Mężczyzna w średnim wieku o zaniepokojonym wyrazie twarzy, ubrany w brązową, skórzaną kurtkę, stoi na zewnątrz z rozmazanym tłem przedstawiającym budynek i inną osobę w tle.
LINKI AFILIACYJNE

The Last of Us przerwało klątwę adaptacji gier, ale nie otwierajmy jeszcze szampana [OPINIA]

3 minuty czytania
Komentarze

Czy istnieje coś takiego jak klątwa adaptacji gier? Przykład The Last of Us od HBO pokazuje, że niekoniecznie i że da się zrobić naprawdę dobrą adaptację gry wideo na potrzeby telewizji. Do tej pory można było sądzić, że za każdym razem kiedy filmowcy sięgają po produkcje z branży gier, kończy się to katastrofą. The Last of Us chyba przełamało złą passę, ale to raczej nie jest pierwsza jaskółka zwiastująca początek wiosny, a wyjątek od reguły.

The Last of Us zgarnia nagrody Creative Arts Emmy Awards

Mężczyzna i dziewczyna za ścianą z cegły, otoczeni roślinnością, z widocznym napięciem na twarzach. Serial The Last of Us - kadr z produkcji
Fot. HBO / materiały prasowe

Wchodzimy w okres nagrodowy. Oscary 2024 jeszcze przed nami. Emmy także, a ceremonia rozdania tych statuetek odbędzie się 15 stycznia. Jednak przyznano już nagrody Creative Arts Emmy Awards, czyli honorujące osoby pracujące przy produkcjach telewizyjnych i The Last of Us okazało się niekwestionowanym królem tego wydarzenia.

Serial HBO zgarnął bowiem aż 8 statuetek i stał się liderem całego zestawienia. The Last of Us wyprzedziło tutaj Witamy we Wrexham (5 nagród), The Bear (5 nagród) czy Wednesday (4 nagrody). Produkcja od HBO została nagrodzona w takich kategoriach, jak najlepszy występ gościnny (Storm Reid oraz Nick Offerman), montaż zdjęć, projekt głównego tytułu, makijaż protetyczny, montaż dźwięku, miksowanie dźwięku oraz efekty wizualne. Trzeba przyznać, że praktycznie każda z nagród zdaje się zasłużona, choć akurat występ Storm Reid, wcielającej się w córkę Joela, działałby tak samo z każdą inną aktorką. Głównie z powodu tego, jak napisany został sam scenariusz, który oddawał niemal 1:1 to, co widzieliśmy w grze od Naughty Dog.

Jakość na pierwszym miejscu to wcale nie standard w branży

Kobieta w czerwonej sukience z rozcięciem, trzymająca broń, stoi na metalowym mostku w pomieszczeniu z szklanymi ścianami pełnymi półek z dokumentami.
Fot. New Legacy Film / materiały dystrybutora

Niestety, można mieć obawy, że to odczarowanie klątwy adaptacji gier, nie potrwa zbyt długo. Dlaczego? Ponieważ HBO ściśle współpracowało z twórcami gry, a zmian scenariuszowych było wyjątkowo mało, co dalej zdaje się być rzadkością w świecie telewizji i kina. Filmowcom o wiele łatwiej jest wziąć bohatera z gry i wymyślić wokół niego nową fabułę, co zazwyczaj kończyło się porażką (jak w przypadku Assassin’s Creed).

I to nawet wtedy, kiedy trudno było to zepsuć, co udowodnił nam Max Payne. Przykładów zmarnowanego potencjału jest oczywiście znacznie więcej. Prince of Persia, Resident Evil, Doom, Far Cry czy Alone in the Dark.

Warto brać przykład z lepszych

Grupa ludzi w mundurach obserwuje olbrzymi statek kosmiczny i latające pojazdy przypominające helikoptery w hangarze lotniczym.
Fot. Prime Video / materiały prasowe

Sukces The Last of Us pokazuje, że warto słuchać twórców gier, a już w szczególności tych, którzy naprawdę położyli duży nacisk na fabułę. Przyszłość zapowiada się jednak interesująco. Czekamy na Fallout od Amazon Prime Video, a do tego zapowiedziano też realizację serialu God of War. I niby człowiek się cieszy, bo przecież takie produkcje trudno zepsuć, to jednak ziarenko niepewności dalej uwiera. I niestety, The Last of Us tego nie zmieni, choć mam nadzieję, że się mylę. Chciałbym, żeby te seriale się udały i trzymam za nie kciuki, to jednak całe dekady złych adaptacji gier wideo trudno zamieść pod dywan i liczyć, że poziom wyznaczony przez produkcję HBO, będzie utrzymany przez dłuższy czas.

Źródło: opracowanie własne. Zdjęcie otwierające: HBO / materiały prasowe

Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Motyw