Unity dokręca śrubę. Twórcy gier będą karani za to, że instalujemy ich tytuły

5 minut czytania
Komentarze

Unity to obok Unreal Engine jeden z najpopularniejszych silników do tworzenia gier na świecie. Jego właściciele o tym doskonale wiedzą, dlatego postanowili całkowicie odmienić cennik opłat za korzystanie z tej technologii. Problem polegał na tym, że jego oryginalna wersja karała wydawców i deweloperów opłatą za każdą instalację gry, nawet jeżeli gracz za nią nie zapłacił (demo, tytuł z subskrypcji lub pozycja Free-To-Play). Oryginalna, bo branża gier wybuchła, a włodarze silnika powoli wycofują się z „ambitnych” planów.

Jak wyglądał pierwotny plan zmiany opłat za korzystanie z Unity?

Unity
fot. Unity

Początkowo firma przyjęła jasną zasadę. Jakakolwiek instalacja gry lub programu działającego na silniku po przekroczeniu liczby 200 tys. oraz przychodu 200 tys. dolarów, miała być opłacona przez licencjobiorcę, czyli dewelopera lub wydawcę aplikacji. Dla większych wydawców próg bez opłat miałby być podniesiony do 1 mln instalacji. Nowy plan ma zacząć obowiązywać od 1 stycznia 2024 r. i dotyczyć również już opublikowanych wcześniej produkcji.

Co to w praktyce oznacza? Załóżmy, że mam na Steam grę, która działa na silniku Unity. Weźmy na przykład niesamowitą perełkę z zeszłego roku, czyli Cult of the Lamb. Tylko w ciągu tygodnia od premiery, jej twórcy sprzedali ok. 1 mln egzemplarzy. Gdyby tego było mało, twórcy potwierdzili, że jeżeli Unity nie wycofa się z decyzji, Cult of the Lamb zostanie wycofane z cyfrowej dystrybucji 1 stycznia 2024 r.

Każda instalacja po 1 mln mogłaby kosztować twórców maksymalnie 0,20 dolara za następne 100 tys. egzemplarzy (~86 groszy), w zależności od tego, jaki pakiet Unity wybrali. Później opłaty się zmniejszają, ale to dalej mocne obciążenie dla najmniejszych twórców gier z sukcesami.

Najśmieszniejsze — jeżeli kiedyś usunąłbym grę z dysku twardego i ponownie zainstalował, twórcy znów musieliby zapłacić. To oczywiście prosta droga do kolejnego stadium „review-bombingu”, gdzie niezadowoleni z zakupionego produktu wymuszaliby w pętli opłaty dla Unity. Nic więc dziwnego, że w cieniu premiery iPhone 15, branża gier również przeżyła trzęsienie ziemi. Korporacja odbija piłkę, mówiąc, iż twórcy mogliby raportować wszelkie incydenty. Prawda jest jednak taka, że każdy „install-bombing” byłby autorom silnika na rękę.

Twórcy gier reagują ostro, a Unity wycofuje się z planów

No dobrze, ale jak autorzy silnika mieliby w ogóle śledzić liczbę instalacji gier na całym świecie, na komputerach oraz konsolach? Tego nie wiemy, choć warto zauważyć, że w połowie 2022 r. firma połączyła się z producentem… malware. IronSource tworzyło na tyle irytujące aplikacje, że Windows Defender blokuje je natychmiastowo przy wykryciu.

Twórcy takich gier jak Cult of the Lamb zareagowali ostro, twierdząc, iż mają już projekty powstające na silniku Unity. Jednakże, w związku z ogłoszeniem nowych cen, studio Massive Monster zrewiduje swoje plany, jak zresztą wiele innych mniejszych i ambitnych ekip.

Nie minął też nawet cały dzień, by Stephen Totilo z Axios doniósł o wycofaniu się Unity z pierwotnych założeń nowego planu cen. Przede wszystkim, tylko pierwsza instalacja gry na urządzeniu będzie płatna. Z opłat zostaną wykluczone też wersje demonstracyjne (jeżeli jednak z poziomu wersji demo można kupić i uruchomić pełną grę, to opłata obowiązuje), ale też pozycje pochodzące z charytatywnych paczek (Humble Bundle). Co zabawne, z opłat zostały też wykluczone gry hazardowe.

W przypadku takich subskrypcji jak Xbox Game Pass, fakture za pobranie gry miałby otrzymać… Microsoft, a nie deweloper lub wydawca gry. Inwestorzy Unity wydają się być jednak niewzruszeni. Po lekkich spadkach, akcje korporacji kosztują obecnie prawie 39 dolarów (~ 168 złotych)

Unity
fot. Szymon Baliński / android.com.pl

Jedno jest pewne, nawet jeśli Unity jeszcze bardziej wycofa się ze swoich planów, zaufanie deweloperów i wydawców do silnika już teraz zostało nadszarpnięte. Właściciel Unreal Engine, czyli Epic Games z pewnością musi otwierać szampana. Tam zasady są banalne — jeżeli Twoja gra zarobi powyżej 1 mln dolarów, dalszym zyskiem dzielisz się z licencjodawcą silnika. Ta kwota wynosi 5% dalszych przychodów.

Na koniec mała ciekawostka. Obecnym szefem Unity jest John Riccitiello, były CEO Electronic Arts, działający tam w latach 2007-2013. To właśnie w jego czasach pojawiły się tzw. Online Pass na PlayStation 3 oraz Xbox 360, czyli osobne kody odblokowujące działanie trybów sieciowych w grach (zapobieganie handlu używanymi grami). Sugerował też, że strzelanki mogłyby pobierać opłatę za… przeładowanie magazynku w grze. Lata lecą, a ludzie się nie zmieniają.

AKTUALIZACJA 14.09.2023: Dodanie informacji o planowanym wycofaniu Cult of the Lamb z cyfrowej dystrybucji oraz doprecyzowanie kryteriów płacenia Unity.

zdjęcie główne: Unity

Część odnośników to linki afiliacyjne lub linki do ofert naszych partnerów. Po kliknięciu możesz zapoznać się z ceną i dostępnością wybranego przez nas produktu – nie ponosisz żadnych kosztów, a jednocześnie wspierasz niezależność zespołu redakcyjnego.

Motyw