tworca recenzja filmu sci fi 2023

Twórca – recenzja. Najlepszy film science-fiction dekady?

6 minut czytania
Komentarze

„Twórca” to nowy film w reżyserii Garetha Edwardsa, który na koncie ma między innymi „Godzillę” z 2014 roku oraz „Łotr 1. Gwiezdne wojny – historie”. Czy jego nowe dzieło zapisze się w annałach kina science-fiction złotymi zgłoskami?

Twórca – opis fabuły filmu

tworca film science fiction recenzja

„Twórca” rozpoczyna się od kroniki filmowej, która informuje nas, że w 2055 roku głowica atomowa została zdetonowana w Los Angeles przez sztuczną inteligencję. Poskutkowało to tym, że USA wprowadziło zakaz korzystania i rozwijania AI. Jednak nie każdy kraj podchodzi do sztucznej inteligencji tak samo. W Azji AI nie jest zabronione. Piętnaście lat później wojsko poluje na Nirmatę, tajemniczego twórcę sztucznej inteligencji, który obecnie stworzył nową broń mogącą obrócić sytuację przeciwko Ameryce. Sierżant Joshua Taylor (John David Washington) zostaje wysłany do Republiki Nowej Azji w poszukiwaniu Nirmaty i broni, ale jest bardziej chętny do znalezienia zaginionej miłości Mayi (Gemma Chan). W towarzystwie żołnierzy nie znajduje ani Mayi, ani broni – tylko „symulanta” (najbardziej zaawansowana forma AI) w postaci dziecka posiadającego wyjątkowe moce. Pomimo swojej nienawiści do AI – jego rodzina zginęła w wybuchu w LA – Joshua nie ma innego wyboru, jak sparować się z tą młodą dziewczyną, którą nazywa Alphie, w nadziei, że doprowadzi go ona do jego ukochanej Mayi.

Twórca  – wtórna oryginalność

Oglądając film „Twórca”, o ile mieliście już do czynienia z kinem sci-fi, dość często będziecie mieli poczucie deja vu, bowiem twórcy pozszywali tę historię z elementów z licznych wcześniejszych dzieł tego gatunku. Znajdziecie tu więc widma pomysłów fabularnych z taki produkcji jak „Blade Runner”, „Akira”, „Terminator”, „Dystrykt 9”, a nawet „Czas apokalipsy”, „Leon zawodowiec” czy filmy Terrence’a Malicka z „Cienką czerwoną linią” na czele. A to tylko kilka przykładów. Jednocześnie autorom „Twórcy” udało się te elementy na tyle umiejętnie poskładać, że całość stanowi samodzielne, oryginale dokonanie, choć co rusz przywodzące na myśl wielkich poprzedników.

Mamy tu wojnę z AI, kino drogi, historię wybrańca, który ma uratować świat, a przynajmniej zmienić losy konfliktu. W tle tragiczna miłość. Po drodze nie czeka na nas żaden wciskający w fotel zwrot akcji, także „Twórca” na dobrą sprawę jest dziełem w gruncie rzeczy przewidywalnym. Ale też i świeżym na tyle, by zainteresować sobą widza. Przynajmniej teoretycznie. Warstwa wizualna jest świetna (choć za dużo scen widowiskowych było kręconych po ciemku – stały problem Hollywood, który w ten sposób rozwiązuje problem kosztownego dopracowywania efektów CGI). Edwards i cała ekipa stworzyli świat niedalekiej przyszłości, która wygląda realistycznie. Akcję umiejscowili w dużej mierze w Azji co dodaje też całości egzotyki i oddala nas od standardowych obrazków kina sci-fi. Jest w „Twórcy” swoista wizualna poezja i wrażliwość, którą nieczęsto spotkać można w tym gatunku kina (a oglądanie tego na dużych ekranach IMAX, jeśli macie możliwość, tylko to potęguje). Problem zaczyna się jednak gdy przechodzimy do scenariusza. Bo umiejętne poskładanie skryptu z klasycznych tropów science-fiction (i nie tylko) to jedno, ale stworzenie z tego wszystkiego angażującej i pełnokrwistej historii to drugie. Ja niestety nie odnalazłem w „Twórcy” wielkich pokładów emocji, choć autorzy filmu ewidentnie próbowali zaangażować emocjonalnie widza.

Przeczytaj także: Recenzja Cyberpunk 2077: Widmo Wolności. 

Z przykrością stwierdzam, że nie obeszły mnie losy głównego bohatera. Problem leży po części w scenariuszu, ale też po części w samym odtwarzającym go Johnie Davidzie Washingtonie. Syn Denzela nie jest może złym aktorem, ale nie ma nawet połowy charyzmy swego ojca, do tego jego role jak dotąd za każdym razem były oschłe, nawet gdy jego postaci wcale nie miały takie być. Nie wierzę mu, gdy widzę go przejętego, przestraszonego, zagniewanego, kochającego. Jak dla mnie to aktor nadający się do grania zimnych najemników w filmach wojennych. Jest w jego wzroku jakaś obojętność, nieobecność. Do tego serce i dusza „Twórcy”, jak rozumiem, miało znaleźć się w tworzącej się relacji Joshuy i Alphie, niestety trudno mi było uwierzyć w rodzącą się między nimi więź, bo przedstawiona została ona nieprzekonująco, dość pospiesznie i trochę bardziej na zasadzie takiej, że widz ma po prostu w pewnym momencie uwierzyć, że ta dwójka się polubiła, choć nie bardzo widać na ekranie kiedy to się stało oraz dlaczego. Także finał, choć najbardziej efektowny, wydaje się być chaotyczny, pośpieszony i nie do końca satysfakcjonujący. Poza tym, że łatwo go było przewidzieć.

Twórca – ocena filmu

tworca the creator film recenzja 2023

Jeszcze przed premierą filmu „Twórca” w sieci zaczęły krążyć opinie, że to jeden z najlepszych filmów science-fiction, nawet nie roku czy dekady, ale w ogóle w historii kina. Teraz zaczynam się zastanawiać czy to nie był jakiś, dość tani, element kampanii marketingowej. Oczywiście o gustach się nie dyskutuje i szczerze wierzę, że na wielu widzach ten film mógł zrobić kolosalne wrażenie, ale ja nie widzę w „Twórcy” nic nadzwyczajnego. To z pewnością ambitne, przynajmniej w założeniach, oryginalne, choć składające się ze znanych nam motywów kina sci-fi, dzieło. Im mniej filmów w tym gatunku widzieliście, tym większe wrażenie „Twórca” na was zrobi. I chyba właśnie te nadmiernie pochlebne opinie o tej produkcji pochodzą właśnie od widzów/recenzentów, którzy mają jeszcze spore braki w kinie science-fiction. Mnie ta historia nie porwała, nie zdołała zaangażować. Oglądałem to wszystko z jednej strony doceniając dobrą warstwę wizualną, reżyserię, poprawne kreacje aktorskie oraz chęć zrobienia czegoś względnie świeżego w czasach, gdy królują sequele i recykling kina superbohaterskiego (choć chyba powoli dobiega to końca). I choć przez to chciałbym wychwalać ten film pod niebiosa, bo takiego kina nam bardzo potrzeba, to niestety przy okazji przydałoby się, by takowe dzieła miały jednak trochę lepsze i bardziej angażujące scenariusze.

Przeczytaj także: Starfield zachwycił graczy. Nie tylko jakością rozgrywki, ale i fizyką 20 tysięcy ziemniaków.

Podczas seansu „Twórcy” co chwila miałem wrażenie, że to film pisany przez sztuczną inteligencję. Niby wszystko jest tu na miejscu, motywy z klasyki kina sci-fi są wplecione jak trzeba, scenariusz ma wszystkie niezbędne punkty dramaturgiczne potrzebne do opowiedzenia wciągającej historii, ale ostatecznie całość wydaje się być przekazana bez emocji, pasji, duszy. I kto wie czy AI nie miało nic wspólnego ze scenariuszem, gdyż pierwotnie muzykę do filmu „Twórca” miała skomponować właśnie sztuczna inteligencja, która miała naśladować styl Hansa Zimmera. Zimmer jednak posłuchał efektu i nie spodobał mu się, więc napisał muzykę własnoręcznie. Mówi to samo za siebie. Już w samej chęci posługiwania się AI do napisania muzyki jest dla mnie coś niepokojącego, no i skoro były takie zapędy przy muzyce, to skąd mamy wiedzieć, że nie było żadnego grzebania sztucznej inteligencji przy scenariuszu? Na pewno oglądając „Twórcę” można mieć takie odczucie.

Ogólna ocena

5/10

Motyw