronić jako film rozrywkowy.

Twórcy popełnili tu każdy kardynalny błąd, jaki popełniało niemal każde hollywoodzkie studio, które w ostatniej dekadzie zabierało się za motyw „silnych kobiet”. Mianowicie całą swoją uwagę skupili na tej silnej kobiecie, zapominając o ciekawych postaciach na drugim planie, o dobrej fabule, dialogach itd. Tzw. „the message” jest wartością samą w sobie i ma wystarczać widzom. No, ale niestety nie wystarcza. Przyznaję, że Millie Bobby Brown jako Elodie to jeden z nielicznych pozytywnych punktów tego filmu, podobnie jak jego warstwa wizualna (dobre zdjęcia, kostiumy, scenografia), choć nie jest to żadna wizualna perełka, a im bliżej finału, tym bardziej widać niezbyt dopracowane CGI.

Dama – ocena filmu

Kadr z filmu Dama od Netflix. Kobieta w stroju przypominającym ubrania z epoki patrzy zaniepokojona, znajdując się w ciemnej jaskini oświetlonej jednym wiszącym żyrandolem.
Fot. Netflix, materiały prasowe

Niestety Netflix po raz kolejny raczy nas filmem raczej przygotowanym pod komendę algorytmów oraz polegający w dużej mierze na charyzmie i popularności Millie Bobby Brown niż na szczerej chęci dostarczenia widzom świetnej rozrywki. Brown gra na tyle dobrze, a cały film prezentuje się jako miły dla oka na tyle, by móc sobie obejrzeć „Damę” w tle innych czynności albo przy obiedzie. Zgaduję, że pojawi się on w top 10 równie szybko jak ulotni się pamięci większości widzów po seansie i tym samym szybko z tego top 10 Netfliksa zniknie.

Mnie jedynie ciekawi czy Netflix już zawsze będzie opierał się na tym dość marnym modelu produkcyjnym czy może kiedyś w końcu zacznie się lepiej przyglądać scenariuszom i starać się dać ludziom nie taśmowo tworzone produkty do oglądania, tylko naprawdę pasjonujące i wciągające historie? Póki co od lat „jedzie” na obecnym modelu i jakoś nie mam poczucia, że on im się specjalnie opłaca.

W każdym razie posłużę się standardową formułką, której używam przy większości filmów Netfliksa – jeśli szukacie niezobowiązującej rozrywki do zapomnienia, czegoś, co zapełni wam jakiś wieczór czy popołudnie gdy akurat nie macie planów, to „Dama” powinna zapewnić wam niemalże perfekcyjnie wymierzoną (nie za dużo i nie za mało, jakby to rzeczywiście jakieś AI pisało) rozrywkę. Taką, która nie wstrząśnie waszym życiem i nie zrodzi pasji do kina, ale też nie odrzuci fatalną produkcją i nie zanudzi (o ile nie macie więcej niż 25 lat).

Ogólna ocena

4/10

Źródło: Netflix / opracowanie własne. Zdjęcie otwierające: Netflix, materiały prasowe

Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Motyw